Tadeusz Różewicz - kopia wierszy z lat 2008 - 2017 "ŚWIATA POEZJI "

Wyniki wyszukiwania frazy Tadeusz Różewicz

Tadeusz Różewicz – Opowiadanie o starych kobietach


Brak komentarzy
Paul Cadden
starsi Paul Cadden


Lubię stare kobiety
brzydkie kobiety
złe kobiety
są solą ziemi 
nie brzydzą się 
ludzkimi odpadkami 
znają odwrotną stronę 
medalu 
miłości 
wiary 
przychodzą i odchodzą 
dyktatorzy błaznują 
mają ręce splamione 
krwią ludzkich istot 
stare kobiety wstają o świcie 
kupują mięso owoce chleb 
sprzątają gotują 
stoją na ulicy z założonymi 
rękami milczą 
stare kobiety 
są nieśmiertelne 
Hamlet miota się w sieci 
Faust gra rolę nikczemną i śmieszną 
Raskolnikow uderza siekierą 
stare kobiety są 
niezniszczalne 
uśmiechają się pobłażliwie 
umiera bóg 
stare kobiety wstają jak co dzień 
o świcie kupują chleb wino rybę 
umiera cywilizacja 
stare kobiety wstają o świcie 
otwierają okna 
usuwają nieczystości 
umiera człowiek 
stare kobiety 
myją zwłoki 
grzebią umarłych 
sadzą kwiaty 
na grobach 
lubię stare kobiety 
brzydkie kobiety 
złe kobiety 
wierzą w życie wieczne 
są solą ziemi 
korą drzewa 
są pokornymi oczami zwierząt 
tchórzostwo i bohaterstwo 
wielkość i małość 
widzą w wymiarach właściwych 
zbliżonych do wymagań 
dnia powszedniego 
ich synowie odkrywają Amerykę 
giną pod Termopilami 
umierają na krzyżach 
zdobywają kosmos 
stare kobiety wychodzą o świcie 
do miasta kupują mleko chleb 
mięso przyprawiają zupę 
otwierają okna 
tylko głupcy śmieją się 
ze starych kobiet 
brzydkich kobiet 
złych kobiet 
bo to są piękne kobiety 
dobre kobiety 
stare kobiety 
są jajem 
są tajemnicą bez tajemnicy 
są kulą która się toczy 
stare kobiety 
są mumiami 
świętych kotów 
są małymi 
pomarszczonymi 
wysychającymi 
źródłami owocami 
albo tłustymi 
owalnymi buddami 
kiedy umierają 
z oka wypływa 
łza 
i łączy się 
na ustach z uśmiechem 
młodej dziewczyny

Tadeusz Różewicz – Palec na ustach

Brak komentarzy
  David Alfaro Siqueiros 
Do różewicza david_alfaro_siqueiros_86

Usta prawdy
Są zamknięte

Palec na wargach
Mówi nam
Że przyszedł czas
Na milczenie
Nikt nie odpowie
Na pytanie
Co to jest prawda
Ten co wiedział
Ten co był prawdą
Odszedł

Tadeusz Różewicz – ostatnia rozmowa

1 komentarz
Anna Morandi  
do wiesza Różewicza Anna Morandi         
zamiast odpowiedzieć
na moje pytanie
położyłeś palec na ustach
powiedział Jerzy
czy to jest znak
że nie chcesz
że nie możesz odpowiedzieć
to jest moja odpowiedź
na twoje pytanie
„jaki sens ma życie
jeśli muszę umrzeć?”
kładąc palec na ustach
odpowiedziałem Ci w myślach
„życie ma sens tylko dlatego
że musimy umierać”
życie wieczne
życie bez końca
jest byciem bez sensu
światłem bez cienia
echem bez głosu
                                                                              

Tadeusz Różewicz – Głosy niepotrzebnych ludzi

Brak komentarzy
Macedonian police clash with refugees at blocked border



















Jeden z wielu 
Ja jeden z wielu 
ukryty wśród miliarda 
Wstydzę się że jestem 
Uczeni panowie 
profesorowie Vogt Burch i inni 
mówią że miliard ludzi 
jest na świecie niepotrzebny 
Za dużo jest ludzi 
więc człowiekowi wstyd że żyje 
Tyle tego 
biali żółci czarni czerwoni 
wszyscy chcą jeść 
ubierać się oddychać kochać 
Ach oni mają sny marzenia 
oni mają pragnienia 
oni walczą powstają 
Więc co zrobimy z tym miliardem 
martwią się panowie 
Vogt Burch i inni 
Co zrobimy z tym i z tymi 
Co zrobicie 
z tym chłopcem 
który wkleja do szarego zeszytu 
czerwony liść dębu 
z tym który trzyma w dłoni jabłko 
i z tym który biegnie przez łąkę 
który leci przez gwiazdę śniegu 
Co zrobicie z moim ojcem i matką 
co zrobicie 
co zrobicie z tym miliardem 
niepotrzebnym.

Tadeusz Różewicz – Słowa

Brak komentarzy
słowo2




słowa zostały zużyte
przeżute jak guma do żucia
przez młode piękne usta
zamienione w białą
bańkę balonik

osłabione przez polityków
służą do wybielania
zębów
do płukania jamy
ustnej

za mojego dzieciństwa
można było słowo
przyłożyć do rany
można było podarować
osobie kochanej

teraz osłabione
owinięte w gazetę
jeszcze trują cuchną
jeszcze ranią

ukryte w głowach
ukryte w sercach
ukryte pod sukniami
młodych kobiet
ukryte w świętych księgach
wybuchają
zabijają

2004

Tadeusz Różewicz – nie wypowiedziane

Teodor Axentowicz
axentowicz-portrait-young















zanim zaczniemy rozmowę 
słowa zasłonią 
to co się stało 
wcześniej 
poza nami 
bez wyjścia
jeszcze nie wiesz o tym
wyciągasz ręce 
myślisz że jestem 
w tym miejscu 
gdzie mnie zostawiłaś
stoisz 
nieruchoma niejasna 
prawda dociera powoli 
do twojego serca
oglądasz się 
odchodzisz 
w ślepą ulicę 

Tadeusz Różewicz – Oblicza Ojczyzny

2 komentarzy
11 Listopad – Święto Niepodległości

Tadeusz Różewicz – Miłość

Brak komentarzy
Edgar Degas



Kupiłem ci pelargonię
niosę doniczkę w różowej bibułce.
Idę ulicą
ludzie biegną ludzie jadą ludzie krzyczą
ten sprzedaje
cudowny płyn na porost włosów
szkaplerze
trujące cukierki
pornograficzne obrazki.

Obok w czerwonym kościele
grożą jeszcze śmieszni piekłem
obiecują niebo
zachwalają wiarę ojców naszych.

Sprytny z rybim okiem
i brodą jak lisia kita z miedzi
nabił sto tysięcy nędzarzy
w butelkę
ogłosił bankructwo.

Mrowisko się mrowi.
Piszą anonimy, składają fałszywe świadectwa
chorują na syfilis
piją wódkę i eter
gwałcą i zarzynają
obliczają saldo.

Obywatele miasta obłudnicy
witają kardynała
karmazynowy kardynał
nie uczynił cudu
wygwizdały go ptaki.

Poeci grają na katarynkach
prowadzą dialogi z Bogiem
fałszują monetę.

Na uniwersytecie
profesor pod parasolem
w czerwonym turbanie na głowie
wykłada metafizykę,
radzi wdychać prane.

Bzdura obłuda fałsz.
Idę ulicą
jestem ci wdzięczny za miłość
cieszę się pelargonią
w różowej doniczce.
To jest prawda:
miłość uszlachetnia
jestem lepszy
odrobinę lepszy
wierzymy w to oboje.



Tadeusz Różewicz – normalny poeta

Brak komentarzy


czasem niepokoję się
że jestem taki zwyczajny
pisałem gdzieś kiedyś
o tym Nie martwię się ale zaczynam
myśleć że chyba to nie jest
normalne kiedy „poeta” nie jest
„zjawiskiem” wyklętym
już czas wykreować siebie
poetyckiego malowniczego szalonego
(trochę) schizofrenika trochę kochającego inaczej
bieda w tym że kocham „po bożemu”
że lubię piesze spacery że
jestem mężem jednej żony

wstaję o 6 rano
idę do łazienki
i tak dalej

nie noszę ani brody
ani bródki
ani loków spływających
na ramiona

przez chwilę myślę o śmierci
poprawiam jakiś wiersz
potem zanurzam się
w życiu
nie rozmawiam z aniołami

wieczorem zdzieram
kolejną kartkę z kalendarza
24 wrzesień 2007
267. dzień roku
wsch. Słońca 6.24
zachód 18.31
na odwrocie kartki
jest przepis na kotlety
z makaronu i szynki

przed zaśnięciem czytam
różne miesięczniki dwu
miesięczniki kwartalniki
artystyczne literackie
i widzę (ze zdziwieniem)
że wiersze moich znakomitych
kolegów (i koleżanek)
stają się powoli podobne
do moich starych wierszy
a moje stare wiersze
są podobne do
ich nowych wierszy

21. 7. 2008

Tadeusz Różewicz Śmierć mieszczańska

Brak komentarzy
   

Tadeusz Różewicz

Śmierć mieszczańska

Nie jest to śmierć nagła

Nie jest to śmierć żołnierza
który uderzony pięścią pocisku
pada z odwróconą w niebo twarzą

I nie jest to śmierć starego chłopa
który wraca do wnętrza ziemi
spokojnie jak do swego domu

Któregoś dnia
jest to jeden z wielu
dni podobnych do siebie
jak dwie krople wody
w pełnym świetle
albo w nocy
zaczyna się konanie

Nie jest to śmierć nagła

Kiedy przestajesz
z dnia na dzień
nienawidzić i kochać
kiedy odkryjesz złoty środek
zaczyna się konanie


Tadeusz Różewicz Zielona róża

2 komentarzy
   

Tadeusz Różewicz

Zielona róża

… róży kwiatek wyszyła zielono…

Wielkie miasta
rosną
przeludnione
wyludniają się
przypływ
i odpływ
ławice ludzi
tak blisko obok
jedno przy drugim
że widać rozkład
z urywków słów
tu i tam
rozrzuconych
można sobie wyobrazić wnętrze
ale w roju
bez matki
zaczynamy żyć coraz samotniej
odległość od człowieka do
rośnie pod neonami
w przeludnionych miastach
ocierając się o siebie do krwi
żyjemy jak na wyspie
zamieszkanej przez nieliczne istoty
zostajemy z garstką najbliższych
ale i oni odchodzą
każde w swoją stronę
biorą ze sobą
odkurzacze kiepskie obrazy
kobiety dzieci
motory lodówki
pewien zasób wiadomości
popioły pseudonimy
jakieś resztki estetyki
wiary
coś w rodzaju boga
coś w rodzaju miłości
jeszcze inni
odchodzą do swoich jaskiń
z mięsem w zębach
słabsi zostają
przy barach stolikach
jeszcze słabsi
opierają się na cieniach słów
ale te słowa są tak przejrzyste
że widać przez nie śmierć
nic
odchodzimy
ociągając się zamknięci
i nikt nie przyznaje się że odchodzi
lepiej nie robić zamieszania
więc wszyscy żyją wiecznie


pamiętajcie
byliśmy otwarci
w czasach największego ucisku
cudze cierpienie i cudza radość
łatwo przenikały do naszego wnętrza
wasze życie biegło do mnie
ze wszystkich stron
teraz okrywają nas pancerze
tylko przez pęknięcia
w twarzach
można zobaczyć



II


Jest we mnie
jest coś takiego
Nie nie mogę
opisać
coś jest we mnie
coś czego nie było
i rośnie
nie to nie rośnie
podchodzi do gardła Nie
podchodzi to jest nieruchome
to mnie wypełnia Nie
nie wiem dokładnie
dobrze że zapominam
ale co to jest
mów po ludzku
czy to jest miłość
nie to nie jest strach
czy to jest nienawiść
idea jak to jest puste
Nie to nie jest idea
to jest już prawie wszędzie
czy to się do ciebie skrada
czy idzie otwarcie
czy to milczy czy jest wymowne
czy to jest daleko krzyczy
o jeszcze jest daleko
tak tak
to jest jeszcze bardzo daleko
prawda powiedz mi
że to jest jeszcze daleko
ale co powiedz co
to jest już we mnie
tu i tu
i tam
ale tego nie było we mnie
wiem że nie było
wiem że nie było
a teraz to jest już w tobie
podchodzi ci do gardła
nic nie czujesz
powiedz mi prędko
jakie to jest w tobie
czarne czy białe
niewidome czy słońce
nieme czy woła
nic nie mówisz
powiedz mi że to jest daleko
Nie
mówisz że uciekniesz
nic nie mówisz
powiedz
nie możesz mówić
nie nie boję się bo nigdy
tego nie widziałem
może nie widziałem
może się przeniesiemy
dobrze zaraz
na inne miejsce
zobaczysz że wszystko
będzie dobrze Nie
mówisz że nie ma innego
miejsca że nie można się przenieść
nic nie mówisz
mówię że nic jest w nas

1959-1960

tadeusz Różewicz – Powrót

1 komentarz


Tadeusz Różewicz

Powrót

Nagle otworzy się okno
i matka mnie zawoła
już czas wracać

rozstąpi się ściana
wejdę do nieba w zabłoconych butach

usiądę przy stole i opryskliwie
będę odpowiadał na pytania

nic mi nie jest dajcie
mi spokój. Z głową w dłoniach
tak siedzę i siedzę. Jakże im
opowiem o tej długiej
i splątanej drodze.

Tu w niebie matki robią
zielone szaliki na drutach

brzęczą muchy

ojciec drzemie pod piecem
po sześciu dniach pracy.

Nie – przecież nie mogę im
powiedzieć że człowiek człowiekowi
skacze do gardła.

Tadeusz Różewicz – Na drodze

Brak komentarzy
 
Tadeusz Różewicz

Na drodze

na drodze
mojego życia
która była prosta
a czasem
ginęła za zakrętem
historii
były zawirowania

na drodze życia

którą szedłem
leciałem
kulałem
gubiąc po drodze
prawdę
której szukałem
w miejscach ciemnych

czasem na tej drodze
spotykałem
dzieci moich przyjaciół
moje dzieci

widziałem jak uczą się chodzić
słyszałem jak uczą się mówić

w ich oczach były pytania

tajemnicze dzieci
z obrazów
Wojtkiewicza
ukryte po kątach
słuchały naszych rozmów
o poezji malarstwie muzyce
czasem piszczały
uśmiechały się milczały

tajemnicze dzieci
z obrazów Makowskiego
płaskie pajacyki
z przyprawionymi
czerwonymi nosami
z gilem u nosa
uśmiechały się

traciliśmy pewność siebie
(„no i czemu się tak patrzysz?”)

byliśmy bardzo zajęci
i nagle
zobaczyliśmy że nasze dzieci
mają dzieci
że mają
klęski i sukcesy
że siwieją
pytają nas
„no i czemu tak się patrzysz?”
a my milczymy
kryjemy się po kątach

Tadeusz Różewicz-Unde malum/Cz.Miłosz-unde malum

3 komentarzy



Tadeusz Różewicz     
       
   Unde malum?

Skąd się bierze zło?
jak to skąd
z człowieka
zawsze z człowieka
i tylko z człowieka
człowiek jest wypadkiem
przy pracy
natury
jest
błędem
jeśli rodzaj ludzki
wyczesze się
własnoręcznie
z fauny i flory
ziemia odzyska
swój blask i urok
natura swą czystość
i nie-winność
żadne stworzenie poza
człowiekiem
nie posługuje się słowem
które może być narzędziem
zbrodni
słowem które kłamie
kaleczy zaraża
zło nie bierze się z braku
ani z nicości
zło bierze się z człowieka
i tylko z człowieka
jesteśmy w myśli  jak
powiada Kant
a tym samym odtąd w bycie
inni niż czysta natura


Ten wiersz sprowokował Czesława Miłosza, do odpowiedzi 
Różewiczowi przyznając mu – co prawda  ironicznie – rację, że zło bierze się z człowieka, ale zaznacza……że dobro też.
Dla mnie jest to optymistyczne zakończenie pesymistycznej filozofii Różewicza….dlatego mimo, że Miłosz tu często bywa musiałam połączyć razem ich wiersze.


         „Skąd się bierze zło?
         jak to skąd
         z człowieka
         zawsze z człowieka
         i tylko z człowieka”

 

Niestety panie Tadeuszu
dobra natura i zły człowiek
to romantyczny wynalazek

gdyby tak było
można by wytrzymać

ukazuje pan w ten sposób głębię
swego optymizmu

wystarczy pozwolić człowiekowi
wytruć swój rodzaj
a nastąpią niewinne wschody słońca
nad florą i fauną wyzwoloną

na pofabrycznych pustkowiach
wyrosną dębowe lasy

krew rozszarpanego przez wilki jelenia
nie będzie przez nikogo widziana

jastrząb będzie spadać na zająca
bez świadków

zniknie ze świata zło
kiedy zniknie świadomość

rzeczywiście panie Tadeuszu
zło (i dobro) bierze się z człowieka

Czesław Miłosz


Tadeusz Różewicz- Co było ukryte/Mur

1 komentarz
  
Tadeusz Różewicz
………………….Co było ukryte
Co było ukryte
Jest odkryte
Wchodziliśmy w siebie
Jak się wchodzi
W ziemię powietrze
Ogień wodę
Ciała nasze drżały
Oczy nasze były zamknięte
Kiedy spałeś
W ciepłym brzuchu nocy
Z wystudzonymi ustami
Zwinięty w kłębek
Mówiłam do serca
Cicho cicho głupie
Gdzie chcesz wyskoczyć
On tu zostanie
na zawsze
nie przebudzi się

Tadeusz Różewicz
                  Mur
 

Przez ten mur który
budowaliśmy razem
z dnia na dzień
dorzucając słowo
do milczenia
przez ten mur
przebić się nie możemy
zamurowani
własnymi rękami
umieramy z pragnienia
słyszymy jak obok
porusza się to drugie
słyszymy westchnienia
wzywamy pomocy
nawet łzy uciekają
w głąb naszych ciał

Różewicz Tadeusz – Przyszli żeby zobaczyć poetę

1 komentarz
Jerzy Duda Gracz
Jerzy Duda Gracz
przyszli żeby zobaczyć poetę 
i co zobaczyli? 
zobaczyli człowieka 
siedzącego na krześle 
który zakrył twarz 
a po chwili powiedział 
szkoda że nie przyszliście 
do mnie przed dwudziestu laty 
wtedy jeden z młodzieńców 
odpowiedział 
nie było nas jeszcze 
na świecie 
przyglądałem się 
czterem twarzom 
odbitym w zamglonym lustrze 
mojego życia 
usłyszałem 
z bardzo daleka 
ich głosy czyste i mocne 
nad czym pan teraz pracuje 
co pan robi 
odpowiedziałem 
nic nie robię 
dojrzewałem przez pięćdziesiąt lat 
do tego trudnego zadania 
kiedy „nic nie robię” robię NIC 
usłyszałem śmiech 
kiedy nic nie robię 
jestem w środku 
widzę wyraźnie tych 
co wybrali działanie 
widzę byle jakie działanie 
przed byle jakim myśleniem 
byle jaki Gustaw 
przemienia się 
w byle jakiego Konrada 
byle jaki felietonista 
w byle jakiego moralistę 
słyszę 
jak byle kto mówi byle co 
do byle kogo 
bylejakość ogarnia masy i elity 
ale to dopiero początek  

Różewicz Tadeusz – Nowe słońce

1 komentarz

Staruszka z kotem Giacomo Francesco Cipper zw. Todeschini,  koniec XVII lub pocz. XVIII w., olej,płótno;
Giacomo Francesco –
Staruszka z kotem / koniec XVIIw. /















Słyszę chrobotanie 
To ta staruszka drapie 
pazurkami po ścianie 
i kaszle jak zwierzątko 
Więc idę do niej 
siadam przy okrągłym stole 
a ona wywołuje duchy 
ze spodeczka popija herbatę 
drobnymi jak ptak łykami 
Na etażerce panowie 
z bródkami 
„jenseits von Gut und Bose” 
ostatnie ćwierć XIX wieku 
Potrząsa suchą główką 
i opowiada o Wenecji 
Florencji o słońcu Italii 
Ja jestem baronówna z domu 
To jest koniec świata 
teraz nowe gwiazdy wymyślili i słońca 
-mówi- 
i oczy jej zachodzą łzami.

