Wyniki wyszukiwania frazy Jan Twardowski
Anatoly Kontsub
Nie o grzechy mnie pytaj
co zostało we mnie
Ile szczerości tego co już było dawno
ile uśmiechów wcześniejszych od myśli
niewinności jak długowłosego jamnika
albumu z wierszem „kto bibułę buchnie niech mu łapa spadnie”
snu od bólu głowy
liścia wiązu co drapie
serce widzącego bez okularów
barwy której się uczyłem jak muzyki
kamienia wystrzelonego z procy który nie doleciał jaszcze do ziemi
Ile szczerości tego co już było dawno
ile uśmiechów wcześniejszych od myśli
niewinności jak długowłosego jamnika
albumu z wierszem „kto bibułę buchnie niech mu łapa spadnie”
snu od bólu głowy
liścia wiązu co drapie
serce widzącego bez okularów
barwy której się uczyłem jak muzyki
kamienia wystrzelonego z procy który nie doleciał jaszcze do ziemi
modlitwy szumiącej jak ogień
siostry przy rodzinnym stole jak niebieska ostróżka
pokazującej mi język po drugiej stronie lampy
słów wciąż czujnych by nie uśpić krzywdy
sumienia tak wiernego jak anioł i zwierzę
siostry przy rodzinnym stole jak niebieska ostróżka
pokazującej mi język po drugiej stronie lampy
słów wciąż czujnych by nie uśpić krzywdy
sumienia tak wiernego jak anioł i zwierzę
i tego niewidomego – co dalej
Jan Twardowski – Skąd przyszło
28 kwietnia 2017donka
Zło jest romantyczne a dobro zwyczajne
dobro wciąż na ostatku bo zło jest ciekawe
dobro wciąż na ostatku bo zło jest ciekawe
a przecież białych kwiatów najwięcej na świecie
dopiero po nich żółte a potem czerwone
dopiero po nich żółte a potem czerwone
czemu się rozum karmi tajemnicą
a chwila niepewności wciąż sprzyja nauce
po tylu rewolucjach biedne ptaki bose
i ćma tak bardzo mała że żyje za krótko
a chwila niepewności wciąż sprzyja nauce
po tylu rewolucjach biedne ptaki bose
i ćma tak bardzo mała że żyje za krótko
czemu deszcz słyszysz z góry a śnieg trochę z boku
i skąd nagle przyszło to wielkie wzruszenie
jakbym dzwonek z lat szkolnych przyłożył do ucha
i skąd nagle przyszło to wielkie wzruszenie
jakbym dzwonek z lat szkolnych przyłożył do ucha
dzieciństwo co minęło na zawsze zostało
tylko się z młodości zrobiła starucha
tylko się z młodości zrobiła starucha
Ks. Jan Twardowski – bliscy i oddaleni
12 kwietnia 2016donka
BecWinnet
Bo widzisz tu są tacy którzy się kochają
i muszą się spotykać aby się ominąć
bliscy i oddaleni Jakby stali w lustrze
piszą do siebie listy gorące i zimne
rozchodzą się jak w śmiechu porzucone kwiaty
by nie wiedzieć do końca czemu tak się stało
są inni co się nawet po ciemku odnajdą
lecz przejdą obok siebie bo nie śmią się spotkać
tak czyści i spokojni jakby śnieg się zaczął
byliby doskonali lecz wad im zabrakło
bliscy boją się być blisko żeby nie być dalej
niektórzy umierają – to znaczy już wiedzą
miłości się nie szuka jest albo Jej nie ma
nikt z nas nie jest samotny tylko przez przypadek
są i tacy co się na zawsze kochają
i dopiero dlatego nie mogą być razem
jak bażanty co nigdy nie chodzą parami
można nawet zabłądzić lecz po drugiej stronie
nasze drogi pocięte schodzą się z powrotem
i muszą się spotykać aby się ominąć
bliscy i oddaleni Jakby stali w lustrze
piszą do siebie listy gorące i zimne
rozchodzą się jak w śmiechu porzucone kwiaty
by nie wiedzieć do końca czemu tak się stało
są inni co się nawet po ciemku odnajdą
lecz przejdą obok siebie bo nie śmią się spotkać
tak czyści i spokojni jakby śnieg się zaczął
byliby doskonali lecz wad im zabrakło
bliscy boją się być blisko żeby nie być dalej
niektórzy umierają – to znaczy już wiedzą
miłości się nie szuka jest albo Jej nie ma
nikt z nas nie jest samotny tylko przez przypadek
są i tacy co się na zawsze kochają
i dopiero dlatego nie mogą być razem
jak bażanty co nigdy nie chodzą parami
można nawet zabłądzić lecz po drugiej stronie
nasze drogi pocięte schodzą się z powrotem
Stare fotografie – ksiądz Jan Twardowski
21 lutego 2016donka
Tylko fotografie nie liczą się z czasem
pokazują babcię jak chudą dziewczynkę
z wiosną na czerwonych gałęziach wikliny
jej piłkę przed pół wieku i wróble jak liście
jej warkoczyk tak wierny jak anioł prywatny
jej skakankę jak prawdę bez łez i pożegnań
biskupa w krótkich majtkach na wysokim płocie
pokazują babcię jak chudą dziewczynkę
z wiosną na czerwonych gałęziach wikliny
jej piłkę przed pół wieku i wróble jak liście
jej warkoczyk tak wierny jak anioł prywatny
jej skakankę jak prawdę bez łez i pożegnań
biskupa w krótkich majtkach na wysokim płocie
fotografie najchętniej ocalają dziecko
wolą uśmiech niż ostre dogmatyczne niebo
również serce co się dyskretnie spóźniło
pokazują wakacje bezlitosne lato
z psem spotkanie pomiędzy pszenicą i owsem
zwłaszcza gdy życie ucieka jak balon
wolą uśmiech niż ostre dogmatyczne niebo
również serce co się dyskretnie spóźniło
pokazują wakacje bezlitosne lato
z psem spotkanie pomiędzy pszenicą i owsem
zwłaszcza gdy życie ucieka jak balon
i ślimak chodzi z domem swym bezdomny
kamień z twarzą królewską który nie skamieniał
przed dworem co się spalił siostry cienkie w pasie
dowcipne choć zegarek im płakał na rękach
kamień z twarzą królewską który nie skamieniał
przed dworem co się spalił siostry cienkie w pasie
dowcipne choć zegarek im płakał na rękach
wspomnienie 6 klasy stygnące jak perła
z dyrektorem jak z ssakiem niewinnym pośrodku
umarł nie zmartwychwstał by odejść jak człowiek
z dyrektorem jak z ssakiem niewinnym pośrodku
umarł nie zmartwychwstał by odejść jak człowiek
staw pożółkły jak topaz i żabę z talentem
kiedy szczygieł z ogrodu przenosi się w pole
nawet trawę co zawsze wykręci się sianem
krajobraz co już przeszedł dawno w geografię
i oczy już za wielkie by stać je na rozpacz
kiedy szczygieł z ogrodu przenosi się w pole
nawet trawę co zawsze wykręci się sianem
krajobraz co już przeszedł dawno w geografię
i oczy już za wielkie by stać je na rozpacz
Ks. Jan Twardowski – Trochę plotek o świętych
15 grudnia 2015donka
Marc Chagall
Święci – to także ludzie a nie żadne gąsienice dziwaczki
nie rosną krzywo jak ogórki
nie rodzą się ani za późno ani za wcześnie
święci bo nie udają świętych
na przystankach marznąc przestępują z nogi na nogę
śpią czasem na jedno oko
wierzą w miłość większą od przykazali
w to że są cierpienia ale nie ma nieszczęść
wolą klękać przed Bogiem niż płaszczyć się przed człowiekiem
nie lubią deklamowanej prawdy
ani klimatyzowanego sumienia
nie przypuszczają żeby z jednej strony było wszystko a z drugiej guzik z
pętelką
stale śpieszą się kochać
znajdują samotność oddalając się od siebie a nie od świata
są tak bardzo obecni że ich nie widać
nie lękają się nowych czasów które przewracają wszystko
do góry nogami
nie chcą być również umęczeni w słodki sposób jak na nabożnych obrazkach
niekiedy nie potrafią się modlić ale modlą się zawsze
chętnie wzięliby na indeks niejedną dobrą książkę żeby bronić jej przed
głupim czytelnikiem
nie noszą zegarków po to żeby wiedzieć ile się spóźnić
mają sympatyczne wady i niesympatyczne zalety
boją się grzechu jak fotela z fałszywą sprężyną
uważają że tylko pies jest dobry kiedy jest zły
nie mają i dlatego rozdają
tak słabi że przenoszą góry
potrafią żyć i nie dziwić się odchodzącym
potrafią umierać i nie odchodzić
Można o nich o wiele więcej pisać ale po co
trzymają się przyjaźni jak gawron gawrona
poznają późne lato po niebieskiej goryczce
słyszą na pamięć wilgi gwiżdżące przed deszczem
bawią ich jeszcze grzyby nieprawdziwe
Jan Twardowski – Stare fotografie
10 września 2015donka
Tylko fotografie nie liczą się z czasem
pokazują babcię jak chudą dziewczynkę
z wiosną na czerwonych gałęziach wikliny
jej piłkę przed pół wieku i wróble jak liście
jej warkoczyk tak wierny jak anioł prywatny
jej skakankę jak prawdę bez łez i pożegnań
biskupa w krótkich majtkach na wysokim płocie
jej warkoczyk tak wierny jak anioł prywatny
jej skakankę jak prawdę bez łez i pożegnań
biskupa w krótkich majtkach na wysokim płocie
fotografie najchętniej ocalają dziecko
wolą uśmiech niż ostre dogmatyczne niebo
również serce co się dyskretnie spóźniło
wolą uśmiech niż ostre dogmatyczne niebo
również serce co się dyskretnie spóźniło
pokazują wakacje bezlitosne lato
z psem spotkanie pomiędzy pszenicą i owsem
zwłaszcza gdy życie ucieka jak balon
i ślimak chodzi z domem swym bezdomny
kamień z twarzą królewską który nie skamieniał
przed dworem co się spalił siostry cieknie w pasie
dowcipne choć zegarek im płakał na rękach
z psem spotkanie pomiędzy pszenicą i owsem
zwłaszcza gdy życie ucieka jak balon
i ślimak chodzi z domem swym bezdomny
kamień z twarzą królewską który nie skamieniał
przed dworem co się spalił siostry cieknie w pasie
dowcipne choć zegarek im płakał na rękach
wspomnienie 6 klasy stygnące jak perła
z dyrektorem jak z ssakiem niewinnym pośrodku
umarł nie zmartwychwstał by odejść jak człowiek
z dyrektorem jak z ssakiem niewinnym pośrodku
umarł nie zmartwychwstał by odejść jak człowiek
staw pożółkły jak topaz i żabę z talentem
kiedy szczygieł z ogrodu przenosi się w pole
nawet trawę co zawsze wykręci się sianem
krajobraz co już przeszedł dawno w geografię
i oczy już za wielkie by stać je na rozpacz
kiedy szczygieł z ogrodu przenosi się w pole
nawet trawę co zawsze wykręci się sianem
krajobraz co już przeszedł dawno w geografię
i oczy już za wielkie by stać je na rozpacz
ks. Jan Twardowski – JAK SIĘ NAZYWA
29 listopada 2014donka
Halley Brown
Jak się nazywa to nie nazwane
jak się nazywa to co uderzyło
ten smutek co nie łączy a rozdziela
przyjaźń lub inaczej miłość niemożliwa
to co biegnie naprzeciw a było rozstaniem
wciąż najważniejsze co przechodzi mimo
przykrość byle jaka
jak chłodny skurcz w piersi
ta straszna pustka co graniczy z Bogiem
to że jeśli nie wiesz dokąd iść
sama cię droga poprowadzi
Jan Twardowski – POWIEDZIANO….
24 sierpnia 2014donka
Alex Alemany
Powiedziano Miłości :
- Napisz swoje imię.
Napisała.
Powiedziano :
- Odczytaj.
Odczytała.
Powiedziano :
- Policz litery.
Odpowiedziała :
- Nie uczyłam się rachować.
Jan Twardowski – RYCZAŁ
6 sierpnia 2014donka
Trębacz -Paweł Erazmus
Ryczał na cztery
strony świata, że miłość odeszła
strony świata, że miłość odeszła
miała być zawsze, a była za krótko
miała być jak mercedes, a była jak moskwicz
miała być jak mercedes, a była jak moskwicz
nawet wiatr co na nas gwiżdże
rozpłakał się w studni
rozpłakał się w studni
głuptasie nie wybrzydzaj
wystarczy że przyszła
wystarczy że przyszła
ks. Jan Twardowski – Wielkanocny pacierz
20 kwietnia 2014donka
Jezus z barankiem – płaskorzeźba.
Nie umiem być srebrnym aniołem -
Ni gorejącym krzakiem -
Tyle Zmartwychwstań już przeszło-
A serce mam byle jakie.
Ni gorejącym krzakiem -
Tyle Zmartwychwstań już przeszło-
A serce mam byle jakie.
Tyle procesji z dzwonami -
Tyle już alleluja -
A moja świętość dziurawa
Na ćwiartce włoska się buja.
Tyle już alleluja -
A moja świętość dziurawa
Na ćwiartce włoska się buja.
Wiatr gra mi na kościach mych psalmy -
Jak na koślawej fujarce -
Żeby choć papież spojrzał
Na mnie – przez białe swe palce.
Jak na koślawej fujarce -
Żeby choć papież spojrzał
Na mnie – przez białe swe palce.
Żeby choć Matka Boska
Przez chmur zabite wciąż deski -
Uśmiech mi Swój zesłała
Jak ptaszka we mgle niebieskiej.
Przez chmur zabite wciąż deski -
Uśmiech mi Swój zesłała
Jak ptaszka we mgle niebieskiej.
I wiem, gdy łzę swoją trzymam
Jak złoty kamyk z procy -
Zrozumie mnie mały Baranek
Z najcichszej Wielkiej Nocy.
Jak złoty kamyk z procy -
Zrozumie mnie mały Baranek
Z najcichszej Wielkiej Nocy.
Pyszczek położy na ręku -
Sumienia wywróci podszewkę -
Serca mojego ocali
czerwoną chorągiewkę.
Sumienia wywróci podszewkę -
Serca mojego ocali
czerwoną chorągiewkę.
Skąd przyszło – Ks. Jan Twardowski
15 marca 2014donka
Z Galerii Miro Biały
Zło jest romantyczne a dobro zwyczajne
dobro wciąż na ostatku bo zło jest ciekawe
a przecież białych kwiatów najwięcej na świecie
dopiero po nich żółte a potem czerwone
czemu się rozum karmi tajemnicą
a chwila niepewności wciąż sprzyja nauce
po tylu rewolucjach biedne ptaki bose
i ćma tak bardzo mała że żyje za krótko
czemu deszcz słyszysz z góry a śnieg trochę z boku
i skąd nagle przyszło to wielkie wzruszenie
jakbym dzwonek z lat szkolnych przyłożył do ucha
dzieciństwo co mineło na zawsze zostało
tylko się z młodości zrobiła starucha
ks. Jan Twardowski – „Wiersz z banałem w środku”
12 listopada 2013donka
nie bój się chodzenia po morzu
nieudanego życia
wszystkiego najlepszego
dokładnej sumy niedokładnych danych
miłości nie dla ciebie
czekania na nikogo
nieudanego życia
wszystkiego najlepszego
dokładnej sumy niedokładnych danych
miłości nie dla ciebie
czekania na nikogo
przytul w ten czas nieludzki
swe ucho do poduszki
bo to co nas spotyka
przychodzi spoza nas
swe ucho do poduszki
bo to co nas spotyka
przychodzi spoza nas
Jan Twardowski – nie tak nie tak
26 marca 2013donka
Moja dusza mi nie wierzy
moje serce ma co do mnie wątpliwości
mój rozum mnie nie słucha
moje zdrowie ucieka
moja młodość umarła
moje fotografie rodzinne nie żyją
mój kraj jest juz inny
nawet piekło zmyliło bo zimne
nakryłem sie cały żeby mnie nie było widać
ale łza wybiegła
i rozebrała się do naga
Ks. Jan Twardowski – Boję się Twojej miłości
4 listopada 2012donka
Nie boję się dętej orkiestry przy końcu świata
biblijnego tupania
boję się Twojej miłości
że kochasz zupełnie inaczej
tak bliski i inny
jak mrówka przed niedźwiedziem
krzyże ustawiasz jak żołnierzy na wysokich
nie patrzysz moimi oczyma
może widzisz jak pszczoła
dla której białe lilie są zielononiebieskie
pytającego omijasz jak jeża na spacerze
głosisz że czystość jest oddaniem siebie
ludzi do ludzi zbliżasz
i stale uczysz odchodzić
mówisz zbyt często do żywych
umarli to wytłumaczą
biblijnego tupania
boję się Twojej miłości
że kochasz zupełnie inaczej
tak bliski i inny
jak mrówka przed niedźwiedziem
krzyże ustawiasz jak żołnierzy na wysokich
nie patrzysz moimi oczyma
może widzisz jak pszczoła
dla której białe lilie są zielononiebieskie
pytającego omijasz jak jeża na spacerze
głosisz że czystość jest oddaniem siebie
ludzi do ludzi zbliżasz
i stale uczysz odchodzić
mówisz zbyt często do żywych
umarli to wytłumaczą
boję się Twojej miłości
tej najprawdziwszej i innej
tej najprawdziwszej i innej
donka
ks. Jan Twardowski
Dawna wigilia
Przyszła mi na wigilię zziębnięta głuchociemna
z gwiazdą jak z jasną twarzą – wigilia przedwojenna
z domem co został jeszcze na cienkiej fotografii
z sercem co nigdy umrzeć porządnie nie potrafi
z gwiazdą jak z jasną twarzą – wigilia przedwojenna
z domem co został jeszcze na cienkiej fotografii
z sercem co nigdy umrzeć porządnie nie potrafi
z niemądrym bardzo piórem skrobiącym w kałamarzu
z przedpotopowym świętym z Piłsudskim w kalendarzu
z mamusią co od nieszczęść zasłonić chciała łzami
podając barszcz czerwony co śmieszył nas uszkami
z przedpotopowym świętym z Piłsudskim w kalendarzu
z mamusią co od nieszczęść zasłonić chciała łzami
podając barszcz czerwony co śmieszył nas uszkami
z lampką z czajnikiem starym wydartym chyba niebu
z całą rodziną jeszcze to znaczy sprzed pogrzebów
Nad stołem mym samotnym zwiesiła czułą głowę
Nad wszystkie figi z makiem – dziś już posoborowe
z całą rodziną jeszcze to znaczy sprzed pogrzebów
Nad stołem mym samotnym zwiesiła czułą głowę
Nad wszystkie figi z makiem – dziś już posoborowe
Przyszła usiadła sobie . Jak żołnierz pomilczała
Jezusa z klasy pierwszej z opłatkiem mi podała
Jezusa z klasy pierwszej z opłatkiem mi podała
Jan Twardowski – Dawna wigilia
21 grudnia 2009donka
Jan Twardowski
Dawna wigilia
Przyszła mi na wigilię zziębnięta głuchociemna
z gwiazdą jak z jasną twarzą – wigilia przedwojenna
z domem co został jeszcze na cienkiej fotografii
z sercem co nigdy umrzeć porządnie nie potrafi
z niemądrym bardzo piórem skrobiącym w kałamarzu
z przedpotopowym świętym z Piłsudskim w kalendarzu
z mamusią co od nieszczęść zasłonić chciała łzami
podając barszcz czerwony co śmieszył nas uszkami
z lampką z czajnikiem starym wydartym chyba niebu
z całą rodziną jeszcze to znaczy sprzed pogrzebów
Nad stołem mym samotnym zwiesiła czułą głowę
Nad wszystkie figi z makiem – dziś już posoborowe
z gwiazdą jak z jasną twarzą – wigilia przedwojenna
z domem co został jeszcze na cienkiej fotografii
z sercem co nigdy umrzeć porządnie nie potrafi
z niemądrym bardzo piórem skrobiącym w kałamarzu
z przedpotopowym świętym z Piłsudskim w kalendarzu
z mamusią co od nieszczęść zasłonić chciała łzami
podając barszcz czerwony co śmieszył nas uszkami
z lampką z czajnikiem starym wydartym chyba niebu
z całą rodziną jeszcze to znaczy sprzed pogrzebów
Nad stołem mym samotnym zwiesiła czułą głowę
Nad wszystkie figi z makiem – dziś już posoborowe
Przyszła usiadła sobie . Jak żołnierz pomilczała
Jezusa z klasy pierwszej z opłatkiem mi podała
Jezusa z klasy pierwszej z opłatkiem mi podała
Jan Twardowski
Smutek
Smutek co nie wiadomo
skąd jak i dokąd
czekanie z góry na dół
i z dołu do góry
niedokochany dziadek
z osą na łysinie
niewiara na całego
co przyjdzie co minie
Ks.J.Szymik-Przede mna pięć godzin/A.Świrszczyńska-Zawsze jest wyjście/Jan Twardowski-Istnienie
9 marca 2009donka
TAKIE SOBIE ROZMYŚLANIA.
ks Jerzy Szymik
(przede mną pięć godzin)
przede mną pięć godzin
czekania
cokolwiek się potem stanie
będzie smutne
to znaczy że sens
musi być obok smutku
możliwy w smutku
i pomimo smutku
dany i przyjęty
bez otarcia łez
wszystko rozumiem
zawracam
przebaczam
wpadam w trans
tylko ten smutek
nieuchronny
jak sens
Anna Świrszczyńska –
Zawsze jest wyjście
Jeśli nie mogę uciec od nieszczęścia,
zawsze mogę się schronić
w nieszczęściu.
Jeśli nikt z przyjaciół
nie poda mi ręki,
uratuje mnie zabijając
ręka wroga
Ks Jan Twardowski
Istnienie
Życie to ciągła męka istnienia
Idąc w głąb jego tak bez sumienia
Drążymy w sobie gwóźdź nieprzeżarty
Patrzymy w obraz ten nic nie warty
Ciągłe pytania dręczą serc głosy
A my na przekór chwytamy losy
Jednemu szczęście drugiemu pech
Dany jest w darze cudowny blef
Lecz cóż to nagle serce zabiło
Ostatnim tchnieniem ziemię zabiło
Nie warte życie nie warta śmierć
Ważne jest tylko to co dziś jest.
Jan Twardowski – Wikariatka
18 stycznia 2009donka
Wiersze Jana Twardowskiego to jak sam mówił – ” poetycki pamiętnik notujący spostrzeżenia, przeżycia,refleksje,wspomnienia, trochę jak listy do najbliższych lub zwierzenia „
Gdy opuszczał ze łzami w oczach swoją pierwszą wiejską parafię w Żbikowie napisał bardzo osobisty, wiersz :
Wikariatka
* * * * * * * * * * * * ** * * * * * * *
Pożegnać wikariatkę na niewielkim piętrze
zabrać Biblię w tłumoczek kazania gorętsze
a sad sobie zostanie z gęsiami i płotem
strasząc konie proboszcza kasztanów bełkotem
Niechaj memu następcy kwiatem w brewiarz spada
wart bo lepszy ode mnie i mądrzej spowiada
Jeszcze skryję się w kościół . Nie chciej tu mnie widzieć,
bo ksiądz płacząc sam siebie jak grzechu się wstydzi
Tylko spojrzeć. Ten święty z pospolitą głową
jakieś śmieszne serduszko z wstążeczką różową
spośród wotów świecące jak żuczek z ukrycia
w czas co na usługach i śmierci i życia
Pora odejść. Nie płoszyć myszy i pacierzy
patronów dobrej sławy złej sowy na wieży
Pora odejść żal tając jak iskry niezgasłe
że mnie ze wsi zabrali by pokrzywdzić miastem
Tak smutno psy porzucać.Tak zapomnieć trudno
wodę w stawie mierzoną złocistą sekundą
las z dzięciołem
kukułkę uczącą się w gęstwinie
jak śmiesznie jest powtarzać tylko własne imię
przybłędę co na rzece wywrócił się z łódką
i spoczywa pod krzyżem krzywym z niezabudką
Żal szkoły dzieci w ławkach woźnej z pękiem kluczy
chociaż lepiej że przyjdzie tu ktoś inny po mnie
stopnie gorsze postawi lecz czegoś nauczy
Żal kulawych i głuchych chorego w szpitalu
bardzo dawnej paniusi w przed powstańczym szalu
przygotowań do wilii smutnej oczywiście
gdy opłatek od matki drży na poczcie w liście
Jeszcze tu kiedyś wrócę.Nocą po kryjomu
wiersz o świętej Teresce dokończyć w tym domu
Po cmentarzu pobłądzę. Ty dłońmi dobrymi
przebacz wszystko.Pochowaj między najgorszymi.
Jan Twardowski - Szukasz
Szukasz prawdy, ale nie tajemnic
liści bez drzewa,
wiedzy, a nie zdziwienia
boisz sie oprzeć na tym czego nie można dotknąć,
zaczynasz od sukcesu , wielki i zbędny
nie milczysz, ale pyskujesz o Bogu
chcesz być kochany, ale sam nie umiesz kochać
myślisz, że dowodem na istnienie jest to, że tego
dowodu nie ma - inteligentny i taki niemądry
liści bez drzewa,
wiedzy, a nie zdziwienia
boisz sie oprzeć na tym czego nie można dotknąć,
zaczynasz od sukcesu , wielki i zbędny
nie milczysz, ale pyskujesz o Bogu
chcesz być kochany, ale sam nie umiesz kochać
myślisz, że dowodem na istnienie jest to, że tego
dowodu nie ma - inteligentny i taki niemądry
Wspomnienie o wieloletniej przyjaźni łączącej poetkę Annę Kamieńskią i ks. Jana Twardowskiego.
14 maja 2014donka
Wspominając Annę Kamieńską – Jan Twardowski pisał:
(…..) Annę Kamieńską poznałem przed wielu laty, w 1955 r. Zaprzyjaźniliśmy się znacznie później, po śmierci jej męża, poety Jana Śpiewaka (zm. 1967 r.). Wcześniej, była to znajomość księdza piszącego wiersze z małżeństwem znanych poetów…)
(…..) Annę Kamieńską poznałem przed wielu laty, w 1955 r. Zaprzyjaźniliśmy się znacznie później, po śmierci jej męża, poety Jana Śpiewaka (zm. 1967 r.). Wcześniej, była to znajomość księdza piszącego wiersze z małżeństwem znanych poetów…)
(……)Niespodziewanie Jan Śpiewak zachorował na raka. Kilkakrotnie byłem u niego w szpitalu. Zawsze zastawałem tam czuwającą Annę. Pogrążona w cierpieniu, wydawała się nikogo nie dostrzegać. Czasem wracaliśmy razem ze szpitala. Był to z pewnością najtrudniejszy okres w jej życiu…..)
(…..)Byłem przy Janie kiedy umierał….) (….)Cierpienie zawładnęło nią do tego stopnia, że szybko zrozumiała, iż musi z nim walczyć. Potrzebowała rozmowy i właśnie w tym czasie zaprzyjaźniliśmy się. Często jeździliśmy na grób Jana na Powązki. Wędrując od grobu do grobu rozmawialiśmy o wierze, Bogu, fragmentach Pisma Świętego, o liturgii, a także o literaturze. Nigdy nie zabrakło nam tematów. Było w tym coś niezwykłego. Odwiedzaliśmy nie tylko groby bliskich, znajomych czy pisarzy, ale także te zapomniane i opuszczone…..)
(….)W Annie zaczęła budzić się wiara….) (…..)Może nasza przyjaźń przyczyniła się do jej nawrócenia, ale to nie ja ją nawracałem. Ja nie umiem nawracać. Pan Bóg nawraca.….)
(….)Anna była człowiekiem niezwykle wrażliwym na potrzeby ludzkie…..).
(….)Była niezwykłą i świętą kobietą. Mogę powiedzieć – taki murowany człowiek, a jakże subtelny w przyjaźni. Takich ludzi już nie ma.
Popularną poetką stała się dopiero pod koniec życia.
Pod koniec życia często zapraszano ją na spotkania w różnych kościołach.
Teraz już nieboszczka, tylko, że straciła popularność. Tak się dzieje po śmierci... Człowiek umiera dwa razy. Raz, kiedy umiera naturalnie, a drugi raz, gdy umierają jego przyjaciele. Ale są takie chwile, że nagle odżywa o nich pamięć. Norwid po śmierci ożył, Przesmycki go odkrył. I po latach czyśćca poszedł do nieba.
Pod koniec życia często zapraszano ją na spotkania w różnych kościołach.
Teraz już nieboszczka, tylko, że straciła popularność. Tak się dzieje po śmierci... Człowiek umiera dwa razy. Raz, kiedy umiera naturalnie, a drugi raz, gdy umierają jego przyjaciele. Ale są takie chwile, że nagle odżywa o nich pamięć. Norwid po śmierci ożył, Przesmycki go odkrył. I po latach czyśćca poszedł do nieba.
(……)Anna Kamieńska była dla mnie darem od Pana Boga. Uważam, że nie ma spotkań przypadkowych. Bóg stawia człowiekowi na drodze przyjaciela i dopiero po pewnym czasie orientujemy się, co nam chciał przez niego powiedzieć. Do dzisiaj upraszcza się, gdy mówi się o Kamieńskiej jako o poetce katolickiej. Całość jej poezji odsłania dramat ludzkiej egzystencji, ale nie jest to widzenie katastroficzne”.
Poświęciłem Annie wiersz „Śpieszmy się”. Teraz jest najbardziej popularny, przydaje się na wesele, ślub i na pogrzeb. Słowa „Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą” stały się niezmiernie popularnym aforyzmem.
Poświęciłem Annie wiersz „Śpieszmy się”. Teraz jest najbardziej popularny, przydaje się na wesele, ślub i na pogrzeb. Słowa „Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą” stały się niezmiernie popularnym aforyzmem.
Niedawno usłyszałem je w zakrystii, dokąd przyszła młoda dziewczyna i powiedziała: – Proszę o ślub. Jak najszybciej. Spojrzałem na nią podejrzliwie i zapytałem: – Skąd ten pośpiech? – Słyszał ksiądz to powiedzenie: „Śpieszmy się…”? Spieszę się, żeby mi nie uciekł…
Krążą legendy, że wiersz ten napisałem po śmierci Anny. To nieprawda, pisałem go kilka lat wcześniej. Napisała nawet odpowiedź na ten wiersz. Prowadziliśmy czasem dialog wierszami.
Pewnego dnia niespodziewanie zachorowała na serce. Poszła do szpitala. Dostała świetny wynik, który pozwolił jej wrócić do domu. Trzymała w ręku świadectwo lekarskie i z tym świadectwem umarła: „Spieszyłam się a nie zdążyłam, kochać…” – oto jest odpowiedź Anny na mój wiersz.
Miłość może być niewzajemna, taka nieszczęśliwa. Przyjaźń jest zawsze wzajemna, bo inaczej nie ma przyjaźni.
Przyjaźń z Anną Kamieńską była dla mnie niezwykłą przyjaźnią. To była przyjaźń nadprzyrodzona. Jedyna i najważniejsza przyjaźń w moim życiu, taka szlachetna, duchowa…..)
ŚPIESZMY SIĘ / Wiersz wszystkim nam znany, pisany przez Jana Twardowskiego jak
przyznawał dla Anny Kamieńskiej /
przyznawał dla Anny Kamieńskiej /
Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
zostaną po nich buty i telefon głuchy
tylko to co nieważne jak krowa się wlecze
najważniejsze tak prędkie że nagle się staje
potem cisza normalna więc całkiem nieznośna
jak uroczystość urodzona najprościej z rozpaczy
kiedy myślimy o kimś zostając bez niego
zostaną po nich buty i telefon głuchy
tylko to co nieważne jak krowa się wlecze
najważniejsze tak prędkie że nagle się staje
potem cisza normalna więc całkiem nieznośna
jak uroczystość urodzona najprościej z rozpaczy
kiedy myślimy o kimś zostając bez niego
Nie bądź pewny że czas masz bo pewność niepewna
zabiera nam wrażliwość tak jak każde szczęście
przychodzi jednocześnie jak patos i humor
jak dwie namiętności wciąż słabsze od jednej
tak szybko stad odchodzą jak drozd milkną w lipcu
jak dźwięk trochę niezgrabny lub jak suchy ukłon
żeby widzieć naprawdę zamykają oczy
chociaż większym ryzykiem rodzić się nie umierać
kochamy wciąż za mało i stale za późno
zabiera nam wrażliwość tak jak każde szczęście
przychodzi jednocześnie jak patos i humor
jak dwie namiętności wciąż słabsze od jednej
tak szybko stad odchodzą jak drozd milkną w lipcu
jak dźwięk trochę niezgrabny lub jak suchy ukłon
żeby widzieć naprawdę zamykają oczy
chociaż większym ryzykiem rodzić się nie umierać
kochamy wciąż za mało i stale za późno
Nie pisz o tym zbyt często lecz pisz raz na zawsze
a będziesz tak jak delfin łagodny i mocny
a będziesz tak jak delfin łagodny i mocny
Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
i ci co nie odchodzą nie zawsze powrócą
i nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości
czy pierwsza jest ostatnia czy ostatnia pierwsza
i ci co nie odchodzą nie zawsze powrócą
i nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości
czy pierwsza jest ostatnia czy ostatnia pierwsza
Anna Kamieńska w odpowiedzi ks. J. Twardowskiemu
PUSTE MIEJSCA
Nikogo nie zdążyłam kochać
choć się tak śpieszyłam
jakbym musiała kochać tylko puste miejsca
zwisające rękawy bez objęcia ramion
opuszczony przez głowę beret
fotel który powinien także wstać i wyjść z pokoju
książki już nie dotykane
grzebień z pozostawionym srebrnym włosem
łóżeczka z których niemowlęta wyrosły i poszły
szuflady niepotrzebnych rzeczy
fajkę z ustnikiem pogryzionym
buty zachowujące kształt stopy
co odeszła boso
słuchawkę telefonu gdzie ogłuchły głosy
tak się śpieszyłam kochać
i oczywiście nie zdążyłam
choć się tak śpieszyłam
jakbym musiała kochać tylko puste miejsca
zwisające rękawy bez objęcia ramion
opuszczony przez głowę beret
fotel który powinien także wstać i wyjść z pokoju
książki już nie dotykane
grzebień z pozostawionym srebrnym włosem
łóżeczka z których niemowlęta wyrosły i poszły
szuflady niepotrzebnych rzeczy
fajkę z ustnikiem pogryzionym
buty zachowujące kształt stopy
co odeszła boso
słuchawkę telefonu gdzie ogłuchły głosy
tak się śpieszyłam kochać
i oczywiście nie zdążyłam
i ks. Jana Twardowskiego:
DZIĘKUJĘ
Dziękuję Ci za miłość prędką bez namysłu
za to, że nie jest całym człowiek pojedynczy
za oczy nagle bliskie i nie bezimienne
za głos niedawno obcy a teraz znajomy
za to, że nie ma czasu by pisać list krótki
więc dlatego się pisze same tylko długie
choć pisanie jest po to by szkodzić piszącym
a miłość wciąż niezręcznym mijaniem się ludzi
że nie można Cię zabić w obronie człowieka
Dziękuję Ci za tyle bólu żeby sprawdzić siebie
za wszystko co nie ważne najważniejsze
za pytania tak wielkie że już nieruchome
Ks. Jana Twardowski o Matce.
30 stycznia 2014donka
Wspomnienia Ks. Jana Twardowskiego o Matce to jedne z piękniejszych poezji.
Ręce
Twoje ręce – mamusiu
Dobre jak szafirek po deszczu
Jak czajki towarzyskie
Przyniosły mnie na świat
Kołysały
Ustawiały na podłodze
Sadzały na stołku
Mówiły że motyl dzwoni
Że młodych grzybów nie sposób rozeznać
Uczyły trzymać łyżkę, by nie trafiała do ucha
Rozróżniać klon od jaworu
Prowadziły przy oknie po ciemku
Po ziemi co czernieje jak szpak
Suche i ciepłe
Za słabe
Żeby wyprowadzić mnie z tego świata.
Dobre jak szafirek po deszczu
Jak czajki towarzyskie
Przyniosły mnie na świat
Kołysały
Ustawiały na podłodze
Sadzały na stołku
Mówiły że motyl dzwoni
Że młodych grzybów nie sposób rozeznać
Uczyły trzymać łyżkę, by nie trafiała do ucha
Rozróżniać klon od jaworu
Prowadziły przy oknie po ciemku
Po ziemi co czernieje jak szpak
Suche i ciepłe
Za słabe
Żeby wyprowadzić mnie z tego świata.
Trudno
No widzisz – mówiła matka
Wyrzekłeś się domu rodzinnego
Kobiety
Dziecka, co stale biega, bo chciałoby fruwać
Wzruszenia, kiedy miłość podchodzi pod gardło
Wyrzekłeś się domu rodzinnego
Kobiety
Dziecka, co stale biega, bo chciałoby fruwać
Wzruszenia, kiedy miłość podchodzi pod gardło
A teraz martwi ciebie
Kubek z niebieską obwódką
Puste miejsce po mnie
Trzewiki, o których mówiłeś, że są
Tak jak wszystkie – do sprzedania
A nie do noszenia
Zegarek co chodzi po śmierci
Stukasz w niewidzialną szybę
Patrzysz, jak czapla w jeden punkt
Kubek z niebieską obwódką
Puste miejsce po mnie
Trzewiki, o których mówiłeś, że są
Tak jak wszystkie – do sprzedania
A nie do noszenia
Zegarek co chodzi po śmierci
Stukasz w niewidzialną szybę
Patrzysz, jak czapla w jeden punkt
Widzisz jak łatwo się wyrzec
Jak trudno utracić
Jak trudno utracić
Czas niedokończony
Nie opowiadajcie, razem i osobno
Że nie ma ludzi niezastąpionych
Bo przecież moja matka
Łagodna i nieubłagana
Cała w czasie teraźniejszym niedokończonym
Wychyla się z nieba
Żeby mi przyszyć oberwany guzik
Kto to lepiej potrafi?
W czyich palcach drży igła, jak drucik ciepła
Gdy tyle dzisiaj uczuć, a mało miłości
I tyle cudzych kobiet, a żadna nie moja
Że nie ma ludzi niezastąpionych
Bo przecież moja matka
Łagodna i nieubłagana
Cała w czasie teraźniejszym niedokończonym
Wychyla się z nieba
Żeby mi przyszyć oberwany guzik
Kto to lepiej potrafi?
W czyich palcach drży igła, jak drucik ciepła
Gdy tyle dzisiaj uczuć, a mało miłości
I tyle cudzych kobiet, a żadna nie moja
A śmierć tak bardzo ważna , bo się nie powtórzy
I smutek, jak sprzed wojny, ostatnia choinka.
I smutek, jak sprzed wojny, ostatnia choinka.
Ewa Lipska
„Za tyle lat”
Za tyle lat na ile będę wyglądać
o ile dojrzeją do mówienia o nich
za tyle lat powrócę popatrzeć na chwilę
dom mój krokiem skończonym przypomnieć.
o ile dojrzeją do mówienia o nich
za tyle lat powrócę popatrzeć na chwilę
dom mój krokiem skończonym przypomnieć.
Drzwi otwarte. Och przeciąg! Nie zamknąłeś
i rozmowy nasze uleciały
Teraz świat je PODSLUCHA. Teraz świat je ROZNIESIE.
Będą jeszcze raz umierały.
i rozmowy nasze uleciały
Teraz świat je PODSLUCHA. Teraz świat je ROZNIESIE.
Będą jeszcze raz umierały.
Jak niewiele się zmienia,
Pokój pogodny zaproszeń na herbatę.
W krzesłach lekko wytartych drżą jeszcze nasze cienie.
Już półcienie. Wypełzły przez lato.
Pokój pogodny zaproszeń na herbatę.
W krzesłach lekko wytartych drżą jeszcze nasze cienie.
Już półcienie. Wypełzły przez lato.
Stół pokryty wyznaniem. Moim. Twoim. Już nie wiem
Talon szczęścia. Nie wykupiony.
Jeszcze kwiaty dla ciebie
stoją chude wyschnięte zdumione.
Talon szczęścia. Nie wykupiony.
Jeszcze kwiaty dla ciebie
stoją chude wyschnięte zdumione.
Jeszcze wiersze. Ach wiersze wsparte niemym porywem
teraz z ręki do ręki przenoszę.
Ale wiersze jak wiersze. Ale wiersze jak życie.
Może tylko trochę bardziej siwe.
teraz z ręki do ręki przenoszę.
Ale wiersze jak wiersze. Ale wiersze jak życie.
Może tylko trochę bardziej siwe.
Jan Twardowski
Dlaczego dom rodzinny widać choć go nie ma
i lampę co zgaszono trzydzieści lat temu
i psa co szczeka groźnie, a chciał nas powitać
wciąż rzeczywiste to co niemożliwe
czemu to co nie jest chlebem ważniejsze od chleba
czemu ci co odeszli są bardziej obecni
i nawet dawna miłość co straszyła grzechem
stroi miny zabawne bo stała się duchem
miłość to samotność co łączy najbliższych
stąd czyste nawet co jest zbyt gorące
fotografie prawdziwe – bo już niepodobne
choćbyś nie chciał stać w miejscu tylko się śpieszył
jak nagietki co kwitną przed dziesiątą rano
czemu ból pisze wiersze
nie idiotka ręka
wszystko po to by pytać
co nas łączy z ciałem
Ryszard Kapuściński
Cierpienie i wina
Tylko okryci zgrzebnym płótnem
potrafią przyjąć w siebie
cierpienie drugiego
podzielić jego ból.
potrafią przyjąć w siebie
cierpienie drugiego
podzielić jego ból.
odziani w oporny pancerz ego
przeczuwając że rozlegnie się jęk -
zawczasu głuchniemy,
że ujrzymy ranę i krew -
zawczasu ślepniemy,
mówimy sobie:
ścieżka Golgoty jest wąska
nie zmieści dwoje ludzi
każdy musi iść sam.
przeczuwając że rozlegnie się jęk -
zawczasu głuchniemy,
że ujrzymy ranę i krew -
zawczasu ślepniemy,
mówimy sobie:
ścieżka Golgoty jest wąska
nie zmieści dwoje ludzi
każdy musi iść sam.
mówią:
unikaj cierpiącego
choćby niechcący
wbije w ciebie cierń -
poczucie winy.
unikaj cierpiącego
choćby niechcący
wbije w ciebie cierń -
poczucie winy.
Jan Twardowski
Sprawiedliwość
Gdyby wszyscy mieli po cztery jabłka
gdyby wszyscy byli silni jak konie
gdyby wszyscy byli jednakowo bezbronni w miłości
gdyby każdy miał to samo
nikt nikomu nie byłby potrzebny
gdyby wszyscy byli silni jak konie
gdyby wszyscy byli jednakowo bezbronni w miłości
gdyby każdy miał to samo
nikt nikomu nie byłby potrzebny
Dziękuję Ci że sprawiedliwość twoja jest nierównością
to co mam i to czego nie mam
nawet to czego nie mam komu dać
zawsze jest komuś potrzebne
jest noc żeby był dzień
ciemno żeby świeciła gwiazda
jest ostatnie spotkanie i rozłąka pierwsza
modlimy się bo inni się nie modlą
wierzymy bo inni nie wierzą
umieramy za tych co nie chcą umierać
kochamy bo innym serce wychłódło
list przybliża bo inny oddala
nierówni potrzebują siebie
im najłatwiej zrozumieć że każdy jest dla wszystkich
i odczytywać całość
to co mam i to czego nie mam
nawet to czego nie mam komu dać
zawsze jest komuś potrzebne
jest noc żeby był dzień
ciemno żeby świeciła gwiazda
jest ostatnie spotkanie i rozłąka pierwsza
modlimy się bo inni się nie modlą
wierzymy bo inni nie wierzą
umieramy za tych co nie chcą umierać
kochamy bo innym serce wychłódło
list przybliża bo inny oddala
nierówni potrzebują siebie
im najłatwiej zrozumieć że każdy jest dla wszystkich
i odczytywać całość
J.Kaczmarski-Dęby/J.Twardowski-Nowalijki
23 listopada 2008donka
Jacek Kaczmarski - Dęby
Pośród nas żyją ci, co przeżyli
Choć przeżyć przecież nie mieli prawa
I jeszcze cieszą się z każdej chwili
Którą ich los im zostawia
Choć przeżyć przecież nie mieli prawa
I jeszcze cieszą się z każdej chwili
Którą ich los im zostawia
Żyją wyrokom wieku na przekór
Wieku, co siejąc śmierć – sam umiera
Rano po mleko drepczą do sklepu
I sadzą dęby na skwerach
Wieku, co siejąc śmierć – sam umiera
Rano po mleko drepczą do sklepu
I sadzą dęby na skwerach
Prawem kaduka, w drodze wyjątku
Niepowtarzalni, jak starodruki
Żyją co dzień, dzień w dzień – od początku
I troszczą się o prawnuki
Niepowtarzalni, jak starodruki
Żyją co dzień, dzień w dzień – od początku
I troszczą się o prawnuki
Przegapił Hitler, pogardził Stalin
Nie dały rady – zawał, prostata.
Czytają, czego nie przeczytali
I wciąż ciekawi są świata
Nie dały rady – zawał, prostata.
Czytają, czego nie przeczytali
I wciąż ciekawi są świata
Nie pysznią się – bliźniacy stulecia
Że ich nie dorzucono do stosu
Ich życie ma się powtórzyć w dzieciach
- Jesteśmy częścią kosmosu!
Że ich nie dorzucono do stosu
Ich życie ma się powtórzyć w dzieciach
- Jesteśmy częścią kosmosu!
Częścią kosmosu – popiół we włosach
Popiół tych wszystkich, co nie przeżyli
Nieusuwalna pamięć, jak osad
Spalonej kolekcji motyli
Popiół tych wszystkich, co nie przeżyli
Nieusuwalna pamięć, jak osad
Spalonej kolekcji motyli
Czasem się z – losem godzi czas
Mleko i motyl, dąb w rozkwicie
Ci, co przeżyli – żyją wśród nas
Tak obrażonych na życie
Mleko i motyl, dąb w rozkwicie
Ci, co przeżyli – żyją wśród nas
Tak obrażonych na życie
21.08.97
Ks. Jan Twardowski - NOWALIJKI
Wiara gdy jeszcze nie umiemy wierzyć
nadzieja gdy jeszcze nie umiemy ufać
miłość kiedy jeszcze nie umiemy kochać
nadzieja gdy jeszcze nie umiemy ufać
miłość kiedy jeszcze nie umiemy kochać
Śmieją się świeże pąki
nowalijki listki
Że starość przychodzi po wszystkim
nowalijki listki
Że starość przychodzi po wszystkim
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz