Etykiety

piątek, 10 stycznia 2025

Anna Świrszczyńska - Macierzyństwo


Urodziłam życie.
Wyszło krzycząc z moich wnętrzności
i żąda ode mnie ofiary z mojego życia
jak bóstwo Azteków.
Pochylam się nad małą kukiełką,
patrzymy na siebie,
czworgiem oczu.
- Nie zwyciężysz mnie - mówię.
Nie będę jajkiem, które rozbijesz
wybiegając na świat,
kładką, po której przejdziesz do własnego życia.

Katie m Berggren 






Będę się bronić.
Pochylam się nad małą kukiełką,
spostrzegam
drobny ruch drobnego paluszka,
który jeszcze tak niedawno był we mnie, 
w którym płynie pod cienką skórą
moja własna krew.
I oto zalewa mnie
wysoka, jasna fala
pokory,
Bezsilna, tonę.
Czy to samą siebie tak wielbię
w owocu swego ciała,

czy oddaję się na ofiarę
ludożerczemu bóstwo instynktu?
Skądże wezmę siłę, by się oprzeć
temu, co tak bardzo słabe?
Potrzebna małej kukiełce jak powietrze,
daję się bez oporu połknąć miłości,
jak powietrze daje się połykać
jej drobnym, chciwym żywym płucom.

Anna Świrszczyńska 

czwartek, 9 stycznia 2025

.POEZJA..... POEZJA


Kochała poezję:    

Dora Gabe  -  (1888 - 1983) bułgarska pisarka, poetka przyjaźniła się z takimi polskimi twórcami jak: Kazimierz Przerwa-Tetmajer, Jan Kasprowicz, Leopold Staff czy Stanisław Ignacy Witkiewicz (Witkacy). 


mal. Stanisław Ignacy Witkiewicz 









Ten ostatni 
namalował 
w 1924 portret poetki, 
który wisiał w jej mieszkaniu do końca życia. 
Wiele swoich wierszy 
poświęciła swoim polskim przyjaciołom.. 






miłość do poezji wyraziła w pięknym wierszu :

"POEZJA"

To ty uwolniłaś mnie
od męki samotności

kiedy nuda
zżerała mój mózg,
a gorycz zazdrości
"przycupła" pod językiem -
kiedy pożądanie paznokciami
wbiło się w dłonie,
a zmęczone serce
znalazło w piersi schronienie
i tylko pulsujące skronie
zdradzały życie we mnie...

To ty dzisiaj podarowałaś mi
ziemię i ludzi
przybliżyłaś
niebo i gwiazdy
tak, że stałam się ich częścią,
to ty przyspieszyłaś mój krok
i przywróciłaś młodość
nauczyłaś nie wierzyć
odbiciu w lustrze
pokrytemu zmarszczkami czasu
i korą starzejącego się
dębu....

To ty dałaś mi zastrzyk
nowej krwi
tak, że po raz drugi się narodziłam!
Podarowałaś mi milion oczu
bym nawet przez lodowatą ścianę
spostrzegła w sercu człowieka
ukrytą iskrę
jego duszy nie wypalonej
do cna.

To ty uchroniłaś mnie przed pospiesznym sądem
nad niewinnym
bym grzechu ciężkiego
nie popełniła
[nie mam nic do powiedzenia]

O, gdybym mogła tak jak ty
stać się pieśnią
zrodzoną ze mnie samej.
o, gdybyś mogła zawsze
być początkiem dnia

Dora Gabe -  /Izidora Petrowa Gabe /

środa, 8 stycznia 2025

POEZJA..... POEZJA








Poezja to echo proszące cień do tańca.

           Carl Sandburg





Słowa niech pachną tak
pięknie jak kwiaty
przy których ludzie
zginają kolana
jak przywaleni ogromem zachwytu
jeszcze niepewni czy ktoś ich nie zwodzi
Słowa niech będą niby wiejskie chleby
tak smaczne że wszyscy wyciągają ręce
by czeluście głodu nakarmić do końca
i dzięki temu wędrować najdalej
Słowa niech będą tak jak serca bicie
prawie niesłyszalne lecz przecież konieczne
i niechaj sprawią że życie codzienne
będzie się zmieniać w mistrzowską symfonię

Wacław Buryła


Wiersze to język
wezbrany ból
bunt wewnętrzny -
wiersze to język niezwykły
umożliwiający mowę w milczeniu
to schron
gdy gubię się w gąszczu
życia
bezgłośny płacz

Halina Birenbaum

wtorek, 7 stycznia 2025

Konstanty Ildefons Gałczyński - O mej poezji



Moja poezja to jest noc księżycowa,
wielkie uspokojenie;
kiedy poziomki słodsze są w parowach
i słodsze cienie.

Gdy nie ma przy mnie kobiet ani dziewczyn,
gdy się uśpiło
wszystko i świerszczyk w szparze cegły trzeszczy,
że bardzo miło.

Moja poezja to są proste dziwy,
to kraj, gdzie w lecie
stary kot usnął pod lufcikiem krzywym
na parapecie.

Konstanty Ildefons Gałczyński 

poniedziałek, 6 stycznia 2025

Konstanty Ildefons Gałczyński - Noc





Dopala się nafta w lampce.
Lamentuje nad uchem komar.
Może to ty, matko, na niebie
jesteś tymi gwiazdami kilkoma?


Albo na jeziorze żaglem białym?
Albo falą w brzegi pochyłe?
Może twoje dłonie posypały
mój manuskrypt gwiaździstym pyłem?

A możeś jest południowa godzina,
mazur pszczół w złotych sierpnia pokojach



Wczoraj szpilkę znalazłem w trzcinach-
od włosów. Czy to nie twoja?


Konstanty Ildefons Gałczyński 

niedziela, 5 stycznia 2025

Wisława Szymborska - Album -




Nikt w rodzinie nie umarł z miłości.
Co tam było to było, ale nic dla mitu.
Romeowie gruźlicy? Julie dyfterytu?

Niektórzy wręcz dożyli zgrzybiałej starości.
Żadnej ofiary braku odpowiedzi
na list pokropiony łzami!


Zawsze w końcu zjawiali się sąsiedzi
z różami i binokularami.
Żadnego zaduszenia w stylowej szafie,
kiedy to raptem wraca mąż kochanki!

Nikomu te sznurówki, mantylki firanki, falbanki
nie przeszkodziły wejść na fotografię.
I nigdy w duszy piekielnego Boscha!
I nigdy z pistoletem do ogrodu!
(Konali z kulą w czaszce, ale z innego powodu
i na polowych noszach)

Nawet ta, z ekstatycznym kokiem
i oczami podkutymi jak po balu,
odpłynęła wielkim krwotokiem
nie do ciebie, danserze, i nie z żalu.

Może ktoś, dawniej, przed dagerotypem -
ale z tych, co w albumie, nikt, o ile wiem.
Rozśmieszały się smutki, leciał dzień za dniem,
a oni, pocieszeni, znikali na grypę.

Wisława Szymborska

sobota, 4 stycznia 2025

MOJA NIEDZIELNA KARTKA Z KALENDARZA

 


Istnienie

Życie to ciągła męka istnienia
Idąc w głąb jego tak bez sumienia
Drążymy w sobie gwóźdź nieprzeżarty
Patrzymy w obraz ten nic nie warty
Ciągłe pytania dręczą serc głosy
A my na przekór chwytamy losy
Jednemu szczęście drugiemu pech
Dany jest w darze cudowny blef

Lecz cóż to nagle serce zabiło
Ostatnim tchnieniem ziemię zabiło
Nie warte życie nie warta śmierć

Ważne jest tylko to co dziś jest.

Twardowski Jan





Michał Maczubski Czas






jak złapać w dłonie
chwilę
zostawić tak bez zmian
na wieczność

czas
pędzi gna i ulatuje 
znika 
nigdy nie dotrwa
do tej chwili

moment o którym teraz myślę
odchodzi z pierwszą zgłoską 
otwiera się 
jakiś akapit
jakaś strofa
jest jak zbieg
bez ważnego paszportu



przekracza zielone granice
ucieka za góry
wkracza na niebezpieczne obszary
zostawia po sobie ziemię zaoraną
i wspomnienia

Michał Maczubski  

środa, 1 stycznia 2025

Stary Testament, Księga Koheleta Koh. 3. 1-8



mal. El Greco

Koh. 3. 1-8

Wszystko ma swój czas,
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem


Jest czas rodzenia i czas umierania,
czas sadzenia i czas wyrywania tego, co zasadzono,
czas zabijania i czas leczenia,
czas burzenia i czas budowania,
 
czas płaczu i czas śmiechu,
czas zawodzenia i czas pląsów,

czas rzucania kamieni i czas ich zbierania,

czas pieszczot cielesnych
i czas wstrzymywania się od nich,



czas szukania i czas tracenia,
czas zachowania i czas wyrzucania,
 
czas rozdzierania i czas zszywania,
czas milczenia i czas mówienia, 


czas miłowania i czas nienawiści,
czas wojny i czas pokoju.(…)




Jesteśmy tylko odtąd dotąd,
ścìągnięci, rozciągnięci w czasie,
życie jest pewną czasu kwotą,
być poza czasem nam nie da się.
Ileż to dzieł ponadczasowych
w niwecz obrócił czasu bieg,
ileż wydarzeń epokowych
zabiera z sobą każdy wiek?
Epoka ginie za epoką,
morze porasta gęsty las,
otwiera się i gaśnie oko,
czas biegnie w nas i wokół nas.
Mariusz Parlicki 

wtorek, 31 grudnia 2024

Adam Asnyk - NA NOWY ROK

 


Słyszycie! Północ już bije,
Rok stary w mgły się rozwiewa,
Jak sen przepada...

Krzyczmy: Rok nowy niech żyje!
I rwijmy z przyszłości drzewa
Owoc, co wiecznie dojrzewa,
A nie opada.

Rok stary jak ziarnko piasku
Stoczył się w czasu przestrzenie;
Czyż go żałować?
Niech ginie! bez łzy, oklasku,
Jak ten gladiator w arenie,
Co upadł niepostrzeżenie -

Czas go pochować.
Bywały lata, ach! krwawsze,
Z rozpaczy jękiem lecące
W przeszłości mrok;
A echo powraca zawsze,
Przynosząc skargi palące...

Precz z smutkiem! Życzeń tysiące
Na Nowy Rok!
(...)    







piątek, 27 grudnia 2024

Bajki La Fontaina.....

Od wczesnego dzieciństwa  kochałam bajki.....  - moje najmilsze prezenty pod choinką to Baśnie, w których się zaczytywałam bez końca. . / moja ulubioną bajką była:  "Księżniczka na ziarnku grochu" Andersena /
 Nie pamiętam jednak by mnie ciągnęło do  bajek La Fontaina nie dostrzegałam jeszcze wtedy  ich mądrości i przykazań życiowych   

La Fontaine Jean De / 1621 -  1695,/był autorem blisko 250 bajek, choć łączył również  wiersz i prozę.... sięgał po wątki zapożyczone  od Ezopa,  greckiego bajkopisarza  żyjącego w VI wieku p.n.e.. .czerpał też ze starożytnych bajek wschodnich, głównie hinduskich.

Dla potomnych pozostał przede wszystkim autorem Bajek, zebranych w 12 księgach.  Tłumaczone na liczne języki, zyskały autorowi pozycję największego bajkopisarza literatury nowożytnej.




DEPOZYT.  / Księga dziewiąta BAJKA I / 

Czytałem gdzieś, że kupiec, osiadły w Bagdadzie,
Jadąc w drogę, zostawił u swego sąsiada
Centnar żelaza na składzie.
«Moje żelazo? pyta za powrotem.


— Niestety! szczur je pożarł, sąsiad odpowiada,
Sam się przekonałem o tem;
Zeszedłem go na strychu, właśnie kiedy śmiałek
Zjadał ostatni kawałek.


Może nie wierzysz? — Owszem, wierzę, wierzę.»

W kilka dni, kupiec zwabia pokryjomu
Dziecię sąsiada, chowa je w swym domu,
Poczem ojca uprzejmie prosi na wieczerzę.


«Ach! rzecze sąsiad z płaczem, wybacz mi łaskawie,
Ale nie mnie dziś myśleć o zabawie;
Syna, com kochał nad życie,
Syna ktoś porwał mi skrycie!

— Wiem, odparł kupiec, o twojej przygodzie,
Bo właśnie wczoraj, o słońca zachodzie,
Widziałem, że wielka sowa
Uniosła w szponach twe dziecię.
— Sowa? co też waszmość plecie!
Zaiste rzecz arcy nowa:
Skąd żeby jej mocy stało
Porwać chłopaka, tak jak myszkę małą!
On byłby raczej mógł dać rady sowie.

— Dla czegoż wątpisz? kupiec na to powie:
W mieście, gdzie centnar żelaza szczur zjada
(Jak na przykład u sąsiada),
Nie dziw, że sowie udźwignąć się zdarzy
Chłopca, co ledwie pół centnara waży;
Ani to, ani tamto cudu nie stanowi.»

Pojął sąsiad, co znaczy potworna baśń taka:
Oddał żelazo kupcowi,
A ten mu wtedy oddał jedynaka.

Kiedy o kłamstwie mowa, jedno jeszcze wspomnę.
Wędrowiec paliwoda mówił do drugiego:
«Widziałem kiedyś, kolego,
Głowy kapusty jak domy ogromne.
— O, wierzę, odparł tamten, bo w pewnej krainie,
Ja sam widziałem garnki wielkie jak świątynie.
— Przesadzasz, rzecze kłamca, aż śmiech bierze pusty:
Nikt takich garnków nie widział na świecie.
— I owszem, rzekł kolega; zrobiono je przecie
Umyślnie do twej kapusty.»

Skuteczniej można kłamców, mojem zdaniem,
Pobić śmiesznością niż przekonywaniem.
Gdy kłamią, ty kłam lepiej; wnet spostrzegą sami,
Że cię ich giętki język nie omami.

Tłum. Władysław Noskowski.




/Księga jedenasta, BAJKA V/ 

LEW, MAŁPA I DWA OSŁY.

Lew sprzykrzył sobie przydomek tyrana.
(Wcale się temu nie dziwię).
Chcąc zatem nadal rządzić sprawiedliwie,
Przywołał Orangutana,
Magistra wyzwolonych nauk, profesora,
I akademii Smorgońskiej rektora,
Aby mu zwięźle wyłuszczył zasady
Estetyki, etyki i metafizyki,
I moralności rozświetlił tajniki.


Magister-małpa tak zaczął wykłady:«
Królu! chcąc rządzić mądrze, trzeba, by monarcha
Czytał żywoty Plutarcha;
Z nich bowiem zobaczy jasno,





Że ten, kto chce być wielkim pomiędzy królami,
Powinien, wchodząc na tron, zostawić za drzwiami
Tak nazwaną miłość własną;
Ona bowiem jest matką wszelakich zdrożności,
Któremi, poczynając od waszej LwiejMości,
Codziennie każdy, ze zwierzęcej rzeszy,
Ten mniej, a ów więcej grzeszy.

Nie myśl jednak, o Królu, że w jednej minucie
Potrafisz, siłą woli, zwalczyć to uczucie:
Powoli je poskramiaj, a ujrzysz niedługo
Iż dokonałeś wiele; bo (mówię to szczerze),
Ten wysiłek od wielkich dwóch wad cię ustrzeże:
Jedną niesprawiedliwość, a śmieszność jest drugą.

— Daj mi, Lew rzecze, przykłady,
I jednej i drugiej wady.»
Małpa na to: „Wiadomo od początku świata,
Iż każde bydlę: wół, koń, jeleń, zając
(I nas, Małp, nie wyłączając),
Innem bydlęciem pomiata,
A natomiast, w każdej dobie,
Wychwala siebie i podobnych sobie;
W ten sposób, tanim kosztem, wzajemności prawo
Pewną sferę bydlęcą przyodziewa sławą.

Stąd wniosek, że niejeden, co posiadł zaszczyty,
Niejeden, o kim mówią: «wielki! znakomity!»
Wyrocznią w bydląt pokrewnych jest tłumie,
Bo dobrze sprzedać się umie.

Głupota powodzenie intrygą zdobywa,
Podczas gdy mądrość prawdziwa
Nie znając krętych ścieżek, musi czekać długo,
Zanim bydło pochyli czoło przed zasługą.

Ot, wczoraj podsłuchałem dwóch Osłów rozmowę.
Wzajemnych pochwał dymem odurzeni,
Głosili zdania takowe:
«Człowiek, to istne cielę! za nic Osły ceni,
«Znieważa nasze imię: kto ma pustki w głowie,
«Kto leniwy, uparty, Osłem tego zowie.
«Proszę, czego to ludziom się zachciewa!
«Śmią porównywać się z nami,
«Osłami!
«Który z nich tak jak ty śpiewa?
«Który nad ciebie zasłynął w wymowie?
«Oni mówią, że ryczysz. O głupcy wierutne!...
«Lecz rzućmy te myśli smutne:
«Mądrej głowie dość na słowie,
«Rozumiemy się wzajemnie,
«Ty mnie, ja ciebie, i to nam wystarczy.
«Niech co chce gada ludzki ród potwarczy,
«Jam wielki i tyś wielki; ba! większy odemnie.
«— Prawda, rzekł drugi, o tak, prawda święta!
«Te co ja, bracie, i ty masz talenta;

«Jesteśmy, klnę się na duszę,
«Dwa zapoznane geniusze.»
Tak nakadziwszy sobie, szli razem do miasta:
Tam znów każdy o swoim prawił przyjacielu,
Wiedząc, że przez to obaj dopną celu,
Bo z wrzasku często sława się rozrasta.
Nieraz, o Królu! widzieć ci się zdarzy,
Głupców, co zechcą taką oślą sztuką
Wyforytować się na dygnitarzy;

Niechże przykład tych Osłów będzie ci nauką,
Jako jest wiernym śmieszności obrazem.

O niesprawiedliwości powiem innym razem.»
Na tem skończył magister. Nie piszą kroniki,
Czy potem drugiej wady opisał wybryki,
Bo to przedmiot drażliwy; a Małpa ostrożna
Wiedziała, że za wiele Lwu mówić nie można.

Tłum. Władysław Noskowski.


poniedziałek, 23 grudnia 2024

HENRYK ZBIERZCHOWSKI - W noc wigilijną


W noc wigilijną jest jasności tyle
I taki bezmiar przeczystego śniegu,
Jakby umarło wszelkie zło na chwilę
Na całej ziemi od brzegu do brzegu.

W noc wigilijną nad tą białą ziemią
Srebrzysty księżyc jak opłatek świeci...
Za jego światłem serce moje leci
Nad białe pola, które w śniegu drzemią.

I patrzę z góry na spraw ludzkich małość,
Na liche kłótnie, na jałowe waśnie
I poprzez śniegów nieskalanych białość
Płynę marzeniem w księżycowe jaśnie.

Na górze gwiezdnych bezmiarów spoczynek,
U stóp mych w dole, gdzie popatrzę, wszędy,
Palą się okna światłami choinek
I wszystkie domy dzwonią od kolędy.

I dusza moja, wszystkich miłująca,
Nad widnokręgu zawieszona skrajem,
Srebrnym opłatkiem cichego miesiąca
Dzieli się z całym ukochanym krajem.

I w ciszy nocy życzenie jedyne
szepcę w tej chwili ustami drżącemi:

Daj wielki Boże, zanim ja przeminę,
Pokój i zgodę naszej polskiej ziemi!