Różewicz Tadeusz – Kasztan

Najsmutniej jest wyjechać
z domu jesiennym rankiem
gdy nic nie wróży rychłego powrotu
Kasztan przed domem zasadzony
przez ojca rośnie w naszych oczach
matka jest mała
i można ją nosić na rękach
na półce stoją słoiki
w których konfitury
jak boginie ze słodkimi ustami
zachowały smak
wiecznej młodości
wojsko w rogu szuflady już
do końca świata będzie ołowiane
Obraz Taty Kazika DSC02140-crop
















a Bóg wszechmocny który mieszał
gorycz do słodyczy
wisi na ścianie bezradny
i źle namalowany
Dzieciństwo jest jak zatarte oblicze
na złotej monecie która dźwięczy
czysto.

Różewicz Tadeusz – Czas na mnie / dziś 24.04.2014r nadszedł dla poety ten czas /

7 komentarzy
rozewiczt zmn._00000002666125

Czas na mnie
czas nagli
co ze sobą zabrać
na tamten brzeg

nic

więc to już
wszystko
mamo

tak synku
to już wszystko

a więc to tylko tyle
tylko tyle
więc to jest całe życie

tak całe życie 

CZĘŚĆ  II

 Wiesz autorstwa Janusza Różewicza młodszego brata Tadeusza Różewicza.
/ 9 czerwca 1944 roku, w sześć lat po otrzymaniu matury, został przez Gestapo aresztowany w Łodzi i 7 listopada rozstrzelany./
„Tęsknota” – z albumu Armonda Avanes
Tesknota

 Vides ut alta stet nive candidum… 
…za oknem cicho legł
najbielszy, pierwszy śnieg,
stanąłem w oknie, patrzę:
– liliowy spływa zmrok, 
tak pusto na ulicach – 
za oknem cicho legł
najbielszy, pierwszy śnieg…
…i chciałem Ci powiedzieć,
że dziś, że dziś, jak wtedy
stoi Soraktex w śniegu
i w lasach leży śnieg…
…dorzucę drew na ogień
usiądę tu, przy Tobie,
będzie nam dobrze z sobą…
Ty będziesz znów dziś mówił,
pamiętasz? tak jak wtedy,
bym się nie martwił jutrem, 
ni tym, co kryją gwiazdy,
że lepiej, gdy za miastem
spotkam się z swoją Lydią…
…Doleję Ci znów wina,
wiem przecież, które lubisz…
(w klepsydrze woda ścieka:
godzina za godziną…)
… już dawno wygasł ogień,
popiół się tylko srebrzy,
i wino wysączone,
i śmiechy już przebrzmiały,
Sorakte opuszczone,
a my od siebie z dala…
Stanąłem w oknie, patrzę:
– za oknem cicho legł
pierwszy, najbielszy śnieg…
mówisz, że płaczę? – nie…
xSorakte – nazwa góry w pobliżu Sabinum, gdzie żył Horacy

 
10 -letni poeta z matką Stefanią Baczyńską.

Krzysztof Kamil Baczyński
** *
Mamie— Krzysztof

Sny dziecinne pachniały wanilią.
Jak oderwać to życie od trwogi?

Te dni jak małe bożki w oliwkowym lesie-
- wyrosły z nich dorosłe wilki i ogień
opalił sosny strzelistych uniesień.

Takie to dzieje, matko. Boli wiatru kolec
wbity w dwudziestą jesień, kiedy umiem
już najtrudniejsze słowa. Na pięknym stole
umierają kwiaty — suche deski trumien.
Dusi las zdarzeń przerosłych. Nic więcej.

Matko,
jeszcze jednym uśmiechem sprzed lat dwudziestu
przywróć 

mi wzrok dla świata
dziecięcy.

dn. 26 października 40 r.

   
Tadeusz Różewicz

Do matki

Przedzierałem się przez ten sen
ciężko
do przebudzenia
w strumieniach ciepłych
łez słów
szła do mnie matka

Nie bój się jesteś w ziemi mówiłem
nikt ci już krzywdy nie zrobi nie zrani nie dotknie

matka z tamtym strachem
tuliła się do mnie

nie bój się jesteś w ziemi
jesteś we mnie nikt cię nie dotknie
nie poniży nie zrani

przedzierałem się przez ten sen ciężko
przede mną stał Cień
Różewicz Tadeusz
Ojciec

Idzie przez moje serce 
stary ojciec
nie oszczędzał w życiu
nie składał
ziarnka do ziarnka
nie kupił sobie domku
ani złotego zegarka
jakoś nie zebrała się miarka

Żył jak ptak
śpiewająco
z dnia na dzień
ale
powiedzcie czy może
tak żyć niższy urzędnik
przez wiele lat

Idzie przez moje serce
ojciec
w starym kapeluszu
pogwizduje
wesołą piosenkę
I wierzy święcie
że pójdzie do nieba 
  
Herbert Zbigniew

Mój Ojciec
Mój ojciec bardzo lubił France`a
i palił Przedni Macedoński
w niebieskich chmurach aromatu
smakował uśmiech w wargach wąskich

i wtedy w tych odległych czasach
gdy pochylony siedział z książką
mówiłem :ojciec jest Sindbadem
i jest mu z nami czasem gorzko

przeto odjeżdżał Na dywanie
na czterech wiatrach Po atlasach
biegliśmy zanim zatroskani
a on się gubił W końcu wracał

zdejmował zapach kładł pantofle
znów chrobot kluczy po kieszeniach
i dni jak krople ciężkie krople
i czas przemija lecz nie zmienia

na święta raz firanki zdjęto
przez szybę wyszedł i nie wrócił
nie wiem czy oczy przymknął z żalu
czy głowy ku nam nie odwrócił

raz w zagranicznych ilustracjach
widziałem jego fotografię
gubernatorem jest na wyspie
gdzie palmy są i liberalizm
Tadeusz Różewicz
„Będzie żył w jasności”
(fragment z „Gałązki oliwnej”)

  

A jak nam się urodzi ten chłopiec
to mu powiem
że ten świat jest dobry i piękny
nauczę go słów
które są dla nas takie dziwaczne
jak nerineje turitelle amonity
opowiem mu o miłości nadziei
i braterstwie
opowiem mu o Mahatmie człowieku
który został wniebowzięty
jako kosmyk wonnego dymu
o naszych tkaczach górnikach
i drobnych urzędnikach
którzy budowali dom
wbrew ciemności
błyskającej złotymi kłami
wbrew burzy która pożerała
ściany i fundamenty tak
że poeci zaczynali budowę
„od dymu z komina”
a jak nam się urodzi
ten chłopiec to mu powiem:
tu jest światło tu ciemność
tu jest prawda tu fałsz
tu strona lewa tu prawa
I będzie żył w jasności.



             Dla mojej nie narodzonej córki małej królewny
               /autor nieznany/


            

             Miała byś pałac z kartonu,
             różową suknie na bal.
             kolekcje lalek, z dyni karetę,
             złote buciki i szal.
             Lecz wsiadłaś Skarbie do innej karety,
             na inny jedziesz bal.
             masz białą suknie i białe skrzydła,
             żal córciu mamie żal.
             Poczekaj na mnie Mała Królewno tam miedzy aniołkami,
             mamusia przyjdzie do ciebie nie długo,
             z sukienką z szalem z lalkami.
















Tadeusz Różewicz

na ty z Czesławem

Nie „ty-kaliśmy” się
nie wypiliśmy

„bruderszaftu” („brudzia”)

zawsze mówiliśmy do siebie
„per” pan
była zgoda
że „ty” nam nie pasuje
a znaliśmy się
chyba 55 lat
ja nie mówiłem ani
Czesławie ani Czesiu
ani Cesiek
nie było to potrzebne
ani Panu ani mnie
między „panami” nie ma
pewnych form które mogą
zaistnieć między

Tadziem i Ceśkiem

Brak komentarzy: