Adam Zagajewski - kopie wierszy z blogu"ŚWIAT POEZJI" z lat 2008-2017

Wyniki wyszukiwania frazy Adam Zagajewski

pin67


Spróbuj opiewać okaleczony świat. 
Pamiętaj o długich dniach czerwca 
i o poziomkach, kroplach wina rosé. 
O pokrzywach, które metodycznie zarastały 
opuszczone domostwa wygnanych. 
Musisz opiewać okaleczony świat. 
Patrzyłeś na eleganckie jachty i okręty; 
jeden z nich miał przed sobą długą podróż, 
na inny czekała tylko słona nicość. 
Widziałeś uchodźców, którzy szli donikąd , 
słyszałeś oprawców, którzy radośnie śpiewali. 
Powinieneś opiewać okaleczony świat. 
Pamiętaj o chwilach, kiedy byliście razem 
w białym pokoju i firanka poruszyła się. 
Wróć myślą do koncertu, kiedy wybuchła muzyka. 
Jesienią zbierałeś żołędzie w parku 
a liście wirowały nad bliznami ziemi. 
Opiewaj okaleczony świat 
i szare piórko, zgubione przez drozda, 
i delikatne światło, które błądzi i znika 
i powraca,
uscisk dloni 1_fhdr

Niemal z zawiścią czytam utwory moich współczesnych 
o rozwodach, rozstaniach, o bólu separacji;
cierpienie, nowy początek, mała śmierć;
czytanie i palenie listów, palenie i czytanie, ogień i kultura, 
gniew i rozpacz – wspaniały materiał dla udanego wiersza;
twardy osąd, niekiedy szyderczy śmiech moralnej wyższości,
a jednocześnie ostateczny tryumf ciągłości osoby.
A my? Nie będzie elegii, sonetów o rozejściu się, 
nie będzie nas dzielił ekran wiersza,
nie stanie między nami udana metafora,
i jedyna separacja, jaka nam teraz zagraża, to sen,
to głęboka jaskinia snu, do której schodzimy osobno
- i zawsze muszę pamiętać, że twoja dłoń,
którą wtedy trzymam, jest zrobiona z marzeń.
 
Wielce Szanowny Panie Fryderyku;
zdaje się, że widzę pana, tak,
na tarasie sanatorium, o świcie,
kiedy opada mgła i śpiew rozsadza

gardła ptaków.

Niewysoki, o głowie sklepionej jak pocisk,
pisze pan nową książkę
i dziwna energia płynie wokół pana:

zdaje się, że widzę pańskie myśli tańczące
jak wielkie wojska..

Pan wie, że umarła ciemnowłosa Anna Frank
i jej koledzy i koleżanki,
rówieśnicy, i koleżanki jej kolegów
i jej kuzyni.

Chcę pana spytać, czym są słowa i czym jest
jasność, dlaczego słowa płoną
nawet po stu latach, chociaż ziemia
jest taka ciężka.

To oczywiste, że nie ma związku między olśnieniem
i ciemnym bólem, okrucieństwem.
Istnieją przynajmniej dwa królestwa,
jeśli nie więcej.

Jeżeli jednak nie ma Boga i żadna siła
nie spaja różnych elementów,
to czym są słowa i skąd się bierze ich wewnętrzne światło?

I skąd przychodzi radość? Dokąd idzie nicość?
Gdzie mieszka przebaczenie?
Dlaczego małe sny znikają nad ranem
a wielkie rosną?















Czy kochasz słowa tak jak nieśmiały czarodziej kocha chwilę ciszy - 
już po występie, kiedy jest sam w pustej szatni, w której 
płonie smolistym, tłustym płomieniem żółta świeca? 
Jaka miłość dozwoli ci pchnąć ciężką bramę, tak żebyś znowu 
poczuł zapach tego drewna i rdzawy smak wody z archaicznej studni, 
i żebyś raz jeszcze ujrzał wysoką gruszę, dumną matronę, która w jesieni 
arystokratycznie oddawała nam swe doskonałe w kształcie owoce, 
poczym niemo pogrążała się w rozpatrywaniu nieszczęść zimy. 
Tuż obok dymił obojętny komin fabryki i milczało brzydkie miasto, 
ale w ogrodach głęboko pod cegłami pracowała niestrudzona ziemia, 
nasza czarna pamięć i przepastna spiżarnia umarłych, dobra ziemia. 
Jakiej odwagi trzeba, żeby pchnąć ciężką bramę, 
jakiej odwagi, żeby zobaczyć was wszystkich znowu 
zebranych w jednym pokoju pod gotycką lampą - 
mama nieuważnie czyta gazetę, ćmy uderzają o szybę, 
nic się nie dzieje, nic, zaledwie wieczór, modlitwa; czekamy… 
Tylko raz żyliśmy


Jeannette Woitzik














Trzeba wziąć na siebie cały ciężar świata 
i uczynić go lekkim, znośnym. 
Zarzucić go sobie na ramiona 
tak jak plecak i ruszyć w drogę. 
Najlepiej wieczorem, na wiosnę, kiedy 
spokojnie oddychają drzewa, a noc zapowiada się 
pogodnie, w ogrodzie trzaskają gałązki wiązów. 
Cały ciężar? Krew i brzydotę? To niemożliwe. 
Zawsze zostanie osad goryczy w ustach 
i zaraźliwa rozpacz tej starej kobiety, 
którą widziałeś wczoraj w tramwaju. 
Dlaczego mamy kłamać? Przecież uniesienie 
istnieje wyłącznie w wyobraźni i szybko znika. 
Improwizacja – zawsze tylko improwizacja, 
nic innego nie znamy, mała albo wielka, 
w muzyce, gdy trąbka jazzowa wesoło płacze, 
albo kiedy patrzysz na białą kartkę papieru 
czy też wtedy, kiedy uciekasz 
przed smutkiem i otwierasz ulubiony tom wierszy; 
zwykle w tym momencie dzwoni telefon 
i ktoś pyta – czy reflektuje pan/pani na nasze 
najnowsze modele? Nie, dziękuję bardzo. 
Zostaje szarość i monotonia; żałoba, 
której nie uleczy najwspanialsza elegia. 
Ale może są rzeczy ukryte przed nami 
i w nich melancholia miesza się z entuzjazmem, 
zawsze, codziennie, jak narodziny świtu 
nad brzegiem morza, albo nie, poczekaj, 
jak radosny śmiech tych dwóch małych ministrantów 
w białych komeżkach, na rogu Jana i Marka,
pamiętasz?

Adam Zagajewski Lawa


 

Adam Zagajewski
Lawa

Cóż, pomyślałem, jeżeli jednocześnie
Heraklit i Parmenides mają rację
i tuż obok siebie istnieją dwa światy,

jeden spokojny, drugi szalony; jedna strzała
mknie bez pamięci a druga przygląda się jej
z pobłażaniem; ta sama fala płynie i nie płynie.

zwierzęta rodzą się i giną w tej samej chwili,
listki brzozy bawią się wiatrem i jednocześnie
niszczeją w rdzawym, okrutnym płomieniu.

Lawa zabija i utrwala, serce uderza
i jest uderzone, była wojna, wojny nie było,

Żydzi umarli, Żydzi żyją, miasta spłonęły,
miasta stoją, miłość płowieje, wieczny pocałunek,

skrzydła jastrzębia muszą być brązowe,
ty wciąż jesteś ze mną chociaż nas już nie ma,

okręty toną, piasek śpiewa i chmury
wędrują jak strzępy weselnych welonów.

Wszystko stracone. 
Tyle olśnienia. Wzgórza
niosą ostrożnie długie chorągwie lasu,

mech wchodzi na kamienną wieżę kościoła
i małymi ustami nieśmiało chwali północ.

O zmierzchu jaśminy świecą jak dzikie
lampy oszołomione własnym blaskiem.

W muzeum przed ciemnym płótnem zwężają się
czyjeś kocie źrenice. 
Wszystko skończone.

Jeźdźcy pędzą na czarnych koniach, tyran układa
wyrok śmierci pełen błędów stylistycznych.

Młodość zamienia się w nicość w ciągu
jednego dnia, twarze dziewcząt zamieniają się
w medaliony, rozpacz zamienia się w zachwyt
i twarde owoce gwiazd rosną na niebie
jak winogrona i piękno trwa drżące i nieporuszone

i Bóg jest i umiera, noc wraca do nas
co wieczór a świt jest siwy od rosy.

  
 
Adam Zagajewski

List od czytelnika
 
Za dużo o śmierci,
o cieniach.

Napisz o życiu,
o zwykłym dniu,
o pragnieniu ładu.

Dzwonek szkolny
może być wzorem
umiarkowania,
nawet erudycji.

Za dużo śmierci,
zbyt wiele
czarnego olśnienia.

Zobacz, narody stłoczone
na ciasnych stadionach
śpiewają hymny nienawiści.

Za dużo muzyki
za mało zgody, spokoju,
rozumu.

Napisz o chwilach, kiedy kładki przyjaźni
zdają się trwalsze
niż rozpacz.

Napisz o miłości,
o długich wieczorach,
o poranku,
o drzewach,
o nieskończonej cierpliwości
światła.
                        

