sobota, 10 sierpnia 2024
Leopold Staff - Wspomnienie
Bociany - Józef Chełmoński
Było mi dobrze niegdyś w słodkiej wsi dalekiej...
Jakże niedawne czasy - a zda się, że wieki.
Sadyba wiejska czarem starości owiana
Jak książka przez nikogo od lat nie czytana.
Pod lipą stół kamienny i ławy z kamienia,
Które muchy obrastają, jak moje wspomnienia.
Starych świerków aleje ciemne, w krzyż biegnące,
W które echami złota zakrada się słońce.
Za dworem chłopskie chaty budowane krzywo,
Spracowane jak ręce i marzące żniwo.
A na strzesze pan bocian, co pierś dumnie oduł,
Postrach grających bagien i opiekun stodół.
Dwór jak święto - w pogodę, przytulny w dnie słotne...
Jak daleko to wszystko i już niepowrotne.
Tęsknotą serce wzbiera, gdy w zachód lipcowy
Widzę ciężkie, do obór wracające krowy
Lub słyszę gdzieś wśród nocy gwiazdami zasnutej,
Jak psy szczekają w dali i pieją koguty.
czwartek, 8 sierpnia 2024
Jerzy Lawina-Świętochowski - Morze
Gdynia Redłowo - przed laty ulubione miejsce moich spacerów,
Czasami w życiu coś się wydarzy
Dłoń rozpalona drży
Serce wyrusza w krainę marzeń
Cudowne roi sny
Najlepiej w takich chwilach
Nad brzegiem morza iść
Niechaj z falami biegnie
Zmęczona myśl
Morze -
Szumiące, kołyszące szumem fal
Cudne jak bajka, w blaskach wieczornej zorzy
Morze -
Ty budzisz w sercu jakiś dziwny żal
Gdy mgły na falach się położą
Gdy wiatr obudzi cię zuchwały
Tyś jest w tym gniewie rozszalałe, wspaniałe
mal. Monika Luniak
Morze –
Ojczyzną twoją niezmierzona dal
A twoją pieśnią cicha melodia fal
Czy wielki smutek, czy wielkie szczęście
Ono zrozumie mnie
Wszystko zapomnę w jego objęciach
Niby w cudownym śnie
I czy to ból rozstania
Czy też miłości cud
Wszystko nieważne nad brzegiem
Wielkich wód
/Wołyńska wieś - Usicze/ Artur Wodarski - modlitwa babci Franciszki
Johana Krotheuna |
Matko Święta,
ja Franciszka, z domu Pogonowska,
modlę się do ciebie o ziemię dla mojego męża,
który wyszedł na wojnę i nigdy nie wrócił.
Niech trafi mu się taki kawałek, jak u nas w Usiczach -
tłusty i pełen życia. Niech jego nogi zagłębią się w niej
do kolan, a dłonie nabiorą grudkę ziemi i poczują
zapach przednówka.
Matko Święta, kiedy głowę przyłoży do tej ziemi
zobaczy syna swojego. Ten jeden raz niech
spojrzy i zapamięta jego twarz, żeby do końca
z nim pozostała nawet wtedy, gdy już zamknie oczy.
Mnie, Matko Święta, daj tylko kawałek chleba na każdy
dzień mojej tułaczki po tym świecie. To kromka
dla syna mojego Franciszka, żeby nie umarł z głodu, bo
jedna śmierć w tej rodzinie wystarczy.
I nie pozwól mi, Matko, zwątpić, że mąż mój
znajdzie swój kawałek ziemi, a ja z synem
swoje miejsce, w którym będzie jak w naszych
Usiczach: tłusto i pełno życia.
Amen.
środa, 7 sierpnia 2024
Wisława Szymborska - O śmierci bez przesady
na gwiazdach, na mostach,
na tkactwie, na górnictwie, na uprawie roli,
na budowie okrętów i pieczeniu ciasta.
W nasze rozmowy o planach na jutro
wtrąca swoje ostatnie słowo
nie na temat.
Nie umie nawet tego,
co bezpośrednio łączy się z jej fachem:
ani grobu wykopać,
ani trumny sklecić,
ani sprzątnąć po sobie.
robi to niezdarnie,
bez systemu i wprawy.
Jakby na każdym z nas uczyła się dopiero.
Tryumfy tryumfami,
ale ileż klęsk,
ciosów chybionych
i prób podejmowanych od nowa!
Czasami brak jej siły,
żeby strącić muchę z powietrza.
Z niejedną gąsienicą
przegrywa wyścig w pełzaniu.
Te wszystkie bulwy, strąki,
czułki, płetwy, tchawki,
pióra godowe i zimowa sierść
świadczą o zaległościach
w jej marudnej pracy.
Zła wola nie wystarcza
i nawet nasza pomoc w wojnach i przewrotach,
to, jak dotąd, za mało.
Serca stukają w jajkach.
Rosną szkielety niemowląt.
Nasiona dorabiają się dwóch pierwszych listków,
a często i wysokich drzew na horyzoncie.
Kto twierdzi, że jest wszechmocna,
sam jest żywym dowodem,
że wszechmocna nie jest.
Nie ma takiego życia,
które by choć przez chwilę
nie było nieśmiertelne.
Śmierć
zawsze o tę chwilę przybywa spóźniona.
Na próżno szarpie klamką
niewidzialnych drzwi.
Kto ile zdążył,
tego mu cofnąć nie może.
wtorek, 6 sierpnia 2024
Szydzik Zofia - Słodka chwila
Vladimir Kush |
Trzymałam ją kiedyś w dłoniach...
Była maleńka - jak kropelka dżdżu.
Pachniała delikatnie...
Jak w pełni rozkwitnięta kiść bzu.
Słodką, miłości pełną...
Uchyliłam dłonie...
Uleciała wraz z zapachem,
Lekko - jak promyk słońca przed zmrokiem .
Wciąż stoję w tym samym miejscu,
Zaczarowana jej urokiem...
Cudownie jest łapać małe chwile,
Lecz trwają krótko, jak życie motyli.
poniedziałek, 5 sierpnia 2024
Ks. Wacław Baryła -Zawsze musi być ktoś
Vladimir Kush |
najważniejszy, jedyny, konieczny
bez którego życie traci sens
do którego powraca się ciągle,
nawet z najdalszych zakątków ziemi
do którego wraca się jak do dzieciństwa,
żeby odzyskać nadzieję i wierzyć
nawet w niemożliwe
bez którego pogoda staje się niepogodą
a radość umiera przed czasem
Musi być człowiek ważny jak alfabet
bez którego wszystko jest niezrozumiałe
i ponad siły...który pomaga iść w nieznane
który przynosi szczęście...
Wacław Baryła
niedziela, 4 sierpnia 2024
sobota, 3 sierpnia 2024
Powstanie - wspomnienie.
Michaś w wieku szkolnym. |
Uczęszczał do tajnego Gimnazjum im Adama Mickiewicza. .
Był niewiele młodszy od K.K Baczyńskiego.
Działał w konspiracji od 1939r. Był żołnierzem batalionu "Kiliński" - pseudonim "Pem" w stopniu kaprala podchorążego.
Poległ w walkach o Pocztę Główną
przy Placu Napoleona 8.
Walczył wbrew woli rodziców. Gdy 1 sierpnia chciał się udać na zbiórką Oddziału rodzice swoimi ciałami
zagrodzili synowi drzwi błagając, by ich nie zostawiał.
Jak w wierszu "Anny Świrszczyńskiej:
(...)Nie pójdziesz z nimi, tam śmierć.
Nie puszczę cię na śmierć.
Niech wszyscy idą, nie pójdziesz,
niech wszyscy umrą, nie pójdziesz(...)
.(...)Nie odpychaj mnie,
nie szarp drzwi.
Nie pójdziesz, nie pójdziesz, nie pójdziesz.Niech wszyscy umrą,
nie pójdziesz.
Do nóg ci padnę,
nie pójdziesz.
Zabij mnie,
nie przejdziesz przez ten próg.(...)
piątek, 2 sierpnia 2024
Baczyński Krzysztof Kamil - Elegia o... (chłopcu polskim)
Krzysztof Kamil Baczyński
Oddzielili cię, syneczku, od snów, co jak motyl drżą,
haftowali ci, syneczku, smutne oczy rudą krwią,
malowali krajobrazy w żółte ściegi pożóg,
wyszywali wisielcami drzew płynące morze.
Wyuczyli cię, syneczku, ziemi twej na pamięć,
gdyś jej ścieżki powycinał żelaznymi łzami.
Odchowali cię w ciemnościach, odkarmili bochnem trwóg,
przemierzyłeś po omacku najwstydliwsze z ludzkich dróg.
I wyszedłeś, jasny synku, z czarną bronią w noc,
i poczułeś, jak się jeży w dźwięku minut - zło.
Zanim padłeś, jeszcze ziemię przeżegnałeś ręką.
Czy to była kula, synku, czy to serce pękło?
20 III 1944 r.
Krzysztof Kamil Baczyński |
haftowali ci, syneczku, smutne oczy rudą krwią,
malowali krajobrazy w żółte ściegi pożóg,
wyszywali wisielcami drzew płynące morze.