Ewa Lipska - kopia wierszy z lat 2008 - 2017 z blogu "ŚWIAT POEZJI"

Wyniki wyszukiwania frazy Ewa Lipska

Michael Cheval
michaelCheval_dreamCatcher

Odkrywamy drzwi za drzwiami.
Zamykamy dni za dniami.
Biała suknia w pierwszej parze.
Czas tasuje nasze twarze. 
Odkrywamy nowe zdania,
filozofię przemijania.
Popijamy głosy w barze,
nasza pamięć na zegarze.
Jeszcze przez chwilę być szczęściarzem,
spadochroniarzem swoich marzeń.
Na zakochanej autostradzie
wyprzedzać jeszcze bieg wydarzeń.
Jeszcze przez chwilę być szczęściarzem,
mirażem naszych wspólnych marzeń.
Na twojej ręce przeznaczenie
rysuje blaski, skreśla cienie. 
Jeszcze przez chwilę być szczęściarzem,
malarzem naszych wspólnych zdarzeń
i pod szczęśliwym gwiazdozbiorem
podziwiać nowe wernisaże.
Odpływamy białym deszczem,
aby coś ocalić jeszcze.
Dotyk twoich ust nad ranem,
wschody słońca przegadane.
Dotyk twoich ust nad ranem,
wykrzykniki zakochane,
zaczytane nasze wiersze,
wschody słońca przegadane

Wojciech siudmak Wojciech Siudmak





No i co z tego
że nasza pla­ne­ta
ob­ję­ta zo­sta­ła re­zer­wa­cją.
Księ­życ wpi­sa­ny do księ­gi wie­czy­stej.
W akcie no­ta­rial­nym za­pi­sa­ne słoń­ce.

Po­nu­me­ro­wa­ne mia­sta. Za­dłu­żo­ne ulice.
Wie­lo­cy­fro­wy los.
Nowe wojny
za­bez­pie­czo­ne
na nie­ru­cho­mo­ściach De­ka­lo­gu.
Za­wrot­ne sumy na­dziei
na pu­blicz­nych li­cy­ta­cjach.

No i co z tego
kiedy mi­łość
ga­łąz­ka lekko po­ru­sza­na przez wiatr
jest za­wsze Numer Jeden
i chyli się w naszą stro­nę

/donka/
Ana Bagayan









Moja siostra jeszcze nie wie 
że świat skazany jest na atlas. 
A atlas to ogromny talerz wiecznie głodny. 
To żurnal państw skrojonych. Czasami niemodnych.
Że wszystko nagle jest jasne kiedy wychodzi się z kina. 
Że idee najlepiej leżą na manekinach.
Że nie ma śmierci dla przykładu. 
Że śmierć jest tylko dla natury. 
Że chcąc oglądać niebo trzeba zanieść je przedtem do cenzury.
Że największa wiedza jest w bibliotece przestrzeni. 
Że miłość to jest miłość. A miłość to ogród. 
Że trzeba w tym ogrodzie unikać jesieni. 
Że nie da się w ogrodzie uniknąć jesieni.
Że podziału komórek nikt już nie powstrzyma. 
Że życie jest skończone kiedy się zaczyna.
Że Izolda jest stara. Cierpi na reumatyzm. 
Że historia to taki wielki kosz na śmieci. 
Służy do przepadania dat i straszenia dzieci.
Że kiedy noc nam oczy na chwilę ocienia 
to budzą się w nas ptaki z krzykiem: Ziemia! Ziemia! 
I wtedy odkrywamy nowy ląd: Człowieka 
który nam ciepłą rękę kładzie na powiekach…
Ale moja siostra już wie, że Ala ma kota.

Ewa Lipska Wybaczcie mi to…


  

Ewa Lipska

Wybaczcie mi to…

Nie odpowiadam, na wasze listy telefony.
Porzucam przyjaźnie.

Wybaczcie mi to…

Coraz bardziej przywiązuję się do siebie,
Wycofuję się w głąb.
Nie zadziwia mnie naród.
Nie zadziwia mnie tłum.

Zwycięstwa i klęski łączą się w jedno.
Zyski i straty łączą się w jedno.

Na wrzosowiskach podziwiam motyla.
Nocami karmię nietoperze.

Z wierzchołka góry
obserwuję
zachodzącą ostrygę słońca.

Wybaczcie mi to


Na życzenie Literaturoznawczyni / wiersz Egzamin zamieszczałam  już 4.03.2009r. w moim blogu http://donkapi0335.blog.onet.pl/ 
Ewa Lipska
        
 
Egzamin

 
Egzamin konkursowy na króla
wypadł doskonale.
Zgłosiła się pewna ilość królów
i jeden kandydat na króla.
Królem wybrano pewnego króla
który miał zostać królem.
Otrzymał dodatkowe punkty za pochodzenie
spartańskie wychowanie
i za uśmiech
ujmujący wszystkich za szyję.
Z historii odpowiadał
ze świetnym wyczuciem milczenia.
Obowiązkowy język
okazał się jego własnym.
Gdy mówił o sprawach sztuki
chwycił komisję za serce.
Jednego z członków komisji
chwycił odrobinę za mocno.
Tak
to na pewno był król.
Przewodniczący komisji
pobiegł po naród
aby móc uroczyście
wręczyć go królowi.
Naród
oprawiony był
w
skórę.
  

Ewa Lipska

Pewność

Był już taki egzamin z historii
kiedy naraz wszyscy uczniowie oblali.
I został po nich uroczysty cmentarz.

Nie ma pewności że to był egzamin.
Nie ma pewności że wszyscy oblali.
Jest pewność że został po nich uroczysty cmentarz.

Była już taka miłość.
Ale nie ma pewności że to była nasza.
Byli już tacy ludzie.
Ale nie ma pewności że to byliśmy my.
Były już takie latające pteranodony.
Ale nie ma pewności że to za naszych czasów.
Był już taki język.
Ale nie ma pewności że nim mówiliśmy.
Było już takie milczenie.
Ale nie ma pewności że to pomiędzy nami.
Był już koniec świata.
Ale nie ma pewności że to naszego świata.

I został po nim uroczysty cmentarz.
Jest pewność że został po nim uroczysty cmentarz.



Ewa Lipska – Tragarze cieni


   

Ewa Lipska
Tragarze cieni

Oni byli, ale teraz już ich nie ma.
Nie została nawet po nich szklanka cienia.

A żeglarze za zakrętem, gdzieś w oddali
Nową partię czarnych szachów rozgrywali.

A ich meble, walizki, bagaże
noszą teraz niebiescy tragarze.

A ich słowa milczące na wieki
kolorowy powtarza arlekin.

A ich twarze, witraże i cienie
noszą teraz tragarze przestrzeni.

Żółte liście, niecierpliwe daty
zapisują górnolotne ptaki.

Oni byli, ale teraz już ich nie ma.
Znowu życie odpowiada nie na temat.

Coś zostało. Coś odeszło. Gdzieś się pali.
Rękawiczka . Fotografia. Sznur korali.

 

Ewa Lipska

Dom Dziecka

Trzydzieści par pantofelków filcowych
z wyszytym na środku kwiatem tulipana.
Trzydzieści fartuszków poplamionych sokiem
z czarnej porzeczki. Trzydzieści nieruchomych kotów
wyhaftowanych ściegiem płaskim.
Trzydzieści par wyciągniętych rączek
ale tylko po łyżki do zupy mlecznej.
Trzydzieści par oczu otwieranych we śnie
aby dojrzeć rodziców na wzgórzach cukierków.

Gdyby moja mamusia chciała
mogłaby być królową.
Ale musiała umrzeć
bo tatuś zamienił się w wilka.

Moja mamusia była chuda
i dlatego nie mogła mnie kochać.
Ale jak tylko będzie chuda mniej
to mnie kupi na zawsze.

