poniedziałek, 30 sierpnia 2021

JAN TWARDOWSKI - Kiedy mówisz / Ocalenie

 

Kiedy mówisz

 

Nie płacz w li­ście

nie pisz że los cie­bie kop­nął

nie ma sy­tu­acji na zie­mi bez wyj­ścia

kie­dy Bóg drzwi za­my­ka - to otwie­ra okno

ode­tchnij po­patrz

spa­da­ją z ob­ło­ków

małe wiel­kie nie­szczę­ścia po­trzeb­ne do szczę­ścia

a od zwy­kłych rze­czy na­ucz sie spo­ko­ju

i za­po­mnij że je­steś gdy mó­wisz że ko­chasz



 



Ocalenie


Mó­wią że wiersz 

zbyt sen­ty­men­tal­ny

że sło­wa się nie dzi­wią 

bo się głu­pio tulą

- Mój ty pie­sku

 mój kot­ku mój szczy­pior­ku - mó­wią

lecz Bóg wy­na­lazł hu­mor 

by oca­lić czu­łość

 


                                                                                                  mal. Loui Jover                           

niedziela, 29 sierpnia 2021

Julian Tuwim - "Psie Pole "

 


I wy, warszawskie psy, w dniu kary
Psi obowiązek swój spełnijcie,
Zwyjcie się wszystkie i zbiegnijcie
Straszliwe pomścić swe ofiary.

Za psy bombami rozszarpane,

Za zmarłe pod strzaskanym domem,

Za te, co wyły nad swym panem,
Drapiąc mu ręce nieruchome;


Za te, co z wdziękiem beznadziejnym
Łasiły się do nieboszczyków,

Za śmierć szczeniaków, co w piwnicy
Jeszcze bawiły się w koszyku;

Za biegające rozpaczliwie,
Pozostawione po mieszkaniach,
W dymie duszące się, półżywe,

Pamiętające o swych paniach;
Za zestraszone, za wierzące,




Że człowiek wróci- bo pies czeka:
I tak, w pozycji czekającej,
Siadł ufny pies na grób człowieka;

Za wzrok błagalny, przerażony
Tumultem, trzaskiem, pożarami,
Za psy, co same pazurami
W ogrodach ryły sobie schrony-

Za wszystkie męki i niedole,
Własne i tych, co was kochali
Śród wspólnych ścian i śród rozwalin,
Zwyjcie się, bracia, na Psie Pole!


Psy  -  Doda i Dzidzia  / Dzidzis umarła 2 lata temu /

/ "Wiersz "Psie Pole" z tomiku "Kwiaty Polskie" )=  zamieściłam  ku pamięci naszej suczki Miki  bestialsko zmasakrowanej na śmierć  przez niemieckiego żołnierza 5 sierpnia  1944r.  w powstaniu warszawskim. 

sobota, 28 sierpnia 2021

Oshiro Helen - Przyjaciel

 














Przyjaciel jest darem, który składasz samemu sobie

Jesteś Przyjacielem, ponieważ jesteś węzłem, który łączy, lecz nie zniewala.

Przyjacielem, ponieważ jesteś podmuchem, który uspokaja, lecz nie usypia.

Przyjacielem, ponieważ jesteś bratem, który upomina, lecz nie upokarza.

Przyjacielem, ponieważ jesteś wzrokiem, który patrzy, lecz nie osądza.

Przyjacielem, ponieważ jesteś ręką, która prowadzi, lecz nie ciągnie na siłę.



                                                                                                                                                                                                                                                                                                                






















Przyjacielem, ponieważ jesteś oazą, która pokrzepia, lecz nie zatrzymuje.

Przyjacielem, ponieważ jesteś sercem, które kocha, lecz nie zmusza.

Przyjacielem, ponieważ jesteś czułością, która chroni, lecz nie podporządkowuje



piątek, 27 sierpnia 2021

Julian Tuwim

 Panny

/poświęcam:

Pp. R.E., I.E., S.K., Z.P. Excusez!..


                                                                                                                      

Panny z czarnych powozów, ażurowo-przejrzyste,
Panny smętnie przeciche, jak szeptania kościelne,
O, narcyzy z cieplarni! panny wonne i czyste!
Koronkowo-mistyczne,aksamitnie-subtelne!
 
Jakże lubię was, panny, "niedostępne" - ponętne!
Aromaty tajone! Kwiaty w czarnych powozach!
Trochę smutne jakoby, a na wpół uśmiechnięte,
O, przesmętne, prześliczne, jak motyle w mimozach!
 
Excusez... mam wrażenie, że... się hm! wam po nocach!
Parobkowie rzeźniccy śnią, jak lwy, muskularni,
Że się często atleci marzą w słodkich przemocach,
Silni, tędzy, ogromni... O, narcyzy z cieplarni!
 
"Lecz cóż Pana ochodzi, co po nocach nam śni się?!
To jest wprost... niesłychane, grubiańskie, bezczelne!... "
Nic... nic... więcej nie będę! - o, kochane skromnisie,
Aksamitno-misterne, koronkowo-subtelne!...


mal. Francesc Miralles i Galaup

czwartek, 26 sierpnia 2021

Jeremi Przybora - Seanse spirytystyczne

 

Ach, te cudne, te ułudne, te prześliczne
seanse spirytystyczne!
 
Ta z duchami przedwojenna bliska więź;
zapodziało się to teraz wszystko gdzieś...
Lekkość zgonu ten spirytyzm ustokrotniał
i przed wojną człek po śmierci nie markotniał,
bo gdy ciało nieboszczyka - łup w ten grób -
duch na seans już pomykał tup, tup, tup.
 
Ach, te cudne, te ułudne, te prześliczne
seanse spirytystyczne!
 
A wesołoż, och, wesołoż na seansie,
kiedy medium lewituje w pełnym transie
albo spodek pędzi rączo stołu wskroś -
albo damę zimną rączką ktoś za coś...
Przyprawiając towarzystwa kwiat o spazmy,
mieczem błyska Juliusz Cezar z ektoplazmy -
to znów panie w drżenie wprawia inny zuch -
sam Rasputin - widma kawał - duch za dwóch!
 
Ach, te cudne, te ułudne, te prześliczne
seanse spirytystyczne!
 
Spirytyści przedwojenni, dawni, owi!
Ossowiecki, Kluski, Guzik, Ochorowicz!
Dać ich duchom dziś radości tych choć ćwierć,
a nie zanudzaliby się tam na śmierć!
Małą dziurkę zrobić by w materializmie
i pozwolić - niech się przez nią znowu wśliźnie
przedwojenna spirytyzmu zwiewna nić -
tożby miło znowu było duchem być!
 
Ach, te cudne, te ułudne, te prześliczne
seanse spirytystyczne! 


środa, 25 sierpnia 2021

Kazimierz Wierzyński wiersze

Kazimierz Wierzyński, ur. 1899, zm. 1956,; współtwórca i wybitny przedstawiciel grupy poetyckiej Skamander w dwudziestoleciu międzywojennym.


LEKCJA  KONWERSACJI


Nie mów o Po­la­kach i Żydach,
To pole mi­no­we.
 
Nie mów o Po­la­kach i Ukra­iń­cach,
To pole mi­no­we.
 
Nie mów o Po­la­kach i Cze­chach,
To pole mi­no­we.
 
Nie mów o Po­la­kach i Li­twi­nach,
To pole mi­no­we.
 
Nie wstę­puj na pole mi­no­we,
Wy­le­cisz w po­wie­trze.
 

Są jesz­cze inne,
Na któ­re wstą­pi­li­śmy przed­tem
I tak­że nie ma o czym ga­dać.
 
Tak było daw­niej,
Tak jest te­raz,
I tak bę­dzie za­wsze
 
Póki bę­dzie­my paść się
Na łące za­cie­trze­wio­nych osłów.




Pablo Picasso

 
SŁYSZĘ CZAS
 
Tylko w nocy słyszę czas,
Pytam dokąd mnie goni
Przez tyle świata, tyle miast,
Ciągle zmieniam adresy,
Gubię zapiski i rękopisy,
 
Nie wiem gdzie mieszkam
I nie wiem jak długo,
Bo to wszystko tymczasem,
Wszystko w międzyczasie,
W tym bękarcim słowie,
Ale jakże mądrym
I jak okrutnym,
 
W międzyczasie od początku,
W międzyczasie do końca,
I tyle jest mego słowa
A poza nim
Już prawdziwy czas
 
Słyszę go w nocy,
Patrzę w ciemność i widzę
Jak mijam w nawiasie,
Od urodzenia do śmierci,
 



Pod każdym adresem,
W każdym mieszkaniu,
W ogromnym świecie,
Śród pogubionych zapisków
I trwożnych słów
Mego międzyistnienia.
 
Na próżno go pytam,
On mnie nie goni,
Czeka spokojnie,
Nic mi nie powie
I jeśli co słyszę
To tylko szum w uszach
Pusty szum.
 
Jest to czas w który nie mogę wkroczyć,
Któremu nie mogę się sprzeciwić,
Do którego nie należę
A który jest wszystkim
 


                                                                        

poniedziałek, 23 sierpnia 2021

Wisława Szymborska - PSALM

O jakże są nieszczelne granice ludzkich państw!
Ile to chmur nad nimi bezkarnie przepływa,
Ile piasków pustynnych przesypuje się z kraju do kraju,
Ile górskich kamyków stacza się w cudze włości
W wyzywających podskokach!
 
Czy muszę tu wymieniać ptaka za ptakiem jak leci,
Albo jak właśnie przysiada na opuszczonym szlabanie?
Niechby to nawet był wróbel – a już ma ogon ościenny,
Choć dzióbek jeszcze tutejszy. W dodatku – ależ się wierci!
 
Z nieprzeliczonych owadów poprzestanę na mrówce,
Która pomiędzy lewym a prawym butem strażnika
Na pytanie: skąd dokąd – nie poczuwa się do odpowiedzi.
 
Och, zobaczyć dokładnie cały ten nieład naraz,
Na wszystkich kontynentach!
Bo czy to nie liguster* z przeciwnego brzegu
Przemyca poprzez rzekę stutysięczny listek?
Bo kto, jeśli nie mątwa zuchwale długoramienna,
Narusza świętą strefę wód terytorialnych?
 
Czy można w ogóle mówić o jakim takim porządku,
Jeśli nawet gwiazd nie da się porozsuwać,
Żeby było wiadomo, która komu świeci?
I jeszcze to naganne rozpościeranie się mgły!
I pylenie się stepu na całej przestrzeni,
Jak gdyby nie był wcale wpółprzecięty!
I rozleganie się głosów na usłużnych falach powietrza:
Przywoływaczych pisków i znaczących bulgotów!
Tylko to co ludzkie potrafi być prawdziwie obce.
Reszta to lasy mieszane, krecia robota i wiatr. 

 
* liguster pospolity (Ligustrum vulgare L.) – gatunek rośliny z rodziny oliwkowatych

niedziela, 22 sierpnia 2021

Krzysztof Cezary Buszman - DZIŚ PROSZĘ...

 



Dziś proszę Cię byś dostrzec raczył
Że spojrzeć nie znaczy zobaczyć.
 
Że choć byś miał żelazne dłonie
To unieść nie oznacza donieść.
 
Że choć pogrążysz się w zadumie
To wiedzieć nie znaczy zrozumieć.
 
Że właśnie o tym milczą groby
Że dotknąć nie oznacza zdobyć. 



MOJA NIEDZIELNA KARTKA Z KALENDARZA

 

sobota, 21 sierpnia 2021

Henryk Cyganik - Polacy

 
po ekstazie ocalenia Europy
po etosie styropianowych ciuciubabek
z komuną
po poświęceniu kaloryfera
i konkwistadorów trzeciego tysiąclecia
ocieramy się o geniusz
 
ideał podnosimy z bruku
sięga już komina

















gdyby nam się jeszcze udało
książkę do nabożeństwa
zamienić
na nabożeństwo do książki

piątek, 20 sierpnia 2021

Adam Asnyk - A czasem moje smętne dumanie...

 

A czasem moje smętne dumanie
przerywa nagle cudna dziewczyna,
Usta mi daje na przywitanie,
a potem czule szeptać zaczyna
Że nie opuści mnie nigdy w życiu,
w szczęścia godzinie ni w doli złej,
Że kocha mocno, tęskni w ukryciu,
a ja cichutko tak nucę jej:

"Mów dalej, mów dalej cudna dziewczyno,
że wiernie mnie będziesz kochała,
że chwile miłosne nie miną,
żeś moja na zawsze i cała.
Że miłość Twa tak jest bezmierną,
że będziesz tęskniła wciąż do mnie...
mów dalej, że będziesz mi wierną:

Ja bajki tak lubię ogromnie!..."


czwartek, 19 sierpnia 2021

Kalejdoskop - Jolanta Wasilewska

 

Niewinna piąstka śpiącego niemowlęcia.
Niespokojne, kolorowe ręce dziecka.
Wilgotna, ze śladem długopisu ręka ucznia.
Ręce liczące szybciej niż tętno.
Ręka zamyślona, przy zmarszczonym czole.
Ręce wyjęte z ziemi, skrywane ze wstydem.
Ręka z niezerwaną różą.
Ręce myte na próżno.
Ręka karmiąca ptactwo.
Ręce rozgarniające jezioro.
Ręka nad najczulszą harfianą struną.
Ręce zdziwione.
Ręka z drżącą filiżanką.

O życie moje













jakże się mienią w słońcu
powolnieją w cieniu
przystają w mroku
 
twoje żywe dłonie.


środa, 18 sierpnia 2021

Zbigniew Herbert - Bajka ruska

 


Postarzał się car ojczulek, postarzał. Już nawet gołąbka własnymi rękami nie mógł zadusić.
Siedział na tronie zloty i zimny. Tylko broda mu rosła do podłogi i niżej.
Rządził wtedy kto inny, nie wiadomo kto.
Ciekawy lud zaglądał do pałacu przez okno, ale Kriwonosow zasłonił okna szubienicami.
Więc tylko wisielcy widzieli co nieco. W końcu umarł car ojczulek na dobre.
Dzwony biły, ale ciała nie wynoszono.
Przyrósł car do tronu. Nogi tronowe pomieszały się z nogami carskimi. Ręka wrosła w poręcz.
Nie można go było oderwać. A zakopać cara ze złotym tronem - żal.


Zbigniew Herbert - Mama

 

Myślałem:
nigdy się nie zmieni
 
zawsze będzie czekała
ubrana w białą suknię
i niebieskie oczy
na progu wszystkich drzwi
 
zawsze będzie uśmiechała się
wkładając ten naszyjnik
 
aż nagle
urwała się nitka
teraz perły zimują
w szparach podłogi
 
mama lubi kawę
ciepły kafel
spokój
 
siedzi
poprawia okulary
na szpiczastym nosie
czyta mój wiersz
i siwą głową mu zaprzecza
 

ten który upadł z jej kolan
zaciska usta i milczy
więc niewesoła rozmowa
pod lampą źródłem słodyczy
 
nieunoszony żalu
z jakich pije on studni
po jakich drogach chodzi
syn niepodobny do marzeń
 
karmiłam mlekiem łagodnym
jego spala niepokój
krwią go obmyłam ciepłą
ręce ma zimne i szorstkie
 
z daleka od twoich oczu
przebitych ślepą miłością
łatwiej unieść samotność
 
za tydzień
w zimnym pokoju
ze ściśniętym gardłem
czytam jej list
 
w tym liście
litery stoją osobno
jak kochające serce.


wtorek, 17 sierpnia 2021

Wiersze Teresy Ferenc

Teresa Ferenc ur. 27 kwietnia 1934 w Ruszowie-Kolonii koło Zamościa)  Pochodzi z rodziny chłopskiej. 

Będąc 9-letnim dzieckiem przeżyła 1 czerwca 1943 pacyfikację wsi Sochy, w której Niemcy zamordowali około 200 ludzi, w tym jej rodziców. Musiała opiekować się młodszym rodzeństwem: 5-letnim bratem i 2-letnią siostrą. Jako sierota była wychowywana u krewnych i w domach dziecka.

Z wykształcenia jest plastykiem-pedagogiem.

W 1956 wyszła za mąż za poetę Zbigniewa Jankowskiego. Wychowała dwie córki, poetki: Anetę (Anna Janko) i Milenę (Milena Wieczorek). Od 1975 Teresa Ferenc z rodziną zamieszkała w Sopocie.

W swojej poezji porusza m.in. tematy związane z miłością, cielesnością i macierzyństwem, powraca też często do tragedii w  z dzieciństwa.. 


Teresa Ferenc

Wojny

Maj
tak
to był pierw­szy czerw­ca
Kwi­tły drze­wa 1943 roku
Z pą­ków roz­wi­ja­ły się
pta­ki w po­chod­nie

Sier­pień
tak
to był li­sto­pad
Czar­ne li­ście osi­ki
drża­ły
płacz w oczo­do­łach

 

Na omsza­łych ka­mie­niach
mo­kry wiatr

Wrze­sień tak to był
gru­dzień
W bia­łych ciem­no­ściach
wszyst­kie na­sze dzien­ne spra­wy
W drzwiach go­to­wał się śnieg
Na­gle próg pod­niósł się
Na nim z gip­sem w po­wie­kach
już nie mogę za­mknąć oczu



Olga Boznańska

Teresa Ferenc
Stare dziecko
 
Wśród rachitycznych drzew
wapiennego nieba
zgubiłam stare dziecko
 
Ani je przygarnąć -
jest jak garstka zwiędłej trawy
spoza horyzontu
 
Ani pogłaskać -
głowę ma obolałą
aż po czubki włosów
 
zmęczone serce wpięto mu w klatkę
jak motyla
Kołata skrzydełkami
ale już zapomniało
jak biegnie trawa
w przeciwnym kierunku
 
Mosty którymi chodziliśmy
do siebie
dziurami zarosły
Zabłądziliśmy do cudzych jabłoni
Ktoś tu klęczy
Ktoś za nas powtarza
- moja wina moja wina
Niczyja
Trzeba było dojść
do tego miejsca 



Arthur Braginsky
Teresa Ferenc
PAMIĘĆ


Źró­dłem się pod­ziem­nym
do­bi­jasz
wo­łasz
Ni­g­dzie uj­ścia
 
Szczel­nie cię za­mknę­łam
 
Ob­ję­łam tak moc­no
 
że chcąc twój bieg za­mknąć
sie­bie za­trza­snę­łam
 
Szu­kam po omac­ku
noc mi się po­głę­bia
 


Co­raz bar­dziej je­steś
im bar­dziej cię nie ma


sobota, 14 sierpnia 2021

MOJA NIDZIELNA KARTKA Z KALENDARZA

 


TADEUSZ RÓŻEWICZ - Przepaść


 


 

Bab­cia w czar­nych suk­niach
w dru­cia­nych oku­la­rach
z la­secz­ką
sta­wia sto­pę
nad prze­pa­ścią kra­węż­ni­ka cofa
roz­glą­da się bo­jaź­li­wie
choć nie wi­dać śla­du sa­mo­cho­du





Pod­bie­ga do niej chłop­czyk
bie­rze za rękę
i prze­pro­wa­dza
przez ot­chłań uli­cy
na dru­gi brzeg
Roz­stę­pu­ją się
strasz­li­we ciem­no­ści
na­gro­ma­dzo­ne nad świa­tem
przez złych lu­dzi
kie­dy w ser­cu
ma­łe­go chłop­ca
świe­ci iskier­ka
mi­ło­ści

piątek, 13 sierpnia 2021

Marian Hemar - Walczyk mojej prababki

 














Dziwna rzecz, jak w kilka lat
Zmienił się współczesny świat
Znów walca tańczy się
Znów dzieci niańczy się




 













Cicho puka znów do drzwi
Moda sprzed wojennych dni
Cieniem wróciła
Wspomnieniem się tli























Znów się nosi czułe serca
Czuły uśmiech, czuły wzrok
Znowu flirt, znowu mirt
Znowu szczęście we dwoje
Nie odchodź ode mnie na krok



 





Znów są w modzie sentymenty
Tomik wierszy, zwiędły kwiat
Stare, śliczne, romantyczne
Rekwizyty prababki sprzed lat





Znów się mówi o miłości
O wierności i o snach
Znowu flirt, znowu mirt
Znowu szczęście we dwoje
I słowik ukrywa się w bzach








czwartek, 12 sierpnia 2021

Andrzej Sikorowski - Zabierz mnie hen...

 


Zabierz mnie stąd daleko
Jak najdalej od tych wszystkich złych wydarzeń
Usiądziemy nad zieloną rzeką
To najlepsze lustro dla zmęczonych twarzy
 
Zabierz mnie hen od wrzawy
Bohaterką żadnej bitwy nie zostanę
Niech kołyszą nas wysokie trawy
I niech rosą zakwitają, gdy poranek
 

Ogrodzimy nasz malutki skrawek nieba
Na ten luksus zawsze starczy nam pieniędzy
Tutaj żadnych nam idoli nie potrzeba
o przepraszam mam jednego to jest księżyc


Ogrodzimy nasz malutki skrawek nieba
Razem z nim będziemy czasem deszczem płakać
Przytulimy się do stuletniego drzewa
Pewnie z czasem pomyślimy o dzieciakach


środa, 11 sierpnia 2021

JULIA HARTWIG - Prośba

 


Daj od­po­czy­nek
na­szym za­wi­ściom
na­szej po­gar­dzie pre­ten­sjom
że nie do­syć wy­niósł nas los

daj nam wi­dze­nie czy­ste
nie­podejrz­li­we
przy­po­mnij sło­dycz dzie­ciń­stwa
ży­ją­ce­go przy­go­dą dnia

ulżyj wi­nom któ­rych nie śmie­my
wy­po­wie­dzieć gło­śno
spraw aby to co nas prze­kra­cza
nie upo­ka­rza­ło nas
lecz bu­dzi­ło wdzięcz­ność i za­chwyt



wy­na­gródź tych któ­rzy dali
nam ra­dość
i oczysz­cza­ją­cy ból swo­ją sztu­ką

Spraw by­śmy oglą­dać mo­gli
jak Fe­de­ri­co Fel­li­ni
wjeż­dża do otwar­te­go nie­ba
przy grom­kich okla­skach tłu­mu