Agnieszka Osiecka - kopia wierszy z lat 2008 - 2017 z "ŚWIATA POEZJI"

Wyniki wyszukiwania frazy Agnieszka Osiecka

do emigracji11

Dla małego chłopca ocean jest abstrakcją,
szarą miałką pustką, którą trzeba przebyć
z archipelagu „Jest” do przylądka „Nie ma”.
Nie ma dziury w płocie,
którą wydarłeś własnymi rękami,
nie ma małej dziewczynki,
która biegnie po schodach ze skaleczoną nóżką,
nie ma stalki i atramentu -
lekcji NOK-u, PW i wychowawczej -
brak słowa „poczet”, „magiel” i „prężenie firan”.
Jest wyjazd.
Najpierw długo, długo nic,
Murzyni.
A potem długo.
 Vladimir Kush
Vladimir Kush 7
Ziemio
błękitnoszara,
wodo
zielonooka,
gdzie jest szczenięca wiara,
dziecinny ufny głos,
zwodzonych marzeń most?…
Izbo
z wysokim progiem,
szkoło
za rogiem zaraz,
kto to
tak się postarał,
że nie do tańca gram,
do kina chodzę sam?…
Dziewczynie, która na głos
czytała mi Norwida,
zawdzięczam serca nagłość
i wiersz, co się nie przyda.
Z tej samej ręki brałem
pierwszego kłamstwa rózgi,
w tym samym sadzie stałem,
z tej samej drwiłem próżni…
Ziemio
błękitnoszara,
wodo
zielonooka,
gdzie jest szczenięca wiara,
dziecinny ufny głos,
zwodzonych marzeń most?…

Dziewczynie, która przeszła
przez życie jak przez szatnię,
zawdzięczam trochę piekła
i niebo przedostatnie…
Z tej samej ręki wziąłem
to lustro, które stłukłem,
i lęków nocnych sforę,
i małą złotą furtkę.

Ziemio
błękitnoszara,
wodo
zielonooka,
gdzie jest szczenięca wiara,
dziecinny ufny głos,
zwodzonych marzeń most?…
do Osieckiej Nikolai Reznichenko)
Nikolai Reznichenko
Sny się prześniły, 
tańce wytańczyły, 
oczy wypłakały, 
serca wykochały, 
ognie już nie płoną, 
byłam tobie żoną 
jedną noc szaloną, 
kiedy śpiewał nam ten 
walc natchniony, 
kiedy szumiał walc, 
walc zielony, 
młody walc! Ach, młody: 
tak się bardzo śpieszył, 
tak uparcie grzeszył, 
taki był magiczny, 
taki był muzyczny 
i liryczny 
tak mu było żal, 
że odpłynie 
tamten walc…. Że minie… 
Gdybym ci uwierzyła, 
gdybym nie marzyła, 
gdybym nie goniła, 
nocą nie błądziła, 
wody nie mąciła, 
tu na ziemi żyła, 
to ty byś mnie kochał 
jeszcze dziś! – i – : 
Chmury za oknami, 
gwiazdy za chmurami, 
góry z dolinami, 
owce z barankami, 
wszystko by tańczyło, 
wszystko by mówiło, 
że to miłość, miłość 
trwa. 
Gdybym nie płakała, 
gdybym nie szalała, 
w oczy się nie śmiała, 
róż nie wyrzucała, 
tylko się starała, 
płomień osłaniała, 
to ty byś mnie kochał 
jeszcze dziś… 
Damy z waletami, 
Króle z królikami, 
noce z porankami, 
czyny ze słowami, 
wszystko by tańczyło, 
wszystko by mówiło, 
że to miłość, miłość 
trwa! 
To był 
dla mnie 
tylko 
bal, 
a ty 
ze mną 
chciałeś 
nocy śpiewnej, 
a ty 
chciałeś 
w życie 
biec, 
byłeś gotów, 
a ja nie, 
jeszcze nie, 
a więc: 
Niebo się skończyło, 
szczęście się wyśniło, 
sny się przebudziły, 
tańce wytańczyły, 
ognie już nie płoną, 
serca już nie toną, 
byłam tobie żoną, 
kiedy śpiewał nam ten 
walc zielony, 
kiedy szumiał walc, 
walc szalony, 
młody walc! Ach, młody! 
Tak się bardzo śpieszył, 
tak uparcie grzeszył, 
tak mnie chciał rozpalić, 
tak nas chciał ocalić, 
wszystko w nim tańczyło, 
wszystko mi mówiło, 
że to miłość, miłość 
trwa! 
Gdybym ci wierzyła, 
gdybym nie marzyła, 
gdybym nie goniła, 
nocą nie błądziła, 
tu na ziemi żyła, 
wody nie mąciła, 
to ty byś mnie kochał 
jeszcze dziś. 
Chmury za oknami, 
gwiazdy za chmurami, 
góry z dolinami, 
owce z barankami, 
wszystko by się śmiało, 
wszystko by śpiewało, 
że to znowu ty – i - 
ja.   

noc ognia















Są takie noce
od innych łaskawsze,
kiedy się wolno wygłupić,
wolno powtarzać „nigdy” i „zawsze”,
wolno słowami się upić,
tylko nie wolno tej nocy pod różą
okraść, okłamać, oszukać,
bo się już będzie
odtąd na próżno
bezsennej nocy tej szukać…

Szukam wiatru w polu,
zapomnianych słów,
śladu łez w kąkolu,
przedwczorajszych bzów.
Szukam wiatru w polu,
jak to trwa i trwa,
chociaż oczy bolą,
szukam w niebie dna…

Są takie noce
od innych ciemniejsze,
kiedy się wolno rozpłakać,
wolno powtarzać słowa najświętsze,
mówić o wróżbach i znakach,
tylko nie wolno tej nocy pod różą
okraść, okłamać, oszukać,
bo się już będzie
odtąd na próżno
bezsennej nocy tej szukać….

Szukam wiatru w polu,
zapomnianych słów,
śladu łez w kąkolu,
przedwczorajszych bzów.
Szukam wiatru w polu,
jak to trwa i trwa,
chociaż oczy bolą,
szukam w niebie dna… 

Marc Chagall – Urodziny /1915/











Spacerek,
rowerek,
wycieczka,
a jak wycieczka, to rzeczka,
nad rzeczką malinki,
no a po nich landrynki,
pocałunki, pocałuneczki,
takie małe, jak to z wycieczki.
I same zdrobnienia
i wyrzutów sumienia
ani za grosz.
Przewlekłe śniadanko,
śniadanie
i malutkie kochanie,
kochania calutki kosz…
A potem tanie prezenty
i uśmiech czyjś uśmiechnięty
a na deser – Boże święty
czułych szeptów deszcz.
Kalendarzyk i morska świnka
oraz pluszowy jeż
lalka i wrak konika
mogą patrzeć też.
To życie,
życieńko,
a jak życie
to cieniutko, to cienko.
I smutku kołderka,
pod kołderką – chanderka
milczenie, milczonko
takie małe, jak to z żonką.
I same grzeczności,
ostateczki miłości
niby w półśnie.
Niesmaczne śniadanko
śniadanie
i uprzejme rozstanie
i puste posłanie psie.










Remigiusz Sędlak -Tunel

W strachu, 
jak w domu. 
Znam wszystkie kontakty, 
jamy, 
zakamarki.
Słyszę windę. 
Mam tu nawet telefon. 
Tylko drzwi wyjściowych
brak.
 Brita Seifert






Mieć osiemnaście lat
i kilkadziesiąt dni,
to widzieć stary świat
jak wielki plac do gry

Och, jak to trudno, trudno jak
mieć chude osiemnaście lat
i ruszać w świat – trudny tak…

Mieć nazbyt wiele rąk
i parę chudych nóg,
przeciskać się przez tłok,
przewracać się o próg

Och, jak to trudno, trudno jak
mieć wiosną tyle, tyle dróg,
tych prostych dróg, tych krzywych dróg,
a przy drogach – mak, a przy drogach – głóg

Mieć osiemnaście lat,
w rozmowie głupstwa pleść.
Ach, nie mieć żadnych wad
i milczeć w kącie gdzieś

Ach, każdy w końcu zacznie śnić,
żeby już dorosłym wreszcie być,
bo trudno tak mieć zawsze osiemnaście lat,
bo to trudno tak, bo to trudno tak,
bo to pięknie tak








Są takie noce
od innych łaskawsze,
kiedy się wolno wygłupić,
wolno powtarzać „nigdy” i „zawsze”,

wolno słowami się upić,
tylko nie wolno tej nocy pod różą
okraść, okłamać, oszukać,
bo się już będzie odtąd na próżno

bezsennej nocy tej szukać…

Szukam wiatru w polu,
zapomnianych słów,
śladu łez w kąkolu,
przedwczorajszych bzów.

Szukam wiatru w polu,
jak to trwa i trwa,
chociaż oczy bolą, szukam w niebie dna…

Są takie noce od innych ciemniejsze,
kiedy się wolno rozpłakać,
wolno powtarzać słowa najświętsze,
mówić o wróżbach i znakach,

tylko nie wolno tej nocy pod różą
okraść, okłamać, oszukać,
bo się już będzie
odtąd na próżno

bezsennej nocy tej szukać…

Szukam wiatru w polu,
zapomnianych słów,
śladu łez w kąkolu,
przedwczorajszych bzów.

Szukam wiatru w polu,
jak to trwa i trwa,
chociaż oczy bolą,

szukam w niebie dna… 

Nie warto umierać na baczność,
gdy bolą i pięty, i głowa.
Nie warto umierać na baczność,
gdy dusza jest wciąż nie gotowa.

Dlatego gwardzista umiera
odważniej, poważniej i godniej.
Dlatego gwardzista umiera,
jak orzeł umiera swobodnie.

Nie warto umierać w barłogu,
gdy ciało uwiera i kiśnie.
Bo na cóż by przydał się Bogu,
ktoś taki, kto nawet nie piśnie.

Dlatego gwardzista umiera
odważniej, poważniej i godniej.
Dlatego gwardzista umiera,
jak orzeł umiera swobodnie.

Nie warto umierać w pokłonach,
już lepiej w gorączce i w furii.
Bo na cóż się przyda przy tronach,
ktoś taki, kto kłaniał się durniom.

Dlatego gwardzista umiera
odważniej, poważniej i godniej.
Dlatego gwardzista umiera,
jak orzeł umiera swobodnie.

Agnieszka Osiecka











Ogniste flamenco – Krzysztof Kloskowski

PIĘKNA  NIEZNAJOMA

Że ja szaleję, to nie pańska wina,
i nie przeze mnie pan tak blady jest,
ot, świat zakipiał,
nie nasza w tym przyczyna,
to krzyczy w słońcu fioletowy bez.

Ty obojętny, chłodny mój aniele,
mam apetyt na ten gorzki lód,
lecz nam nie wolno,
my tu jak w popiele,
demony grają nam
z piekielnych nut.

Wypijmy za nas,
niech zapłonie szklanka,
pijmy za nas,
niech się pali lód,
jak złe motyle,
żyjmy do poranka,
żyjmy chwilę, niech się stanie cud.

A ty nie próbuj mnie pokochać serio,
ty oczy zamknij, będzie co ma być,
diablicą będę, złudą czy feerią,
nie pytaj mnie, najlepiej szklankę chwyć.

Chwilę płonąć, potem umrzeć młodo,
i tańczyć, tańczyć jak zraniony ptak,
umrzeć młodo i powtarzać – tak.
Tak, tak, tak, tak!

donka
   
Agnieszka Osiecka 

Świat Ordonki

Nie najlepszy to był świat,
pełen drobnych i wielkich wstydów,
ta Warszawka z dawnych lat
te fałszywe etole z mitów…

Ale było kilka pań
cudownie sentymentalnych,
ale było kilka pań
prawdziwie niebanalnych!

Dziś miłość ci nic nie wybaczy,
za kłamstwo, alkohol czy grzech
dziś przyjdzie ci słono zapłacić,
i nikt nie zamieni ich w śmiech!

Gdy wrócisz pijany,
szczęśliwy czy zły,
czyjś głos ukochany
nie powie: `To nic, to ty…`

Bo miłość dziś nic nie wybaczy,
lecz wściekła pobiegnie do drzwi,
w dzisiejszych kochankach tak wiele jest z graczy
a mało, tak mało – z Ordonki i mgły…

Przeminęły czasy burz
i dziewczyny są wyższe i dłuższe,
świat Ordonki przykrył kurz
i kobiety dziś mają duszę.

Ale czemu nie ma pań
nieznośnie sentymentalnych,
ale czemu nie ma pań
prawdziwie niebanalnych!

Dziś miłość ci nic nie wybaczy,
za kłamstwo, alkohol czy grzech
dziś przyjdzie ci słono zapłacić
i nikt nie zamieni ich w śmiech!

Gdy wrócisz pijany,
szczęśliwy czy zły,
czyjś głos ukochany
nie powie: `To nic, to ty…`

Bo miłość dziś nic ci nie wybaczy,
lecz wściekła pobiegnie do drzwi,
w dzisiejszych kochankach tak wiele jest z graczy
a mało, tak mało – z Ordonki i mgły..

