Etykiety

Jeremi Przybora - kopia wiersz z blogu "ŚWIAT POEZJI" z lat 2008-2017

Wyniki wyszukiwania frazy Jeremi Przybora

Kiedy nie było dokąd dalej iść,
którędy ani po co,
gdy los me jutro krył przed moim dziś
bezgwiezdną, gęstą nocą…
Wiedziałam, że mi nie wystarczy sił
na żadną inną drogę,
lecz iść do ciebie przez złych szlaków pył
ja zawsze, zawsze mogę.
Do ciebie szłam, do ciebie, mój miły,
do ciebie szłam, tyś wracał mi siły.
Do ciebie szłam, od kiedy – już nie wiem,
do ciebie szłam przez życie bez ciebie.
Do ciebie szłam z daleka, z daleka,
do ciebie szłam, wierzyłam, że czekasz.
Dla ciebie szłam, po ciebie szłam przez pusty świat,
do ciebie szłam od lat.
Gdy cię spotkałam, zaśpiewała w tle
gitary jasna struna,
zapłonął księżyc w kolorowym szkle
melodii, co szła ku nam…
I pomyślałam wtedy, że to ty -
ten, z którym tańczyć idę,
i że mi pewno kiedyś powiesz: „Przyjdź”,
a ja na pewno przyjdę.
Do ciebie szłam przez puste ulice,
do ciebie szłam, znaczona księżycem.
Do ciebie szłam po usta i serce,
do ciebie szłam, by nie iść już więcej.
Od ciebie szłam, przez łzy nic nie widząc,
to tylko był dla ciebie epizod.
Od ciebie szłam, bez ciebie szłam przez pusty świat,
bez ciebie – jak od lat.

Z  Kabaretu Starszych Panów – śpiewa Kalina Jędrusik



Cóż, że dziewczyna
jest jak z kina,
że ze trzy lata byś wytrzymał?
Ale – rodzina – jej rodzina?
Jaka rodzinę ma?
Czy mama się nie wtrąca 
i szczęścia nie zamąca? 
Jej tata czy nie trąca, 
gdy w złość na zięcia wpadł? 
Czy wujek z czci odarty 
nie oszukuje w karty? 
Czy chęcią żartów party 
nie nadoskwiera brat?
Takich pytań sto -
bardzo dużo to, 
ale nie spoczniemy my -
aż sprawdzimy, czy:
gdy dziadzio przyjdzie w gości,
nie nudzi do nudności?
A przy tem – biorąc tościk -
na dywan roni dżem?
A szwagier, który tyra,
aż w piersi dech zapira -
czy nie wymusza żyra
pod groźbą szczucia psem?
Takich pytań sto - 
bardzo dużo to, 
ale nie spoczniemy my - 
aż sprawdzimy, czy:
babunia nie wyżera 
przysmaków z fryżydera? 
Czy ciocia nie wybiera 
z półmiska lepszych sztuk? 
Czy – przewracając stolik -
stryjaszek alkoholik 
nie stłucze znów majolik, 
choć sporo on już stłukł?
Takich pytań sto -
bardzo dużo to, 
ale nie spoczniemy my -
aż sprawdzimy, czy:
czy kuzyn somnambulik 
bladziutki jak śledź ulik 
nie wejdzie śpiąc w koszuli
przestraszyć nas we śnie? 
Czy siostra naszej pani 
nie sprawi, że my, zanim 
się spostrzeżemy, sami 
w siostrzyczce zakochani?
Moja dziewczyna
jest jak z kina,
ze cztery lata z nią wytrzymam,
bo i rodzina, jej rodzina 
cóż za rodzinę ma!
Mamunia się nie wtrąca 
i szczęścia nie zamąca 
a w złości nie potrąca 
tatunio – król bon ton.
Wujaszek chłop otwarty 
przegrywa ze mną w karty 
a brat grzecznością party 
powtarza wciąż: „Pardon”.
Tacy krewni to 
sama radość, bo 
oni zaufają i 
dogadzają mi.
Jej szwagier, który tyra, 
że w piersi dech zapira, 
pożyczki mi i żyra 
bez długich daje mów. 
Stryjaszek – też nie ciężar, 
w kieszeni nie ma węża. 
A mąż jej – dla jej męża 
po prostu brak mi słów.
Alex Alemany - Tutt'Art@ (18)
Alex Alemany


Nie mówmy, że to miłość –
bo można nazwać prościej
małego szczęścia kruchy czar.

Nie mówmy, że to miłość -
to tylko ptak miłości
skrzydłami dotknął naszych warg.

Nie mówmy, że to miłość -
to tylko strzęp melodii
ze strun dalekich przywiał wiatr,

Wyrwany z pieśni motyw
jak z ogrodu jeden kwiat.
Więc – że to cała pieśń -
nie mówmy tak!

Nie mówmy, że to miłość -
niech pocałunków ciszy
nie mąci wielkich wyzwań głos.

Nie mówmy, że to miłość -
bo może nas usłyszeć
zawistny o jej uśmiech los.

Nie mówmy, że to miłość -
nocami uciszajmy
tętniący, rozpędzony rytm
naszej krwi!

Przed światem udawajmy,
że zwyczajny
to jest flirt -
a prawdy naszej niech
nie pozna nikt!

Nie mówmy, że to miłość -
niech pocałunków ciszy
nie mąci wielkich wyzwań głos.

Nie mówmy, że to miłość -
bo może nas usłyszeć
zawistny o jej uśmiech los.

Nie mówmy, że to miłość -
nocami uciszajmy
tętniący, rozpędzony rytm
naszej krwi!

Przed światem udawajmy,
że zwyczajny
to jest flirt -
a prawdy naszej niech
nie pozna nikt!




Każdy przecież to zna – lat dwadzieścia się ma i właściwie to wszystko
No i ty i Montmartre i pachnący bzem wiatr tak daleko, tak blisko
Nasza bieda, nasz strych ciepły blask oczu twych gdy pozuję ci naga
Głód nasz i zachwyt nad szczęściem co nie wymaga a daje cały świat
 
Jak to było? Jak to było?
Że tak nam łatwo było żyć?
Jak to było? Jak to było?
Że tak nam wtedy mogło być?
 
Do kafejki się szło by pogwarzyć tam o już tak bliskiej twej sławie
i nie zdarzył się nikt kto by wątpić w to zwykł no powiedzmy- nikt prawie
A gdy zima i ziąb w ciepłą wiodłeś mnie głąb twej miłości pokoi
Przemieniać ciało w chleb by ciałem głód nasz koić ktoś z nieba do nas szedł
 
Jak to było? Jak to było?
Że tak nam łatwo było żyć?
Jak to było? Jak to było?
Że tak nam razem mogło być?
 
Czasem śni mi się dziś – że zbłąkana jak myśl wracam na tę mansardę
I kiedy pukam w drzwi ktoś przez nie mówi mi „Już nie pukaj Umarłem”
Nie nie pytam kto zacz gardło dławi mi płacz i znów z raną otwartą
boję się, boję snów nie znoszę już Montmartre’u i wiosny i jej bzów!
 
Jak to było? Jak to było?
Że tak nam łatwo było żyć?
Jak to było? Nie, nie było!
Nie, wcale tak nie mogło być!
 
Charles Aznavour
tekst polski Jeremi Przybora
 



Brak komentarzy: