środa, 30 czerwca 2021

Andrzej Kotański - z tomiku "Wiersze o moim psychiatrze"

Andrzej Kotański –Data i miejsce urodzenia: 29 kwietnia 1957r w Warszawie,  polski historyk. Studiował romanistykę na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie obronił pracę magisterską na temat wierszy francuskojęzycznych Rainera Marii Rilkego., Od 2016 ambasador Rzeczypospolitej Polskiej przy Stolicy Apostolskiej i Zakonie Maltańskim.  .23 czerwca 2016 złożył na ręce papieża Franciszka listy uwierzytelniające.

Zadebiutował zbiorem opowiadań „Czterdzieści siedem tysięcy bankietów”, (1990), wydał potem dwa tomy wierszy: „Elegia o płaszczu skórzanym” i „Jutro będzie wiosna”.  W roku 2011 wydana została jego książka „Wiersze o moim psychiatrze” cieszącą się do dziś niesłabnącym zainteresowaniem czytelników.

Mieszka i leczy się w Warszawie. 

Edward Munch

 "Wiersze o moim psychiatrze"


Pan musi wreszcie


Uwielbiam takie teksty
pan musi wreszcie zacząć zauważać swój potencjał
pan musi wreszcie zacząć doceniać samego siebie
pan musi wreszcie zacząć otwierać się na ludzi
wychodzić do nich
 
pan musi wreszcie zacząć wyrażać swoje uczucia
na przykład gniew
 
uwielbiam takie teksty
ani trochę mnie to kurwa nie wkurwia
ani trochę


ani nawet ciut

ani pół ciuta


 
czyli tak
 
życie seksualne ma pan nieudane
życie zawodowe ma pan nieudane
i życie towarzyskie też
ma pan nieudane
 
czy jest jeszcze jakieś życie
które może się panu nie udać
 
życie po śmierci


Znów o miłości

a pana ktoś kiedykolwiek kochał

no jeśli chodzi o kobiety
to raczej nie

ale jak wziąć pod uwagę
na przykład
Trzy Osoby Boskie
to tego przecież
nie możemy wykluczyć




być może nawet
Matka Boska Częstochowska
mnie kochała

ale starała mi się tego
nie okazywać 

 




mal: Didier Lauenco

wtorek, 29 czerwca 2021

Agnieszka Osiecka - Nie jesteś sama

 

Emerico Toth

 

Tej dziewczynie, która czyta list wyblakły
Tej kobiecie, która milczy cały dzień
Tej, co stawia w noc bezsenną złe pasjanse
I ozdabia nadziejami ciemną sień
Niech się niebo nie kojarzy tylko z deszczem
Niech się rzeka nie kojarzy z rzeką łez
Są na świecie dobre okna w dobrym mieście
I ta wiara, że w człowieku człowiek jest

Nie jesteś sama, nie jesteś sama
Uwierz w siebie, uwierz w ludzi
Uwierz w nas
Nie jesteś sama, nie jesteś sama
Są gdzieś okna, które płoną cały czas

Tej dziewczynie, która topi w czarnej kawie
Te tęsknoty, których miała pełen skład
Tej kobiecie, która pali bardzo dużo
I w szufladzie przechowuje biały kwiat
Niech się miłość nie kojarzy z pożegnaniem
Niech pogoda opromieni każdą myśl
I niech przyśni się ktoś miły i czekany
Kto nadaje mleczną drogą taki list

Nie jesteś sama...


poniedziałek, 28 czerwca 2021

Kazimierz Przerwa-Tetmajer -

DUSZA  W  POWROCIE 

Jeden z  najbardziej poruszających utworów Tetmajera  - pozwalam sobie  po 3 latach ponownie go zamieścić i przypomnieć. 



Szukam na próżno - odnaleźć nie mogę -
nie mogę znaleźć dawnej duszy mojej...
Gdzież jest? Gdzie znikła?... Ach! przede mną stoi
jakiś cień - jodła widna przez szeżogę.
 
Jakiś, cień, mara blada, znikła zjawa -
smutno się, trwożnie, bojaźliwie do mnie
zza mgły uśmiecha - patrzę nieprzytomnie,
strach mi wśród piersi zrywa się i wstawa!
 
To widmo - to jest - moja dusza!?   Moja
dusza!?  To widmo?!  Ten cień!?  To konanie!?
To dusza moja!?  Naokół otchłanie
i mgły... Tak jest: to ona.  Mówi: to ja.
 
To ja... Tak jest: to ty... Ty... Gdzieżeś była?
Milczy. - Skąd wracasz? Powiedz... Schyla głowę.
Mów... Głowa na piersi spada... Przez niezdrowe
szłaś kraje?... Drży, jak haszyszem opiła.
 
Wróciłaś?... Szepce: tak - i patrzy w oczy,
jak pies, co zwlókł się i wraca ku nodze.
Ty jesteś dusza moja... po złej drodze
szłaś - nawet krew ci, spojrzyj, stopy broczy.
 
Nie czujesz?... Przeczy głową. Zziębła, blada,
nie czuje bólu, krwi na stopach. - Długo
błądziłaś kędyś -patrz: czerwoną strugą
za tobą bieży krew, co z nóg twych pada.
 
Długo nie było cię. Pójdź, chcę ci rany
obetrzeć z krwi... lecz gdzie są skrzydła twoje?...
Gdzie skrzydła!? Powiedz! Mów! Jak orzeł dwoje
skrzydeł szerokich miałaś, jak orkany!
 
Mówi Mów! Na Bogal Gdzie twe skrzydła? Duszo!
Dwa miałaś skrzydła, wielkie, silne, duże,
gdzież są!? - Noc legła na całej naturze,
mgły kłębem spadły w dół i światło głuszą.
 
Gdzie skrzydła?... Pustka... Zapomniałem ciebie,
nagle uczułem w sobie, że cię nie ma;
zacząłem szukać - przyszłaś, jesteś... Niema
cisza na ziemi zwisła i na niebie.




 
Nagle cię znaleźć i mieć zapragnąłem:
jesteś - ta sama, co tam, na Jeziorze, --
chłonęłaś w siebie świat... Przyszłaś w pokorze
z bezwładną ręką i spuszczonym czołem...
 
W źrenicach suchość masz, w skroniach pożogę,
twe skrzydła strzęp, proch duma twa i siła,
na stopach twoich krew... Wiem już, gdzieś była -
anioł cię śmierci wwiódł na swoją drogę.         


mal: Alex Stevenson

niedziela, 27 czerwca 2021

sobota, 26 czerwca 2021

Krzysztof Kamil Baczyński - NIEBO ZŁOTE CI OTWORZĘ....

 


Niebo złote ci otworzę,
w którym ciszy biała nić
jak ogromny dźwięków orzech,
który pęknie, aby żyć
zielonymi listeczkami,
śpiewem jezior, zmierzchu graniem,
aż ukaże jądro mleczne
ptasi świt.
 
Ziemię twardą ci przemienię
w mleczów miękkich płynny lot,
wyprowadzę w rzeczy cienie,
które prężą się jak kot,
futrem iskrząc zwiną wszystko
w barwy burz, w serduszka listków,
w deszczów siwy splot.
 


I powietrza drżące strugi
jak z anielskiej strzechy dym
zmienię ci w aleje długie,
w brzóz przejrzystych śpiewny płyn,
aż zagrają jak wiolonczel
żal - różowe światła pnącze,
pszczelich skrzydeł hymn.
 
Jeno wyjmij mi z tych oczu
szkło bolesne - obraz dni,
które czaszki białe toczy
przez płonące łąki krwi.

Jeno odmień czas kaleki,
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył.
 

...o mało znanym poecie - Konstantym Ćwierku


Konstanty Ćwierk uro­dził się 21 li­sto­pa­da 1895 roku.
 
Wy­cho­wy­wał się w so­sno­wiec­kiej ro­dzi­nie ro­bot­ni­czej, któ­ra sta­ra­ła się za­pew­nić mu jak naj­lep­szą  edu­ka­cję. Jednak ze względu na kończące się oszczędności edukację zakończył na poziomie szkoły średniej.
W rodzinnym mieście Sosnowcu zo­stał ani­ma­to­rem kul­tu­ry.
Wy­stę­po­wał w te­atral­nej gru­pie, uczył w szko­łach.
 
Od 1922 roku pra­co­wał w lo­kal­nych ga­ze­tach, a po czter­na­stu la­tach roz­po­czął ka­rie­rę re­dak­to­ra ra­dio­we­go.
Dy­na­micz­nie roz­wi­ja­ją­cą się ka­rie­rę prze­rwał wy­buch II woj­ny świa­to­wej.  .
 
Aresztowany przez Gestapo i osadzony w  KL Mau­thau­sen - Gu­sen- niemieckim obozie koncetracyjnym - zmarł na gruźlicę 20 sierp­nia 1944 roku oto­czo­ny aurą sza­cun­ku współ­więź­niów.
 
Utwo­ry Kon­stan­te­go Ćwier­ka zo­sta­ły wy­da­ne do­pie­ro po II woj­nie świa­to­wej.
Cha­rak­te­ry­zu­ją się nie­zwy­kłą róż­no­rod­no­ścią za­war­tą w nie­zli­czo­nej licz­bie wier­szy, dramatów, no­we­l, a tak­że w czte­rech po­wie­ściach i set­kach ese­jów, fe­lie­to­nów.


W spo­sób nie­zwy­kle pla­stycz­ny opi­su­je men­tal­ność, czy wi­ze­ru­nek mię­dzy­wo­jen­nej Pol­ski.




Prawo 

Ach, przy­jem­na jest za­ba­wa
I we­so­łość fakt ten zna­czy,
Gdy czy­ta­ją rzecz tę samą,
A tłu­ma­czą ją ina­czej.



Je­den czy­ta gło­śno "bia­łe",
Dru­ga za­się znów oso­ba
Krzy­czy "czar­ne" jesz­cze gło­śniej,
No, bo jej się tak po­do­ba.


"Bądź tu mą­dry!" - my­ślisz so­bie,
- "Kogo słu­chać, o roz­pa­czy,
Gdy czy­ta­ją rzecz tę samą,
A tłu­ma­czą ją ina­czej?"

Nie łam so­bie próż­no gło­wy!...
Wszy­scy z pra­wem w Pol­sce zgod­ni.
Bo czy­ta­ją pol­skie pra­wo
Tak, jak komu jest wy­god­niej.


 

Drwił z prymitywnej pseudo romantycznej poezji

…  nawet jeśli to była również jego poezja.  


                                                               

Poezja a prawda

Po­eta we­dług wzo­rów i zwy­cza­ju,
Bio­rąc i nie­bo i słoń­ce za świad­ków,
Bre­dzi o pięk­nym, wo­nie­ją­cym maju,
O drzew za­pa­chu i o bar­wach kwiat­ków.

Ma­jąc w pło­mie­niach na­tchnie­nia ob­li­cze,
Za­pew­nia gło­śno i z bla­gier­ską mi­ną
Że gdzieś tam pono są piosn­ki sło­wi­cze
I wła­śnie w maju tę­sk­ni za dziew­czy­ną.

 

Łże, oczy­wi­ście... Nie­po­trzeb­na bla­ga.
Wszak kwiat uro­ków ma­jo­wych już opadł.
I, jako mówi nie­ba praw­da naga,
Maj jest nie lep­szy niż ja­kiś li­sto­pad.


Co praw­da stra­ty z tego bywa wie­le,
Lecz nie­ko­niecz­nie mu­si­my żyć w raju
I nie­ko­niecz­nie są sło­wi­cze tre­le
I nie­ko­niecz­nie trze­ba ko­chać w maju

 

 Moja Przyjaciółka


Nim świa­tło zga­śnie w wie­czo­ry zi­mo­we,
A sen u pro­gu sy­pial­ni nie stoi,
W ci­szy urocz­nej wy­chy­lam swą gło­wę,
By spoj­rzeć w oczy przy­ja­ciół­ki mo­jej.


Oczy ma cud­ne, w któ­rych tro­skę to­pię...
W oczach tych ża­rzą się bły­ski eks­ta­zy,
Lub prze­bie­ga­ją jak w ka­lej­do­sko­pie
Ską­pa­ne w słoń­cu i tę­czy ob­ra­zy.


To mi przy­no­si zmar­łych cza­sów echa
Na­brzmia­łe chwa­łą, jak ry­cer­ska zbro­ja,
To znów się mą­drze w za­du­mie uśmie­cha
Do­bra, ser­decz­na przy­ja­ciół­ka moja.

I ni­g­dy ze mną się o nic nie wa­dzi,
Nie ma przede mną żad­nej ta­jem­ni­cy
I ni­g­dy ni­g­dzie z ni­kim mnie nie zdra­dzi,
Sie­dząc na tro­nie uczuć po­wier­ni­cy.




A gdy w swe dło­nie we­zmę cud­ne splo­ty,
Ona do du­szy naj­głę­biej za­glą­da
I w tej nie­zwy­kłej go­dzi­nie piesz­czo­ty
Wszyst­ko od­da­je, nic w za­mian nie żąda.

 


Na za­wo­ła­nie gor­li­wie się sta­wia...
Kształt jej otwie­ra mi błę­kit­na wstąż­ka.
I ni­g­dy piesz­czot mi swych nie od­ma­wia
Moja naj­mil­sza przy­ja­ciół­ka - książ­ka.


piątek, 25 czerwca 2021

Konstanty Ćwierk - Słońce

 


Jak się masz słońce, błyszczący dukacie...
Z radością każdy powitał cię wieszcz,
Nie mając miejsca suchego na szacie,
Jako że cały miesiąc padał deszcz.

Dziś jesteś znowu z porą roku w zgodzie
i na błękitach zająłeś swój tron...
Znikną też wkrótce wszelakie powodzie
i promień zloty zwiększy ziemi plon.

Każdy mój bliźni chłodną wodę żłopie,
Bo jest na upał czuły wszelki twór.
Słońce po długim miesięcznym urlopie
Chce nas i ziemię wysuszyć na wiór.

 Gdzież ten, kto ludziom w czemkolwiek dogodzi.
Niezadowolenia wstrząsa nami dreszcz.
Wczoraj zło było w chmurach i powodzi,
Jutro będziemy znów błagać o deszcz.

 

środa, 23 czerwca 2021

Ryszard Krynicki - wiersze

 

Ryszard Krynicki  urodzony w 1943 r. w Sankt Valentin (Lager Windberg) w Austrii. Poeta pokolenia 1968, tzw. Nowej Fali.

 W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych związany był z ruchem opozycji demokratycznej w Polsce; 1976-1980 objęty zakazem druku.

 W latach 1982-1988 współredagował w Poznaniu podziemne pismo członków i sympatyków Solidarności "Obserwator Wielkopolski". Wybory jego wierszy ukazały się w Stanach Zjednoczonych, Niemczech, Szwecji, Bułgarii, Słowacji i w Czechach. Jest laureatem niezależnej Nagrody Poetów (1975) oraz Ministra Kultury (2006)..


Dante Gabriel Rossetti

 
Ryszard Krynicki -  o poezji:


* * *
Czym jest poezja, jeśli nie ocala
narodów ni ludzi,
ani narodów i ludzi przed samymi sobą,
lecz tylko to, co ludzie
i narody tak łatwo potrafią zniweczyć?
Czym więcej być może, jeżeli nie trwożnym
jak bicie śmiertelnego serca,
silniejszym od lęku przed nędzą i śmiercią
głosem sumienia?


Poezja


Poezja bywa - jeśli wcześniej jest,
jak transfuzyjna krew i przeszczep serca,
których dawcy, choć dawno pomarli
w nagłych wypadkach - to ich krew
żyje i cudze krwiobiegi spokrewnia,
i cudze ożywia wargi


mal. Janusz Szpyt



Choćbyś była tak prosta
 
 
Choćbyś była, prawdo, tak prosta
jak prawa przyrody
choćbyś była tak prosta
jak ludzkie sądy i ludzkie wyroki,
komu miałbym cię mówić?
 
Znają cię bezbronni
głodujący, bezdomni
i śmiertelnie chorzy;
 
nie chcą znać kłamliwi
ani ci, którzy wolą, by ich okłamywać.
 
Spróbuję zacząć od siebie:
nie wiem, czy znam prawdę,
wiem, że nie chcę kłamać.
 
Wiem że prawda, której szukam
nawet jeśli rani,
 
nie zabije

wtorek, 22 czerwca 2021

Philip Larkin ALBA (tłum. S. Barańczak)

 Philip Arthur Larkin (ur. 9 sierpnia 1922, zm. 2 grudnia 1985) – angielski poeta, pisarz i krytyk jazzowy.

Częstym tematem przewijającym się w jego twórczości jest śmierć.

Wiersz "Alba" też do nich należy, jest prawdziwy, choć przygnębiający, ale to nie znaczy, że należy go upchnąć gdzieś głęboko.... może warto zmierzyć się z tym co nieuchronne.      


Tyram cały dzień, potem piję, żeby zasnąć.
O czwartej budzę się w bezgłośny mrok i patrzę.
Za jakiś czas firanki ponakłuwa jasność.
Na razie widzę to, co jest właściwie zawsze:
Nieznającą spoczynku śmierć, w tej chwili bliższą
O cały jeden dzień, śmierć, która poza myślą\o tym, jak, gdzie i kiedy będę sam umierał.nie pozwala na inne. jałowe pytania,

 

 
Lecz groza śmierci, groza umierania
Ciągle na nowo błyska, dech w piersi zapiera.
Oślepia myśli ten błysk. Wyrzuty sumienia?
Nie, rzecz nie w żalu, że się wyrządziło mało
Dobra, skąpiło się komuś serca, 



bez zmrużenia oka trwoniło czas – i nie w tym, że się miało
Jedno życie, a całe zeszło na naprawach
Błędnych początków; nie to; raczej – ta jaskrawa
Pewność zupełnej pustki, tam, u kresu zniszczeń
I zniedołężnień: to, że tak totalnie człowiek
Nieobecnieje – tutaj, tam, gdziekolwiek –
I już wkrótce; nic nie jest straszliwsze, prawdziwsze.
 
Nie ma magicznych sztuczek, które by rozwiały
Ten jeden strach. Religia wmawiała jak mogła –
Rozsnuwając zmurszałe brokaty, chorały –
Że wcale nie umrzemy, a cała rzecz w modłach;
 
Z drugiej strony – ta słuszna na oko piosenka:
„Kto myśli racjonalnie, nie może się lękać
Czegoś, czego i tak nie będzie czuł” – jak gdyby
Brak dźwięku, woni, smaku, kontaktu, nadziei –
Narkoza, z której się nie przytomnieje –
Nie był właśnie istotą całej tej ohydy!
I tak to trwa, na samym skraju naszej wizji:
 
Rozmazana, nieostra plamka, która zważy
Chłodem każdy nasz impuls, zmrozi w brak decyzji.
Większość rzeczy nie zdarza się: lecz ta się zdarzy,
I zdanie sobie z tego sprawy jest tym ogniem,
Który buzuje w piecu naszych osamotnień,
 
Gdzie zmory widzi każdy, abstynent czy opój.
Nie straszyć innych – tyle znaczy odwaga.
Tobie – uniknąć grobu nie pomaga:
Śmierć jest śmiercią, czy skomlesz, czy stawiasz jej opór.
 
Z wolna wzmacnia się światło, pokój wyraźnieje.
To, co wiemy, co zawsze wiedzieliśmy, stoi
Przed oczami jak szafa: że nie ma nadziei
Ucieczki. Nikt nie przyjmuje tego jako swojej
Prawdy. Lecz będzie musiał. Tymczasem w uśpionych
Biurach przysiadły już do skoku telefony
 
I świat, ten wynajęty, zawiły kłąb zdarzeń
Ruszy zaraz, nie dbając, że kogoś z nas straci.
Niebo jest białe jak glina. Do pracy.
Listonosze już krążą jak czujni lekarze.

sobota, 19 czerwca 2021

O naszych czworonożnych przyjaciołach - naszych psach



Ludwik Jerzy Kern
      Kości..

.
Przyszedł do mnie mój pies
Z oczami pełnymi miłości.
Zajrzał mi aż do duszy,
A potem nadstawił uszy
I spytał:
   -   Gdzie są te kości?
 
Możliwe że nieco zbladłem,
jak wszyscy nagle pytani.
 - Ja - odparłem - kości nie zjadłem...
idż, spytaj, może pani ?...
 
Ale on westchnął głęboko
i nawet nie drgnął ,fujara,
a potem zmrużywszy oko
Mruknął:
- Zna pan Cezara ?
- Cezara ? - rzekłem nie zmieniając tonu.
- Tego od rzeżnika ?
- Nie tego od Rubikonu...


Czy wszystko jest już wytłumaczone,
Czy jasne jest?
Czy nie?
Skoro ktoś krzyczy:
"Kości rzucone!",
to niech psom, psiakrew, powie gdzie.




 Barbara Borzymowska

I jak tu nie kochać psa


I jak tu nie kochać psa kiedy już do domu wracasz,
pies cię wokół obskakuje, i
ogonem caluteńkim swoją miłość wypisuje.
I jak tu nie kochać psa, gdy pies taki ogon ma?
 
Kiedy smutno ci na duszy, twój pies mordą trąca cię,
łeb na kolana ci kładzie, jakby mówił: nie martw się.
I jak tu nie kochać psa, gdy pies taką mordę ma?
Kiedy nie chce ci się ruszyć, on ma taki smutny wzrok,
że chcą nie chcąc, po smycz sięgasz i ku drzwiom kierujesz krok.



I jak tu nie kochać psa, gdy pies takie oczy ma?
Kiedy myślisz, że dokoła nikt pokochać nie chce cię,
spójrz na niego.
To dla ciebie mocno bije serce psie
I jak tu nie kochać psa, gdy pies takie serce ma?





 “Śpij piesku, śpij…
już odpocząć trzeba
Może będziesz miał
swój kawałek nieba
Może będzie tam
piękniej niż tu teraz
Może spotkasz tych, których tu już nie ma…
Śnij, piesku śnij…
w snach jest zawsze pięknie
Ciepły dom, miejsca dość
na twe wierne serce
Przyjdzie czas spotkać się
potarmosić uszy
lub razem na spacer znowu gdzieś wyruszyć
Lecz dziś sobie śnij
a czas łzy osuszy” 



poniedziałek, 14 czerwca 2021

Dwa wiersze o nim – czyli o kocie / Julia Hartwig i Wisława Szymborska

 

Wyzywają go od rabusiów gangsterów oszustów i wyłudzaczy
uliczników i zabijaków

Przeszkadza w posiłkach wskakuje na stół
i buszuje wśród szklanek i kieliszków
rozrywa paczki z jedzeniem przynosi w pyszczku złowionego szpaka
który postanowił zwiedzić pieszo trawnik przed domem
i zapłacił życiem za ten nieostrożny spacer

Żąda bezapelacyjnie wejścia lub wyjścia z pokoju czy kuchni
wdaje się w zażarte bójki z sąsiedzkimi kotami
wydając przy tym przerażające wrzaski drapieżnika z dżungli

Nie schlebia nikomu i jest nieugięty w swoich chęciach
obojętny na nakazy i pieszczoty
tak pieszczoty bo nie zważając na jego naturę
pieszczą go i tulą

zachwycając się jego miękkim chodem i zręcznymi skokami
podają mu najlepsze kąski i pozwalają spać na swoich łóżkach

Więc nie za cnoty i charakter nagrodą jest miłość
i nie za posłuszeństwo ani lojalność
ale za wdzięk i niepokorność
za życie samo w sobie w całej jego oczywistości
za urodą i zniewalające spojrzenie
Wielka jest bowiem w nas potrzeba kochania

Julia Hartwig.




Drugi wiersz to  bardzo znany, przeze mnie szczególnie lubiany utwór autorstwa Wisławy Szymborskiej, o „Mizi” kocie, który pozostał  po śmierci wieloletniego jej partnera - Kornela Filipowicza .

Kot w pustym mieszkaniu

Umrzeć - tego nie robi się kotu. 
Bo co ma począć kot 
w pustym mieszkaniu. 
Wdrapywać się na ściany. 
Ocierać między meblami. 
 
Nic niby tu nie zmienione, 
a jednak pozamieniane. 
Niby nie przesunięte, 
a jednak porozsuwane. 
I wieczorami lampa już nie świeci. 
Słychać kroki na schodach, 
ale to nie te. 
Ręka, co kładzie rybę na talerzyk, 
także nie ta, co kładła. 
 
Coś się tu nie zaczyna 
w swojej zwykłej porze. 
Coś się tu nie odbywa 
jak powinno. 
Ktoś tutaj był i był, 
a potem nagle zniknął 
i uporczywie go nie ma. 
 
Do wszystkich szaf sie zajrzało. 
Przez półki przebiegło. 
Wcisnęło się pod dywan i sprawdziło. 
Nawet złamało zakaz  i rozrzuciło papiery. 
Co więcej jest do zrobienia. 
Spać i czekać. 
 
Niech no on tylko wróci, 
niech no sie pokaże. 
Już on się dowie, 
że tak z kotem nie można. 
Będzie się szło w jego stronę 
jakby się wcale nie chciało, 
pomalutku, 
na bardzo obrażonych łapach. 
I żadnych skoków pisków na początek.

sobota, 12 czerwca 2021

MOJE NIEDZIELNE KARTKI Z KALENDARZA.


                                

                                  


Marian Załucki - Swojskie stworzenie świata

 




Świat mi się całkiem nie podoba:
W kosmosie gospodarka do kitu
Gwiazdy się palą,
jak okrągła doba -
nawet w godzinie szczytu!


"Na Marsa - namawiają - poleć!"
A któż by głowę pchał pod nóż?
Na Mlecznej Drodze
pewnie gołoledź,
bo znów nie posypał Anioł Stróż!...
Burzliwe wiosny,
mokre sierpnie -
słowem - gdzie spojrzę - pełno wad...
 

 
 
 
Lecz na myśl jedną
skóra aż cierpnie:
co by to było,
co by to było,
gdyby tak Polak stworzył świat?!
 
 
Gdyby tak Polak - trafem jakim,
Nasz rodak z wąsem w kształcie wiechcia!
Lub... gdyby Pan Bóg był Polakiem...
Nie!
Tego nawet Bóg by nie chciał.
 
 
Po prostu
przed miliardem lat
gdyby bieg rzeczy zmianie uległ
i gdyby Polak stworzył świat...
O - rany Julek!







Kulą nie byłaby ta Ziemia!
Nie kulą byłby Księżyc blady...
Sześcianem? ... Nie wiem.
Jedno wiem ja:
Bez kantów nie dałoby rady!
 
 
Spitsbergen byłby - gdzie Kalkuta.
Alpy na głowie by stały...
Włochy by miały może kształt buta,
lecz pewnie o numer za mały!
 
 


Tylko przez Polskę płynęłaby wartko
szeroka Wisła... z czerwoną kartką!
Nad nią cytryny szumiałyby z cicha,
na każdej gałązce - zagrycha!


A gdyby już była gotowa ta rzeka,
Polak by chyba dłużej nie zwlekał
i by się wreszcie
(cieszcie się, cieszcie!)
wziął do stworzenia Człowieka!
 
 
Nie powiem, jak byśmy wyglądali...
(Za dużo dorosłych na sali!)
To nawet głupstwo już, że Adam
pomieszałby mu się z Ewą,
bo i tak
(ja się z Wami zakładam!)
co ważniejsze - poszłoby na lewo!
 
 
...Tyle że może w bezhołowiu ciał
Opatrzność zrządziłaby bystra,
że przez pomyłkę
plecy bym miał
nie tu - lecz u Pana Ministra.