czwartek, 3 października 2024

Marian Hemar - Teoria względności

 


Powoli zapominany Marian Hemar (ur. 6 kwietnia 1901 we Lwowie, zm. 11 lutego 1972 w Dorking) polski poeta, satyryk,  komediopisarz, dramaturg, tłumacz poezji, autor tekstów piosenek. 

– Napisał, opracował, przetłumaczył, sparafrazował do momentu wybuchu II wojny światowej około 3 tysiące piosenek, z których kilkaset zasłużyło sobie na miano przebojów.  To on był autorem m.in tekstów.: "Czy pani Marta jest grzechu warta", "Chciałabym i boję się", "Nikt, tylko ty", "Wspomnij mnie", "Czy ty wiesz moja mała."Pisał o fatalnej dramatycznej miłości, o  życiu codziennym, nie unikał podejmowania żartu czy satyrycznego komentarza. Poetyka jego piosenek w dużej mierze nawiązywała do skamandryckiego ducha spod znaku Juliana Tuwima. Po wojnie pozostał na emigracji, zamieszkał w Londynie.

Bolał nad tym, że jego Polska, która doznała tak wielu krzywd od niemieckiego okupanta, znów jest zniewolona, tym razem przez stalinowski totalitaryzm do 1956 roku.

Wciąż podkreślał mocno: “Moja gorąca miłość nie może się pogodzić z inną Polską, tylko tą najlepszą, najszlachetniejszą, najuczciwszą w świecie. (…) Uczyli mnie tej miłości Słowacki, Żeromski i Piłsudski”.


Teoria względności

Gdy się ludzi ocenia
Z różnych punktów widzenia --
Ciekawa rzecz, jak się skala
Pewnych wartości zmienia.
Wada staje się cnotą,
A zaletą -- głupota.

O przeciwniku -- gdy zacny --
Mówimy, że idiota.
O stronniku, gdy trudno
Przyznać nam, że rozsądny --
Nie powiemy, ze cymbał.
Powiemy: "Z gruntu porządny".

Gdy się mądrym człowiekiem
Chlubi wrogi nam obóz --
Stwierdzamy, że "inteligentny"
I dodajemy: "łobuz".

Gdy się w naszym obozie
Łobuz szasta wybitny --
Mówimy: "Twardy człowiek.
Zdolny -- mówimy. -- Sprytny".

Gdy nasz przeciwnik się potknie,
"Zdrajca!" -- głosimy krzykiem.
Gdy stronnik zdradzi, stwierdzamy:
"Nie był naszym stronnikiem".
I to nas niesłychanie
Na duchu podtrzymuje,
Że przeciw nam zawsze
Idioci tylko i szuje.

A z nami, wszyscy albo
Roztropni, albo dumni,
Albo z gruntu porządni,
Albo bardzo rozumni.
*
Dziwne, jak punkt widzenia
Automatycznie zmienia
Skalę naszych kryteriów
Uznania czy potępienia.

Gdy my konfiskujemy --
Zasługa to narodowa.
Kiedy nas konfiskują --
Gwałcą swobodę słowa.

Kiedy nas zamykają --
Tyrani! Despoci! Kaci!
Kiedy my zamykamy --
Tośmy furt demokraci.

Kiedy my "Precz!" wrzeszczymy --
Tośmy patrioci polscy.
Ci, co "Precz" wrzeszczą na nas
Wywrotowcy warcholscy.

"Dwa a dwa cztery" u nas --
To dogmat, to teologia.
"Dwa a dwa cztery" u wroga --
Wulgarna demagogia


Przyznać komu, po męsku,
W sposób najprościej rozsądny,
Że choć wróg nasz -- rozumny,
Choć przeciwnik -- porządny,
I walczyć z nim, aż do konca,
do końca ceniąc go szczerze --
Na to nas nie stać. To w naszym
Nie leży charakterze.


Nasza zasada: siebie
Ze wszystkiego rozgrzeszać,
Ale na przeciwniku
Psy -- o to samo -- wieszać.


Marian Hemar



środa, 2 października 2024

Henryk Zbierzchowski - GODZINA ZMIERZCHU

 




Żyję w mem mieście jak pod szklanym kloszem,
Każdy tak zna mnie, jak sąsiad za miedzą,
Co czynię, jakim rozporządzam groszem,
Z kim się zadaję, wszyscy zaraz wiedzą.






A więc najbardziej lubię chwilę zmierzchu,
Zanim zapłoną w mieście latarń oczy
I gdy przechodnie mijają się w mroczy,
Jak szare cienie od stóp aż do wierzchu.

Wtedy wychodzę na ulicę z domu
I to poczucie radością mię darzy,
Że jestem wreszcie taki sam bez twarzy,
Bezosobisty, nieznany nikomu.

Że w tym spieszącym dokądś, szarym tłumie,
Jestem swej doli taki sam przechodzień,
Jakich tysiące spotykamy co dzień
A dokąd idą nikt zgadnąć nie umie.
 
Że gdybym nawet rozpłynął się w mroku,
Który mą istność w bezimienność odział,
Nikt nie zapyta się, gdziem się zapodział
I nie wywołam łzy w niczyjem oku.


 Henryk Zbierzchowski  


Adam Asnyk - Myślałem, że to sen...



Myślałem, że to sen, lecz to prawda była:
Z nadziemskich jasnych sfer do mnie tu zstąpiła,
Przyniosła dziwny blask w swoich modrych oczach,
Przyniosła kwiatów woń na złotych warkoczach;




Podała"" rączkę swą, szliśmy z sobą razem,
Przed nami jaśniał świat cudnym krajobrazem.
Pośród rozkosznych łąk i gajów mirtowych,
Wiecznie zielonych wzgórzy wód szafirowych

Szliśmy, nie mówiąc nic, a mnie się wydało,
Żem życia mego pieśń wypowiedział całą,
Że z jej różanych ust, jak z otwartej księgi,
Czerpałem tajny skarb wiedzy i potęgi.

Wtem nagle przyszła myśl dziwna i szalona,
Żeby koniecznie dojść, skąd i kto jest ona?
I gdy zacząłem tak i ważyć i badać,
Kwiaty zaczęły schnąć, a liście opadać,


I nastał szary mrok... a ja w swoim biegu
Stanąłem w gęstej mgle na przepaści brzegu.
Strwożony zmianą tą, zwróciłem się do niej,
Niestety, już jej dłoń nie była w mojej dłoni.

Słyszałem tylko głos ginący w ciemności:
"Byłam natchnieniem twym, marą twej młodości!"
I pozostałem sam, i noc świat pokryła...
Myślałem, że to sen, lecz to prawda była!

niedziela, 29 września 2024

Jerzy Wasowski - " Odjadę z tego peronu "



W Czterdziestą Rocznicę śmierci Jerzego Wasowskiego współtwórcy pospołu z Jeremim Przyborą "Kabaretu Starszych Panów"



Odjadę z tego peronu
Za parę krótkich lat
Gdy jesień dłonią wzniesioną
Do drogi da mi znak
Z niedużym wsiądę bagażem
Do jednej z pierwszych klas
Bo będę już dygnitarzem
Lub ulubieńcem mas
Nie będzie za mną źrenic
Patrzących z żalem w dal
To dobrze bo i mnie nic
Nie będzie jechać żal


La la la
Nie będzie jechać żal
Odjadę z tego peronu
W jesienny chłodny świat
W tę podróż tak wymarzoną
O której śnię od lat
Czas będzie się trochę dłużył
Choć wokół piękna wieś
Bo będzie mnie z tej podróży
Ktoś oczekiwał gdzieś
Lecz jakoś sobie skrócę
I dopasuję czas
Poczytam coś ponucę
Przekąszę co i raz


La la la
Przekąszę co i raz
Odjadę z tego peronu
Za parę krótkich lat
Gdy jesień złoto z jesionów
Wytopi akurat
Na małą po mnie stacyjkę
Dziewczyna wyjdzie co
Dziewczęta inne to przy niej
Zupełnie zwykłe są
Bukiecik da mi kwiatków
Czym wzruszy mnie do łez


I powie „Witaj dziadku
To fajnie żeś już jest"
To fajnie żeś już jest


Rainer Maria Rilke - Dzień Jesienny

 



Panie: już czas. Tak długo lato trwało.
Rzuć na zegary słoneczne twój cień
i rozpuść wiatry na niwę dojrzałą.
Każ się napełnić ostatnim owocom;

niech je dwa jeszcze ciepłe dni opłyną,
znaglij je do spełnienia i wypędź z mocą
ostatnią słodycz w ciężkie wino.
Kto teraz nie ma domu, nigdy mieć nie będzie.

Kto teraz sam jest, długo pozostanie sam
i będzie czuwał, czytał, długie listy będzie
pisał i niespokojnie tu i tam
błądził w alejach, gdy wiatr liście pędzi.

Rainer Maria Rilke  

MOJA NIEDZIELNA KARTKA Z KALENDARZA


 

piątek, 27 września 2024

Antoni Słonimski - Rozmowa z ciszą

 



Po dniach utrapień, zgiełku, wrzawy,
Kiedy wytchnienia przyjdzie chwila,
Gdy głowa sennie się przychyla
I w ciszy płynie czas łaskawy,

Kiedy się pióro chwieje w dłoni,
Bezwolne nad stronicą czystą,
Gdy srebrna cisza w uszach dzwoni,
Wsłuchaj się w ciszę tę srebrzystą.

Bo nie w zwycięstwach pyrrusowych,
Triumfach, klęskach i zmaganiu
Odnajdziesz prawdy głos surowy,
Ale w tej ciszy i w słuchaniu.

Jak ktoś, co wstrzymał się przed progiem,
Nim zrobił pierwszy krok w nieznane,
Zapomnij rany otrzymane,
Pojednaj się z wczorajszym wrogiem,


Rzuć pychę, która w bezsenności
Groźnym rozrasta się koszmarem,
A spokój smutki twe uprości,
Właściwą im przywróci miarę.


Antoni Słonimski 

czwartek, 26 września 2024

Słonimski Antoni - Oczy

  


Kiedy tylko otworzę oczy, to Cię widzę.

Włochy, Grecja i Egipt - to wszystko daremne.

Całemu światu dzisiaj przyznać się nie wstydzę -

Piękniejsze są Twe oczy, usta, włosy ciemne.


Czasami, upojony błękitem przeźroczy,

Błądząc okiem po morzu słodkim i po niebie,

Zapominam o wszystkim i zamykam oczy,

A kiedy zamknę oczy - znowu widzę Ciebie.


 Antoni 
Słonimski

wtorek, 24 września 2024

Julian Tuwim - Bajki

 



Pomnę dzieciństwa sny niewysłowne,
Baśń lat minionych wstaje jak żywa,
Bajki czarowne, bajki cudowne
Opowiadała mi niania siwa:

O złotym smoku, śpiącej królewnie,
O tym, jak walczył rycerzy huf,
A gdy kończyła, płakałem rzewnie,
Prosząc: "Nianiusiu, ach, dalej mów!

Mów dalej, o nianiu, mów jeszcze,
Aż usnę i dalej śnić będę,
Niech we śnie spokojnym wypieszczę
Złocistą, tajemną legendę!

Złóż z czarów wzorzystą mozaikę,
Niech przyjdą rycerze tu do mnie!
Mów dalej czarowną swą bajkę!
Ja bajki tak lubię ogromnie..."


Dziś czar dzieciństwa jeno wspominam,
I często, kiedy siedzę samotnie,
Marzeń przędziwo znów snuć zaczynam,
Czar, który minął tak niepowrotnie.

Znów przeszłość całą mam przed oczyma,
I kiedy cisza nastanie w krąg,
Po Andersena sięgam lub Grimma
I dawne bajki czerpię dziś z ksiąg.

I czytam, aż sen oczy zmruży
I przymknie zmęczone powieki,
Zaznaję cudownej podróży,
W kraj mglisty, bezbrzeżnie daleki..
.
Znużony do snu chylę głowę,
Upaja mnie sen oszołomnie...
W samotne wieczory zimowe
Ja bajki tak lubię ogromnie...

A czasem smętne moje dumanie
Przerywa nagle cudna dziewczyna,
Usta mi daje na przywitanie,
A potem czule szeptać zaczyna:
Że nie opuści mnie nigdy w życiu,
W szczęścia godzinie ni w doli złej,
Że kocha mocno, tęskni w ukryciu,
A ja cichutko tak nucę jej:

"Mów dalej, mów dalej, dziewczyno,
Że wiecznie mnie będziesz kochała,
Że chwile miłosne nie miną,
Żeś moja na zawsze i cała,
Że miłość twa tak jest bezmierną,
Że będziesz tęskniła wciąż do mnie...
Mów dalej, że będziesz mi wierną:
Ja bajki tak lubię ogromnie!..."

Julian Tuwim 

poniedziałek, 23 września 2024

Cyprian Kamil Norwid - Italiam, Italiam



 1

Pod latyńskich żagli cieniem,
Myśli moja, płyń z aniołem,
Płyń, jak kiedyś ja płynąłem:
Za wspomnieniem - płyń spomnieniem...

2
Dookoła morze - morze -
Jak błękitu strop bez końca:
O! przejasne - pełne słońca.
Łodzi! wioseł!... Szczęść ci, Boże...



3
Płyń - a nie wróć-że mi z żalem
Od tych laurów tam różowych,
Gdzie Tass śpiewał Jeruzalem,
I od moich dni-laurowych...

4
O! po skarby cię wysłałem:
Cóż! gdy wrócisz mi z tęsknotą -
Wiem to, ale proszę o to -
Niech zapłaczę, że płakałem...

5
Pod latyńskich żagli cieniem,
Myśli moja, płyń z aniołem,
Płyń, jak kiedyś ja płynąłem:
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Za wspomnieniem - płyń wspomnieniem...


Cyprian Kamil Norwid 

niedziela, 22 września 2024

Szydzik Zofia -- słowa





słowa, słowa
w konfiguracjach
jak sztylety
to znów jak plaster miodu
wyszukane – porywają i uwodzą
patetyczne jak hymny
tworzą ideologie
doktryny
modlitwy



ból naszego czasu – puste słowa
lawiny słów bez treści

„miłość”- banał
„braterstwo” - utopia
„przysięga” - niedotrzymana

najdalej zaszła – „nienawiść”
pnie się wysoko niczym bluszcz
po jońskiej kolumnie

to sztandar naszego czasu

Szydzik Zofia 

sobota, 21 września 2024

Denise Levertov -" Mówiąc do smutku "

 Denise Levertov (ur. 1923, zm. 1997) – brytyjsko-amerykańska poetka i pisarka.  Jej rodzicami byli rosyjski Żyd , i Walijka  Gdy miała 12 lat, wysłała swoje wiersze T.S. Eliotowi, który udzielił jej rad na temat pisania poezji.W czasie II wojny światowej pracowała jako pielęgniarka w bombardowanym przez Niemcy Londynie.

Przyjaźniła się z Czesławem Miłoszem, wysoko ceniącym jej twórczość.





Mój smutku, nie powinnam traktować cię
jak bezdomnego psa,
który przychodzi pod kuchenne drzwi
po kawałek skórki, po gołą kość.
Powinnam ci zaufać.

Powinnam przygarnąć cię
do domu i dać ci w nim
twój własny kąt,
starą słomiankę do leżenia,
i własną miskę z wodą.

Myślisz, że nie wiem, że żyłeś
pod moim progiem.

Tęsknisz za stałym miejscem
przed zimą. Potrzebne ci
imię,
obróżka i tabliczka. 
Potrzebne ci
prawo do odstraszania intruzów,
do uznania
mojego domu za twój
a ciebie
za mojego wiernego psa.

przełożyła Julia Hartwig

piątek, 20 września 2024

Wojciech Młynarski - Róbmy swoje

 





Raz Noe wypił wina dzban
i rzekł do synów: „Oto
przecieki z samej góry mam,
chłopaki, idzie potop!
Widoki nasze marne są
i dola przesądzona,
rozdzieram oto szatę swą,
chłopaki, jest już po nas”.

A jeden z synów, zresztą Cham,
rzekł: „Taką tacie radę dam:
Róbmy swoje,
pewne jest to jedno, że
róbmy swoje,
póki jeszcze ciut się chce,
skromniutko, ot, na własną miarkę
majstrujmy coś, chociażby arkę, tatusiu,
róbmy swoje, róbmy swoje,
może to coś da? Kto wie?”

Raz króla spotkał Kolumb Krzyś,
a król mu rzekł: „Kolumbie,
idź do lekarza jeszcze dziś,
nim legniesz w katakumbie!
Nieciekaw jestem, co kto truć
na twoim chce pogrzebie,
palenie rzuć, pływanie rzuć
i zacznij dbać o siebie!”.
A Kolumb skłonił się jak paź,
po cichu tak pomyślał zaś:
„Róbmy swoje,
pewne jest to jedno, że
róbmy swoje,
póki jeszcze ciut się chce,
i zamiast minę mieć ponurą,
skromniutko, ot, z Ameryk którą – odkryjmy…
Róbmy swoje, róbmy swoje,
może to coś da? Kto wie...”.


Napotkał Nobla kumpel raz,
i tak mu rzekł: „Alfredzie,
powiedzieć to najwyższy czas,
że marnie ci się wiedzie.
Choć do doświadczeń wciąż cię gna,
choć starasz się od świtu,
ty prochu nie wymyślisz, a
tym bardziej dynamitu”.
A Nobel spłonił się jak  rak,
po cichu zaś pomyślał, jak?:
„Róbmy swoje,
pewne jest to jedno, że
róbmy swoje,
póki jeszcze ciut się chce,
w myśleniu sens, w działaniu racja,
próbujmy więc, a nuż fundacja – wystrzeli...
Róbmy swoje, róbmy swoje,
może to coś da? Kto wie...”.
Ukształtowała nam się raz
opinia, mówiąc: „Kurczę,
rozsądku krztyny nie ma w was,
inteligenty twórcze!
Na łeb wam wali się ten kram,
aż sypią się zeń drzazgi,
o skórze myśleć czas, a wam,
wam w głowie wciąż drobiazgi”.
Opinia sroga to, że hej,
odpowiadając przeto jej:
Róbmy swoje,
pewne jest to jedno, że
róbmy swoje,
bo jeżeli ciut się chce,
drobiazgów parę się uchowa –
kultura, sztuka, wolność słowa,
– kochani,
róbmy swoje, róbmy swoje,
może to coś da? Kto wie...




Rodacy!
Róbmy swoje,
a ty, widzu, brawo bij,
róbmy swoje,
a ty nasze zdrowie pij!
Niejedną jeszcze paranoję
przetrzymać przyjdzie – robiąc swoje,
– kochani,
róbmy swoje, róbmy swoje,
żeby było na co wyjść!

Wojciech Młynarski 1986

środa, 18 września 2024

Wisława Szymborska - Wzajemność

 
Jonathan Wolstenholme


Są katalogi katalogów.
Są wiersze o wierszach.
Są sztuki o aktorach grane przez aktorów.
Listy z powodu listów.
Słowa służące objaśnianiu słów.
Mózgi zajęte studiowaniem mózgu.
Są smutki zaraźliwe podobnie jak śmiech.
Papiery pochodzące ze zbiórki papierów.
Zobaczone spojrzenia.
Przypadki odmieniane przez przypadki.
Rzeki duże z poważnym udziałem niedużych.
Lasy po same brzegi porośnięte lasem.
Maszyny przeznaczone do wyrobu maszyn.
Sny, które nagle budzą nas ze snu.
Zdrowie konieczne w powrocie do zdrowia.
Schody na tyle w dół, na ile w górę.
Okulary do szukania okularów.
Wdech i wydech oddechu.
I niechby bodaj od czasu do czasu
nienawiść nienawiści.

Bo koniec końców
niewiedza niewiedzy
i ręce zatrudnione umywaniem rąk.

Z tomiku "Wystarczy"

niedziela, 15 września 2024

Czesław Miłosz - Granica




Alastair Magnaldo



Śnił mi się sen o trudnej do przekroczenia granicy,

a przekroczyłem ich sporo, na przekór strażnikom
państw i imperiów.

Ten sen nie miał sensu, bo właściwie był o tym, że
wszystko dobrze, dopóki do przekroczenia granicy
nie jesteśmy zmuszeni.

Po tej stronie zielony puszysty dywan, a to są
wierzchołki drzew tropikalnego lasu, szybujemy
nad nimi my, ptaki.

Po tamtej stronie żadnej rzeczy, którą moglibyśmy
zobaczyć, dotknąć, usłyszeć,
posmakować.


Wybieramy się tam, ociągając się, niby emigranci
nie oczekujący szczęścia w dalekich krajach wygnania.

Czesław Miłosz