Adam Zagajewski
 ………….Z ŻYCIA PRZEDMIOTÓW
Gładka skóra przedmiotów napięta
tak mocno jak cyrkowy namiot.
Nadchodzi wieczór.
Witaj, ciemności.
Żegnaj, światło dnia.
Jesteśmy jak powieki, mówią rzeczy,
dotykamy i oka i powietrza, ciemności
i światła, Indii i Europy.
I nagle to ja zaczynam mówić: rzeczy,
czy wiecie, czym jest cierpienie?
Czy byłyście kiedyś głodne, zagubione, samotne?
Czy płakałyście? Czy wiecie, czym jest lęk?
Wstyd? Czy poznałyście zawiść i zazdrość,
małe grzechy, których nie obejmuje przebaczenie?
Czy kochałyście? Czy umierałyście kiedyś,
w nocy, gdy wiatr otwiera okna i przenika
do chłodnego serca? Czy zaznałyście
starości, czasu, przemijania? Żałoby?
Zapada cisza.
Na ścianie tańczy igła barometru.
Wczoraj o poezji mówił Miłosz. Dzisiaj pokusiłam się poszperać w moim zbiorku poetyckim i poznać wiersze innych poetów o tej jednej, ale nie jedynej z dziewięciu muz, chociaż wiek XX wykreował jeszcze dziesiątą – patronkę sztuki filmowej .

 
Muzy: Erato – Muza poezji miłosnej, Euterpe – Muza poezji lirycznej i gry na flecie, Klio – Muza historii, Kaliope – Muza poezji epicznej, Melpomena – Muza tragedii, Polihymnia – Muza poezji chóralnej,Talia– Muza komedii,Terpsychora – Muza tańca, Urania – Muza astronomii .

Adam Zagajewski

Poezja jest poszukiwaniem blasku.

Poezja jest poszukiwaniem blasku.
Poezja jest królewską drogą,
która prowadzi nas najdalej.

Szukamy blasku o szarej godzinie,
w południe lub w kominach świtu,
nawet w autobusie,w listopadzie,
kiedy tuż obok drzemie stary ksiądz.

Kelner w chińskiej restauracji wybucha płaczem
i nikt się nie domyśla, dlaczego.
Kto wie, może i to jest poszukiwaniem,
podobnie jak chwila na brzegu morza,
gdy na horyzoncie pojawił się drapieżny okręt
i zatrzymał się, znieruchomiał na długo.

A także momenty głębokiej radości
i niezliczone momenty niepokoju.

Pozwól mi zobaczyć, proszę.
pozwól mi wytrwać, mówię.
Wieczorem pada zimny deszcz.
W ulicach i alejach mojego miasta
bezgłośnie i żarliwie pracuje ciemność.

Poezja jest poszukiwaniem blasku.



Liryka - Kazimierz Wierzyński
Jest po to, aby w każdym człowieku
Ciemne, podziemne drążyć kopalnie,
W sekundzie każdej i w każdym wieku
Rozstrzygać nieodwołalnie.
W skałach korytarz przebić wybuchem,
Zetlałe w mroku roztrącić kości,
Trafić przeczuciem ślepym i głuchym
Wprost w sedno ostateczności.
I nocą zguby, gdy światy runą,
Na same dno się zwalą rozbicia,
Trwać ocalałą, świetlistą łuną
Nad sensem śmierci i życia.


Poezja -  Dora Gabe
To ty uwolniłaś mnie
od męki samotności
kiedy nuda
zżerała mój mózg,
a gorycz zazdrości
przycupła pod językiem –
kiedy pożądanie paznokciami
wbiło się w dłonie,
a zmęczone serce
znalazło w piersi schronienie
i tylko pulsjujące skronie
zdradzały życie we mnie…
To ty dzisiaj podarowałaś mi
ziemię i ludzi
przybliżyłaś
niebo i gwiazdy
tak, że stałam się ich częścią,
to ty przyspieszyłaś mój krok
i przywróciłaś młodość
nauczyłaś nie wierzyć
odbiciu w lustrze
pokrytemu zmarszczkami czasu
i korą starzejącego się
dębu….
To ty dałaś mi zastrzyk
nowej krwi
tak, że po raz drugi się narodziłam!
Podarowałaś mi milion oczu
bym nawet przez lodowatą ścianę
spostrzegła w sercu człowieka
ukrytą iskrę
jego duszy nie wypalonej
do cna.
To ty uchroniłaś mnie przed pospiesznym sądem
nad niewinnym
bym grzechu ciężkiego
nie popełniła
[nie mam nic do powiedzenia]
O, gdybym mogła tak jak ty
stać się pieśnią
zrodzoną ze mnie samej.
o, gdybyś mogła zawsze
być początkiem dnia


NIEKTÓRZY LUBIĄ POEZJĘ – Wisława Szymborska
Niektórzy –
czyli nie wszyscy.
Nawet nie większość wszystkich, ale mniejszość.
Nie licząc szkół, gdzie się musi,
i samych poetów,
będzie tych osób chyba dwie na tysiąc.
Lubię –
ale lubi się także rosół z makaronem,
lubi się komplementy i kolor niebieski,
lubi się stary szalik,
lubi się stawiać na swoim
lubi się głaskać psa.
Poezję -
tylko co to takiego poezja,
Niejedna chwiejna odpowiedź
na to pytanie już padła.
A ja nie wiem i nie wiem i trzymam się tego
jak zbawiennej poręczy.

Brak komentarzy: