Wyniki wyszukiwania frazy Anna Świrszczyńska
Anna Świrszczyńska pisała, oprócz wierszy, niezwykłej urody krótkie formy poetyckie prozą:
Wspomnienie
Ernesto Garcia Pena
Leżąc nago w ramionach kochanka zaczęła płakać.
Była noc i łza jej spadła w półmroku na obnażone ramię mężczyzny, łza bardziej ciepła niż ramię.
Kochanek poczuł tę gorącą wilgoć i zapytał:
– Dlaczego płaczesz?
Wtedy odrzekła:
– Pozwól, mój miły, że pocałuję cię inaczej niż zwykle.
Że pocałuję cię tak łagodnie, jak całowałam niegdyś człowieka, którego naprawdę kochałam.
Ale on nie chciał. I nagle zawstydził się, że jest nagi.
I zawstydził się swojej miłości.
Kochanek poczuł tę gorącą wilgoć i zapytał:
– Dlaczego płaczesz?
Wtedy odrzekła:
– Pozwól, mój miły, że pocałuję cię inaczej niż zwykle.
Że pocałuję cię tak łagodnie, jak całowałam niegdyś człowieka, którego naprawdę kochałam.
Ale on nie chciał. I nagle zawstydził się, że jest nagi.
I zawstydził się swojej miłości.
Oczy
Ernesto Garcia Pena
Przez moje oczy wchodzi we mnie świat: ludzie, zwierzęta,
rzeczy.
rzeczy.
I ty wszedłeś we mnie najpierw przez oczy.
Ale teraz miłość moja nie potrzebuje już patrzenia.
Ale teraz miłość moja nie potrzebuje już patrzenia.
Przymknąwszy powieki chodzę wśród ludzi napełniona tobą.
Czasem zdarzy się, że dotknie mnie przypadkiem skóra
twojej ręki, ciepła i szorstka.
twojej ręki, ciepła i szorstka.
Wtedy wstępują we mnie jedna
po drugiej gwiazdy i ciało moje jest w środku ze światła.
po drugiej gwiazdy i ciało moje jest w środku ze światła.
W takiej chwili nie mam płuc ani serca, ani mięśni, mimo to
żyję i potrafię się poruszać.
żyję i potrafię się poruszać.
Jest to rzecz osobliwa,
na szczęście jednak nikt tego nie spostrzega.
na szczęście jednak nikt tego nie spostrzega.
Alberto Pancarbo
Ci, którym plują w twarz,
mają specjalne niebo
oplutych.
mają specjalne niebo
oplutych.
Idą do niego dopiero po śmierci,
ale czasem
na mgnienie oka
wolno im zaznać i tutaj
tego nieba.
ale czasem
na mgnienie oka
wolno im zaznać i tutaj
tego nieba.
W którym będą się cieszyć
przez wieczność,
że nie mają już twarzy,
na którą można plunąć.
Że ich już nie ma
tak mocno
jak mocno pluto im w twarz,
kiedy byli
przez wieczność,
że nie mają już twarzy,
na którą można plunąć.
Że ich już nie ma
tak mocno
jak mocno pluto im w twarz,
kiedy byli
Ляпкало Виктор Александрович.
Dowiedziała się
W niedzielę po południu,
gdy pomyła wreszcie garnki,
usiadła przed lusterkiem.
gdy pomyła wreszcie garnki,
usiadła przed lusterkiem.
I dowiedziała się
w niedzielę po południu,
że ukradziono jej życie.
w niedzielę po południu,
że ukradziono jej życie.
Już dawno.
Największa miłość
Ma sześćdziesiąt lat. Przeżywa
największą miłość swego życia.
największą miłość swego życia.
Chodzi z miłym pod rękę,
wiatr rozwiewa ich siwe włosy.
wiatr rozwiewa ich siwe włosy.
Jej miły mówi:
– Masz włosy jak perły.
– Masz włosy jak perły.
Jej dzieci mówią:
– Stara wariatka.
– Stara wariatka.
Miłość z plecakiem
Dwa plecaki,
dwie siwe głowy
I drogi całego świata
do wędrowania
dwie siwe głowy
I drogi całego świata
do wędrowania
Anna Świrszczyńska – Ostatnie powstanie polskie
31 lipca 2013donka
Warszawa ul. Krucza 1945 – fot. Edward Falkowski
Opłakujemy godzinę,kiedy się wszystko zaczęło,kiedy padł pierwszy strzał.
