Etykiety

sobota, 22 marca 2025

Wybrane utwory z okazji wczorajszego Święta Poezji i Światowego Dnia Zespołu Downa..

I część - Święto osób z zespołem Downa

O Dzieciach z zespołem Downa z wielkim sentymentem pisał ks. Jan Twardowski, który swego czasu uczył w szkole specjalnej..... W wierszu "Do moich uczniów"  wspomina o trudnościach z jakimi ci uczniowie muszą sie zmagać. Traktował  ich z takim samym szacunkiem, z jakim traktuje się zdrowe dzieci. Wszystkie były dla niego bardzo ważne i wyjątkowe. 



Uczniowie moi, uczenniczki drogie,
ze szkół dla umysłowo niedorozwiniętych,
com was uczył lat kilka, stracił nerwy swoje,
i wam niechaj poświęcę kilka wspomnień świętych.

Jurku, z buzią otwartą, dorosły głuptasie-
gdzie się teraz podziewasz, w jakim obcym tłumie -
czy ci znów dokuczają na pauzie i w klasie -
i kto twe smutne oczy nareszcie zrozumie.




Janko Kosiarska z rączkami sztywnymi,
z noskiem co się tak uparł, że został króciutki -
za oknem wiatr czerwcowy z pannami ładnymi -
a tobie kto daruje choć uśmiech malutki.

Pamiętasz tamtą lekcję, gdym o niebie mówił,
te łzy co w okularach na religii stają -
właśnie o robotnikach myślałem z winnicy,
co wołali na dworze - nikt nas nie chce nająć.

Janku bez nogi prawej, z duszą pod rzęsami -
grubasku i jąkało - osowiały, niemy -
Zosiu coś wcześnie zmarła, aby nóżki krzywe
szybko okryć żałobnym cieniem chryzantemy.

Wojtku wiecznie płaczący i ty coś po sznurze
drapał się, by mi ukraść parasol, łobuzie -

Pawełku z wodą w głowie i ty niewdzięczniku
coś mi żaby położył na szkolnym dzienniku.

Czekam na was, najdrożsi, z każdą pierwszą gwiazdką -
ze srebrem betlejemskim co w pudełkach świeci -
z barankiem wielkanocnym. - Bez was świeczki gasną -
i nie ma żyć dla kogo.

Ten od głupich dzieci.


II część  -  Święto Poezji.
 
Poezja nie potrzebuje obchodów ani świąt, ona trwa i żyje - dziś, wczoraj, jutro, zawsze. Samo jej czytanie może być świętem.

Pierwszy wiersz O POEZJI przeczytany lata temu, którego autorką była Dora Gabe z pochodzenia Bułgarka ..... do tej pory wydaje mi się jednym z najpiękniejszych. Kochała poezję.... wyraziła swoją do niej miłość w pięknym wierszu "POEZJA":


To ty uwolniłaś mnie od męki samotności kiedy nuda zżerała mój mózg, a gorycz zazdrości "przycupła" pod językiem - kiedy pożądanie paznokciami wbiło się w dłonie,


a zmęczone serce znalazło w piersi schronienie i tylko pulsujące skronie zdradzały życie we mnie... To ty dzisiaj podarowałaś mi ziemię i ludzi przybliżyłaś niebo i gwiazdy tak, że stałam się ich częścią, to ty przyspieszyłaś mój krok i przywróciłaś młodość nauczyłaś nie wierzyć odbiciu w lustrze pokrytemu zmarszczkami czasu i korą starzejącego się dębu.... To ty dałaś mi zastrzyk nowej krwi tak, że po raz drugi się narodziłam! Podarowałaś mi milion oczu bym nawet przez lodowatą ścianę spostrzegła w sercu człowieka ukrytą iskrę jego duszy nie wypalonej do cna. To ty uchroniłaś mnie przed pospiesznym sądem nad niewinnym bym grzechu ciężkiego nie popełniła [nie mam nic do powiedzenia] O, gdybym mogła tak jak ty stać się pieśnią zrodzoną ze mnie samej. o, gdybyś mogła zawsze być początkiem dnia



Piękny jest też wiersz Ireny Conti Di Mauro :

Co to jest poezja? . Więc co to jest poezja pyta staruszka siwiutka i zgięta we dwoje To właśnie ta ścieżka wydeptana od koloru do siwości od ramion strzelistych do obsiadłych kręgów od wykołysania syna do wykołysania wnuka od dnia wesela do dnia pogrzebu A więc poezja to czas który przeszedł . Więc co to jest poezja pyta kobieta z wielkim brzuchem gdzie mały lokator mozolnie szykuje się do przeprowadzki To są twoje piersi kraina mlekiem i miodem płynąca A więc poezja to czas który trwa . Więc co to jest poezja pyta dziewczyna sięgając oczami do gwiazd w noc ociężałą od szeptu przed samym progiem spełnienia A więc poezja to czas który nadejdzie . Przeszła trwa nadejdzie nadejdzie przeszła trwa Jest wszędzie i tam gdzie na pozór jej nie ma Irena Conti di Mauro


Jedno z czołowych miejsc,
a dla niektórych czołowe -
zajmuje oczywiście wiersz naszej noblistki:


Niektórzy lubią poezję


Niektórzy -
czyli nie wszyscy.
Nawet nie większość wszystkich ale mniejszość.
Nie licząc szkół, gdzie się musi
i samych poetów,
będzie tych osób chyba dwie na tysiąc.
Lubią -
ale lubi się także rosół z makaronem
lubi się komplementy i kolor niebieski
lubi się stary szalik,
lubi się stawiać na swoim,
lubi się głaskać psa.

Poezję -
Tylko co to takiego poezja.
Niejedna chwiejna odpowiedź
na to pytanie już padła.
A ja nie wiem i nie wiem i trzymam się tego
Jak zbawiennej poręczy.

Wisława Szymborska


”Żeby napisać wiersz trzeba czasem wejść
wysoko na drabinę opartą o słońce…”

Małgorzata Hillar

czwartek, 20 marca 2025

MARIUSZ PARLICKI. - Czekanie na miłość, Niezmienne zmiany.


 



Czekanie na miłość


A ona ciągle czeka w oknie,
że może przyjdzie do niej miłość,
parapet w deszczu i łzach moknie,
bo ciągle jest tak, jak już było.


dzień za dniem płynie niczym rzeka,
a ona w oknie już od lat
na miłość czeka, czeka, czeka.
 
I czekać będzie próżno, bo
choć upływają dni za dniami,
nie wejdzie miłość w jej okno,
bo miłość zwykle wchodzi drzwiami.

Mariusz Parlicki







Niezmienne zmiany
 
Jak pokój kończy kiedyś wojnę,
tak wojna kończy kiedyś pokój,
lata spokojne w niespokojne
przechodzą, światło ginie w mroku.
 
Wielkie systemy religijne
czas w końcu zmienia w gruzowiska,
z których znienacka, tak, jak w filmie,
nowej religii źródło tryska.



 












Po starych pozostają młodzi,
po silnym ciele wątły szkielet,
susza przychodzi po powodzi,
a po niej znów, jak z cebra, leje.


W teatrze nowe scenografie,
nowych aktorów nowe role
czas zmieni w stare fotografie.
Pomnik się chwieje na cokole.

Mariusz Parlicki.
 



Dezso Kosztolanyi (węgierski poeta 1885-1936r.) - Czy chcesz się bawić?



 
Wiliam Hanreates


Słuchaj,
czy chcesz się ze mną bawić, powiedz,
w przygodach i wyprawach towarzyszyć,

trzymając się za ręce w ciemność pobiec,
przystanąć, serca trzepotanie ściszyć?

Chcesz z miną pół surową, pół szelmowską
wody do wina lać umiarkowanie,
rzucać perłami, cieszyć się błahostką,

przez ciżbę strojną w lichym przejść gałganie?

Słuchaj, czy chcesz się ze mną bawić w życie,
codziennie zaczynając je na nowo?

Czy umiesz w długą pluchę lub śnieżycę
w milczeniu pić herbatę rubinową?

Chcesz żyć rozrzutnie, serca strat nie licząc
i tylko z rzadka trwożąc się, że oto
listopad znów przechadza się ulicą,
ten biedaczysko z szeleszczącą miotłą?

Czy chcesz się bawić w ptasi lot za oknem,
w pełzanie płaza niewidoczne w gęstwie,

podróż w nieznane, w stuk pociągu, w okręt,
sen, dobroć, Boże Narodzenie, szczęście?

Czy chcesz się bawić w szczęśliwych kochanków,
w płaczu naiwną i chytrą przejrzystość,

przez nocy tysiąc i tysiąc poranków
zabawę zamieniając w rzeczywistość?

Trzymając się za ręce w ciemność pobiec
i w śmierć się ze mną bawić czy chcesz,

powiedz? 


wtorek, 18 marca 2025

Andrzej Waligórski - Droga do domu










W mym starym domu, który dawno już spłonął,
Do dziś na pewno nie zapomniał o mnie nikt.
I jest w nim półmrok, a za oknem zielono,
I jest w nim cisza, a za oknem ptasi krzyk.

Zapewne rano ktoś rozsuwa kotary,
Zapewne słychać w kuchni głosy i brzęk szkła,
A co godzinę biją zegary,
A co wieczora na pianinie ktoś tam gra.

W tym moim domu, utraconym Bóg wie kiedy,
Jest dla mnie miejsce na wprost drzwi.
Kiedyś tam wejdę, aby nigdy więcej nie wyjść,
I głos znajomy cicho spyta: - Czy to ty?

Znowu się zwrócą ku mnie dobrze znane twarze,
Znów ktoś jak dawniej powie: - Chodź...
...tylko ta droga, pod górę i w skwarze
...tylko tak trudno, bardzo trudno mi tam dojść.


Gdzie jest mój ogród i czy są w nim georginie?
Czy jeszcze stoi obrośnięty winem mur?
Czy tak jak dawniej mgły się snują w dolinie,
A za doliną błękitnieją szczyty gór?

Wszystko to ujrzę, kiedy furtkę odnajdę
I łąkę za nią, gdzie się pasie biały koń.
Po cichu dom swój od ganku zajdę,
Mosiężną klamkę jak przed laty wezmę w dłoń.

...bo w moim domu, utraconym Bóg wie kiedy,
Jest dla mnie miejsce na wprost drzwi.
Kiedyś tam wejdę, aby nigdy więcej nie wyjść,
I głos znajomy cicho spyta: - Czy to ty?

Znowu się zwrócą ku mnie dobrze znane twarze,
Znów ktoś jak dawniej powie: - Chodź...
...tylko ta droga, pod górę i w skwarze
...tylko tak trudno, bardzo trudno mi tam dojść 

Adam Kreczmar - Ptaszkowie niebiescy

 Ptaszkowie niebiescy nie sieją, nie orzą
A żyją ptaszkowie i nawet się mnożą
A my się męczymy i łza w oku łechce
Gdy musisz coś zasiać, a tu ci się nie chce
A znowu przyjaciel twój czuje się gorzej
Bo chciałby zaorać, lecz jakoś nie może

Ptaszkowie niebiescy nie palą, nie piją
A żyją ptaszkowie. Absolutnie żyją
A my się męczymy, by zwalczyć nałogi
Alkohol, gdy droższy to sercu mniej drogi
Więc kochasz przyrodę w kartoflach lub w życie
I popyt opada, a wzrasta spożycie

Ptaszkowie niebiescy nie mówią do rzeczy
Raz któryś zaćwierka, to znowu zaskrzeczy
A my się męczymy, ćwiczymy wymowę
I nikt nie rozumie, gdy drugi coś powie
Odpowie mu pierwszy z podobnym wynikiem
A potem już ręką, kłonicą i bykiem

Ptaszkowie niebiescy nie wiedzą, że żyją
Nic nie wyczytają i nic nie odkryją
A my się męczymy tak z tym, co nas czeka
I żeby z człowieka uczynić człowieka
Modlić się, czy śpiewać, czy strzelać, czy pościć
By odnaleźć prywatne poczucie ludzkości

Ptaszkowie niebiescy, jak wy to robicie
Dla was to igraszki, nam chodzi o życie...



poniedziałek, 17 marca 2025

Jan Brzechwa - Do podlotka

 


Masz dopiero szesnaście lat,
A ja przeszło trzy razy więcej,
Co powiedziałby na to świat,
Gdybym teraz twą miłość skradł
I twe głupie serce dziewczęce?

Ale wie o tym każde z nas,
Że różnica wieku się zmniejsza,
Że gdy jakiś upłynie czas,
Ja dla ciebie będę w sam raz
I ty zrobisz się stateczniejsza.

Mam na włosach siwizny śnieg,
Spiesz się, prędzej swe włosy ośnież,
Goń mój, goń mój podeszły wiek,
A ja pilnie będę cię strzegł,
Będę czekał, kiedy wyrośniesz.

                                                                                      Jan Brzechwa 

piątek, 14 marca 2025

Kasprowicz Jan - Gdy mnie ogarnia zmrok


Maria Kasprowiczowa na obrazie Witkacego z 1937 r.



Gdy mnie ogarnia zmrok, co dusze człecze
Tak natarczywie aż do ziemi tłoczy,
Spieszą nade mną zbawczą spełniać pieczę
Twe jasne, ciche, twe głębokie oczy.




I zło, uchodząc, poza sobą wlecze
Tabor swych skutków i w nicość się toczy,
Tak je spłoszyły, jak cherubów miecze,
Twe jasne, ciche, twe głębokie oczy.

I znów oczyszczon i znowu ochoczy
Do tego życia, które mi zmieniły
Twe jasne, ciche, twe głębokie oczy.

Tulę do piersi ten mój skarb uroczy
Ach! i całuję, pełen nowej siły,
Twe jasne, ciche, twe głębokie oczy.

Kasprowicz Jan.

czwartek, 13 marca 2025

Jeszcze Halina:






 do męża:

Jesteś powietrzem

jesteś powietrzem
które drzewa pieści
rękoma z błękitu

jesteś skrzydłem ptaka
który nie trąca liści
płynie

jesteś zachodnim słońcem
pełnym świtów
bajką ze słów które mówi się
westchnieniem




czym ty jesteś -
dla mnie - świeżą wodą
wytrysłą na skwarnej pustyni

sosną - która cień daje
drżącą osiką - która współczuje
dla zziębniętych - słońcem
dla konających - bogiem
ty - rozbłysły w każdej gwieździe

której na imię miłość

Halina Poświatowska






***

Czy świat umrze trochę


czy świat umrze trochę
kiedy ja umrę
 
patrzę patrzę
ubrany w lisi kołnierz
idzie świat
 
nigdy nie myślałam
że jestem włosem w jego futrze
 
zawsze byłam tu
on - tam
 
a jednak
miło jest pomyśleć
że świat umrze trochę
kiedy ja umrę

Halina Poświatowska

Adam Ziemianin - Jaką cenę...

 

Ilu ludzi nasz świat uniesie
Aby wciąż jeszcze mógł się kręcić
Ilu trzeba dzisiaj poetów
By choć wiersz pozostał w pamięci

Jak nazwać co jeszcze nie nazwane
I co jeszcze może czekać człowieka
Jaką tajemnicę dźwiga każdy kamień
Że nie wie o niej nawet rzeka


Czy po to tutaj tylko jesteśmy
By przed nocą bardziej się zmęczyć
Czy liść z Twego wielkiego drzewa
Jest zaledwie kaprysem gałęzi



Zostawiłeś nam ślady swych stóp
Na nieba niebieskiej korze
Tak mało ich i tak bardzo wiele
Bo przecież Ty wszystko możesz

Jaką cenę trzeba zapłacić
Za to ziemskie ciche przebywanie
Jakie skrzypce trzeba usłyszeć
Aby wiedzieć co jeszcze jest grane


Ile śliwek rozebrać do pestki
Aby poznać ten śliwkowy błękit
Ile spotkać kamieni nad rzeką
By się zbudzić jeszcze poetą


Z której strony czekać na sen
I gdzie sny chować na dzień
Ile musi dojrzeć poziomek
Aby lato miało swój koniec


Jak opisać porannego wróbla
Który w szare piórka się ubrał
Jak podejść koło po kamieniu w wodzie
Jak z tym dziwnym światem być w zgodzie

środa, 12 marca 2025

Jarosław Borszewicz - Nad grobem H.P.


Teodor Axentowicz.


Czy tam
gdzie teraz jesteś
cicho jest
ciepło jest
dobrze jest

czy tam jest bardziej inaczej
niż bywało tutaj
czy tam jest bardzo tak samo
jak tutaj bywało
czy tam w ogóle -
jest

stęskniłem się za tobą
a ty
jak gdyby nigdy nic
jak gdyby mnie nie było




zapomnij
o naszyjniku z powrozu
o sercu jak domek z kart
i wracaj
bo są jeszcze na tym świecie
sprawy ważniejsze od śmierci


czekam
aż mi dokładnie opowiesz
jak jest tam
gdzie teraz jesteś

i proszę
nie martw się
śmierć - to tylko taka dłuższa wycieczka
do Źródła


Jarosław Borszewicz

wtorek, 11 marca 2025

Jonasz Kofta- Bajka 1002-ga

       

Thomas Rowlandson - Harem

                                                                                                             



Żył, o Efendi, w pięknym kraju
Kędy gorący, korzenny ląd
Władca - co oprócz innych zwyczajów
Miał tysiąc dwieście czterdzieści żon

(Może się mylę o jedną żonę
Bo wszystkie były zaokrąglone)



Władca nie lubił bałaganu
Intryg, w przedsionku przepychania
Żony więc ponumerowano
Uczciwą drogą losowania

By w usprawnieniach swych nie spocząć
I wszystko mieć w każdej porze
Kazał zbudować kryty taśmociąg
Między haremem a własnym łożem

(Sadzono w taśmę kolejne żony
Włączył - i był zadowolony)

Aż - jak kroniki stare podają -
Taśmociąg zawył, zachrzęścił
Stanął! - A w całym Seraju
Nie było zamiennych części

Wnet po pałacu rozniosło się
Że plan się chyba wali
W łożu jest żona 508
A części nie dostarczyli

(Zawsze są takie kłopoty
Kiedy w rozruchu prototyp)

Władca w sypialni kąt wtulony
Przeżywa nudy dramat
Na taśmie więdną nowe, nie użyte żony
A w łożu wciąż ta sama

Nawet niebrzydki biust ma
Ta moja żona pięćset ósma
Dalej nie można przy dzieciach -
Patrz: van de Velde plansza trzecia

Coraz to nowych doznań
Zapragnął władca jak byle łasuch
We dwoje przecież wiele można
Gdy ma się chwilę czasu

Pierzchło zmęczenie i znudzenie
Haremu masą przerobową;
Cieszył się z tego niestrudzenie
Choć nie był wcale Casanovą

(Rzeczy w szczegółach streścić nie potrafię
Nie popadając w pornografię)

Noc była parna i duszna
Jak zwykle przy miłosnej grypie
Rzekł władca - Wiesz co, pięćset ósma?
Ty chyba jesteś w moim typie

Kiedy poranek okien dosięgnął
Słowik rozśpiewał się w gęstwinie
Szepnął do żony pięćset osiem:
Kochanie, jak ty masz na imię?

Więc został z jedną tylko żoną
To było już dla niego jasne
Jak zachować efektywność wzmożoną
Zmniejszając jednocześnie koszta własne

Bo świat nasz toczy się jednako
A bajki treść nie kłamie
Wciąż ilość nam przechodzi w jakość
A poligamia w monogamię

Jonasz Kofta

niedziela, 9 marca 2025

Ks. Wacław Buryła

Najbardziej zawsze boję się rozstań
peronów pustych zimnych i szarych
pociągów które ciągle są w drodze
w których zamknięta odjeżdża miłość



najbardziej zawsze boję się godzin
które są ciężkie i opuchnięte
bo w nich nie twoje kroki na schodach
bo w nich milczące krzesło przy stole

najbardziej zawsze boję się ciszy
która zostanie kiedy ty odejdziesz
w której zostanę z moim niepokojem
próbując uchwycić chociaż imię twoje

. Wacław Buryła

MOJA NIEDZIELNA KARTKA Z KALENDARZA.

 

sobota, 8 marca 2025

Dorota Kiersztejn-Pakulska - Dziadziusiu



Tasha Tudor
Dziadziusiu
Mój dziadziusiu
Widzę Cię po tamtej stronie ogrodzenia

Tutaj
Jest niebezpiecznie i zacina śniegiem
Więc wpuść mnie czym prędzej wpuść
Bo napadają na samotne staruszki
Ty tam gwiżdżesz wesoło obrywając zielony groszek
Pamiętasz, że lubię chrupać jego strąki
Z przebiegłą miną chowasz do kieszeni
Najdorodniejszą renklodę
Będę mieć niespodziankę

Czy mnie słyszysz dziadziusiu
Moje wykręcone artretyzmem ręce
Nie mogą namacać klamki
pamięć ciąży mi już nie mogę jej utrzymać
chętnie ją odłożę w kącie


Dawno nie mam złotych loczków
ale to wciąż ja twoja wnusia o kryształowym głosiku
dla mnie posadziłeś ten sad
ja z embriona zmieniałam się w płód
a ty szczepiłeś drzewka
wierząc, że będę wyjątkowa
dziadziusiu
przez mój przedpokój przebiegają terroryści
tam u ciebie sierpniowe popołudnie
nie poznałbyś świata
nie umiałbyś posłużyć się komputerem
na widok technicznych cudeniek zbielałoby ci oko
wszystko jest inne
tylko ludzie wciąż tacy sami
I świat jak zawsze wisi na włosku

Ale ja ci to wszystko wytłumaczę
Mam jeszcze mnóstwo pomysłów
Tylko wpuść mnie
Bo czas
Ten bezlitosny czas
Goni mnie
Goni

Dorota Kiersztejn-Pakulska