O co my tak walczymy,
Za czymż my tak tęsknimy?
Jakież skarby nam wielkie odjęto?
Nie o sławę, bogactwo
Całe nasze tułactwo,
Lecz o sprawę i większą i świętą.
Nie o władzę nad światem,
Ale o to, by latem
Z książką usiąść pod starym jaworem,
Z książką usiąść pod starym jaworem,
Słuchać wiejskich pogwarów
I brzęczących konarów,
Koni rżących na łąkach wieczorem.
I brzęczących konarów,
Koni rżących na łąkach wieczorem.
Nie by rządzić innymi,
Lecz by w domu z swoimi
Sprawiedliwie przełamać się chlebem.
Wyjść na drogę i czyste
Witać niebo gwiaździste
I spokojnie móc spać pod tym niebem.
Znów popatrzeć przez okno
Na kasztany, co mokną,
Od dżdżu mokrym przyglądać się listkom
Iść aleją, przystawać,
Dawne ścieżki poznawać
To niewiele, a przecież to wszystko.
Lecz by w domu z swoimi
Sprawiedliwie przełamać się chlebem.
Wyjść na drogę i czyste
Witać niebo gwiaździste
I spokojnie móc spać pod tym niebem.
Znów popatrzeć przez okno
Na kasztany, co mokną,
Od dżdżu mokrym przyglądać się listkom
Iść aleją, przystawać,
Dawne ścieżki poznawać
To niewiele, a przecież to wszystko.
Antoni Słonimski
2 komentarze:
No niestety, jak pokazują media i historia, niektórzy marzą o władzy nad światem...
Przepiękny wiersz! Zawsze był mi bardzo bliski. Marzę o takim spokoju, bezpiecznym spokoju…
Prześlij komentarz