Obejrzałam wieczorem film o psie szukającym swojego domu. Film ze szczęśliwym zakończeniem, nie musiałam więc ocierać łez....
Kocham psy, mimo że w dzieciństwie zostałam przez psa pogryziona
..... Tyle się ich przewinęło przez nasz dom......
Pierwszy był Budrys - owczarek podhalański - duży, łagodny, kochający wszystkich domowników.... umarł po uderzeniu go drągiem przez górala, gdyż odważył się wejść na teren jego posesji.
Drugi - Czart ... wilk, wędrujący po nocy nie wiadomo gdzie i witający nas rano wesołym szczekaniem udając, że całą noc spał u siebie i pilnował domu. Zmarł na gruźlicę.... prawdopodobnie odziedziczoną po matce.
Trzecia była Aga - jamniczka... bardzo wesoła, o ogromnym temperamencie, Na spacerach nie można jej było spuścić z oczu..... goniła sąsiedzkie przydomowe, kurczaki.....Kiedyś trzeba było wyrywać jej z pyska wystraszonego , biednego kurczaka.... na całe szczęście przeżył.
Miała dużo, a właściwie chmarę adoratorów wyczekujących na nią od wczesnego ranka pod drzwiami naszego domu..... chciałam oszczędzić jej bólu i nie poddałam sterylizacji....
 |
| AGA |
Potem była 3 letnia już gdy się zjawiła u nas - Wiki, też jamniczka. Bardzo ją kochaliśmy, właściwie to uratowaliśmy przed śmiercią.
Jej Pani sprawiła sobie nowego psa i zaniosła Wikę do uśpienia. Weterynarz oczywiście odmówił, ale zawiadomił nas podając adres pani, która z radością nam ją oddała.
Wiki początkowo bardzo za nią tęskniła... nie spała po nocach... kiedyś zmęczona bezskutecznym nocnym wędrowaniem w poszukiwaniu swojej pani położyła się w końcu pod łóżkiem pana domu i od tej pory został jej ulubionym, a potem ukochanym panem....... gdy chorował, leżała koło jego łóżka dzień i noc.
Opowiadałam szerzej o niej i jej losach w blogu, w " Świątecznych Wspomnieniach.
https://www.donkiswiatpoezji.pl/search?q=Wiki
Równolegle - prawie jednocześnie na dole, piętro niżej u syna, pojawił się nowy pies - Doda - przygarnięta przez syna kilkuletnia, bezdomna suczka z ulicy.
Dzika, brudna, zarobaczywiona, gryząca po nogach przechodzące obok osoby.
Nie mogła się przyzwyczaić do domowych obyczajów.. Kiedyś na początku jej pobytu ugryzła mnie w rękę do krwi..... długo byłam na nią obrażona, czuła to i unikała mnie...... ale potem żyłyśmy w zgodzie, choć to ja byłam tą pierwszą, która wyciągnęła do. niej przysłowiową rękę...
Syn był jej ukochanym panem.... gdyby nie on pewnie tułałaby się po ulicach miasta, albo już nie żyła, przejechana przez samochód.
Powoli jednak podporządkowywała się zwyczajom panującym w domu. Wprawdzie nie całkiem,.... przyzwyczajona do całkowitej swobody - przy otwartej furtce uciekała i wędrowała po okolicy.... szukaliśmy jej nieraz przez wiele, wiele godzin.... była ostra mogła kogoś ugryźć,.... przy okazji sama pewnie by też ucierpiała.
Kiedyś w dziurze śnieżnej tuż pod płotem, z drugiej strony domu, po długiej wędrówce przesiedziała całą noc obawiając się powrotu i reprymendy syna.
Po kilku latach stała się ucywilizowanym psem, trochę jednak nieprzewidywalnym i nieufnym. Jej wygląd kusił do pogłaskania.... nic bardziej mylnego, mogła wtedy niespodziewanie ugryźć.... zachwycające się nią panie..."och, jaki ładny piesek" cofały, wystraszone groźnym warczeniem ,wyciągniętą do pogłaskania rękę..
Gdy znalazła sie u nas była już w ciąży, urodziła pięcioro dzieci. ,
Syn zostawił jednego szczeniaczka - suczkę - Dzidzię.
Dzidzia zupełnie niepodobna do mamy, urody "kundlowatej." nieśmiała, strachliwa, strasznie szczekliwa. .
 |
| Dzidzia |
wesoła i pogodna odwiedzała po sąsiedzku naszą Wiki w porze jej posiłków, by zjeść resztkę lub chociaż wylizać miskę......
 |
| Dzidzia i Wiki ..... bardzo się lubiły...Mówią sobie dowidzenia. |
Zazdrosna o mamę, w jej obecności nie wolno było Dody pogłaskać... warczała groźnie. Doda jej we wszystkim ustępowała. Mimo, że sama już wyrosła z młodzieńczego swawolenia, długo była towarzyszką zabaw Dzidzi, gonitw po całym domu do zmęczenia..
Obie bałwochwalczo kochały swojego pana, zresztą z wzajemnością. Syn się z nimi nie rozstawał, zabierał je w swoje podróże, wizyty towarzyskie, nawet po zakupy...
Jeśli - wprawdzie rzadko - zostawiał je same w domu, siedząc pod drzwiami, albo pod bramą, wypatrywały go i rozpaczliwie zawodziły.
Niestety umarła tragicznie. W czasie Świąt Wielkanocnych połknęła w kawałku mięsa małą kosteczkę, która stała się przyczyna jej śmierci. W święta nie dyżurował żaden weterynarz, nie byliśmy w stanie jej ratować. Nigdy nie zapomnę jak umierała, jeszcze dotąd nie mogę o tym pisać, ani wspominać.
Doda została sama.
By zapełnić pustkę po Dzidzi syn któregoś dnia wrócił z podróży służbowej z trzymiesięczną suczką Puci, terierką niemiecką.
Ale Doda nie matkowała jej jednak, nie dawała się wciągnąć w żadne zabawy, jakich pragnęła i do jakich prowokowała młodziutka Puci.
Żyły razem, ale osobno..
Doda dożyła późnej starości.
Po jej odejściu Puci
dostała towarzysza - trzymiesięcznego szczeniaka, płci męskiej - również teriera niemieckiego - Dialo . Tym razem psy się idealnie dobrały. Oba lubiły się
bawić, tarmosić, łapać, szukać tych samych zabawek. Ale do czasu. Dialo dorasta, właściwie wyrasta z okresu zabaw, ma już przeszło rok i pokazuje, kto tu
rządzi, zazdrosny o względy u pana, warczy na towarzyszkę,
potrafi ją ugryźć . Mimo to są nierozłączne.... Puci chociaż starsza i od dość dawna zadomowiona na ogół mu ustępuje. ..
Obydwa psy - tej samej rasy bardzo są do siebie podobne. Mają krótkie ogonki.... Dialo trochę dłuższy i po tym ogonku go poznaję.
 |
| DIALO |
 |
| DIALO |
 |
| DIALO |
Są okropnie szczekliwe.... i nienasycone, na okrągło by jadły.... mam miękkie serce, więc również na okrągło je podkarmiam.
 |
| PUCI |
 |
| PUCI |
 |
| PUCI : Proszę mi otworzyć drzwi |
Moją faworytką jest Puci - łagodna, trochę bojaźliwa ..... ustępująca swojemu towarzyszowi.... Obydwa psy, tak jak i wszystkie poprzednie, bardzo kochają pana i tak jak poprzednie płaczą, gdy je nawet na chwilę zostawia.
Moje wspomnienie o naszych domowych czworonogach zaczynałam wierszem Ludwika Jerzego Kerna i fragmentem tego wiersza kończę:
"Na tym świecie różnie bywa,
Zabawnie i dziwnie.
Raz jednostka jest szczęśliwa,
To znów wręcz przeciwnie.
W dżungli życia, w życia buszu
Zawsze ci pomogą
Cztery łapy,
Para uszu,
Oczy,
Nos
I ogon.
Mniej tragiczne jest rozstanie,
Snucie się po kątach;
Nawet rozpacz, moim zdaniem,
Inaczej wygląda,
Jeśli na kanapie z pluszu
Leżeć z tobą mogą
Cztery łapy,
Para uszu,
Oczy,
Nos
I ogon.
A wszystko to opowiedziałam po obejrzeniu filmu o psie, który szukał swojego domu, bo bardzo
zatęskniłam za własnym i wspominałam sobie wszystkie psy, które przewinęły się przez nasz dom. .-