Etykiety

niedziela, 15 czerwca 2025

Josif Brodski – Ludzie giną.




W chwili, kiedy przy kolacji
żal za głupstwem topiąc w wódzie -
giną ludzie.

bronisz niedorzecznych racji
W przecudownych starych miastach
strach w codzienny pejzaż wrasta
śniąc o ocalenia cudzie -
giną ludzie.

W wioskach, których wcale nie ma,
bo śmierć przez nie przeszła niema -
wierząc swej nadziei złudzie
giną ludzie.

Giną ludzie gdy głosujesz
za spokojem - i próbujesz
bunt sumienia zbić doktryną -
obcy giną.

W chwili, gdy rozrywki żądasz,
w telewizji mecz oglądasz,
lub się pławisz w słodkiej nudzie -
giną ludzie.

Oto nowa jest idea:
jeszcze ludzkość nie zginęła,
chociaż w Kainowym trudzie
giną ludzie.

Wielbiąc każde przykazanie,
zapis świętych praw w Koranie,
Ewangelii i Talmudzie
giną ludzie.

Wśród wyznawców każdej wiary
są mordercy i ofiary -
twe milczenie wskaże teraz
kogo wspierasz.

Josif Brodski 

MOJA NIEDZIELNA KARTKA Z KALENDARZA


 

piątek, 13 czerwca 2025

MYŚLI WYSZUKANE - ks. prof. Józef Tischner (1931 - 2000 r)



"Czasami się śmieję, że najpierw jestem człowiekiem, potem filozofem, potem długo, długo nic, a dopiero potem księdzem" - mawiał o sobie ks. Józef Tischner. 

Tak naprawdę był ważny dla wielu ludzi w każdym z tych wcieleń: budził zaufanie jako człowiek, inspirował jako filozof, uczył dojrzałej wiary jako kapłan. Był człowiekiem swojego czasu: nie uciekał od aktualnych problemów, ale próbował pomóc rodakom przejść przez kolejne zakręty naszej powikłanej, polskiej  historii. Został zapamiętany jako nauczyciel wolności, solidarności i nadziei. 

 

środa, 11 czerwca 2025

Z indiańskiej poezji:

 

zdjęcie z 1912r.



Duke Redbird - Małżeństwo


Żaden kapłan nie powiedział jej, że jest moja,
żadna obrączka nie przywiązała jej do mnie,
żadna ceremonia nie uświęciła jej duszy,
żaden dokument nie oglądał jej imienia.

A przecież
Kochające ręce przyszywały paciorki na moich mokasynach
błyszczące oczy witały mnie po polowaniu,
czułe pieszczoty układały moją duszę do snu,
ciche słowa szeptały mi, że byłem dzielny.

Dlatego że -
Wielki Duch dostrzegł jej dobroć
jego głos przywiódł ją do mnie
nasza Matka Ziemia przyjęła nas oboje,
z ich błogosławieństwem staliśmy się jednym


Bob Bacon



Nie chcę umierać jak biały człowiek
Zaplombowany samotnie w metalowej skrzynce -
Niewinnej i sterylnej - z ostatnim oddechem
W ciemnym garniturze, w białej koszuli, krawacie, skarpetkach i lakierkach.
Dajcie mi pokarm, bym mógł się pożywić w mej podróży,
A nie ubierajcie mnie jak na wystawę sklepową.
Nie siedźcie przy mnie w swej całej dostojności
Udając że tego się właśnie potrzebuje.
To tylko śmierć, kolejne przeistoczenie w kręgu
Mej wędrówki. To nie jest koniec mój przyjacielu,
Lamentujący w ciemności od rana...
Początek w końcu ma swoje korzenie.
Nikt nie położył kamiennego nagrobka na mnie,
Tu spoczywa tylko moje ciało.
Mój duch wędruje wśród przyjaciół, którzy mnie kochają.
Koniec?
Mój przyjacielu, odpowiedź musi brzmieć NIE

Robert Fulghum - "Wszystkiego, co naprawdę muszę wiedzieć, dowiedziałem się w przedszkolu"

 






Robert Lee  -  Fulghum  ur. 4 czerwca 1937– amerykański pisarz i dziennikarz, 

Piętnaście lat temu jego Zbiór esejów "Wszystkiego, co naprawdę muszę wiedzieć, dowiedziałem się w przedszkolu" pozostawał na liście bestsellerów New York Timesa aż przez dwa lata.,


Mądrość nie znajdowała się na szczycie akademickiej góry, ale tam, przy piaskownicy w przedszkolu.


Oto, czego się wtedy dowiedziałem:

Dziel się wszystkim.

Graj uczciwie.

Nie bij innych.

Odkładaj rzeczy tam, skąd je wziąłeś.

Sprzątaj po sobie.

Nie bierz rzeczy, które do ciebie nie należą.

Przeproś, kiedy kogoś zranisz.

Myj ręce przed jedzeniem.

Spuszczaj wodę w toalecie.

Prowadź życie zrównoważone - codziennie trochę się poucz, trochę porozmyślaj, porysuj, coś namaluj, trochę pośpiewaj i potańcz, pobaw się i trochę popracuj.

Zdrzemnij się po południu.

Wychodząc w świat, uważaj na ruch uliczny: weź kogoś za rękę i trzymajcie się razem.

Bądź świadomy cudów: Przypomnij sobie nasionko fasoli w plastikowym kubku: korzenie idą w dół, roślina rośnie w górę i nikt tak naprawdę nie wie, dlaczego i jak to się dzieje, ale wszyscy właśnie tacy jesteśmy.

Złote rybki, chomiki, białe myszki i nawet tamto małe nasionko fasoli - wszystko umiera. My też.

A potem przypomnij sobie baśnie i pierwsze słowo, które poznałeś - największe słowo ze wszystkich - PATRZ.


poniedziałek, 9 czerwca 2025

Kazimiera Iłłakowiczówna - Nie dla siebie

 
Andre Kohn

I można zdobyć wszystko, ale nie dla siebie,
wymodlić każdą łaskę, każdy sprawić cud,
wyczytać ciemne jutro jak piosenkę z nut,
wstrzymać klęskę, jak wilka u owczarni wrót,
wszystko to można, wszystko, ale nie dla siebie.

Kończy się cudotwórstwo, gdy chodzi o własne klęski, u granic własnych staję włości
i składam oręż. Tam, gdzie by najprościej
było - uczynić wszystko dla własnej miłości,
jest się bezsilnym wobec nędzy własnej.

Po tylu próbach - dziś jest wszystko jasne:
z ran, odniesionych w niejednej potrzebie,
człowiek się leczy, 
rzeczy martwe grzebie,
zrzuca postacie, co dlań już zbyt ciasne,
do nowych cudów sił szuka po niebie,

ale ich sprawić nie może dla siebie

Kazimiera Iłłakowiczówna 

Andrzej Poniedzielski - KOŁYSANKA DLA MAĆKA





Nie zależy mi żebyś spał
nie powinno mi zależeć
Ty masz swój i ja swój świat
nie wtrącajmy się do siebie
No, jak widzisz traktuję Cię
jak koleżkę z tej samej huśtawki
Chociaż pewnie różnimy się trochę
Choćby tym, że mam większe zabawki

dzieli nas ładnych parę lat
a jak ładnych- sam zobaczysz
sam zobaczysz ile dni
można przeżyć bez rozpaczy
Ile dni jest niesmutnych tak
że się nawet na radość zanosi
Ile takich ludzi, ile wiatrów
że o dobroć nie trzeba ich prosić



Nie zależy mi byś spał
nie powinno mi zależeć
Ty masz swój i ja swój świat
nie wtrącajmy się do siebie

A na jutro zachowaj sen
że spotkali się tu dwaj krasnale
tacy śmieszni, podobni tak
tyle że z całkiem innych bajek.

Andrzej Poniedzielski 


PO LATACH Pokolenie zza firanki





na tę naszą żółtą łódź podwodną
na tę waszą jedną taką, co to kiedyś wiła wianki
patrzy teraz uśmiechnięte
potencjalnie wniebowzięte
patrzy na nas pokolenie zza firanki




jest ćwierć biedy, 
gdy im przyjdzie wytłumaczyć
gdzie jest lewa ręka, prawa noga
jest pół biedy, kiedy chodzi tylko o to
że najlepiej jest w ogóle nie chorować
ale kiedyś doświadczymy biedy całej
gdy nam przyjdzie wytłumaczyć
gdzie czarne jest, a gdzie jest białe
kim ty będziesz - polepszysz, czy pogorszysz sobą ten świat
kimś zostaniesz, czy za kimś w tyle sto lat
co ci będzie w duszy grało
czarną kawę, czy kakao
pijał będziesz na śniadanie
dom miał będziesz, czy mieszkanie
czy przeważy wszystko to
co ci w genach przekazałem
czy to drugiej będziesz kapitanem
na te nasze sny zaklęte w mak czerwony
i na wasze już mosiężne często klamki
patrzy jeszcze uśmiechnięte
jeszcze nawet wniebowzięte
patrzy na nas pokolenie zza firanki

Andrzej Poniedzielski

piątek, 6 czerwca 2025

Tadeusz Różewicz - OBLICZE OJCZYZNY

 


Ojczyzna to kraj dzieciństwa 
To jest ta mała najbliższa 
Ojczyzna
Miejsce urodzenia 


Miasto miasteczko wieś 
Ulica dom podwórko
Pierwsza miłość 
Las na horyzoncie 
Groby

W dzieciństwie poznaje się 
Kwiaty zioła zboża 
Zwierzęta 
Pola łąki 
Słowa owoce
Ojczyzna się śmieje




Na początku ojczyzna 
Jest blisko 
Na wyciągnięcie ręki
Dopiero później rośnie 
Krwawi 
Boli

Tadeusz Różewicz


Urszula Kozioł - Talerz wypada mi z rąk


* * *
talerz wypada mi z rąk
............sklejam skorupy

wiersz wypada mi z rąk
............czy pochwycić go w locie?

życie wypada mi z rąk
............odwracam się do ściany

niczego już nie utrzymam
nic więcej z mych rąk nie uleci

nasłuchuję przez sen
jak niebo wypluwa pustkę
skrzypi cisza jak śnieg
którym nicość się skrada

Urszula Kozioł


czwartek, 5 czerwca 2025

Andrzej Waligórski......


PANA MIKOŁAJA REJA Z NAGŁOWIC ROZMYŚLANIA, DLACZEGO W POLSZCZE NIE WYSZEDŁ DRUGI ETAP REFORMACYJEJ?


Jako fala ogromna w biblijnym potopie
Każda nacja, gdy z Rzymem nie bardzo się zgadza
Obiera tę religię, która jej dogadza:
Widmo Reformacyjej krąży po Europie.




We Szwajcarjej kalwinizm ma swoje mieszkanie,
Hugonoci we Francyjej, w Angliej - anglikanie,
Husyta siedzi w Czechach, protestant we Szwecjej,
Posłuszny ewangelik żywie w Enerdecjej.


Przyszła Reformacyja i na polskie kresy,
W pierwszym etapie spore odnosząc sukcesy,
Gdyż lud tutajszy, chocia niezbyt pracowity,
bywa tolerancyjny, zwłaszcza gdy jest spity.


Szerzy się apostazja, papież piuskę targa,
Blednie kardynał Hozjusz i młodziutki Skarga,
Już drżą czy ocaleje w Polszcze kościół święty,

Gdy wtem śród innowierców wszczęły się fermenty
I - jako się to u nas bardzo często zdarza -
Już ten tego podgryza, ten tego naparza,

Dalej że w dyskusyje, sejmiki, dystrakcje,
Dalej się na wyznania dzielić i na frakcje,
Mikołaj w protestanty, do Kalwinów Marian,

Jasio poszedł w husyty a Stasio do arian.
To co w każdym z narodów płynie własnym nurtem -
Polaczkowie u siebie chcieli zrobić hurtem,
Wedle swoich rodzimych, lechickich poetyk
(o czem sam wiem najlepiej, bom takoż heretyk)

Aż się całkiem pożarli, i z tej właśnie racyjej
Nie wyszedł w Polszcze Drugi Etap Reformacyjej.

Andrzej Waligórski

wtorek, 3 czerwca 2025

Stanisław Barańczak, - Nazajutrz





Nazajutrz po kolejnym
zbiorowym samobójstwie 
zawsze tak samo
idzie się rano po gazety,

zawsze tak samo bieli się świeżo
spadły śnieg albo wschodzi
czyściutkie słońce letniego poranka, 

zawsze
tak samo dzwonią butelki z mlekiem i
pachną rogaliki, 


zawsze tak
samo mała dziewczynka z tornistrem
biegnie do szkoły i potyka się, i pada,
i tłucze kolano, i jest dużo płaczu, i w tym płaczu
jest zawsze
tak wiele życia

Stanisław Barańczak

poniedziałek, 2 czerwca 2025

Jan Kochanowski - Pieśn IX z Ksiąg Wtórych:


 
Z archiwów - Jan Kochanowski.


Nie porzucaj nadzieje,
Jakoć sie kolwiek dzieje:
Bo nie już słońce ostatnie zachodzi,
A po złej chwili piękny dzień przychodzi.

Patrzaj teraz na lasy,
Jako prze zimne czasy
Wszystkę swą krasę drzewa utraciły,
A śniegi pola wysoko przykryły
.
Po chwili wiosna przyjdzie,
Ten śnieg z nienagła zéjdzie
A ziemia, skoro słońce jej zagrzeje,
W rozliczne barwy znowu sie odzieje.


Nic wiecznego na świecie:
Radość sie z troską plecie,
A kiedy jedna weźmie moc nawiętszą,
W ten czas masz ujźrzeć odmianę naprędszą.

Ale człowiek zhardzieje,
Gdy mu sie dobrze dzieje;
Więc też, kiedy go Fortuna omyli,
Wnet głowę zwiesi i powagę zmyli.

Lecz na szczęście wszelakie
Serce ma być jednakie;
Bo z nas Fortuna w żywe oczy szydzi,
To da, to weźmie, jako sie jej widzi.

Ty nie miej za stracone,
Co może być wrócone:
Siła Bóg może wywrócić w godzinie;
A kto mu kolwiek ufa, nie zaginie.

Jan Kochanowski 

sobota, 31 maja 2025

MOJA NIEDZIELNA KARTKA Z KALENDARZA

 

Robert Frost - Droga nie wybrana

 

mal.Marek Szczepaniak

Dwie drogi w żółtym lesie szły w dwie różne strony:
Żałując, że się nie da jechać dwiema naraz
I być jednym podróżnym, stałem, zapatrzony
W głąb pierwszej z dróg, aż po jej zakręt oddalony,
Gdzie widok niknął w gęstych krzakach i konarach;

Potem ruszyłem drugą z nich, nie mniej ciekawą,
Może wartą wyboru z tej jednej przyczyny,
Że, rzadziej używana, zarastała trawą;

A jednak mogłem skręcić tak w lewo, jak w prawo:
Tu i tam takie same były koleiny,
Pełne liści, na których w tej porannej porze
Nie znaczyły się jeszcze śladów czarne smugi.

Och, wiedziałem: choć pierwszą na później odłożę,
Drogi nas w inne drogi prowadzą - i może
Nie zjawię się w tym samym miejscu po raz drugi.
Po wielu latach, z twarzą przez zmarszczki zoraną,
Opowiem to, z westchnieniem i mglistym morałem:

Zdarzyło mi się niegdyś ujrzeć w lesie rano
Dwie drogi; pojechałem tą mniej uczęszczaną -
Reszta wzięła się z tego, że to ją wybrałem.

Robert Frost