Opłakujemy sześćdziesiąt trzy dni
i sześćdziesiąt trzy noce
walki. I godzinę,
kiedy się wszystko skończyło.
i sześćdziesiąt trzy noce
walki. I godzinę,
kiedy się wszystko skończyło.
Kiedy na miejsce, gdzie żyło milion ludzi,
przyszła pustka po milionie ludzi.
przyszła pustka po milionie ludzi.

Anna Świrszczyńska
Chłopka
Dźwiga na plecach
dom, ogród, pole,
krowy, świnie, cielęta, dzieci.
Jej grzbiet dziwi się,
że nie pęknie.
Jej ręce dziwią się,
że nie odpadną.
Ona się nie dziwi.
Podpiera ją krwawy kij
umarła harowaczka
jej umarłej matki.
Prababkę
bili batem.
Ten bat
Błyszczy nad nią w chmurze
Zamiast słońca.
Życiorys wiejskiej baby
Dysząc
dźwiga na brzuchu cebry.
Dysząc
dźwiga na plecach wozy.
Dysząc
ciągnie ze studni wiadra.
Dysząc
rodzi owoc męskiej żądzy.
Dysząc
umiera.
Z ołowiu
Wieczorem
wlecze się do łóżka,
na którym chrapie chłop.
Kładzie na brzegu łóżka
ciało.
Z ołowiu.
Chłopka
Dźwiga na plecach
dom, ogród, pole,
krowy, świnie, cielęta, dzieci.
Jej grzbiet dziwi się,
że nie pęknie.
Jej ręce dziwią się,
że nie odpadną.
Ona się nie dziwi.
Podpiera ją krwawy kij
umarła harowaczka
jej umarłej matki.
Prababkę
bili batem.
Ten bat
Błyszczy nad nią w chmurze
Zamiast słońca.
Życiorys wiejskiej baby
Dysząc
dźwiga na brzuchu cebry.
Dysząc
dźwiga na plecach wozy.
Dysząc
ciągnie ze studni wiadra.
Dysząc
rodzi owoc męskiej żądzy.
Dysząc
umiera.
Z ołowiu
Wieczorem
wlecze się do łóżka,
na którym chrapie chłop.
Kładzie na brzegu łóżka
ciało.
Z ołowiu.
W 65 rocznicę POWSTANIA WARSZAWSKIEGO

Anna Świrszczyńska
Ostatnie polskie powstanie
Opłakujmy godzinę
kiedy się wszystko zaczęło,
kiedy padł pierwszy strzał.
Opłakujmy sześćdziesiąt trzy dni
i sześćdziesiąt trzy noce
walki. I godzinę
kiedy się wszystko skończyło.
kiedy się wszystko zaczęło,
kiedy padł pierwszy strzał.
Opłakujmy sześćdziesiąt trzy dni
i sześćdziesiąt trzy noce
walki. I godzinę
kiedy się wszystko skończyło.
Kiedy na miejsce, gdzie było milion ludzi,
przyszła pustka po milionie ludzi
przyszła pustka po milionie ludzi
Anna Świrszczyńska
STRZELAĆ W OCZY CZŁOWIEKA
pamięci Witka Rosinskiego
Miał piętnaście lat,
był najlepszym uczniem z polskiego.
Biegł z pistoletem
na wroga.
STRZELAĆ W OCZY CZŁOWIEKA
pamięci Witka Rosinskiego

był najlepszym uczniem z polskiego.
Biegł z pistoletem
na wroga.
Zobaczył oczy człowieka,
powinien był strzelić w te oczy.
Zawahał się.
Leży na bruku.
powinien był strzelić w te oczy.
Zawahał się.
Leży na bruku.
Nie nauczyli go
na lekcjach polskiego
strzelać w oczy człowieka.
na lekcjach polskiego
strzelać w oczy człowieka.
Anna Świrszczyńska
JEJ ŚMIERĆ MA SZESNAŚCIE LAT

Konając we krwi na bruku
skąd ma wiedzieć, że kona.
Jest tak szczelnie wypełniona młodością,
że nawet jej konanie jest młode.
Nie umie umierać. Umiera przecież
pierwszy raz.
Świrszczyńska Anna
pierwszy raz.
Świrszczyńska Anna
Niech liczą trupy
Ci co wydali pierwszy rozkaz do walki
niech policzą teraz nasze trupy.
Niech pójdą przez ulice
których nie ma przez miasto którego nie ma
niech liczą przez tygodnie przez miesiące
niech liczą aż do śmierci nasze trupy.
Ci co wydali pierwszy rozkaz do walki
niech policzą teraz nasze trupy.
Niech pójdą przez ulice
których nie ma przez miasto którego nie ma
niech liczą przez tygodnie przez miesiące
niech liczą aż do śmierci nasze trupy.
Jestem jeszcze nie narodzona,
na pięć minut przed narodzeniem.
Mogę się jeszcze cofnąć
w swoje nienarodzenie.
Oto już dziesięć minut przed,
oto już godzina przed narodzeniem.
Cofam się,
idę,
biegnę
w swoje minus życie.
na pięć minut przed narodzeniem.
Mogę się jeszcze cofnąć
w swoje nienarodzenie.
Oto już dziesięć minut przed,
oto już godzina przed narodzeniem.
Cofam się,
idę,
biegnę
w swoje minus życie.
Idę swoim nienarodzeniem jak tunelem
o niesamowitych prespektywach.
Dziesięć lat przed,
sto pięćdziesiąt lat przed,
idę, dudnią moje kroki,
fantastyczna podróż przez epoki,
w których mnie nie było.
o niesamowitych prespektywach.
Dziesięć lat przed,
sto pięćdziesiąt lat przed,
idę, dudnią moje kroki,
fantastyczna podróż przez epoki,
w których mnie nie było.
Jakże długie jest moje minus życie,
nieistnienie tak bardzo przypomina nieśmiertelność.
nieistnienie tak bardzo przypomina nieśmiertelność.
Oto romantyzm, gdzie mogłabym być starą panną,
oto renesans, gdzie byłabym
brzydką i niekochaną żoną złego mężą,
średniowiecze, gdzie nosiłabym wodę w oberży.
oto renesans, gdzie byłabym
brzydką i niekochaną żoną złego mężą,
średniowiecze, gdzie nosiłabym wodę w oberży.
Idę wciąż dalej,
jakie echo,
dudnią moje kroki
przez moje minus życie,
przez odwrotność życia.
Dochodzę do Adama i Ewy,
już nic nie widać, ciemno.
Tutaj już umiera moje nieistnienie
nieważną śmiercią matematycznej fikcji.
Nieważną jak bylaby śmierć mojego istnienia,
gdybym się urodziła naprawdę.
jakie echo,
dudnią moje kroki
przez moje minus życie,
przez odwrotność życia.
Dochodzę do Adama i Ewy,
już nic nie widać, ciemno.
Tutaj już umiera moje nieistnienie
nieważną śmiercią matematycznej fikcji.
Nieważną jak bylaby śmierć mojego istnienia,
gdybym się urodziła naprawdę.
TAKIE SOBIE ROZMYŚLANIA.

ks Jerzy Szymik
(przede mną pięć godzin)
przede mną pięć godzin
czekania
cokolwiek się potem stanie
będzie smutne
to znaczy że sens
musi być obok smutku
możliwy w smutku
i pomimo smutku
dany i przyjęty
bez otarcia łez
wszystko rozumiem
zawracam
przebaczam
wpadam w trans
tylko ten smutek
nieuchronny
jak sens
Anna Świrszczyńska –
Zawsze jest wyjście
Jeśli nie mogę uciec od nieszczęścia,
zawsze mogę się schronić
w nieszczęściu.
Jeśli nikt z przyjaciół
nie poda mi ręki,
uratuje mnie zabijając
ręka wroga
Ks Jan Twardowski
Istnienie
Życie to ciągła męka istnienia
Idąc w głąb jego tak bez sumienia
Drążymy w sobie gwóźdź nieprzeżarty
Patrzymy w obraz ten nic nie warty
Ciągłe pytania dręczą serc głosy
A my na przekór chwytamy losy
Jednemu szczęście drugiemu pech
Dany jest w darze cudowny blef
Lecz cóż to nagle serce zabiło
Ostatnim tchnieniem ziemię zabiło
Nie warte życie nie warta śmierć
Ważne jest tylko to co dziś jest.
Pawlikowska-Jasnorzewska Maria

„Starość”
Leszczyna się stroi w fioletową morę,
a lipa w atłas zielony nagładszy…
Ja się już nie przebiorę,
na mnie nikt nie popatrzy.
a lipa w atłas zielony nagładszy…
Ja się już nie przebiorę,
na mnie nikt nie popatrzy.
Bywają dziwacy,
którzy z pokrzyw i mleczów składają bukiety,
lecz gdzież są tacy,
którzy by całowali włosy starej kobiety?
którzy z pokrzyw i mleczów składają bukiety,
lecz gdzież są tacy,
którzy by całowali włosy starej kobiety?
Jestem sama,
Babcia mi na imię –
czuję się jako czarna plama
Babcia mi na imię –
czuję się jako czarna plama
Anna Świrszczyńska
„Największa miłość”
Ma sześćdziesiąt lat.
Przeżywa największą miłość swojego życia.
Chodzi z miłym pod rękę, wiatr rozwiewa ich siwe włosy.
Jej miły mówi:- masz włosy jak perły.
Jej dzieci mówią:- stara wariatka.
Anna Świrszczyńska – „Żyje godzinę dłużej”
Dziecko ma dwa miesiące.
Doktor mówi:
umrze bez mleka.
Doktor mówi:
umrze bez mleka.
Matka idzie cały dzień piwnicami
na drugi koniec miasta.
na drugi koniec miasta.
Na Czerniakowie
piekarz ma krowę.
piekarz ma krowę.
Czołga się na brzuchu
wśród gruzów, błota, trupów.
wśród gruzów, błota, trupów.
Przynosi trzy łyżki mleka.
Dziecko żyje
godzinę dłużej.
Dziecko żyje
godzinę dłużej.
Świrszczyńska Anna ”Ostatnia kropla powietrza”
mal. Jan Chrzan
Zakochani umierali
w zasypanej piwnicy.
w zasypanej piwnicy.
Gdy powietrze już się skończyło
a śmierć
a śmierć
zapomniała przyjść
kto komu oddał
ostatnią kroplę powietrza?
kto komu oddał
ostatnią kroplę powietrza?
Anna Świrszczyńska
„W schronie czekając na bombę”
mal. Jan Chrzan
Trzęsą się, kulą się,
zamykają oczy,
zasłaniają uszy,
modlą się, milczą,
swój tuli siê do swego, obcy tuli się do obcego,
żona tuli siê do złego męża,
zła córka objęła matkę,
pijak mówi: Przebacz mi Boże.
Wszystkich otwiera trwoga,
łączy trwoga,
oczyszcza trwoga.
Wniebowstępują zbiorowo
do nieba trwogi.
zamykają oczy,
zasłaniają uszy,
modlą się, milczą,
swój tuli siê do swego, obcy tuli się do obcego,
żona tuli siê do złego męża,
zła córka objęła matkę,
pijak mówi: Przebacz mi Boże.
Wszystkich otwiera trwoga,
łączy trwoga,
oczyszcza trwoga.
Wniebowstępują zbiorowo
do nieba trwogi.
Świrszczyńska Anna – „Niech liczą trupy”
mal. Jan Chrzan
Ci co wydali pierwszy rozkaz do walki
niech policzą teraz nasze trupy.
Niech pójdą przez ulice
których nie ma przez miasto którego nie ma
niech liczą przez tygodnie przez miesiące
niech liczą aż do śmierci nasze trupy.
niech policzą teraz nasze trupy.
Niech pójdą przez ulice
których nie ma przez miasto którego nie ma
niech liczą przez tygodnie przez miesiące
niech liczą aż do śmierci nasze trupy.
Anna Świrszczyńska „Ostatnie powstanie polskie”
rys. Jan Chrzan
Opłakujmy godzinę,
kiedy się wszystko zaczęło,
kiedy padł pierwszy strzał.
kiedy się wszystko zaczęło,
kiedy padł pierwszy strzał.
Opłakujmy sześćdziesiąt trzy dni
i sześćdziesiąt trzy noce
walki. I godzinę,
kiedy się wszystko skończyło.
i sześćdziesiąt trzy noce
walki. I godzinę,
kiedy się wszystko skończyło.
Kiedy na miejsce, gdzie żyło milion ludzi,
przyszła pustka po milionie ludzi.
przyszła pustka po milionie ludzi.
W związku z kolejną już…. aż 73 rocznicą Powstania Warszawskiego, której nieoczekiwanie doczekałam, jako mieszkanka Woli cudem ocalała 5 sierpnia w tzw. „Rzezi Woli” postanowiłam wspomnieniowymi wierszami i obrazami nieżyjących już powstańców: poetki Anny Świrszczyńskiej i malarza Jana Chrzana cofnąć się o te minione 73 lata by uczcić pamięć mojego, poległego w powstaniu brata ciotecznego MICHAŁA NOWOTCZYŃSKIEGO wychowanka warszawskiego Liceum im. Adama Mickiewicza, żołnierza AK – kpr. pchor. Batalionu „Kiliński” pseudonim „PEM” zwracając się jednocześnie z apelem do żyjących może jeszcze jego kolegów powstańców o podzielenie się zapamiętaną chociaż garstką o nim wspomnień.
Przypominam – MICHAŁ – „PEM”
Jedyne ocalałe zdjęcia:
Michaś dziesięcioletni i jego Mama
Walczył wbrew woli rodziców.
Gdy 1 sierpnia 1944r. chciał się udać na zbiórkę oddziału rodzice swoimi ciałami zagrodzili synowi drogę błagając by ich nie zostawiał.
Było tak jak w wierszu „Anny Świrszczyńskiej:
…Nie pójdziesz z nimi, tam śmierć.
Nie puszczę cię na śmierć.
Niech wszyscy idą, nie pójdziesz,
niech wszyscy umrą, nie pójdziesz…..
Niech wszyscy idą, nie pójdziesz,
niech wszyscy umrą, nie pójdziesz…..
(…)Nie odpychaj mnie,
nie szarp drzwi.
Nie pójdziesz, nie pójdziesz, nie pójdziesz.
Niech wszyscy umrą,
nie pójdziesz.
Nie pójdziesz, nie pójdziesz, nie pójdziesz.
Niech wszyscy umrą,
nie pójdziesz.
Do nóg ci padnę,
nie pójdziesz.
nie pójdziesz.
Zabij mnie,
nie przejdziesz przez ten próg.(…)
nie przejdziesz przez ten próg.(…)
Zagroził, że wyskoczy z balkonu i poszedł.
Jak większość kolegów już z powstania nie wrócił.
Poległ w czasie ataku na Pocztę Główną.
Ojciec w rozpaczy po utracie jedynego syna odebrał sobie życie rzucając się pod pociąg.
Anna Świrszczyńska
JEGO ŚMIERĆ MA SZESNAŚCIE LAT
Konając we krwi
na bruku
skąd ma wiedzieć,
skąd ma wiedzieć,
że kona.
Jest tak
szczelnie
wypełniony
młodością,
ze nawet jego
ze nawet jego
konanie
jest młode.
Nie umie umierać.
Umiera przecież
pierwszy raz.
pierwszy raz.
Anna Świrszczyńska –
„STRZELAĆ W OCZY CZŁOWIEKA”
Miał piętnaście lat,
był najlepszy z polskiego.
Biegł z pistoletem
na wroga.
był najlepszy z polskiego.
Biegł z pistoletem
na wroga.
Zobaczył oczy człowieka,
powinien był strzelać w te oczy.
Zawahał się
Leży na bruku.
powinien był strzelać w te oczy.
Zawahał się
Leży na bruku.
Nie nauczyli go
na lekcjach polskiego
Strzelać w oczy człowieka.
na lekcjach polskiego
Strzelać w oczy człowieka.
Anna Świrszczyńska
KOSZULA POWSTAŃCA
Koszula powstańca ma wszy
śmierdzi smrodem kanałów
śmierdzi potem młodości
potem walki i strachu.
śmierdzi smrodem kanałów
śmierdzi potem młodości
potem walki i strachu.
Chciał ją wyprać
tylko że już zabrakło wody
i miednicy do tej wody
i domu do tej miednicy.
tylko że już zabrakło wody
i miednicy do tej wody
i domu do tej miednicy.
Potem w koszulę wsiąkła krew
i wtedy ludzie
dali mu drugą czystą
gdy go kładli do skrzyni z białych desek.
i wtedy ludzie
dali mu drugą czystą
gdy go kładli do skrzyni z białych desek.
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz