wtorek, 6 czerwca 2023
Leopold Staff – Znad ciemnej rzeki…
Znad ciemnej rzeki wiatr przylata
Bo coś w szaleństwach jest młodości,
Leopold Staff.
niedziela, 4 czerwca 2023
Edward Stachura - Opadły mgły, wstaje nowy dzień
Opadły mgły i miasto ze snu się budzi,
Górą czmycha już noc,
Ktoś tam cicho czeka, by ktoś powrócił;
Do gwiazd jest bliżej niż krok!
Pies się włóczy popod murami - bezdomny;
Niesie się tęsknota czyjaś na świata cztery strony!
A Ziemia toczy, toczy swój garb uroczy;
Toczy toczy się los!
Ty co płaczesz, ażeby śmiać mógł się ktoś
- Już dość!
Odpędź czarne myśli!
Dość już twoich łez!
Niech to wszystko przepadnie we mgle!
Bo nowy dzień wstaje,
Bo nowy dzień wstaje,
Nowy dzień!
Z dusznego snu już miasto tu się wynurza,
Słońce wschodzi gdzieś tam,
Tramwaj na przystanku zakwitł jak róża;
Uchodzą cienie do bram!
Ciągną swoje wózki-dwukółki mleczarze;
Nad dachami snują się sny podlotków pełne marzeń!
A Ziemia toczy, toczy swój garb uroczy;
Toczy, toczy się los!
Ty, co płaczesz, ażeby śmiać mógł się ktoś
- Już dość!
Odpędź czarne myśli!
Porzuć błędny wzrok!
Niech to wszystko zabierze już noc!
Bo nowy dzień wstaje,
Bo nowy dzień wstaje,
Nowy dzień!
Edward Stachura.
sobota, 3 czerwca 2023
Jacek Kaczmarski - "Pieśń o śnie"
Z zimna drżąc przy domowym ognisku,
zasłuchani w głodowy kiszek marsz,
po ostatnim wypijmy kieliszku,
zanim świecy dotli się blask.
zasłuchani w głodowy kiszek marsz,
po ostatnim wypijmy kieliszku,
zanim świecy dotli się blask.
..
Papierosa puśćmy dokoła,
przeczytajmy z zakazanych coś ksiąg,
bo nad ranem nikt przecież nie woła,
nikt nie wywoła nas stąd.
Papierosa puśćmy dokoła,
przeczytajmy z zakazanych coś ksiąg,
bo nad ranem nikt przecież nie woła,
nikt nie wywoła nas stąd.
Gdzie łajdak pokaja się szczerze,
gdzie złodziej odda swój łup,
gdzie ktoś, zanim powie: "Nie wierzę",
świętemu upadnie do stóp.
Gdzie krzywdy nie będą pomszczone,
lecz wynagrodzone do cna,
gdzie dziecko bezpiecznie zrodzone
siądzie obok jagnięcia i lwa.
lecz wynagrodzone do cna,
gdzie dziecko bezpiecznie zrodzone
siądzie obok jagnięcia i lwa.
Wtuleni w swoją obecność,
czując w ustach wspomnienia smak,
nie dbajmy o świadomą konieczność,
co w twarze sypie nam mak...
Noc jest jedna, świt jest po nocy,
pod zamkniętą powieką trwa blask,
i nikomu nie zabraknie pomocy,
dopóki nie zabraknie mu nas.
Gdzie "zdrada" to wtręt z obcej mowy,
podobnie, jak przemoc i fałsz,
gdzie myśli nie chowa się w słowa,
lecz jawny jej daje się kształt.
Gdzie rozpacz i ból są kojone
i żadna nie kala się łza,
gdzie dziecko bezpiecznie zrodzone
siądzie obok jagnięcia i lwa.
Ktoś powie "to senne marzenie..."
- nie ma nic prawdziwszego od snu.
Więc w obecność swą otuleni
wspólnie wyśnijmy go tu.
czwartek, 1 czerwca 2023
Jan Brzechwa - Rozrzutny wróbel
Pouczająca bajeczka
na Dzień Dziecka.
We wsi Duże Kałuże
Siedział wróbel na murze
I ćwierkał wniebogłosy:
- Jestem nagi i bosy
Nie mam dachu nad głową,
Nie mam nic, daję słowo!
Poszedł wróbel do pliszki:
- Pożycz mi ze dwie szyszki,
Ogromnie szyszki lubię,
Ziarnka sobie wydłubię..
.
Odrzekła pliszka w złości:
- To moje oszczędności,
Zrobiłam sobie zapas,
Bierz wróblu nogi za pas.
Zapukał do jaskółki:
- Pożycz okruszek bułki,
Mam taki pusty brzuszek,
Przyda mi się okruszek.
- Mój wróblu, powiem coś ci
To moje oszczędności.
Okruchy suchej bułki
Składam do stodółki,
A tyś rozrzutny ptaszek,
Więc opuść już mój daszek
.
Pomknął wróbel do gila
I grzecznie się przymila:
- Mam taki pusty brzuszek
Daj, gilu, parę muszek.
- Mój wróblu, nie ma mowy,
Ja jestem ptak wzorowy,
Mam trochę oszczędności,
Kto ich nie ma, ten pości.
Mknie wróbel do sikorki:
- Masz ziarenek pełne worki,
Strata będzie niewielka,
Gdy nakarmisz wróbelka.
- Składać ziarnko do ziarnka
To mądra gospodarka,
A ty co masz, to zjadasz,
Nic sobie nie odkładasz.
Idź, proś o ziarnka drozda,
Lub może ci coś kos da!
Kos gwiżdżąc rzekł najprościej:
- Mam trochę oszczędności,
Troszeczkę, niezbyt wiele
I z tobą się podzielę,
Lecz wiedz, że kto oszczędza
Temu nie grozi nędza.
środa, 31 maja 2023
Stanisław Baliński - Fotografia rodzinna
fot. z albumu rodzinnego sprzed 120 lat. |
Z przeszłości, która dawno wygasła i pierzchła,
Której myślą już nawet odczuć nie potrafię,
Przychodzi do mnie jakaś rodzina zamierzchła,
Nieruchoma, zbiorowa, jak na fotografii.
W sztywne płaszcze i suknie żałobne ubrana,
W kołnierzykach wysokich, z których sterczą głowy,
Przychodzi, staje wieńcem, jak upozowana,
I patrzy w zamyśleniu martwym i surowym.
Nie poznaję ich twarzy i oczu zwietrzałych,
Wszyscy są jednakowi: czarne, smutne grono...
Który Jan, co pozbawił życia wystrzałem,
Który - sławny historyk, a który - astronom?
Który to Euzebiusz, co miał serce chore,
I za to był wyklęty, że nie wierzył w piekło,
Która Ludwika obca, co z domu uciekła
I sama, w zapomnieniu, zmarła pod Bosforem.
Który mój brat, co zginął, i bratowa biedna,
Co usnęła z uśmiechem od śmierci łaskawszym -
Nie odróżniam ich twarzy, są jak całość jedna,
Zawsze przychodzą razem, stoją razem zawsze.
Ich krąg nade mną z wolna ściąga się i zwęża,
Zimnym wieje oddechem, jak wachlarzem ziemi,
I opada na oczy i skronie, jak ciężar,
I przepływa przeze mnie. Płynę razem z niemi...
Aż nie przejdą, nie miną, jak fala fosforu,
Aż się w głębiach pamięci na dno nie zapadną,
Wtedy otwieram oczy i w cieniach wieczoru
Szukam jeszcze tych twarzy, których nie ma dawno.
wtorek, 30 maja 2023
Mariusz Parlicki - PROCES
Proces
proces ostatniej czarownicy
na pewno się jeszcze nie odbył
chwilowy zastój w tym względzie
trzeba wnet będzie nadrobić
na razie ze stosu kandydatek
wyłuskać należy tę jedną
czym bardziej będzie mądra
tym łatwiej w oczach głupców
można ją będzie ośmieszyć
i piękna musi być piękna
bo takim pluć i złorzeczyć
to cnota i powód do dumy
obrońcy jeżeli się znajdą
my potem też ich znajdziemy
prawo łaski zostawiamy dla siebie
tak na wszelki wypadek
gdyby przypadkiem z popiołu
zaczęła kiełkować prawda
kiedy zwęglone szczątki
dogasać będą pod wieczór
ostatni płomień ugasi
nieznośne pragnienie buntu
Ludwik Jerzy Kern - Podglądanie rodaków
Podglądanie
To niezbyt piękna mania.
Ale gdzie są tacy, co nie lubią podglądania?
Gdyby Gallup podglądacki istniał,
Taka podglądacka sonda,
To dopiero by wiadomo było, ile różnych rzeczy się podgląda!
Podglądanie,
Jako takie,
Tkwi w człowieku.
Ale to co się podgląda, to zależy już nie od nas,
Lecz od wieku.
Stare ciocie inne gusta mają,
Inne zaś studenci,
W każdym wieku co innego - jak wiadomo - oczy nęci.
Gdy byłem mały, podglądałem piłkę Zdzisia,
Albo Jasia hulajnogę,
Dziś na hulajnogę już nie lecę,
Dziś podglądać damską nogę raczej mogę.
Nie wypieram się
W końcu przecież nodze nic nie szkodzę.
Chociaż tak na dobrą sprawę,
To już nie ma takich nóg,
Jakie się w mych młodych latach widywało w Łodzi...
Dziś nieważne dla mnie zresztą, czy ja widzę kogoś bez ubrania
Czy w ubraniu -
Dziś uprawiam, że tak powiem, wyższą szkołę jazdy w podglądaniu.
Mnie nie bawi dziś obserwowanie, kto do kogo przyszedł.
W celu zdejmowania szat,
Ja dziś jestem bardziej perwersyjny jeszcze,
Ja się bawię podglądaniem - zwykłych ludzkich wad.
Państwo myśli sobie pewnie teraz: czy wypada?
Wada niby rzeczy intymne...
Owszem, owszem,
Ale ile czasem wszystkim jedna wada bobu zada!
I stąd właśnie podglądanie mych rodaków
I ich jakże życiodajnych
(Dla mnie!!!)
Niedostatków charakteru
Oraz innych braków.
A na plus niech mi to zapisane będzie w satyrycznym niebie,
Że podglądam wszystkich równo,
Bez protekcji,
Nie wyłączając nawet
Siebie.
niedziela, 28 maja 2023
Julian Tuwim - Mój dzionek
Ledwo słoneczko uderzy
W okno złocistym promykiem,
Budzę się hoży i świeży
Z antypaństwowym okrzykiem.
Zanurzam się aż po uszy
W miłej moralnej zgniliźnie
I najserdeczniej uwłaczam
Bogu, ludzkości, ojczyźnie.
Komunizuję godzinkę,
Zatruwam ducha, a później
Albo szkaluję troszeczkę,
Albo, gdy święto jest, bluźnię
Zaśmiecam język z lubością,
Znieprawiam, do złego kuszę,
Zakusy mam bolszewickie
I sączę jad w młode dusze.
Czasem mnie wujcio odwiedza,
Miły, niechlujny staruszek,
Czytamy sobie, czytamy
Talmudzik, Szulchan-Aruszek.
Z wujciem, jewrejem brodatym,
Emisariuszem sowietów,
Śpiewamy pierwszą brygadę,
Chodzimy do kabaretów
.
Od oficerów znajomych
Wyłudzam w czasie kolacji
Sekrecik jakiś sztabowy
Lub planik mobilizacji.
Często mam misje specjalne
To w Druskiennikach, to w Kielcach
I wywrotowców werbuję
Na rozkaz Moskwy do Strzelca.
Do domu wracam pogodny,
Lekki jak mała ptaszyna,
W cichym mieszkaniu na Chłodnej,
Czeka drukarska maszyna.
Odbijam sobie, odbijam
Zielone dolarki śliczne,
Komunistyczną bibułę,
Broszurki pornograficzne.
A potem mała orgijka
W ramionach płomiennej Chajki!
(Mam w domu taką sadystkę
Z odesskiej czerezwyczajki.)
I choć mam milion rozkoszy
Od Chajki krwawej i ryżej,
To ciężko mi! Nie na sercu,
Lecz wprost przeciwnie i niżej.
Niech się ciężarem tym ze mną
Podzieli któryś z rodaków!
Mój Boże ile tam siedzi
Głupich endeckich pismaków.
Julian Tuwim.
sobota, 27 maja 2023
Zuzanna Ginczanka - " Maj 1939" / "Rozmówka o przyszłości"
Zuzanna Glinczanka / 1917 - 1944 /
Urodziła się w Kijowie, w mieszczańskiej rodzinie żydowskiej.
Studiowała pedagogikę na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu Warszawskiego.
Intensywnie uczestniczyła w życiu literackim i towarzyskim. Powszechnie podziwiana za swój talent i urodę, stała się legendą przedwojennej Warszawy. Bywała w ulubionym lokalu skamandrytów - kawiarni Ziemiańskiej - przyjaźniła się z Julianem Tuwimem.
Międzywojenna Warszawa zachwycała się jej niezwykłymi wierszami i egzotyczną urodą
Musiała maskować swoje pochodzenie, co nie było łatwe ze względu na typowo semicką urodę.
Na Ginczankę - jako ukrywającą się Żydówkę - złożyła donos gospodyni kamienicy, gdzie poetka mieszkała.
Jesienią lub zimą 1944r aresztowało ją gestapo. Została rozstrzelana na dziedzińcu więzienia przy Montelupich, zaledwie kilka tygodni przed wejściem do Krakowa Armii Czerwonej.
Maj 1939
Raz wzbiera we mnie nadzieja,
raz jestem niespokojna.
Zbyt wiele rzeczy się dzieje –
coś przyjdzie: czy miłość lub wojna.
Są znaki, że przyjdzie wojna:
kometa, orędzia, mowy.
Są znaki, że przyjdzie miłość:
serce, zawroty głowy.
Kometa błysnęła nocna,
gazeta nadbiegła dzienna.
O wiosno, wiosno miłosna!
Nie, nie miłosna. Wojenna!
Pełnia nadeszła wiosenna
i snów ze sobą naniosła.
O wiosno, wiosno wojenna!
Nie, nie wojenna. Miłosna!
Czytam codziennie dodatki,
wnioski z dodatków snuję,
obrywam na kwiatach płatki:
kocha... lubi... szanuje..
.
Brzemienna! Wróżebna! Wiosno
inna od innych wiosen!
Cokolwiek byś przyniosła,
wszystko przyjmę i zniosę.
Na maju, rozstaju stoję
u dróg rozdrożnych i sprzecznych,
gdy obie te drogi twoje
wiodą do spraw ostatecznych.
Tęsknota nadciąga chmurą,
wieści przez radio płyną.
Czy pójdę, czy pójdę górą,
czy pójdę – doliną?
Zuzanna Ginczanka.
Rozmówka o przyszłości
Za jakieś trzysta, czterysta lat
zmieni się, moja paniusiu, świat:
córeczki wydasz, paniusiu, za mąż,
dziatki się będą chować na grzędzie,
potem tym dziatkom dziatek przybędzie
i wszystkie dziatki wzorem mamusi
tyć będą z wiekiem, proszę paniusi.
Za jakieś trzysta, czterysta lat
zmieni się, moja paniusiu, świat:
pomrze z przeciwka znajomy sędzia
— niechajże ziemia lekka mu będzie —
pomrze szanowna pani sąsiadka,
i dziatek pani życzliwa matka,
i pomrze dziatek pani mamusia,
na chłopski rozum — sama paniusia.
Za jakieś trzysta, czterysta lat
zmieni się, moja paniusiu, świat:
mówią, że całkiem inne idiotki
na inny temat wymyślą plotki,
i inni durnie, cała w tym rzecz,
na inny temat wymyślą «precz»
i krzyczeć będą: «Musi — na Rusi,
a tu, jak kto chce» — proszę paniusi.
Ale za jakieś siedemset lat,
myślę, że zginie paniusin świat:
my tutaj sobie gadu i gadu,
a on nam klapnie, zniknie bez śladu,
zniknie bez wieści, jakbyśmy śnili —
żebym to mogła dożyć tej chwili —
ale tak myślę czasami sobie,
że pewno będę już wtedy w grobie,
bo każdy pomrzeć niestety musi,
jak mąż nieboszczyk mawiał paniusi.
Zuzanna Ginczanka.
czwartek, 25 maja 2023
Konstanty Ildefons Gałczyński - Na pewnego Polaka
- Patrz, Kościuszko, na nas z nieba! -
raz Polak skandował
i popatrzył nań Kościuszko,
i się zwymiotował.
1934
Karol Wojtyła - Myśli o dojrzewaniu
Myśli o dojrzewaniu
Gdy znajdziemy się u brzegów jesieni,
bojaźń i miłość wybuchną przeciwnym sobie pragnieniem,
bojaźń pragnieniem powrotu do tego, co już było
istnieniem
i wciąż jeszcze nim jest-
miłość pragnieniem odejścia ku Temu, w Kim istnienie
znajduje całą swą przyszłość.
W nas, patrzących ku brzegom jesieni,
zmaganie przebiega wzdłuż tego podziału,
jaki każdy człowiek w sobie nosi,
gdy ciało wciąż w nim stanowi przeszłość jego własnej
przyszłości,
-każdy, gdy swej własnej przyszłości nie potrafi łączyć ze
swym ciałem…
wtorek, 23 maja 2023
Adam Zagajewski - Majestat snu

Johan Henry Fuseli 1781
Sen jak weranda w wiejskim domu
odsłania przed tobą las i cienie
i wnętrze wspomnień.
Sen jest umysłem wolnym od przymusu,
dumną stolicą poezji i dramatu.
Sen to myśl jeszcze nie wcielona,
którą skąpo odżywia zazdrosna jawa.
Sen jest Asyrią surową i waleczną.
Sen jest Toskanią widzianą o świcie,
gdy smukłe drzewa piją atrament
z czarnej ziemi - i miastem,
które oddycha przez długie papierosy smutku.
Sen odwiedza szpitale i więzienia,
pociesza strapionych
jak zakonnica o czystym sercu;
Sen gaśnie, zmęczony;
umiera lekko, bez żalu
i bez spadkobiercy - jak Norwid.
Adam Zagajewski
Subskrybuj:
Posty (Atom)