.


Agnieszka Osiecka – Weselne dzieci


  


Agnieszka Osiecka

Weselne dzieci

Lody wanilią pachną, a w pustym porcie słychać rzeki szum,
Kina są jak pałace, gołębie płyną aż do nieba bram,
Bolą mnie te niedziele, gdy idę sama przez odświętny tłum,
Idę i szukam kogoś kto tu, wśród ludzi jest tak samo sam.
Szukam kogoś, kogoś na stałe, na długą drogę w dal,
Szukam kogoś na życie całe,
Na wspólny śmiech i żal.
Niechby miał choć parę groszy,
I w oczach ciepła dość,
I niechby nie był wśród ludzi najgorszy,
I niechby mnie kochał, kochał jak ja jego.
Ech, czy znajdę takiego,
kogoś własnego
Czy znajde takiego kogoś na stałe.
Komu urodzić mam weselne dzieci, gdy nadejdzie  czas,
Kto jest tak samo sam na tym świecie, kto jest tak samo sam.
Komu mam dać nadzieję, a zabrać noce i świąteczne dni,
Przy kim się postarzeję i przed kim nigdy mi nie będzie wstyd.
Szukam kogoś, kogoś na stałe, na długą drogę w dal,
Szukam kogoś na życie całe,
Na wspólny śmiech i żal.
Niechby miał choć parę groszy,
I w oczach ciepła dość,
I niechby nie był wśród ludzi najgorszych,
I niechby mnie kochał, kochał jak ja jego
Ech, czy znajdę takiego,
kogoś własnego.
Czy znajde takiego kogoś na stałe, ech.



 
Agnieszka Osiecka
Miasteczko Bełz

Mój miły Icek
już nie bój się nocy
i ludziom w oczy patrz,
w miasteczku Bełz.

Minęło tyle lat,
harmonia znów gra,
obłoki płyną w dal,
znów toczy się świat.

Wypiękniał nasz Bełz,
w ogrodach, na drogach bez.
Nikt nie chce pamiętać,
nikt nie chce znać smaku łez.

I tylko gdy śpisz,
samotny i sam,
i tylko gdy śpisz,
płyniesz,giniesz tam…

Gdzie tata i mama
przy tobie są znów
i czule pilnują
malutkich twych snów.

Miasteczko Bełz,
kochany mój Bełz.
W poranne gazety ubrany
spokojnie się budzi Bełz

Łagodny świt
w zwyczajnych dni rytm,
w niedziele bezpieczna
nad rzekę wycieczka
i w krzakach szept.

A w piekarni pachnie chleb,
koń nad owsem schyla łeb.
Zakochanym nieba dość,
tylko cicho gwiżdże ktoś.

Miasteczko Bełz,
main sztetełe Bełz.
Wypłowiał już tamten obrazek,
milczący,płonący Bełz.

Dziś,kiedy dym,
to po prostu dym.
Pierścionek na szczęście,
w przemyśle zajęcie,
w niedzielę chrzest.

Białe ziarno, czarny mak,
młodej żony słodki smak.
Kroki w sieni… nie drżyj tak,
to nie oni. To tylko wiatr…

Miasteczko Bełz,
kochany mój Bełz.
W kołysce gdzieś dzieciak zasypia,
a mama tak nuci mu:

Zaśnij że już
i oczka swe zmruż.
Są czarne,
a szkoda, że nie są niebieskie.
Wołałabym…

Zaśnij że już
i oczka swe zmruż.
Są czarne,
a szkoda, ze nie są niebieskie.
Wolałabym…
Tak jakoś...

 
Agnieszka Osiecka

Fortel

Jest kilka miejsc, 
których chciałam uniknąć: 
rzeźnia miejska, 
wielka szpitalna sala, 
nieczynny automat na dalekiej wsi, 
cela więzienna
z małym okienkiem, 
wysoko. 

                    *

Jest kilka otchłani, 
które rada bym obejść, 
jak dziurę w jezdni: 
żmuda oczekiwania, 
smak letniej cieczy na półmetku życia, 
nieważność,
nieważkość, 
małowartościowość 
dla kogoś. 

                    *

Byłam sprytna, 
farbowałam włosy i oczy. 
Nie raz 
i nie dwa
zdarzało mi się przejść z północnej strony 
na właściwą. 
Mimo to 
fortel się nie udał. 
podałeś mi to wszystko w pigułce, 
a ja ją połknęłam jak ciastko, 
jak serce z jarmarku. 
ONO 
        połknęło mnie. 


 

Agnieszka Osiecka
……………………. Ocean

Któregoś roku – czy to ważne -
na statku, który toczy śmierć,
piliśmy długo, nieuważnie…
- I jeszcze raz… I jeszcze ćwierć…

A siedział tam Zabójczy Eryk,
i doktor był, i koty dwa,
starszy mechanik, gwiazdy cztery,
zielona noc, i George, i ja.

Gdy słońce wzeszło (Kicz?Poemat?)
i blady księżyc poszedł w kąt,
ktoś nagle zaczął na ten temat:
„Co będzie, kiedy będzie ląd ?”

Ach, każdy setkę miał idei!
Ach, każdy się do czynu rwał!
I wypatrywał brzegu, kei…
- Wszystkiego, co tam w domu miał.

Eryk założy kram z lodami.
Doktor – szpitalik pośród kniej.
Pan Jerzy – bordel gdzieś w Miami.
Ja – cichą przystań w puszczy złej.

Będziemy chodzić na zające,
będziemy w święta dzieci chrzcić,
i tylko czasem ręce drżące
przypomną, jak to mogło być.

Mijają sierpnie, grudnie,wrześnie,
Pan Bozia rzeźbi twarze nam,
i nagle – co to ? Choć tak wcześnie,
znów się spotyka skład ten sam.

Płyną za nami słowa rzewne,
żegna nas dom spojrzeniem tkliwym,
a my – znów w drogę. Na niepewne.
Po oceanie nieżyczliwym.

Więc znów siadamy, jak należy,
nieładni trochę. Starsi ciut,
i każdy, kto w alkohol wierzy,
do szklanki wrzuca serca lód.

I nagle – jakby nam się śniło,
odpływa lądu piach i mech,
i na pytanie : ” Jak tam było? „
milczy się tylko :”Et…”, lub „Ech…”

Cóż ci Atlantyk zrobić może?
- Tyle, co biedna strachu ćma…
To tylko CZŁOWIEK, książę stworzeń -
ten ci, kochanie, baty da.

Cóż ten Atlantyk ci zabierze -
Kobietę, honor, wielką grę?
Tyle, co wiatru za kołnierzem,
tyle ci zła ocean śle.

Na Atlantyku braknie hecy,
czasami nawet szczęścia brak,
lecz ci nie wsadzi noża w plecy
żaden ocean. Człowiek – tak.

Nikt ci nie powie tutaj : jazda
od dziś – na morzu nowy ład.
I najchłodniejsza nawet gwiazda
nie patrzy tak, jak on – twój brat.

Więc choćbyś wypił oceany,
nie będziesz taki chodził struty,
jak kiedy człowiek ukochany
da ci wychylić łyk cykuty.

Czy pan się dziwi, kapitanie,
czy pan też widział takie słońca,
co zanim spłyną na posłanie,
już widzi się początek końca?

Więc choć na lądzie kwitną krzewy,
wracamy tu ze wszystkich stron,
cóż, że nad nami mkną – nie mewy,
lecz stada zwykłych czarnych wron.

(Te wrony to jest metafora.
Niepokój wroni. Złudzeń brak.
Nad ranem, w lustrze – twarz potwora.
Sztorm nie zawinił. Ludzie -tak)
Jeszcze raz Agnieszka Osiecka w mniej znanym wierszu:
Nie jesteś sama
Tej dziewczynie, która czyta list wyblakły
Tej kobiecie, która milczy cały dzień
Tej, co stawia w noc bezsenną złe pasjanse
I ozdabia nadziejami ciemną sień
Niech się niebo nie kojarzy tylko z deszczem
Niech się rzeka nie kojarzy z rzeką łez
Są na świecie dobre okna w dobrym mieście
I ta wiara, że w człowieku człowiek jest
Nie jesteś sama, nie jesteś sama
Uwierz w siebie, uwierz w ludzi
Uwierz w nas
Nie jesteś sama, nie jesteś sama
Są gdzieś okna, które płoną cały czas
Tej dziewczynie, która topi w czarnej kawie
Te tęsknoty, których miała pełen skład
Tej kobiecie, która pali bardzo dużo
I w szufladzie przechowuje biały kwiat
Niech się miłość nie kojarzy z pożegnaniem
Niech pogoda opromieni każdą myśl
I niech przyśni się ktoś miły i czekany
Kto nadaje mleczną drogą taki list
 
Nie jesteś sama...

AgnieszkaOsiecka

Czasem chce się do człowieka
Dozorca bramę otwiera, 
Pacierze senne ktoś gdera,
Wracają z nocnej zmiany już.
Na niebie blask porannych zórz,

Przy kawie samotnej,
Przy chlebie samotnym marzę…
Czasem chce się do człowieka,
Kiedy szczęścia brak,
Kiedy na nas nikt nie czeka
Albo byle jak.

Czasem chce się do człowieka,
Gdy się jest na dnie,
Film nie pomaga,
Książka to blaga, nie, nie, nie!
Bo nam chce się do człowieka,

Knajpy znają nas,
Musi minąć jakiś czas,
Musi wyschnąć rzeka,
Muszą zblednąć sny,
Wtedy wrócą zwykłe dni.

Dozorca bramę zamyka,
Ostatni przechodzień znika,
Na strychu wielkie pranie schnie,
Po cichu mysz okruchy je,

Zasypiam zbyt wcześnie,
I marzę już we śnie, we śnie…
Czasem chce się do człowieka,
Kiedy szczęścia brak,
Kiedy na nas nikt nie czeka
Albo byle jak.

Czasem chce się do człowieka,
Gdy się jest na dnie,
Film nie pomaga,
Książka to blaga, nie, nie, nie.

Nie pomoże żaden lekarz
Ani głupia złość,
Musi nadejść taki ktoś,
Kto chce też do człowieka,
Lepszy jest niż ty,
  
I otworzy Tobie drzwi…

Agnieszka Osiecka

 
słowa: Agnieszka Osiecka
muzyka: Andrzej Zieliński

Takiego męża mi dajcie

Takiego męża mi dajcie,
co słowo dźwiga, jak kamień.
A gdy je wypowie ciężko,
to jakby podał mi ramię.

Takiego męża mi dajcie,
co będzie sadził drzewa.
Ćwierć wieku powie, minie,
a dąbczak nam się rozśpiewa.

Takiego męża mi dajcie,
któremu ciało moje,
starzenie moje niestraszne.
Co czeka w drewnianej chacie,
aż zasnę.
Ach, kiedy ja zasnę, kiedy zasnę.

Takiego męża mi daruj,
co życie, jak białą płachtę
położy pod moją dłonią
i powie, i powie: maluj.

Takiego męża mi dajcie,
co kiedy osty przynosi,
to bielszą pachną mi wonią,
niż lilia i biały goździk.
Ach, kiedy ja zasnę, kiedy zasnę.
Ach, kiedy ja zasnę, kiedy zasnę.

Takiego męża mi dajcie,
któremu syna powiję.
I niech słuchać się nie lęka,
gdy serce bije, gdy bije.
Ach, kiedy ja zasnę, kiedy zasnę.
Ach, kiedy ja zasnę, kiedy zasnę.

Ach, kiedy ja zasnę, kiedy zasnę.
Ach, kiedy ja zasnę, kiedy zasnę.
Ach, kiedy ja zasnę, kiedy zasnę.
Takiego męża mi dajcie,
co czeka w drewnianej chacie,
ach, kiedy ja zasnę, kiedy zasnę.

 
Wojciech  Bellon
………………… Wypaliło się coś w nas

„Wypaliło się coś w nas zgasło
Ani z twojej ani mojej winy
Ot klamka zapadła a zresztą z czym wracać
Skończyły się kartki na miłość

Zapatrzyliśmy się w telewizor
Rozmawiamy językiem gazety
Kinkiety ze słońca w dni szare bez końca
A ciepło z kaloryfera

Wiatry gnają przyjaciół po świecie
Zresztą gdyby tu byli na miejscu…
Przybyło kłopotów dzieci i gratów
Skurczyła nam się dawna przestrzeń

Znamy już każde swe kłamstwo
Każdy grymas każde brwi zmarszczenie
Mijamy się oboje w tych kilku pokojach
Nie mając nic do powiedzenia

Ale czasem gdy noc niebo zetnie
Bure niebo lepka noc miejska
I ty zadrżysz oto przykrywam cię kocem
I bliska znów staje się przeszłość

Wypaliło się coś w nas zgasło
Lecz wysiłku trzeba niewiele
Spróbujmy rozgarnąć ten popiół – nie darmo
Może tli się płomyk w popiele”

     

Brak komentarzy: