środa, 31 maja 2023

Stanisław Baliński - Fotografia rodzinna

 

fot. z albumu rodzinnego sprzed 120 lat. 

Z przeszłości, która dawno wygasła i pierzchła,
Której myślą już nawet odczuć nie potrafię,
Przychodzi do mnie jakaś rodzina zamierzchła,
Nieruchoma, zbiorowa, jak na fotografii.


W sztywne płaszcze i suknie żałobne ubrana,
W kołnierzykach wysokich, z których sterczą głowy,
Przychodzi, staje wieńcem, jak upozowana,
I patrzy w zamyśleniu martwym i surowym.



Nie poznaję ich twarzy i oczu zwietrzałych,
Wszyscy są jednakowi: czarne, smutne grono...
Który Jan, co pozbawił życia wystrzałem,
Który - sławny historyk, a który - astronom?


Który to Euzebiusz, co miał serce chore,
I za to był wyklęty, że nie wierzył w piekło,
Która Ludwika obca, co z domu uciekła
I sama, w zapomnieniu, zmarła pod Bosforem.


Który mój brat, co zginął, i bratowa biedna,
Co usnęła z uśmiechem od śmierci łaskawszym -
Nie odróżniam ich twarzy, są jak całość jedna,
Zawsze przychodzą razem, stoją razem zawsze.


Ich krąg nade mną z wolna ściąga się i zwęża,
Zimnym wieje oddechem, jak wachlarzem ziemi,
I opada na oczy i skronie, jak ciężar,
I przepływa przeze mnie. Płynę razem z niemi...


Aż nie przejdą, nie miną, jak fala fosforu,
Aż się w głębiach pamięci na dno nie zapadną,
Wtedy otwieram oczy i w cieniach wieczoru
Szukam jeszcze tych twarzy, których nie ma dawno. 




wtorek, 30 maja 2023

Mariusz Parlicki - PROCES

 

Proces
 
proces ostatniej czarownicy
na pewno się jeszcze nie odbył
 
chwilowy zastój w tym względzie
trzeba wnet będzie nadrobić
 

na razie ze stosu kandydatek
wyłuskać należy tę jedną
 

czym bardziej będzie mądra
tym łatwiej w oczach głupców 
można ją będzie ośmieszyć
 
i piękna musi być piękna
bo takim pluć i złorzeczyć
to cnota i powód do dumy
 

obrońcy jeżeli się znajdą
my potem też ich znajdziemy
 
prawo łaski zostawiamy dla siebie
tak na wszelki wypadek
gdyby przypadkiem z popiołu
zaczęła kiełkować prawda
 
kiedy zwęglone szczątki
dogasać będą pod wieczór
ostatni płomień ugasi
nieznośne pragnienie buntu



Ludwik Jerzy Kern - Podglądanie rodaków

 





Podglądanie
To niezbyt piękna mania.
Ale gdzie są tacy, co nie lubią podglądania?


Gdyby Gallup podglądacki istniał,
Taka podglądacka sonda,
To dopiero by wiadomo było, ile różnych rzeczy się podgląda!


Podglądanie,
Jako takie,
Tkwi w człowieku.
Ale to co się podgląda, to zależy już nie od nas,
Lecz od wieku.
Stare ciocie inne gusta mają,
Inne zaś studenci,
W każdym wieku co innego - jak wiadomo - oczy nęci.


Gdy byłem  mały, podglądałem piłkę Zdzisia,
Albo Jasia hulajnogę,
Dziś na hulajnogę już nie lecę,
Dziś podglądać damską nogę raczej mogę.
Nie wypieram się
W końcu przecież nodze nic nie szkodzę.
Chociaż tak na dobrą sprawę,
To już nie ma takich nóg,
Jakie się w mych młodych latach widywało w Łodzi...


Dziś nieważne dla mnie zresztą, czy ja widzę kogoś bez ubrania
Czy w ubraniu -
Dziś uprawiam, że tak powiem, wyższą szkołę jazdy w podglądaniu.


Mnie nie bawi dziś obserwowanie, kto do kogo przyszedł.
W celu zdejmowania szat,
Ja dziś jestem bardziej perwersyjny jeszcze,
Ja się bawię podglądaniem - zwykłych ludzkich wad.


Państwo myśli sobie pewnie teraz: czy wypada?
Wada niby rzeczy intymne...
Owszem, owszem,
Ale ile czasem wszystkim jedna wada bobu zada!


I stąd właśnie podglądanie mych rodaków
I ich jakże życiodajnych
(Dla mnie!!!)
Niedostatków charakteru
Oraz innych braków.


A na plus niech mi to zapisane będzie w satyrycznym niebie,
Że podglądam wszystkich równo,
Bez protekcji,
Nie wyłączając nawet
Siebie.

niedziela, 28 maja 2023

Julian Tuwim - Mój dzionek




Ledwo słoneczko uderzy
W okno złocistym promykiem,
Budzę się hoży i świeży 
Z antypaństwowym okrzykiem.

 
Zanurzam się aż po uszy
W miłej moralnej zgniliźnie
I najserdeczniej uwłaczam
Bogu, ludzkości, ojczyźnie.

 
Komunizuję godzinkę,
Zatruwam ducha, a później
Albo szkaluję troszeczkę,
Albo, gdy święto jest, bluźnię 



Zaśmiecam język z lubością,
Znieprawiam, do złego kuszę,
Zakusy mam bolszewickie
I sączę jad w młode dusze.

 
Czasem mnie wujcio odwiedza,
Miły, niechlujny staruszek,
Czytamy sobie, czytamy
Talmudzik, Szulchan-Aruszek. 


Z wujciem, jewrejem brodatym,
Emisariuszem sowietów,
Śpiewamy pierwszą brygadę,
Chodzimy do kabaretów


Od oficerów znajomych
Wyłudzam w czasie kolacji
Sekrecik jakiś sztabowy
Lub planik mobilizacji. 


Często mam misje specjalne
To w Druskiennikach, to w Kielcach
I wywrotowców werbuję
Na rozkaz Moskwy do Strzelca.

 
Do domu wracam pogodny,
Lekki jak mała ptaszyna,
W cichym mieszkaniu na Chłodnej,
Czeka drukarska maszyna.

 
Odbijam sobie, odbijam
Zielone dolarki śliczne,
Komunistyczną bibułę,
Broszurki pornograficzne.

 
A potem mała orgijka
W ramionach płomiennej Chajki!
(Mam w domu taką sadystkę
Z odesskiej czerezwyczajki.) 


I choć mam milion rozkoszy
Od Chajki krwawej i ryżej,
To ciężko mi! Nie na sercu,
Lecz wprost przeciwnie i niżej.

 
Niech się ciężarem tym ze mną
Podzieli któryś z rodaków!
Mój Boże ile tam siedzi
Głupich endeckich pismaków.

Julian Tuwim.

sobota, 27 maja 2023

MOJA NIEDZIELNA KARTKA Z KALENDARZA.

 

Zuzanna Ginczanka - " Maj 1939" / "Rozmówka o przyszłości"




Zuzanna Glinczanka / 1917 - 1944 / 


Urodziła się w Kijowie,  w mieszczańskiej rodzinie żydowskiej.
 
Studiowała pedagogikę na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu Warszawskiego.

Intensywnie uczestniczyła w życiu literackim i towarzyskim. Powszechnie podziwiana za swój talent i urodę, stała się legendą przedwojennej Warszawy. Bywała w ulubionym lokalu skamandrytów - kawiarni Ziemiańskiej - przyjaźniła się z Julianem Tuwimem.  

Międzywojenna Warszawa zachwycała się  jej niezwykłymi wierszami i egzotyczną urodą 

Musiała maskować swoje pochodzenie, co nie było łatwe ze względu na  typowo semicką urodę.
Na Ginczankę - jako ukrywającą się Żydówkę - złożyła donos gospodyni kamienicy, gdzie poetka mieszkała. 

Jesienią lub zimą 1944r  aresztowało ją gestapo. Została rozstrzelana na dziedzińcu więzienia przy Montelupich, zaledwie kilka tygodni przed wejściem do Krakowa Armii Czerwonej. 


Maj 1939

Raz wzbiera we mnie nadzieja,
raz jestem niespokojna.
Zbyt wiele rzeczy się dzieje –
coś przyjdzie: czy miłość lub wojna.

Są znaki, że przyjdzie wojna:
kometa, orędzia, mowy.
Są znaki, że przyjdzie miłość:
serce, zawroty głowy.

Kometa błysnęła nocna,
gazeta nadbiegła dzienna.
O wiosno, wiosno miłosna!
Nie, nie miłosna. Wojenna!

Pełnia nadeszła wiosenna
i snów ze sobą naniosła.
O wiosno, wiosno wojenna!
Nie, nie wojenna. Miłosna!

Czytam codziennie dodatki,
wnioski z dodatków snuję,
obrywam na kwiatach płatki:
kocha... lubi... szanuje..
.
Brzemienna! Wróżebna! Wiosno
inna od innych wiosen!
Cokolwiek byś przyniosła,
wszystko przyjmę i zniosę.

Na maju, rozstaju stoję
u dróg rozdrożnych i sprzecznych,
gdy obie te drogi twoje
wiodą do spraw ostatecznych.

Tęsknota nadciąga chmurą,
wieści przez radio płyną.
Czy pójdę, czy pójdę górą,
czy pójdę – doliną?

Zuzanna Ginczanka.


Rozmówka o przyszłości

Za ja­kieś trzy­sta, czte­ry­sta lat
zmie­ni się, moja pa­niu­siu, świat:
có­recz­ki wy­dasz, pa­niu­siu, za mąż,
dziat­ki się będą cho­wać na grzę­dzie,
po­tem tym dziat­kom dzia­tek przy­bę­dzie
i wszyst­kie dziat­ki wzo­rem ma­mu­si
tyć będą z wie­kiem, pro­szę pa­niu­si.
Za ja­kieś trzy­sta, czte­ry­sta lat
zmie­ni się, moja pa­niu­siu, świat:
po­mrze z prze­ciw­ka zna­jo­my sę­dzia
— nie­chaj­że zie­mia lek­ka mu bę­dzie —
po­mrze sza­now­na pani są­siad­ka,
i dzia­tek pani życz­li­wa mat­ka,
i po­mrze dzia­tek pani ma­mu­sia,
na chłop­ski ro­zum — sama pa­niu­sia.
Za ja­kieś trzy­sta, czte­ry­sta lat
zmie­ni się, moja pa­niu­siu, świat:
mó­wią, że cał­kiem inne idiot­ki
na inny te­mat wy­my­ślą plot­ki,
i inni dur­nie, cała w tym rzecz,
na inny te­mat wy­my­ślą «precz»
i krzy­czeć będą: «Musi — na Rusi,
a tu, jak kto chce» — pro­szę pa­niu­si.
Ale za ja­kieś sie­dem­set lat,
my­ślę, że zgi­nie pa­niu­sin świat:
my tu­taj so­bie gadu i gadu,
a on nam klap­nie, znik­nie bez śla­du,
znik­nie bez wie­ści, jak­by­śmy śni­li —
że­bym to mo­gła do­żyć tej chwi­li —
ale tak my­ślę cza­sa­mi so­bie,
że pew­no będę już wte­dy w gro­bie,
bo każ­dy po­mrzeć nie­ste­ty musi,
jak mąż nie­bosz­czyk ma­wiał pa­niu­si.

Zuzanna Ginczanka.


czwartek, 25 maja 2023

Konstanty Ildefons Gałczyński - Na pewnego Polaka




 - Patrz, Kościuszko, na nas z nieba! -

raz Polak skandował

i popatrzył nań Kościuszko,

i się zwymiotował.


1934


Karol Wojtyła - Myśli o dojrzewaniu

 


Myśli o dojrzewaniu


Gdy znajdziemy się u brzegów jesieni,

bojaźń i miłość wybuchną przeciwnym sobie pragnieniem,

bojaźń pragnieniem powrotu do tego, co już było

istnieniem

i wciąż jeszcze nim jest-

miłość pragnieniem odejścia ku Temu, w Kim istnienie

znajduje całą swą przyszłość.


W nas, patrzących ku brzegom jesieni,

zmaganie przebiega wzdłuż tego podziału,

jaki każdy człowiek w sobie nosi,

gdy ciało wciąż w nim stanowi przeszłość jego własnej

przyszłości,

-każdy, gdy swej własnej przyszłości nie potrafi łączyć ze

swym ciałem…


wtorek, 23 maja 2023

Adam Zagajewski - Majestat snu

 

Johan Henry Fuseli 1781


Sen jak weranda w wiejskim domu
odsłania przed tobą las i cienie
i wnętrze wspomnień.


Sen jest umysłem wolnym od przymusu,
dumną stolicą poezji i dramatu.
Sen to myśl jeszcze nie wcielona,
którą skąpo odżywia zazdrosna jawa.


Sen jest Asyrią surową i waleczną.
Sen jest Toskanią widzianą o świcie,
gdy smukłe drzewa piją atrament
z czarnej ziemi - i miastem,
które oddycha przez długie papierosy smutku.


Sen odwiedza szpitale i więzienia,
pociesza strapionych
jak zakonnica o czystym sercu;


Sen gaśnie, zmęczony;
umiera lekko, bez żalu
i bez spadkobiercy - jak Norwid.


Adam Zagajewski 


Olga Tokarczuk - Cytaty-


 

poniedziałek, 22 maja 2023

Tadeusz Boy Żeleński - Pieśń o mowie naszej




Rzecz aż nazbyt oczywista,
Jędrna, pachnąca, soczysta,
Melodyjna, kolorowa,
Że jest piękną polska mowa:


Bohaterska, gromowładna,
Czysta niby błękit nieba,
Mądrna, zacna, miła, ładna -
Ale czasem przyznać trzeba,


Że ten język, najobfitszy
W poetyczne różne kwiatki,
W uczuć sferze pospolitszej
Zdradza dziwne niedostatki;


Że w podniebnej wyskości
Nazbyt górnie toczy skrzydła,
A nas, ludzi z krwi i kości,
Poniewiera - gorzej bydła.


To, co ziemię w raj nam zmienia,
Życia cały wdzięk stanowi,
Na to - nie ma wyrażenia,
O tym - w Polsce się nie mówi!




Pytam tu obecne panie
(By od grubszych zacząć braków);
Jak mam nazwać... "obcowanie"
Dwojga różnych płci Polaków?


Czy "dusz bratnich pokrwieństwem"?
Czy "tarzaniem się w rozpuście"?
"Serc komunią" - czy też "świństwem"
Lub czym innym w takim guście?


Choć poezji święci wiosnę
Wieszczów naszych dzielna trójka,
Polskie słownictwo miłosne
Przypomina Xiędza Wujka!


Dowody najoczywistsze
Znajdziesz choćby w takim głupstwie,
Że polskiego słowa mistrze
Śnią o - "rui i porubstwie"!!


W archaicznym tym zamęcie
Jak ma kwitnąć szczęścia era?
Gdzie zatraca się pojęcie,
Tam i sama rzecz umiera!


Ludziom trzeba tak niewiele,
By na ziemi niebo stworzyć -
Lecz wykrztusić jak: "Aniele,
Ja chcę z tobą... »cudzołożyć«!!"


Jak wyszeptać do dziewczęcia:
"Chcę... Ťpozbawić cię dziewictwať...
Nie obawiaj się »poczęcia«,
Kpij sobie z »ja-wno-grze-sni-ctwa«!"


Jak kusić głosem zdradzieckim,
Wabić słodkich zaklęć gamą?
Każdy wyraz pachnie dzieckiem,
Każde słowo drze się "mamo!"


Nazbyt trudno w tym dialekcie
Romansowe snuć intrygi;
Polak cnotę ma w respekcie
Lub "tentuje" ją - na migi!


Stąd, gdy w Polsce do kolacji
"Płcie odmienne" siądą społem,
Główna cząstka konwersacji
Zwykła toczyć się pod stołem..

.
Niech upadnie ci serweta -
Człowiek oczom swym nie wierzy:
Gdzie mężczyzna? Gdzie kobieta?
Która noga gdzie należy?


Pantofelków, butów gęstwa
Fantastycznie poplątana,
Stacza walki pełne męstwa:
Istny Grunwald Mistrza Jana!


Tak pod stołem wieczór cały
Gimnastyczne trwa ćwiczenie,
A przy stole - komunały
O Żeromskim lub Ibsenie..

.
Lecz najcięższą budzi troskę,
Że marnieje lud nasz chwacki,
Że już cichą, polską wioskę
Skaził żargon literacki;






Na wieś gdy się człek dobędzie,
Chcąc odetchnąć życiem zdrowszem,
Słyszy: "Kaśka, jagze bendzie
Wzglendem tego co i owszem..."









* * * * * * * * * * * * * * * * * *


Widzę tu zebraną tłumnie
Kapłanów sztuki elitę,
Co swe kudły wnoszą dumnie
Ponad rzesze pospolite.


Wy! "świetlanych duchów związek",
Wy! "idei stróże czystej",
Wasz to jest psi obowiązek
Kształcić język ten ojczysty

!
Skończcie wasze komedyje,
Schowajcie pawie ogony,
Żyjcie - czym każdy z nas żyje,
Idźcie - - kochać... za miliony!


Dość "nastrojów" waszych, dranie!
Uczcie mówić waszych braci:
To jest wasze powołanie!
Od tego was naród płaci!


Język nasz skarbem świętym,
Nie igraszką obojętną;
Nie krwią, ale atramentem
Bije dzisiaj ludów tętno;


Musi naprzód iść z żywemi.
A nie tępić życia zaród,
Soków pełnię czerpać z ziemi:
Jaki język - taki naród!!!

niedziela, 21 maja 2023

Słowa - / Z blogu "Królestwo MaB" /







nicość jest bezsilna

to słowa stwarzają
w siedem dni
sklepienie i lądy
stworzenie i nas

*
rozpętują burzę
i uciszą morze
podniosą ducha
podsycą płomień
zakończą impas
*


przywołają obrazy
spłowiałych twarzy
bezcenne przezrocza
naręcza kwiatów
zza grobu łez


*

w oka mgnieniu 
przeniosą w odległe światy

luneta binokular 
komórka embrion
planeta ziemia
istota życia
układy gwiazd


MOJA NIEDZIELNA KARTKA Z KALENDARZA



sobota, 20 maja 2023

Zbigniew Herbert - NIEDŹWIEDZIE





Niedźwiedzie dzielą się na brunatne i białe 
oraz łapy, głowę i tułów. 
Mordy mają dobre, a oczka małe. 
One lubią bardzo łakomstwo. 
Do szkoły nie chcą chodzić,
ale spać w lesie to proszę bardzo. 
Jak mają mało miodu, 
to łapią się rękami za głowę
 i są takie smutne, takie
smutne, że nie wiem. 

Dzieci, które kochają Kubusia Puchatka, dałyby im wszystko, ale po
lesie chodzi myśliwy i celuje z fuzji między te dwa małe oczka

Zbigniew Herbert.

piątek, 19 maja 2023

Jan Rybowicz - ”Ten wiersz napisałem ja”




To nie ludzkość wykradła bogom ogień.
Zrobił to Prometeusz.
To nie ludzkość skonstruowała żarówkę,
Zrobił to Edison.
Koło wynalazł jeden anonimowy facet.
Amerykę odkrył Kolumb.
I Kopernik był sam,
z gwiazdami.
Druk wynalazł Gutenberg.
Mendelejew swą tablicę.
W mojej głowie urodził się pomysł
tego wiersza.
To nie Niemcy urządzili rzeź Europy.
Zrobił to Hitler.
To nie naród atakuje sąsiada,
Rozkaz ataku wydaja wariat ze szlifami,
albo bez.
To nie Amerykanie zrzucili bombę atomową
na Hiroszimę.
Zrzucili ją zbrodniarze ze sztabu.
To nie społeczeństwo zatruwa rzeki.
Zatruwają je dyrektorzy: X, Y, Z
z fabryk: A, B, C.
Tyran U. sabotuje demokrację,
nie naród U.
To generał P. trzyma palec na spustach
wszystkich karabinów maszynowych w Ch.
Ten wiersz napisałem ja.
Także dla ludzi.


Jan Rybowicz  

https://www.donkiswiatpoezji.pl/2022/12/jan-rybowicz-odwet-pozorow-juz-nigdy.html

czwartek, 18 maja 2023

Czesław Miłosz -Tak mało





Tak mało powiedziałem

Krótkie dni


Krótkie dni

Krótkie noce

Krótkie lata




Tak mało powiedziałem

Nie zdążyłem

Serce moje zmęczyło się

Zachwytem

Rozpaczą

Gorliwością

Nadzieją


***


środa, 17 maja 2023

JAROMIR NOHAVICA - Litania u schyłku wieku


JAROMIR NOHAVICA   ur. 1953r  - to legendarny czeski poeta i pieśniarz. Na początku swej działalności jedynie pisał teksty dla innych artystów, sam zaczął pisać i występować dopiero od 1982 roku.  

 
William Adolphe Bouguereau  

Litania u schyłku wieku

Ciała zabitych w imię sprawy
zastępy sierot wdów
ileż krwi na ołtarzach sławy
i słów

Ileż posągów bożków bogów
pochodni na ulicach miast
iluż proroków demagogów
i kłamstw

Panie mój który na wysokościach tkwisz
panie mój czy ty nie widzisz i nie słyszysz
panie mój ślepy Boże mój


Ileż transportów czołgów wraków
ponurej dżumy straszny plon
ileż na ziemi niebie znaków
i wron

Ileż pasiaków gwiazd Dawida
szubienic oraz gilotyn
tysiące ran choć blizn nie widać
i win

Panie mój który na wysokościach tkwisz
panie mój czy ty nie widzisz i nie słyszysz
panie mój głuchy Boże mój

Ileż przez piasek zasypanych
karawan co zmieniły kurs
ileż pomników wydumanych
i głupstw

I święte łajno krów złoconych
i stosy trupów wokół jam
bezradny człowiek przerażony
sam

Panie mój który na wysokościach tkwisz
panie mój czy ty nie widzisz i nie słyszysz
panie mój martwy Boże mój

/przekład Renata Putzlacher/

Zdzisław Pruss - studniówka

zobacz-- mówi Ewa
pamiętasz--
to nasza studniówka


Szymańska od angielskiego
Dziuba od chemii
ten fizyk narwany
co specjalnie przekręcał
nazwiska

a to ja
a to Jurek w którym się
kochałam
nie wiesz gdzie on teraz
co robi czy żyje


Luba Szymanderska
jaki ładny profil
ostatni raz ją widziałam
krótko po maturze


a tu tańczę z Witkiem
podobno się roztył rozpił
a potem przed alimentami
uciekł do Australii
kto by pomyślał
taki był nieśmiały


a to nasi rodzice
przy złączonych stołach
byli wtedy młodsi
niż my teraz
rozumiesz
--o 20 lat młodsi
a myśmy na nich mówili
wapniaki
zobacz jacy poważni
pomyślał by kto że
naprawdę pija oranżadę


pamiętam że chciałam sprawdzić
ale mój cwany tatuś
z miejsca poprosił mnie
do tańca


były czasy co--
Ewa wydaje westchnienie sceniczne
i teatralnym gestem zatrzaskuje
skórzane podwoje
starego albumu


a po chwili
już na klęczkach
naszą biedną młodość
co tu w dalekim New Jersey
na kwadrans ożyła
na powrót upycha w dolnej
szufladzie
sypialnianej szafy

wtorek, 16 maja 2023

Kornhauser Julian - Przemówienie

 



Na czym polega zmiana wewnętrzna?
Najpierw mówimy tym samym językiem,
co domagający się zmiany, zmiany
języka i kaloryferów, ciepłej drugiej
zmiany i zmiany kołnierzyków, mówimy
tym samym językiem, uczciwości
i demagogii, językiem który wrósł
w nasze przejmujące milczenie, zmieńmy
potem język, język zmiany i państwa,
język pojedynczy i żarliwy na liczbę
mnogą, bardzo mnogą, na czas przyszły,



mówmy potem wszyscy: zmieńmy tego
w sztafecie, zmieńmy dystans na dłuższy,
na tak długi, aby państwo, drodzy państwo,
drogie państwo, bardzo drogie państwo
było metą opłacalną, mówmy tym samym
niedrogim, kulturalnym językiem trybuny,
życia, życia czasopisma i czasem pisma
społecznego, społeczeństwa zmieniającego
język, język na bardzo akustyczny
głośnik, zmieńmy język na głośnik
i na tym obywatele, polega zmiana
wewnętrzna, zmiana spraw wewnętrznych.


Kornhauser Julian.