Moja mamusia jest piękna. Mój tatuś jest piękny.
Moja mamusia jest bogata. Mogłaby kupić
Amerykę Północną i złoto. A tatuś
potrafi strzelać z prawdziwego karabinu.

Trzydzieści par nóżek
stoi przed nieczynną zwrotnicą
i oczekuje na wjazd
domu.

Maciej Michalski

Dziękuję Ojcze!

Skoro poezją bliskich obdzielam,
Mojej wdzięczności dukaty,
Winny swe miejsce znaleźć, jak mniemam,
W szkatule serca u Taty.

Tyś mi ukazał dziwy natury,
Darował sny pod gwiazdami.
Curwooda wsuwał pod nos lektury.
Odmierzał czas wiosłami.

Uczył poznawać rybie zwyczaje,
Prowadził w przepastne bory,
Z szarej komuny uczynił maje,
Więc we mnie są do tej pory.

Pewnie winienem pójść w Twoje ślady,
Wszak kocham wodę i rozumiem
Gdzieś pobłądziłem, nie dałem rady
Pogodzić się z tym nie umiem.

Lecz całe piękno uratowałem
I chociaż gnębił mnie wróg,
Com wziął od Ciebie, dzieciom oddałem,
Świadkiem Wszechmocny Bóg!

Każdy z nas stanie przed Jego progiem
A kiedy, któż to wie?
U stóp Twych błagam, jednaj się z Bogiem!
Uspokój serce me.

Niechaj te słowa przeważą bitwę,
I jeśli nie modlisz się sam,
Czytaj codziennie ten wiersz jak modlitwę,
A resztę pozostaw nam.


Wiersz powstał w Święta Zmartwychwstania Pańskiego,Wielkanoc 2006.

Dziś już nie żyje młodego poety Macieja  – Ojciec, a mój brat. Odszedł 18.10.09  
 

I po co ci ta śmierć

I po co ci ta śmierć.
Zapisałeś się do niej.

I po co ci te prawdy
pochowane w grobie.

Te owacje i tłumy
podpalające ogień.

Ta zielona sałata
na martwym obiedzie.

I po co ci
ta długowieczna śmierć

gdy słońce w drodze
i biała biedronka.
 
Ewa Lipska
……….. Ostatnie słowa

Może lepiej, że
nie zdążyliśmy
powiedzieć sobie tych
ostatnich słów
ostatnie słowa
mogłyby nas zawieść

Może lepiej, że
nie zdążyliśmy
powiedzieć sobie tych
ostatnich słów
bo nieostrożne mogły
zawadzić o czas przyszły

Mogłyby nic nie mieć do powiedzenia
przedwcześnie pogrzebać coś w nas
Mogłyby mówić nad wszelką miarę
Powiedzieć do nas o wiele za wszystko
Jak czynny wulkan pod tweedowym niebem

Mogłyby nic nie mieć do powiedzenia
Przedwcześnie pogrzebać coś w nas

Może lepiej, że
nie zdążyliśmy
powiedzieć sobie tych ostatnich słów
w ostatnich słowach
zamknięty jest
głuszec.


Ewa Lipska

                
 STÓŁ RODZINNY
Stół rodzinny jest dużo większy
od normalnego stołu.
Coraz mniej takich stołów.
Siedzimy, a babcia
znowu twierdzi, że rewolucja przerwała jej
szycie sukni, która nie dokończona odeszła na front.
Fastrygi zapewne puściły – ubolewa babcia – rozstrzelano ją.
A barszcz za słony. Morze za szerokie.
Rodzina nie ma sobie nic do powiedzenia.
Każdy trzyma krajobraz własny przed oczami
na własny wjeżdża peron o innej godzinie.
Babcia myśli: rewolucja przerwała mi
szycie sukni, która nie dokończona
odeszła na front. Fastrygi puściły.
Suknię rozstrzelano. Ale rewolucja
zwyciężyła i tak. Portret sukni
czci się teraz wszędzie.
Moda jednak się zmienia. Młodsze pokolenie
myśli: mogę wypić kieliszek wódki,
ale muszę wypić szklankę herbaty.
Mogę głośno mówić albo krzyczeć
ale muszę milczeć.
Mogę mówić po angielsku albo po hiszpańsku,
ale muszę mówić w zupełnie innym języku.
Jestem winien ojczyźnie – życie a Frankowi
300 złotych.
Jeszcze młodsze pokolenie myśli:
jeśli suknię rozstrzelano to babcia
straciła materiał.
Kiedy siedzę przy biurku i myślę
na temat rodzinnego stołu widzę
przez okno jak grupka dzieci
przebiega przez tory kolejowe
w niedozwolonym miejscu.
Nawet się tym nie różnią
od innych pokoleń.
Jeszcze jeden wiersz o rodzinnym stole:
Andrzej Warzecha
               
 „Zamienię…”
Zamienię telewizor
na duży rodzinny stół
niech służy
u moich
dwunastu pokoleń
Na jego blacie
wyrzeźbimy
dwa serca
i kiedy
będzie trzeba
jedno z nich
przebijemy strzałą
niech ogląda je
naszych dwanaście pokoleń
A kiedy
przyjdzie czas
odejdziemy
od niego
trzymając się za ręce

 
                             Ewa Lipska     
            
Ciasto ze śliwkami  


Zdejmuję z twojej twarzy
okruszek kruchego ciasta ze śliwkami.
Maleńka czcionka czułości.

Z dala od wszelkich pomysłów
kładę go na starej porcelanie kartki.
Niech się zapisze na zawsze.

Nie wiadomo kiedy
zdmuchnął wszystko przeciąg.
Ktoś otworzył okno. Ktoś otworzył drzwi.

Po latach wciąż
spaceruję po cukierniach.
Mam żal, że mi się tylko zdajesz.
I nawet noc się nie domyśla
kiedy jesteśmy razem. 



Prywatna własność
Które z nas pamięta jeszcze
wspólny wyjazd do Włoch.
Zostaliśmy zakwaterowani
w Teatro alla Scala.
W samym gardle opery.
Z widokiem na geniusz.
Wpatrywaliśmy się w siebie
powietrze przecinając wzrokiem.
Na twój espressivo sopran
odpowiadał natychmiast mój tenor.
Teraz milczymy uporczywie
w zapleśniały talerz
chociaż
nie mamy powodu do narzekań.
Spłaciliśmy długi. Skończyliśmy budowę domu.
Śmierć przeszła już na naszą własność.


/Ewa Lipska/




do herberte
Bóg prosi
Nie powoływać się na niego. Nie handlować nim.
Na partyjnych straganach nie rozwieszać łaski.
Nie używać alibi „Gott mit uns”
dla bezbożnej zbrodni.
Pod jego patronatem
nie odprawiać zła.
Nie wzywać nadaremnie
„pokłonu pasterzy”. 
Nie popychać. Nie trwonić.
Nie palić na stosie.
Ze zwęglonego oka
wypłynęła łza.
Przyjdzie może do was
„o, marna ludzkości”,
kiedy będziecie przechodzili
na swój drugi grzech.
 Andrew Astrohenko.

Coś zmienić w życiu chciałabym.
Za oknem nostalgiczny rym.
I jak poradzić sobie z tym,
bym była inna.

Niech czeka na mnie w tłumie róż
wiecznie zielony anioł stróż.
I niech nie dzwoni więcej już
pamięć kamienna.

Może kredka na policzku, szal, sukienka.
Kolor włosów, kolor wspomnień, kawiarenka.
Pióropusze, listy wzruszeń, znów od nowa,
kiedy słowa, kiedy mowa ezopowa.

