Poeta - napisał ten wiersz
zainspirowany utworem Jana Twardowskiego ”Śpieszmy się kochać ludzi”
czwartek, 31 października 2019
poniedziałek, 28 października 2019
Stanisław Barańczak - Spójrzmy prawdzie w oczy
Stanisław Barańczak |
Spójrzmy
prawdzie w oczy:
w nieobecne
oczy potrąconego przypadkowo
przechodnia z podniesionym kołnierzem;
oczy potrąconego przypadkowo
przechodnia z podniesionym kołnierzem;
w stężałe
oczy wzniesione ku tablicy z odjazdami
dalekobieżnych pociągów;
oczy wzniesione ku tablicy z odjazdami
dalekobieżnych pociągów;
w krótkowzro
czne
oczy wpatrzone z bliska w gazetowy petit;
w oczy pośpiesznie obmywane rankiem
z nieposłusznego snu pośpiesznie ocierane
z nieposłusznego snu pośpiesznie ocierane
za dnia z łez nieposłusznych,
pośpiesznie
zakrywane monetami, bo śmierć także jest
nieposłuszna, zbyt śpiesznie gna w ślepy zaułek
oczodołów;
nieposłuszna, zbyt śpiesznie gna w ślepy zaułek
oczodołów;
więc dajmy z siebie wszystko
na własność tym spojrzeniom,
na własność tym spojrzeniom,
stańmy na wysokości
oczu, jak napis kredą na murze, odważmy sie spojrzeć
prawdzie w te szare oczy, których z nas nie spuszcza,
które są wszędzie, wbite w chodnik pod stopami,
wlepione w afisz i utkwione w chmurach;
oczu, jak napis kredą na murze, odważmy sie spojrzeć
prawdzie w te szare oczy, których z nas nie spuszcza,
które są wszędzie, wbite w chodnik pod stopami,
wlepione w afisz i utkwione w chmurach;
a choćby się pod nami nigdy nie ugięły
nogi, to jedno będzie nas umiało rzucić
na kolana.
nogi, to jedno będzie nas umiało rzucić
na kolana.
niedziela, 27 października 2019
Andrzej Waligórski - Dom na przełęczy
Andreas Achenbach |
Chciałbym
mieć dom na przełęczy,
Dom godny starego kowboja.
Niech przy tym domu jęczy
Wiatr w jodłach i sekwojach.
Dom godny starego kowboja.
Niech przy tym domu jęczy
Wiatr w jodłach i sekwojach.
Domowi
i sekwojom
Niech mruczy czasem grom
I wyje w krzakach kojot...
Chciałbym mieć taki dom.
Niech mruczy czasem grom
I wyje w krzakach kojot...
Chciałbym mieć taki dom.
Gdybym
dom taki dostał
W jakichś skałach i stepach
To przy domu wodospad
Musiałby spadać w przepaść
W jakichś skałach i stepach
To przy domu wodospad
Musiałby spadać w przepaść
I
ryczeć w ciszę nocną,
I w blasku słońca grzmieć...
Nie do wiary jak mocno
Chciałbym dom taki mieć.
I w blasku słońca grzmieć...
Nie do wiary jak mocno
Chciałbym dom taki mieć.
Konia
chciałbym mieć również
Barwy ognistoryżej,
Koń pasłby się śród równin
Położonych poniżej,
Koń pasłby się śród równin
Położonych poniżej,
Przybiegałby
na sygnał,
Na sobie znany ton...
Ten dom by mi się przydał,
To byłby piękny dom!
Na sobie znany ton...
Ten dom by mi się przydał,
To byłby piękny dom!
Izb
byłoby niewiele,
Ot, trzy, cztery pewno,
Lecz moi przyjaciele
Zmieściliby się wewnątrz,
Ot, trzy, cztery pewno,
Lecz moi przyjaciele
Zmieściliby się wewnątrz,
Paliłoby
się fajki,
Gadało to i sio,
Dobry byłby dom taki,
Dobry jak nie wiem co!
Gadało to i sio,
Dobry byłby dom taki,
Dobry jak nie wiem co!
Gdzieś
za jakąś przełęczą
Nie wiadomą nikomu,
Pod księżycem, pod tęczą
Czekasz na mnie mój domu,
Nie wiadomą nikomu,
Pod księżycem, pod tęczą
Czekasz na mnie mój domu,
I
kiedyś oprę ręce
O twój sosnowy płot,
Jeśli wytrzyma serce -
Zdezelowany colt.
O twój sosnowy płot,
Jeśli wytrzyma serce -
Zdezelowany colt.
sobota, 26 października 2019
Krzysztof Ćwikliński - Stary wiersz
Andrew
Atroshenko
|
Teraz jest tylko cisza i piołun w lawendzie
Jej zapachem pijany ku ziemi się chyli...
I widzisz, Kochanie, doszliśmy tej chwili,
Kiedy jeszcze jesteśmy. Jutro nas nie będzie...
Jej zapachem pijany ku ziemi się chyli...
I widzisz, Kochanie, doszliśmy tej chwili,
Kiedy jeszcze jesteśmy. Jutro nas nie będzie...
Jutro już nas
nie będzie... Tani melodramat.
Łza w loży uroniona nad kiepskim aktorem.
I każde z nas do siebie powróci wieczorem
Na wyblakły konterfekt w zakurzonych ramach.
Łza w loży uroniona nad kiepskim aktorem.
I każde z nas do siebie powróci wieczorem
Na wyblakły konterfekt w zakurzonych ramach.
I pomyślisz, Kochanie, przed małym lusterkiem
Srebrne włosy gładząc, że jak dziś w teatrze
Tak my śmieszni byliśmy... I wtedy czas zatrze
To wszystko, co przed laty takie było wielkie...
piątek, 25 października 2019
Mieczysław Braun - Uchodźcy
("Nasz Przegląd" nr 85, 1939 r )
Kto skrada się
nocą wśród wrzasków i drwin?
To ojciec i przy nim maleńki syn.
To ojciec i przy nim maleńki syn.
- "Ojcze,
już zmęczył mnie szybki krok!
Dokąd idziemy za miasto w mrok?"
Dokąd idziemy za miasto w mrok?"
- "Synku,
niedługo droga ma trwać,
Znów do łóżeczka położę cię spać..."
Znów do łóżeczka położę cię spać..."
- "Czemu
nam grożą? czemu z nas drwią?
Ojcze, masz czoło zbroczone krwią!"
Ojcze, masz czoło zbroczone krwią!"
- "Synku,
twój ojciec zranił się sam...
Ludzie nic złego nie zrobią nam..."
-"Słyszysz?
tam krzyczą: "Przeklęty Żyd!"
"Synku, to tylko wichrów zgrzyt..."
- "Goni
nas, goni łańcuchów brzęk!"
- "Przyjdzie jutrzenka i minie lęk..."
- "Przyjdzie jutrzenka i minie lęk..."
- "Ojcze,
w ciemnościach świetlisty znak,
Czy to ojczyzna, której nam brak?"
Czy to ojczyzna, której nam brak?"
- "Nie! to
są światła więziennych wrót,
I od nich wieje straszliwy chłód.
I od nich wieje straszliwy chłód.
Dla
przepędzonych nocą za próg
Noc będzie szukać bezpiecznych dróg..."
Noc będzie szukać bezpiecznych dróg..."
I przed oczami
odwiecznych gwiazd
Poszli wygnańcy z rodzinnych gniazd.
Poszli wygnańcy z rodzinnych gniazd.
I długo
patrzała za nimi w ślad
Stara historia tysięcy lat.
wtorek, 22 października 2019
Jan Klich - Prośba książki
Złożona
na półce, dla ciebie nieznana,
Leżę wciąż bezczynna, smutna, zapomniana
Leżę wciąż bezczynna, smutna, zapomniana
A choć jestem niema, to prawie ze łzami
Wołam wciąż na Ciebie swymi tytułami:
Weź
mnie tu z tej półki, kup, pożycz, przeczytaj!
Ja Ci wszystko powiem, tylko się mnie pytaj,
Ja Ci wszystko powiem, tylko się mnie pytaj,
Ja wtedy z wdzięcznością w wiedzę Cię uzbroję,
Że będzie wokoło sławne imię Twoje.
Że będzie wokoło sławne imię Twoje.
Dam
Ci taką siłę, że wielkie kolosy
Wydrzesz z łona ziemi tam ukryte płody,
Wydrzesz z łona ziemi tam ukryte płody,
Wprzęgniesz w pracę słońce i ujarzmisz wody.
Ja ziemię jałową zamienię Ci w chlebną
I przypnę Ci skrzydła na jazdę podniebną.
Ja ziemię jałową zamienię Ci w chlebną
I przypnę Ci skrzydła na jazdę podniebną.
Tajemnic
wszechświata ja zdradzę Ci wiele
I jeszcze po pracy ja Cię rozweselę.
Ja wszędzie nad Tobą roztoczę swa pieczę
Dając Ci kulturę, ja Cię uczłowieczę,
Ja wskażę Ci drogę do każdego celu,
I jeszcze po pracy ja Cię rozweselę.
Ja wszędzie nad Tobą roztoczę swa pieczę
Dając Ci kulturę, ja Cię uczłowieczę,
Ja wskażę Ci drogę do każdego celu,
Tylko mnie z półki zabierz, przyjacielu!
niedziela, 20 października 2019
Andrew Marvell - Do nieskorej Bogdanki / fragment /
Gdybym dość czasu i świata miał, miła,
Cnotliwość twoja zbrodnią by nie była.
Siadłbym i z tobą obmyślał sposoby
Spędzenia naszej nieskończonej doby:
Mogłabyś w Indiach, kędy Ganges płynie,
Rubinów szukać, ja bym zaś w dolinie Humberu płakał;
mógłbym twoim tropem
Dążyć na dziesięć już lat przed Potopem,
A ty byś trwała w nieczułej odmowie,
Póki nawrócą się wszyscy Zydowie.
Roślinna miłość we mnie by wzrastała
Większa od królestw, bardziej od nich trwała.
Sto lat bym strawił, sławiąc dookoła
Blask twoich oczu i foremność czoła;
Piersi bym każdej poświęcił lat dwieście,
A trzysta wieków całej twojej reszcie,
Przed każdą cząstkę po sto lat w pokorze
Klęcząc — aż w serce twe wkroczyłbym może.
Tak, zasługujesz na takie wielbienie —
I nie chcę kochać cię po niższej cenie.
Cóż, kiedy za mnę pędzi pogoń chyża —
Skrzydlaty rydwan czasu wciąż się zbliża;
A tam, przed nami, czekają jedynie
Nieogarnionej wieczności pustynie.
Uroda twoja w mrok grobu się schowa
I nie usłyszy krypta marmurowa
Echa mej piosnki; robak niszczyć zacznie
Dziewictwo, któreś chroniła tak bacznie;
Cała twa cnota prochem wnet się stanie,
Popiołem — całe moje pożądanie.
Chociaż przytulnym miejscem jest mogiła,
Wątpię, czy ktoś cię tam przytuli, miła
Cnotliwość twoja zbrodnią by nie była.
Siadłbym i z tobą obmyślał sposoby
Spędzenia naszej nieskończonej doby:
Mogłabyś w Indiach, kędy Ganges płynie,
Rubinów szukać, ja bym zaś w dolinie Humberu płakał;
mógłbym twoim tropem
Dążyć na dziesięć już lat przed Potopem,
A ty byś trwała w nieczułej odmowie,
Póki nawrócą się wszyscy Zydowie.
Roślinna miłość we mnie by wzrastała
Większa od królestw, bardziej od nich trwała.
Sto lat bym strawił, sławiąc dookoła
Blask twoich oczu i foremność czoła;
Piersi bym każdej poświęcił lat dwieście,
A trzysta wieków całej twojej reszcie,
Przed każdą cząstkę po sto lat w pokorze
Klęcząc — aż w serce twe wkroczyłbym może.
Tak, zasługujesz na takie wielbienie —
I nie chcę kochać cię po niższej cenie.
Cóż, kiedy za mnę pędzi pogoń chyża —
Skrzydlaty rydwan czasu wciąż się zbliża;
A tam, przed nami, czekają jedynie
Nieogarnionej wieczności pustynie.
Uroda twoja w mrok grobu się schowa
I nie usłyszy krypta marmurowa
Echa mej piosnki; robak niszczyć zacznie
Dziewictwo, któreś chroniła tak bacznie;
Cała twa cnota prochem wnet się stanie,
Popiołem — całe moje pożądanie.
Chociaż przytulnym miejscem jest mogiła,
Wątpię, czy ktoś cię tam przytuli, miła
sobota, 19 października 2019
Adam Zagajewski - O matce
O mojej matce
nie umiałbym nic powiedzieć
jak powtarzała, będziesz kiedyś żałował,
gdy mnie już nie będzie, i jak nie wierzyłem
ani w "już", ani w "nie będzie",
jak powtarzała, będziesz kiedyś żałował,
gdy mnie już nie będzie, i jak nie wierzyłem
ani w "już", ani w "nie będzie",
jak lubiłem
patrzeć, kiedy czytała modną powieść
zaglądając od razu do ostatniego rozdziału,
zaglądając od razu do ostatniego rozdziału,
jak w kuchni - uważając, że to nie jest
dla niej odpowiednie miejsce - przyrządza niedzielną kawę
albo - jeszcze gorzej - filety z dorsza,
dla niej odpowiednie miejsce - przyrządza niedzielną kawę
albo - jeszcze gorzej - filety z dorsza,
jak czeka na
przyjście gości i patrzy w lustro,
robiąc tę minę, która skutecznie chroniła ją
przed zobaczeniem siebie naprawdę - co, zdaję się,
odziedziczyłem po niej - jak i kilka innych słabości,
robiąc tę minę, która skutecznie chroniła ją
przed zobaczeniem siebie naprawdę - co, zdaję się,
odziedziczyłem po niej - jak i kilka innych słabości,
jak potem
swobodnie
rozprawia o rzeczach,
które nie były jej forte,
jak ja jej niemądrze dokuczałem -
tak jak wtedy, kiedy ona
porównała siebie do Beethovena głuchnącego,
a ja powiedziałem okrutnie -
porównała siebie do Beethovena głuchnącego,
a ja powiedziałem okrutnie -
Ale wiesz, on miał talent...
jak wszystko mi wybaczała
jak ja to pamiętam
jak leciałem z Huston na jej pogrzeb
jak nic nie umiałem powiedzieć
i wciąż nie umiem
piątek, 18 października 2019
Krzysztof Kamil Baczyński - Ten czas
Andrly Markiv
|
Miła
moja, kochana. Taki to mroczny czas.
Ciemna
noc, tak już dawno ciemna noc, a bez gwiazd,
po
której drzew upiory wydarte ziemi – drżą.
Smutne
nieba nad nami, jak krzyż złamanych rąk.
Głowy
dudnią po ziemi, noce schodzą do dnia,
dni
do nocy odchodzą, nie łodzie – trumny rodzą,
w
świat grobami odchodzą, odchodzi czas we snach.
A
serca – tak ich mało, a usta – tyle ich.
My
sami – tacy mali, krok jeszcze – przejdziem w mit.
My
sami – takie chmurki u skrzyżowania dróg,
gdzie
armaty stuleci i krzyż, a na nim Bóg.
Te
sznury, czy z szubienic? długie, na końcu dzwon
to
chyba dzwon przestrzeni. I taka słabość rąk.
I
ulatuje – słyszę – ta moc jak piasek w szkle
zegarów
starodawnych. Budzimy się we śnie
bez
głosu i bez mocy i słychać, dudni sznur
okutych
maszyn burzy. Niebo krwawe, do róży
podobne
– leży na nas jak pokolenia gór.
I
płynie mrok. Jest cisza. Łamanych czaszek trzask;
i
wiatr zahuczy czasem, i wiek przywali głazem.
Nie
stanie naszych serc. Taki to mroczny czas.
czwartek, 17 października 2019
Konstandinos Kawafis- Obok tego domu
Wczoraj,
przechadzając się w pewnej dzielnicy,
jak niosły
kroki, przeszedłem obok tego domu,
do którego tak
często wchodziłem, gdy byłem młody.
Tam ciało moje
ogarnęła miłość
potęgą swą
niepojętą.
I oto wczoraj,
kiedy szedłem
przez ową starą ulicę,
od zaklęcia
miłości niezmiernie wypiękniały
sklepy,
trotuary, kamienie bruku,
mury, balkony i
okna;
nic pospolitego
nie ostało się tam.
Gdy stanąłem i
patrzyłem na bramę,
gdy stanąłem i nie
mogłem odejść od tego domu,
z całej istoty
mojej wyłaniało się, przechowane,
dotąd
przechowane, wspomnienie tamtej rozkoszy.
wtorek, 15 października 2019
Bolesław Leśmian - Gdybym spotkał ciebie znowu pierwszy raz...
Gdybym spotkał ciebie znowu pierwszy
raz,
Ale w innym sadzie, w innym lesie -
Może by inaczej zaszumiał nam las
Wydłużony mgłami na bezkresie....
Może innych kwiatów wśród zieleni
bruzd
Jęłyby się dłonie dreszczem czynne -
Może by upadły z niedomyślnych ust
Jakieś inne słowa - jakieś inne...
Może by i słońce zniewoliło nas
Do spłynięcia duchem w róż kaskadzie,
Gdybym spotkał ciebie znowu pierwszy
raz,
Ale w innym lesie, w innym sadzie...
poniedziałek, 14 października 2019
Bułat Okudżawa - Gonić marzenia
Na włóczęgę już wyruszyć przyszła pora
Las nas goni śpiewem ptaków, szumem drzew
I wołają nas już pola i jeziora
Zeszłoroczny nasz wesoły pomnąc śpiew
Ludzie maja swoje sprawy, ludzie lubią się bogacić
Pełne brzuchy mają, chcą mieć pełen trzos
A ja gonię, a ja gonię swe marzenia
Szczęścia szukam gdzie kaczeńce i gdzie wrzos
Tym co iść nie lubią mówię do widzenia
Za dni kilka może znów powrócę tu
Idę w świat by tam dogonić swe marzenia
Aby spełnić kilka swoich złotych snów
Więc z dziewczyna swą pod rękę
I z gitarą, i z piosenką
Precz mi troski, przecz przykrości, słońce świeć
Idę gonić, idę gonić swe marzenia
I spokoju szukać pośród starych drzew
Tak to proste, ze i gadać szkoda czasu
Lepiej plecak wziąć i iść przed siebie wprost
Szukać wiatru i zapachu szukać lasu
Jak najdalej zadymionych wielkich miast
Zrozum bracie, tak to trzeba
Łóżkiem trawa, dachem drzewa
Z wiatrem biegać i z ptakami śpiewać w głos
Trzeba gonić, trzeba gonić swe marzenia
Las nas goni śpiewem ptaków, szumem drzew
I wołają nas już pola i jeziora
Zeszłoroczny nasz wesoły pomnąc śpiew
Ludzie maja swoje sprawy, ludzie lubią się bogacić
Pełne brzuchy mają, chcą mieć pełen trzos
A ja gonię, a ja gonię swe marzenia
Szczęścia szukam gdzie kaczeńce i gdzie wrzos
Tym co iść nie lubią mówię do widzenia
Za dni kilka może znów powrócę tu
Idę w świat by tam dogonić swe marzenia
Aby spełnić kilka swoich złotych snów
Więc z dziewczyna swą pod rękę
I z gitarą, i z piosenką
Precz mi troski, przecz przykrości, słońce świeć
Idę gonić, idę gonić swe marzenia
I spokoju szukać pośród starych drzew
Tak to proste, ze i gadać szkoda czasu
Lepiej plecak wziąć i iść przed siebie wprost
Szukać wiatru i zapachu szukać lasu
Jak najdalej zadymionych wielkich miast
Zrozum bracie, tak to trzeba
Łóżkiem trawa, dachem drzewa
Z wiatrem biegać i z ptakami śpiewać w głos
Trzeba gonić, trzeba gonić swe marzenia
A nie czekać ile trosk przyniesie los
niedziela, 13 października 2019
Adam Asnyk - A s t r y
Daniel Gerhartz |
Znowu więdną wszystkie zioła,
Tylko
srebrne astry kwitną,
Zapatrzone
w chłodną niebios
Toń
błękitną...
Jakże
smutna teraz jesień!
Ach,
smutniejsza niż przed laty,
Choć
tak samo żółkną liście
Więdną
kwiaty
I
tak samo noc miesięczna
Sieje
jasność, smutek, ciszę
I
tak samo drzew wierzchołki
Wiatr
kołysze
Ale
teraz braknie sercu
Tych
upojeń i uniesień
Co
swym czarem ożywiały
Smutną
jesień
Dawniej
miała noc jesienna
Dźwięk
rozkoszy w swoim hymnie
Bo
anielska, czysta postać
Stała
przy mnie
Przypominam
jeszcze teraz
Bladej
twarzy alabastry,
Krucze
włosy - a we włosach
Srebrne
astry...
Widzę
jeszcze ciemne oczy...
I
pieszczotę w ich spojrzeniu
Widzę
wszystko w księżycowym
Oświetleniu...
środa, 9 października 2019
Kazimierz Przerwa Tetmajer -W JESIENI
O cicha, mglista, o smutna jesieni!
Już w duszę czar twój dziwny, senny spływa,
przychodzą chmary zapomnianych cieni,
tęsknota wiedzie je smutna i tkliwa,
ileż miłości, och, ileż kochania
umarła przeszłość z naszych serc pochłania,
z naszych serc biednych, z naszych serc bezdeni...
Zamykam oczy... Blade ciche cienie
jak obłok światło: niesie je wspomnienie...
O dni umarłe! o dni! gdzież jesteście?...
co pozostało po was?... Ach! daleko,
szarą i mętną w głąb puszcz i w milczenie...
wtorek, 8 października 2019
Edward Stachura - Dookoła mgła
Jak długo pisana mi jeszcze włóczęga?
Ech, gwiazdo - ogniku ty błędny mych dni
Spraw, by skończyła się wreszcie ta męka
I zapędź, do czułych zakulaj mnie drzwi!
Lecz gdzie jest ten dom, jak tam idzie się doń?
Gdzie jest ta stanica, gdzie progi te są?
Tam most jest na rzece, za rzeką jest sad;
Tam próżnia się kończy, zaczyna się świat.
Lecz gdzie rzeka ta, gdzie rzucony jest most?
Gdzie sad ten jest biały, jabłonki gdzie są?
Na drzewach owoce i strąca je wiatr,
Do kosza je zbiera ta ręka jak kwiat.
Te strony gdzieś są, gdzieś daleko za mgłą,
Więc idę i dalej przedzieram się wciąż.
Zbierają się ptaki, ruszają na szlak,
Już lecą, wprost lecą, nie błądzą jak ja.
Jak długa pisana mi jeszcze włóczęga?
Ech, gwiazdo - ogniku ty błędny mych dni.
Spraw, by skończyła się wreszcie ta męka,
I zapędź, do czułych zakulaj mnie drzwi!
poniedziałek, 7 października 2019
Jan Brzechwa - Ojciec
jim Daly |
Nieżywe, smutne słowa: "Mały Jaś",
Mów do mnie znów jak dawniej. Światło zgaś,
Chcę z tobą być jak dawniej sam na sam,
By dobrze, tak jak dawniej, było nam.
Mów do mnie znów jak dawniej. Światło zgaś,
Chcę z tobą być jak dawniej sam na sam,
By dobrze, tak jak dawniej, było nam.
Przy
tobie, tak jak dawniej, siądę tuż
I będę aż do świtu milczał już;
I tylko będę słuchał twoich słów,
A ty znów, tak jak dawniej, do mnie mów.
I będę aż do świtu milczał już;
I tylko będę słuchał twoich słów,
A ty znów, tak jak dawniej, do mnie mów.
Ja
wiem, jak ci jest trudno przemóc grób,
Lecz zrób to, jeśli możesz, dla mnie zrób...
Tu nic się nie zmieniło, tylko - czas...
Przyjdź do mnie nie na długo, chociaż raz,
Lecz zrób to, jeśli możesz, dla mnie zrób...
Tu nic się nie zmieniło, tylko - czas...
Przyjdź do mnie nie na długo, chociaż raz,
I
powiedz, tak jak dawniej: "Mały Jaś",
Obejmij tak jak dawniej, lampę zgaś,
Do siebie na kolana znów mnie weź
I siwe moje włosy dłonią pieść.
Obejmij tak jak dawniej, lampę zgaś,
Do siebie na kolana znów mnie weź
I siwe moje włosy dłonią pieść.
niedziela, 6 października 2019
Dorota Kiersztejn-Pakulska - Dziadziusiu
Tasha Tudori |
Dziadziusiu
Mój dziadziusiu
Widzę Cię po tamtej stronie ogrodzenia
Tutaj
Jest niebezpiecznie i zacina śniegiem
Więc wpuść mnie czym prędzej wpuść
Bo napadają na samotne staruszki
Jest niebezpiecznie i zacina śniegiem
Więc wpuść mnie czym prędzej wpuść
Bo napadają na samotne staruszki
Ty tam
gwiżdżesz wesoło obrywając zielony groszek
Pamiętasz, że lubię chrupać jego strąki
Z przebiegłą miną chowasz do kieszeni
Najdorodniejszą renklodę
Pamiętasz, że lubię chrupać jego strąki
Z przebiegłą miną chowasz do kieszeni
Najdorodniejszą renklodę
Będę mieć niespodziankę
Czy mnie
słyszysz dziadziusiu
Moje wykręcone
artretyzmem ręce
Nie mogą namacać klamki
pamięć ciąży mi już nie mogę jej utrzymać
chętnie ją odłożę w kącie
Nie mogą namacać klamki
pamięć ciąży mi już nie mogę jej utrzymać
chętnie ją odłożę w kącie
Dawno nie mam
złotych loczków
ale to wciąż ja twoja wnusia o kryształowym głosiku
dla mnie posadziłeś ten sad
ja z embriona zmieniałam się w płód
a ty szczepiłeś drzewka
wierząc, że będę wyjątkowa
ale to wciąż ja twoja wnusia o kryształowym głosiku
dla mnie posadziłeś ten sad
ja z embriona zmieniałam się w płód
a ty szczepiłeś drzewka
wierząc, że będę wyjątkowa
dziadziusiu
przez mój przedpokój przebiegają terroryści
przez mój przedpokój przebiegają terroryści
tam u ciebie
sierpniowe popołudnie
nie poznałbyś
świata
nie umiałbyś posłużyć się komputerem
nie umiałbyś posłużyć się komputerem
na widok technicznych cudeniek zbielałoby ci oko
wszystko jest inne
tylko ludzie wciąż tacy sami
wszystko jest inne
tylko ludzie wciąż tacy sami
I świat jak
zawsze wisi na włosku
Ale ja ci to
wszystko wytłumaczę
Mam jeszcze mnóstwo pomysłów
Mam jeszcze mnóstwo pomysłów
Tylko wpuść
mnie
Bo czas
Ten bezlitosny czas
Bo czas
Ten bezlitosny czas
Goni mnie
Goni
Goni
Subskrybuj:
Posty (Atom)