Etykiety

wtorek, 31 grudnia 2024

Adam Asnyk - NA NOWY ROK

 


Słyszycie! Północ już bije,
Rok stary w mgły się rozwiewa,
Jak sen przepada...

Krzyczmy: Rok nowy niech żyje!
I rwijmy z przyszłości drzewa
Owoc, co wiecznie dojrzewa,
A nie opada.

Rok stary jak ziarnko piasku
Stoczył się w czasu przestrzenie;
Czyż go żałować?
Niech ginie! bez łzy, oklasku,
Jak ten gladiator w arenie,
Co upadł niepostrzeżenie -

Czas go pochować.
Bywały lata, ach! krwawsze,
Z rozpaczy jękiem lecące
W przeszłości mrok;
A echo powraca zawsze,
Przynosząc skargi palące...

Precz z smutkiem! Życzeń tysiące
Na Nowy Rok!
(...)    







piątek, 27 grudnia 2024

Bajki La Fontaina.....

Od wczesnego dzieciństwa  kochałam bajki.....  - moje najmilsze prezenty pod choinką to Baśnie, w których się zaczytywałam bez końca. . / moja ulubioną bajką była:  "Księżniczka na ziarnku grochu" Andersena /
 Nie pamiętam jednak by mnie ciągnęło do  bajek La Fontaina nie dostrzegałam jeszcze wtedy  ich mądrości i przykazań życiowych   

La Fontaine Jean De / 1621 -  1695,/był autorem blisko 250 bajek, choć łączył również  wiersz i prozę.... sięgał po wątki zapożyczone  od Ezopa,  greckiego bajkopisarza  żyjącego w VI wieku p.n.e.. .czerpał też ze starożytnych bajek wschodnich, głównie hinduskich.

Dla potomnych pozostał przede wszystkim autorem Bajek, zebranych w 12 księgach.  Tłumaczone na liczne języki, zyskały autorowi pozycję największego bajkopisarza literatury nowożytnej.




DEPOZYT.  / Księga dziewiąta BAJKA I / 

Czytałem gdzieś, że kupiec, osiadły w Bagdadzie,
Jadąc w drogę, zostawił u swego sąsiada
Centnar żelaza na składzie.
«Moje żelazo? pyta za powrotem.


— Niestety! szczur je pożarł, sąsiad odpowiada,
Sam się przekonałem o tem;
Zeszedłem go na strychu, właśnie kiedy śmiałek
Zjadał ostatni kawałek.


Może nie wierzysz? — Owszem, wierzę, wierzę.»

W kilka dni, kupiec zwabia pokryjomu
Dziecię sąsiada, chowa je w swym domu,
Poczem ojca uprzejmie prosi na wieczerzę.


«Ach! rzecze sąsiad z płaczem, wybacz mi łaskawie,
Ale nie mnie dziś myśleć o zabawie;
Syna, com kochał nad życie,
Syna ktoś porwał mi skrycie!

— Wiem, odparł kupiec, o twojej przygodzie,
Bo właśnie wczoraj, o słońca zachodzie,
Widziałem, że wielka sowa
Uniosła w szponach twe dziecię.
— Sowa? co też waszmość plecie!
Zaiste rzecz arcy nowa:
Skąd żeby jej mocy stało
Porwać chłopaka, tak jak myszkę małą!
On byłby raczej mógł dać rady sowie.

— Dla czegoż wątpisz? kupiec na to powie:
W mieście, gdzie centnar żelaza szczur zjada
(Jak na przykład u sąsiada),
Nie dziw, że sowie udźwignąć się zdarzy
Chłopca, co ledwie pół centnara waży;
Ani to, ani tamto cudu nie stanowi.»

Pojął sąsiad, co znaczy potworna baśń taka:
Oddał żelazo kupcowi,
A ten mu wtedy oddał jedynaka.

Kiedy o kłamstwie mowa, jedno jeszcze wspomnę.
Wędrowiec paliwoda mówił do drugiego:
«Widziałem kiedyś, kolego,
Głowy kapusty jak domy ogromne.
— O, wierzę, odparł tamten, bo w pewnej krainie,
Ja sam widziałem garnki wielkie jak świątynie.
— Przesadzasz, rzecze kłamca, aż śmiech bierze pusty:
Nikt takich garnków nie widział na świecie.
— I owszem, rzekł kolega; zrobiono je przecie
Umyślnie do twej kapusty.»

Skuteczniej można kłamców, mojem zdaniem,
Pobić śmiesznością niż przekonywaniem.
Gdy kłamią, ty kłam lepiej; wnet spostrzegą sami,
Że cię ich giętki język nie omami.

Tłum. Władysław Noskowski.




/Księga jedenasta, BAJKA V/ 

LEW, MAŁPA I DWA OSŁY.

Lew sprzykrzył sobie przydomek tyrana.
(Wcale się temu nie dziwię).
Chcąc zatem nadal rządzić sprawiedliwie,
Przywołał Orangutana,
Magistra wyzwolonych nauk, profesora,
I akademii Smorgońskiej rektora,
Aby mu zwięźle wyłuszczył zasady
Estetyki, etyki i metafizyki,
I moralności rozświetlił tajniki.


Magister-małpa tak zaczął wykłady:«
Królu! chcąc rządzić mądrze, trzeba, by monarcha
Czytał żywoty Plutarcha;
Z nich bowiem zobaczy jasno,





Że ten, kto chce być wielkim pomiędzy królami,
Powinien, wchodząc na tron, zostawić za drzwiami
Tak nazwaną miłość własną;
Ona bowiem jest matką wszelakich zdrożności,
Któremi, poczynając od waszej LwiejMości,
Codziennie każdy, ze zwierzęcej rzeszy,
Ten mniej, a ów więcej grzeszy.

Nie myśl jednak, o Królu, że w jednej minucie
Potrafisz, siłą woli, zwalczyć to uczucie:
Powoli je poskramiaj, a ujrzysz niedługo
Iż dokonałeś wiele; bo (mówię to szczerze),
Ten wysiłek od wielkich dwóch wad cię ustrzeże:
Jedną niesprawiedliwość, a śmieszność jest drugą.

— Daj mi, Lew rzecze, przykłady,
I jednej i drugiej wady.»
Małpa na to: „Wiadomo od początku świata,
Iż każde bydlę: wół, koń, jeleń, zając
(I nas, Małp, nie wyłączając),
Innem bydlęciem pomiata,
A natomiast, w każdej dobie,
Wychwala siebie i podobnych sobie;
W ten sposób, tanim kosztem, wzajemności prawo
Pewną sferę bydlęcą przyodziewa sławą.

Stąd wniosek, że niejeden, co posiadł zaszczyty,
Niejeden, o kim mówią: «wielki! znakomity!»
Wyrocznią w bydląt pokrewnych jest tłumie,
Bo dobrze sprzedać się umie.

Głupota powodzenie intrygą zdobywa,
Podczas gdy mądrość prawdziwa
Nie znając krętych ścieżek, musi czekać długo,
Zanim bydło pochyli czoło przed zasługą.

Ot, wczoraj podsłuchałem dwóch Osłów rozmowę.
Wzajemnych pochwał dymem odurzeni,
Głosili zdania takowe:
«Człowiek, to istne cielę! za nic Osły ceni,
«Znieważa nasze imię: kto ma pustki w głowie,
«Kto leniwy, uparty, Osłem tego zowie.
«Proszę, czego to ludziom się zachciewa!
«Śmią porównywać się z nami,
«Osłami!
«Który z nich tak jak ty śpiewa?
«Który nad ciebie zasłynął w wymowie?
«Oni mówią, że ryczysz. O głupcy wierutne!...
«Lecz rzućmy te myśli smutne:
«Mądrej głowie dość na słowie,
«Rozumiemy się wzajemnie,
«Ty mnie, ja ciebie, i to nam wystarczy.
«Niech co chce gada ludzki ród potwarczy,
«Jam wielki i tyś wielki; ba! większy odemnie.
«— Prawda, rzekł drugi, o tak, prawda święta!
«Te co ja, bracie, i ty masz talenta;

«Jesteśmy, klnę się na duszę,
«Dwa zapoznane geniusze.»
Tak nakadziwszy sobie, szli razem do miasta:
Tam znów każdy o swoim prawił przyjacielu,
Wiedząc, że przez to obaj dopną celu,
Bo z wrzasku często sława się rozrasta.
Nieraz, o Królu! widzieć ci się zdarzy,
Głupców, co zechcą taką oślą sztuką
Wyforytować się na dygnitarzy;

Niechże przykład tych Osłów będzie ci nauką,
Jako jest wiernym śmieszności obrazem.

O niesprawiedliwości powiem innym razem.»
Na tem skończył magister. Nie piszą kroniki,
Czy potem drugiej wady opisał wybryki,
Bo to przedmiot drażliwy; a Małpa ostrożna
Wiedziała, że za wiele Lwu mówić nie można.

Tłum. Władysław Noskowski.


poniedziałek, 23 grudnia 2024

HENRYK ZBIERZCHOWSKI - W noc wigilijną


W noc wigilijną jest jasności tyle
I taki bezmiar przeczystego śniegu,
Jakby umarło wszelkie zło na chwilę
Na całej ziemi od brzegu do brzegu.

W noc wigilijną nad tą białą ziemią
Srebrzysty księżyc jak opłatek świeci...
Za jego światłem serce moje leci
Nad białe pola, które w śniegu drzemią.

I patrzę z góry na spraw ludzkich małość,
Na liche kłótnie, na jałowe waśnie
I poprzez śniegów nieskalanych białość
Płynę marzeniem w księżycowe jaśnie.

Na górze gwiezdnych bezmiarów spoczynek,
U stóp mych w dole, gdzie popatrzę, wszędy,
Palą się okna światłami choinek
I wszystkie domy dzwonią od kolędy.

I dusza moja, wszystkich miłująca,
Nad widnokręgu zawieszona skrajem,
Srebrnym opłatkiem cichego miesiąca
Dzieli się z całym ukochanym krajem.

I w ciszy nocy życzenie jedyne
szepcę w tej chwili ustami drżącemi:

Daj wielki Boże, zanim ja przeminę,
Pokój i zgodę naszej polskiej ziemi!

piątek, 20 grudnia 2024

MARIAN GAWALEWICZ - Choina






O witaj ty mi, zielona choino,
Dalekich wspomnień mych świadku uroczy,
W twoich światełkach utopiłem oczy,
Jakbym był jeszcze tą małą dzieciną,
Co do twych cacek śmiała się, choino!...



***
Dzisiaj, ja ciebie pytam zasmucony,
Kędy te lata i ten domek kędy —
Gdziem śpiewał jeszcze dziecinne kolędy
I anim marzył, że rzucę te strony,
W których się pień twój rozwinął zielony.

***
Choinko moja, tyś jak ludzkie życie
Cackami marzeń wkoło obwieszona —
Serce się ku nim wciąż wyrywa z łona,
I do twych świateł, do gwiazd na błękicie,
Aż je po jednej, wszystkie zgasi życie....

***
A w końcu stoim z posmutniałą twarzą
Przed marzeń własnych odartą choiną,
I łzy nam tylko gorzkie, rzewne płyną,
Jak u tych dzieci, — co o drzewku marzą
Jeszcze po świętach, i matkom się skarżą.

***
Choinko moja, blaskiem marzeń złota,
Ze wszystkich świateł, co na tobie płoną,
Jedno, jedyne z gałązką zieloną
Zachowaj ty mi na resztę żywota!.. 

Marian Gawalewicz

czwartek, 19 grudnia 2024

Marek Dębski - Polska Wigilia

 




Pamiętasz?
Pierwszej gwiazdki migotanie,
Biały obrus z sianem,
Matki pośpieszne krzątanie,
Z niecierpliwym kolędy czekaniem.



Pamiętasz?
Ojca z białym opłatkiem,
Ciepło matczynych dłoni,
Łez szczęścia ścieranych ukradkiem,
I daleki dzwonek kuligowych koni.


Pamiętasz?
Puste miejsce przy skromnym stole,
Temu, co los dał, dole i niedole,
Aż serce Twoje znów usłyszy,
Kolędę "Wśród nocnej ciszy..."




A potem zaraz znajome nutki,
"Oj, maluśki, maluśki, maluśki..."
Zapach choinki w wacianym puchu,
Świat zastygły w szczęśliwym bezruchu.

I znowu tak bliskie kolędy dźwięki,
"Jezus malusieńki leży wśród stajenki..."
Szczęśliwych chwil, zamazane znaki,
Jak serc naszych poplątane szlaki.

Pamiętasz?
Wujka, co z łagrów Syberii,
Do Polski przez błota Lenino,
Dziadka z kazamatów Berii,
I czerwonych maków Cassino

"Cicha noc, święta noc..."
Ktoś znane podaje słowa,
Jak wielka ich moc?
Cichnie rozmowa.

Dziś nam tylko pamięć pozostała,
Dzieciństwa obrazów perełki,
Zima mogiły puchem przysypała,
I tylko słyszę tych kolęd dźwięki

"Pójdźmy wszyscy do stajenki,
Do Jezusa i Panienki..."

Jak ciepło matczynej ręki.
Pamiętasz?


Marek Dębski 

środa, 18 grudnia 2024

Tadeusz Różewicz - "Bajka"

 

ścierpły mi nogi
obudziłem się
z długiego
niewygodnego
snu
w świecie czystym
świetle
nowo narodzonym
w Betlejem a może
w innym "podłym" mieście
gdzie nikt nie mordował
dzieci
ani kotów
ani żydów ani palestyńczyków
ani wody ani drzew
ani powietrza
nie było przeszłości
ani przyszłości

trzymałem za ręce
tatę i mamę
czyli Pana Boga
i było mi tak dobrze
jakby
mnie nie było


Tadeusz Różewicz 

Boże Narodzenie 2002 r. 

Krzysztof Kamil Baczyński - O przyjdź do mnie

 

O, przyjdź do mnie, kochana, choć we śnie,
wiosna kwiaty uprzędła tak biało,
tak wcześnie.

O, przyjdź do mnie i ręce mi podaj,
czarna, kwiatem zasnuła się białym,
rzek woda.

Ja tu tęsknię, a ty gdzieś daleko,
strumień spłynął poznania złocisty
chwil rzeką
. . . . . . . . . . . . . . . . . .
drzewa śniegiem gdzieś płaczą...

daleko...

Krzysztof Kamil Baczyński 


wtorek, 17 grudnia 2024

Stanisław Baliński - Do przyjaciół w podróży

 





Niech nas zawiedzie jeszcze ta pasterska ścieżka
Przez nowogródzkie łąki o letnim poranku
Tam, gdzie chyba już zawsze nasza młodość mieszka,
W domu dziadka poety, na pochyłym ganku.

Niech nas zawiodą jeszcze, nas i tylu innych,
Ścieżki, prócz samym sobie, nieznane nikomu.
Przez ogrody wycięte ze wspomnień dziecinnych
Pod zarośnięte okna rodzinnego domu.

Ach, gdybyż wystarczyło dłoń w morzu zanurzyć
Lub gwiazdy pytać drżącej w czarną noc wrześniową
i albo z piany morskiej, albo z nieba wróżyć,
Czy tamte drzewa dla nas zakwitną na nowo?

Lecz wróżby niełaskawe: wody chłodem wieją,
Księżyc krwawi, a gwiazdy błyszczą nieprzytomnie,
I tylko serce wiernie uderza nadzieją,
Dniem - ciężką od goryczy, a nocą - od wspomnień.

Stanisław Baliński

niedziela, 15 grudnia 2024

TADEUSZ RÓŻEWICZ - PRAWA I OBOWIĄZKI

Minos, król Krety zatrudnił znakomitego budowniczego o imieniu Dedal do wykonania labiryntu dla swojego potomka, potwora, człowieka o byczej głowie - Minotaura. Musiał on siedzieć w zamknięciu, ponieważ stanowił duże zagrożenie i pożerał niewinnych ludzi. Budowa labiryntu była długa i mozolna. Po jej skończeniu Dedal zapragnął więc wrócić do ojczyzny. 
Niestety Minos nie chciał mu na to pozwolić,  uwięził go więc wraz z synem Ikarem.  Dedal wymyślił jednak sposób ucieczki. Wykonał z ptasich piór sklejonych woskiem ogromne skrzydła dla siebie i syna. Założywszy je na ramiona obaj wzbili się w powietrze. Przed samym odlotem Dedal ostrzegał syna, by nie uległ pokusie i nie zbliżał się do słońca, które z pewnością roztopi wosk. 
Ikar urzeczony urokiem latania zapomniał o przestrodze ojca. Wzbił się zbyt wysoko i konstrukcja skrzydeł nie wytrzymała ogromnej temperatury. Ikar bezwładnie spadł na ziemię i zginął. 

Przedstawiony w wielkim skrócie znany mit zainspirował Tadeusza Różewicza do rozważań ogólniejszych..... tytuł wiersza :Prawa i obowiązki" mówi za siebie. 


Pieter Bruegel 1557


Dedal i Ikar 
Dedal i Ikar na obrazie barokowego flamandzkiego malarza Jacoba Petera Gouwy.


Prawa_i_obowiązki

Dawniej kiedy nie wiem
dawniej myślałem że mam prawo obowiązek
krzyczeć na oracza
patrz patrz słuchaj pniu
Ikar spada
Ikar tonie syn marzenia
porzuć pług
porzuć ziemię
otwórz oczy
tam Ikar
tonie


albo ten pastuch
tyłem odwrócony do dramatu
skrzydeł słońca lotu
upadku


mówiłem ślepcy

lecz teraz kiedy teraz nie wiem
wiem że oracz winien orać ziemię
pasterz pilnować trzody
przygoda Ikara nie jest ich przygodą
musi się tak skończyć
i nie ma w tym nic
wstrząsającego
że piękny statek płynie dalej
do portu przeznaczenia  

Tadeusz_Rózewicz

piątek, 13 grudnia 2024

Elizabeth Barrett Browning - Jak cię kocham? (1806-1861)





Jak cię kocham? Poczekaj - wszystko ci wyłożę.
Kocham do dna, po brzegi, do samego szczytu
Przestrzeni, w której dusza szuka krańców Bytu
I Łaski idealnej, ginąc w tym przestworze.

Kocham cię tak przyziemnie, jak tylko zejść może
Głód; przy świeczce i w słońcu, gdy sięga zenitu;
Tak śmiało i tak czysto, jak ktoś, kto, Zaszczytu
Nie pragnąc, broni Zasad wspartych na honorze.

Kocham cię całym żarem, który niosłam w piersi
Przez mrok smutków; dziecinną wiarą wbrew niedoli;



Miłością, jaką we mnie niegdyś tylko święci
Budzili - kocham wszystkim, co cieszy i boli,
Tchem, łzą, uśmiechem, życiem! - a gdy Bóg pozwoli,
Będę cię nawet mocniej kochała po śmierci.

Przełożył Stanisław Barańczak
 

czwartek, 12 grudnia 2024

Marek Dębski - Jeszcze...



Jeszcze splecione dłonie
Łza w Twoim oku
Pulsujące skronie
Nasz cień w pomroku

Jeszcze serca bicie
Ukryte tęsknoty
Nasze piękne Życie
Rozstania i... powroty

Chwil szczęśliwych
Wyblakłe obrazy
Dróg przebytych
Zatarte drogowskazy

Milcząca oczu rozmowa
Ciche westchnienia
Niewypowiedziane słowa
Niespełnione marzenia


Jeszcze...
Jeszcze splecione dłonie
Łza w Twoim oku
Pulsujące skronie
Nasz cień w pomroku...

  Marek Dębski 

Kazimierz Wierzyński - Lekcja konwersacji

 


Nie mów o Polakach i Żydach,
To pole minowe.

Nie mów o Polakach i Ukraińcach,
To pole minowe.

Nie mów o Polakach i Czechach,
To pole minowe.

Nie mów o Polakach i Litwinach,
To pole minowe.

Nie wstępuj na pole minowe,
Wylecisz w powietrze.

Są jeszcze inne,
Na które wstąpiliśmy przedtem
I także nie ma o czym gadać.


Tak było dawniej,
Tak jest teraz,
I tak będzie zawsze

Póki będziemy paść się
Na łące zacietrzewionych osłów.

Kazimierz Wierzyński.


środa, 11 grudnia 2024

Kazimierz Wierzyński


Marc Chagall
Po co piszę


Aby coś okazało się piękne,
Stało się faktem 
i nie dało się cofnąć,

Aby odtąd trwało 
niedosięgłe dla nikczemności.

Aby przy nim 
bezsilna była nienawiść i przemoc,

Aby choć taka wolność 
miała gdzieś swoje azylum,

A wszechpotęga zła 
choć taki opór przeciwko sobie –

Po to piszę i gdybym nie był pewny, że mam rację,
Nie wiedziałbym, po co istnieję.

Kazimierz Wierzyński 


wtorek, 10 grudnia 2024

Andrzej Waligórski - Zuzia

 

Zuzia rośnie w czasie i przestrzeni,
Coraz bardziej się robi strzelista,
Już na widok Zuzi się rumieni
Tymoteusz Dyćko, polonista


Idzie Zuzia, przegina się w pasie,
Jakby była dorosłą osobą,
Rośnie bowiem w przestrzeni i w czasie,
A już zwłaszcza w przestrzeni przed sobą.

Zuzia rośnie z tygodnia na tydzień,
Już przestała być cienka jak patyk,
Kiedy szkolnym korytarzem idzie,
To przełyka ślinkę matematyk,

Robi nagle -jak zając - stójkę,
Czuje dreszczyk w krzyżu i w piętach,
- Jak tu takiej postawić dwójkę,
Skoro taka dobrze rozwinięta?...



Zuzia rośnie dosłownie z dnia na dzień,
Czerwienieje pan gimnastyk Dziobak,
Widząc Zuzię w skłonie lub w przysiadzie,
I subtelnie mruczy: - O, choroba!

Zuzia rośnie dosłownie z dnia na dzień,
Czerwienieje pan gimnastyk Dziobak,
Widząc Zuzię w skłonie lub w przysiadzie,
I subtelnie mruczy: - O, choroba!


Rusycysta za nią okiem strzela
Myśląc w duchu: - Wot kakoj ananas!
I potyka się ksiądz prefekt Chudzielak
Z trwożnym szeptem: Apage satanas!

Zuzia rośnie z momentu na moment,
Tatko dumny jest z takiej córy,
Zuzia rzadko przebywa za domem,
Zuzia uczy się do matury,

Wkuwa daty i co jedzą zebry,
I odmianę angielską "the sister",
I korepetycje jej z algebry
Daje Ryszard Dreptak, magister,

Uczy Zuzię, nieprzytomny całkiem,
Wchodzi w okna zamiast we drzwi,
Całka mu się ciągle myli z ciałkiem,
A różniczka - z różnicą płci.

Zuzia cieszy oko, tak jak kwiaty,
Swoją śliczną figurką i buzią,
Gdybym ja był ministrem oświaty,
Nie musiałabyś się męczyć, Zuzio!

Nie wkuwałabyś słówek na pauzach,
Bowiem jednym szerokim gestem
Dałbym ci maturę honoris causa
Za sam wygląd! I za to, że jesteś.

Andrzej Waligórski

niedziela, 8 grudnia 2024

Edmund Borzemski - Burza druga

 


Uciekam w ramiona lasu,
leżę na zielonym łożu mchów,
rozczesują mi włosy
smukłe palce traw.

Twarz wtulam
w miękką pierś przestrzeni,
słyszę jak pęka
twardy orzech nieba
roztrzaskany pięścią grzmotu.



Za chwilę krople
zmyją z mojej twarzy
cieniutkie strużki tęsknoty.

Edmund Borzemski.


piątek, 6 grudnia 2024

Tadeusz Różewicz - Słowa




słowa zostały zużyte
przeżute jak guma do żucia
przez młode piękne usta
zamienione w białą
bańkę balonik

osłabione przez polityków
służą do wybielania
zębów
do płukania jamy
ustnej



za mojego dzieciństwa
można było słowo
przyłożyć do rany
można było podarować
osobie kochanej

teraz osłabione
owinięte w gazetę
jeszcze trują cuchną
jeszcze ranią

ukryte w głowach
ukryte w sercach
ukryte pod sukniami
młodych kobiet
ukryte w świętych księgach
wybuchają
zabijają

Tadeusz Różewicz 


Edward Stachura - Dookoła mgła




Jak długo pisana mi jeszcze włóczęga? 
Ech, gwiazdo - ogniku ty błędny mych dni 
Spraw, by skończyła się wreszcie ta męka 
I zapędź, do czułych zakulaj mnie drzwi! 

Lecz gdzie jest ten dom, jak tam idzie się doń? 
Gdzie jest ta stanica, gdzie progi te są? 
Tam most jest na rzece, za rzeką jest sad; 
Tam próżnia się kończy, zaczyna się świat. 

Lecz gdzie rzeka ta, gdzie rzucony jest most? 
Gdzie sad ten jest biały, jabłonki gdzie są? 
Na drzewach owoce i strąca je wiatr, 
Do kosza je zbiera ta ręka jak kwiat. 

Te strony gdzieś są, gdzieś daleko za mgłą, 
Więc idę i dalej przedzieram się wciąż. 
Zbierają się ptaki, ruszają na szlak, 
Już lecą, wprost lecą, nie błądzą jak ja. 

Jak długa pisana mi jeszcze włóczęga? 
Ech, gwiazdo - ogniku ty błędny mych dni. 
Spraw, by skończyła się wreszcie ta męka, 
I zapędź, do czułych zakulaj mnie drzwi!

Edward Stachura -

środa, 4 grudnia 2024

Roman Brandstaetter - Śmierć Sokratesa

  

                                                                               

Jacques-Louis David 1787
Całe życie twierdził

- Wiem, że nic nie wiem.
Gdy miał umrzeć, powoli nachylił do ust
Kielich napełniony trucizną
I duszkiem ją wypił.


Była w nim wielka cisza
I tylko niepokoiła go jedna myśl,
Czy po śmierci będzie wiedział, że wie.

Roman Brandstaetter                                                                                                               

Elżbieta Bancerz - Dusza zaklęta w słowa

 




A kiedy już będzie po wszystkim
Gdy świat wróci na miejsce
Pójdziemy razem na spacer
Trzymając się za ręce

A kiedy już będzie po wszystkim
Do kina razem wyjdziemy
Wracając parkową alejką
Chmury podziwiać będziemy


A kiedy już będzie po wszystkim
Świat się na chwilę zatrzyma
Serce wdzięczność otuli
Odeszła niedobra godzina


A kiedy już będzie po wszystkim
Przyjdzie czas zrozumienia,
że zawsze obok był człowiek
z sercem zamiast kamienia

Elżbieta Bancerz.

poniedziałek, 2 grudnia 2024

Tuwim Julian - Jesteś znowu





Jesteś znowu! Mój Boże! Jak mi serce bije!
Jak mi sie wzrok owiośnił! Jak świat rozradował!
Tylem nocy Cię w snach, nazbyt krótkich, całował!
Tylem dni dzień ten tęsknił, ""co przyszedł i żyje!

I jest! O teraz właśnie! Jest ten dzień powrotny,
Wypłakany, kochany nowy dzień spotkania.
Dzień wszystkiej mej nadziei, całego czekania,
Gdym Cię piastował w sercu, stęskniony, samotny!

I jakże to wypowiem? I jakiemu słowu
Powierzę ową radość, drżącą, niespodzianą,
Że obudzę się jutro z duszą rozkochaną,
Z uśmiechem szczęścia w ustach: "Jesteś! jesteś znowu".

Tuwim Julian 



niedziela, 1 grudnia 2024

Julia Hartwig


Jerzy Duda Gracz



***
Nie idźmy jeszcze spać
póki tak pięknie gra muzyka
nie idźmy jeszcze spać
póki nie świta
Póki umiemy stąpać za krokami nocy
w ciemności z którą szukamy braterstwa
Nie idźmy jeszcze spać
dopóki dźwięki gubią czas
Nie idźmy jeszcze spać
Nie idźmy spać 

Julia Hartwig









Przestać śnić

Przestać śnić 
To nie znaczy przestać żyć 
ale na pewno znaczy 
żyć mniej

A wiele trzeba przejść nim zasnę 
nierzeczywistych mil 
by wreszcie dotrzeć i być świadkiem 
nierozpoznanych chwil

Julia Hartwig.