Może wreszcie, jak w agreście, coś się zdarzy.
Powiesz do mnie: wiesz, w tym wieku ci do twarzy.
Powiesz do mnie o miłości albo więcej.
Najgoręcej moja ręka w twojej ręce.

Coś zmienić w życiu chciałabym.
Owija mnie różowy dym.
A na plakacie ona z nim,
szczęśliwa puenta.

Nich się odnajdą: ty i ja.
Zielony anioł. Sen bez dna.
I niech fortepian stary gra,
co zapamiętał.
 
Ewa Lipska

       „Tylko po to”

O mój Boże
O mój Boże
codziennie rozmawia z Tobą parę miliardów ludzi.

Telefon zaufania wiecznie jest zajęty.

Dzwonię do Ciebie już od wielu lat
tylko po to
tylko po to

aby usłyszeć
Twój przeraźliwie ludzki
głos.
Ewa Lipska 
 „Za tyle lat”

Za tyle lat na ile będę wyglądać
o ile dojrzeją do mówienia o nich
za tyle lat powrócę popatrzeć na chwilę
dom mój krokiem skończonym przypomnieć.
Drzwi otwarte. Och przeciąg! Nie zamknąłeś
i rozmowy nasze uleciały
Teraz świat je PODSLUCHA. Teraz świat je ROZNIESIE.
Będą jeszcze raz umierały.
Jak niewiele się zmienia,
Pokój pogodny zaproszeń na herbatę.
W krzesłach lekko wytartych drżą jeszcze nasze cienie.
Już półcienie. Wypełzły przez lato.
Stół pokryty wyznaniem. Moim. Twoim. Już nie wiem
Talon szczęścia. Nie wykupiony.
Jeszcze kwiaty dla ciebie
stoją chude wyschnięte zdumione.
Jeszcze wiersze. Ach wiersze wsparte niemym porywem
teraz z ręki do ręki przenoszę.
Ale wiersze jak wiersze. Ale wiersze jak życie.
Może tylko trochę bardziej siwe.




Jan Twardowski

Wszystko co dawne

Dlaczego dom rodzinny widać choć go nie ma
i lampę co zgaszono trzydzieści lat temu
i psa co szczeka groźnie, a chciał nas powitać
wciąż rzeczywiste to co niemożliwe

czemu to co nie jest chlebem ważniejsze od chleba
czemu ci co odeszli są bardziej obecni
i nawet dawna miłość co straszyła grzechem
stroi miny zabawne bo stała się duchem

miłość to samotność co łączy najbliższych
stąd czyste nawet co jest zbyt gorące
fotografie prawdziwe – bo już niepodobne
choćbyś nie chciał stać w miejscu tylko się śpieszył
jak nagietki co kwitną przed dziesiątą rano

czemu ból pisze wiersze
nie idiotka ręka
wszystko po to by pytać
co nas łączy z ciałem



  

„Nie baw się więcej kulą ziemską”
  Ewa Lipska 
Jakie wymyślić słowa dla ciebie
Gdy nie ma słów
Jakie wymyślić znaki na niebie
Pochmurnym już
Płynie okręcik papierowy 
Płyną różowe baloniki 
Wymyślić noce kolorowe 
Ciszę zapisać w pamiętniku
Nie baw się synku okrętami
Bo nie ma mórz
Nie baw się synku żołnierzami
Polegli już
Nie baw się światłem i nadzieją
Milczenia liść
Nie baw się więcej kulą ziemską
Nadchodzą sny
Nie baw się synku okrętami
Północny wiatr
Spadającymi planetami
Na suchy piach
Nie baw się światłem i nadzieją
Nadchodzi sen
Nie baw się więcej kulą ziemską
Zapomnij dzień
Jakie wymyślić słowa dla ciebie
Gdy wokół mgła
Jakie wymyślić znaki na niebie
I kto je zna
Płynie okręcik papierowy
Płyną różowe baloniki
Wymyślić noce kolorowe
Ciszę zapisać w pamiętniku
Nie baw się synku okrętami…

Brak komentarzy: