wtorek, 28 lutego 2023

ADAM ZIEMIANIN - Zbieg okoliczności łagodzących





Szliśmy do siebie ty i ja
A drogi nasze wciąż mroczne były
Lecz znalazł się ktoś
I pomógł nam się spotkać

Wśród zielonej naszej równiny
Wyszliśmy piękni dla siebie
I tacy zadziwieni
Nasze serca gorące
Bić równo zaczęły
Jakby same tylko były na Ziemi





A przecież mogłem być
Przed twoją erą
A przecież mogłaś być
Przed moją erą

Zbiegliśmy razem ty i ja
Z gór ośnieżonych w ciepłą dolinę
Kto tak dobry był
I pomógł nam się spotkać
W tej oszalałej gęstwinie

Wyszliśmy nadzy dla siebie
Z nocy na światło dzienne
Nasze zegarki ślepe
Chodzić nagle zaczęły
O jednej i tej samej godzinie

A przecież mogłem być
Przed twoją erą
A przecież mogłaś być
Przed moją erą
 

poniedziałek, 27 lutego 2023

Tadeusz Różewicz - Oczyszczenie

 





Nie wstydźcie się łez
Nie wstydźcie się łez młodości poeci.

Zachwycajcie się księżycem
Nocą księżycową
Czystą miłością i pieniem słowika.

Nie bójcie się wniebowzięcia
Sięgajcie po gwiazdę
Porównujcie oczy do gwiazd.

Wzruszajcie się pierwiosnkiem
Pomarańczowym motylem
Wschodem i zachodem słońca.

Sypcie groch łagodnym gołębiom
Obserwujcie z uśmiechem
Psy kwiaty nosorożce i lokomotywy.




Rozmawiajcie o ideałach
Deklamujcie odę do młodości
Ufajcie obcemu przechodniowi.

Naiwni uwierzycie w piękno
Wzruszeni uwierzycie w człowieka.

Nie wstydźcie się łez
Nie wstydźcie się łez młodzi poeci.

Tadeusz Różewicz

Rainer Maria Rilke - Początek miłości

 
O uśmiech, pierwszy uśmiech, nasz uśmiech.
Jakże to się jednało: chłonąć zapach lip,
słuchać ciszy parku —, nagle spojrzeć
na siebie i dziwić się, że uśmiech…





A w tym uśmiechu było wspomnienie
zająca, który właśnie obok
kicał po trawie; to było dzieciństwo
uśmiechu. Poważniej już było mu nadać
ruch łabędzia, ujrzanego potem,
jak dzielił na dwie części staw
w ciszy wieczoru. — A kontur drzewa
na czystym, wolnym, już niemal
nocnym niebie nakreślił temu uśmiechowi
kontur na rozjaśnionej
przyszłością twarzy.


Rainer Maria Rilke

sobota, 25 lutego 2023

Taras Szewczenko - Testament

 

Ilia Repin. Portret Tarasa Szewczenki. 1888


Kiedy umrę, prochy moje
 Złóżcie na mogile,
 Pośród stepu szerokiego,
 W Ukrainie miłej:
 Niechaj widzę łany, pola,


 Dnieprowe urwiska,
 Niechaj słyszę, jak Dniepr huczy,
 Wre i pianą ciska!
 A gdy spłynie z Ukrainy
 Ku morzu krew wroga, —


 Wszystko rzucę i polecę
 Do samego Boga
 Na modlitwy. A póki co —
 Nie uznaję Boga!
Pochowajcie i wstawajcie,


Pozrywajcie pęta,
Niechaj wrażą krwią skropiona
Wstanie wolność święta!
A wówczas mnie w tej rodzinie
Wielkiej, wolnej, nowej,


Chciejcie wspomnieć choć cichemi,
Lecz dobremi słowy.


 1845.25.XII.



                           Andrzej Seweryn  -  "Testament" Tarasa Szewczenki

 


piątek, 24 lutego 2023

Współczesne wybrane wiersze ukraińskie z antologii Wschód – Zachód.

 




OŁEKSIJ CZUPA- (1986) – prozaik oraz dwujęzyczny poeta. Mieszkał w Makiejewce w obwodzie donieckim, ale z powodu działań bojowych przeniósł się do Lwowa. Z wykształcenia filolog oraz technolog chemik.


DONBAS RESISTANCE ‘14

Wszystko jak zawsze, tylko teraz,
kiedy zebrano niewidziany dotąd urodzaj
śmierci na pograniczu,
kiedy broń palna wyrasta spod ziemi,
na przemian ze zbożem i kwiatami polnymi,
chyląc się jak źdźbła za słońcem:
ze Wschodu na Zachód –
nasze miasta wykrwawiają się.


Wszystko jak zawsze, tylko teraz
z żalem będę czekać, jak za jakiś tam dziesiątek lat
wyrosną dzieci z amputowaną wiedzą o tym,
kto naprawdę jest wrogiem,
ale i z do śmierci nabytą umiejętnością
rozpoznawania po dźwięku,
jakie właśnie pociski lecą w ich kierunku;
ze strachem będę czekać, że
za jakieś tam cztery dziesiątki lat
polityka, ta ukraińska kość niezgody,
może wpaść właśnie do ich rąk.


Wszystko jak zawsze, tylko teraz,
spacerując po ulicach mojego miasta
z muzyką w uszach,
nie słysząc ani płaczu, ani śmiechu,
potykając się o dziury w rozwalonym asfalcie,
zaczepiając spojrzeniem rozbite szkielety
niedobudowanych wieżowców,
karmiąc gołębie przed zniszczonym przez fabryczne
nieużytki stadionem,
zupełnie nie rozumiem:
moje miasto już zbombardowano
czy dotąd wszystko jest jak zawsze?

Tłum. Aneta Kamińska. 








LUBOW JAKYMCZUK - (1985) – poetka i dziennikarka. Urodziła się w Pierwomajsku w obwodzie ługańskim, obecnie mieszka w Kijowie. Studiowała filologię ukraińską na Uniwersytecie Ługańskim i Akademii Kijowsko-Mohylańskiej. Jest autorką tomiku poezji , jak MODA (Lwów 2009), za który dostała nagrodę Prywitannia żyttia im. Bohdana Ihora Antonycza (2008) i nagrodę im. Wasyla Symonenki (2010). 

JAK ZABIŁAM

wszystkie moje rodzinne związki teraz są telefoniczne
wszystkie moje rodzinne związki wsłuchują się
są ciekawe, kogo bardziej kocham, mamę czy tatę
są ciekawe, na co choruje moja babcia, która mówi do słuchawki: oj-oj-oj
są zaintrygowane, co myśli moja siostra o swoim chłopaku
który wcześniej był mój

wszystkie moje telefoniczne związki krwi
cała moja krew wsłuchuje się
muszą wiedzieć, ile jest procent ukraińskiej
polskiej, rosyjskiej i czy jest cygańska
muszą wiedzieć, czyim dawcą się stałam
muszą wiedzieć, czy nie spadła hemoglobina, czy dach jest nade mną
i czy można z błon komórkowych zbudować granicę

między mną a moją mamą wyryto setki grobów
i nie wiem, jak je przeskoczyć
między mną a moim ojcem latają setki pocisków
i nie umiem patrzeć na nie jak na ptaki
między mną a moją siostrą są metalowe drzwi piwnicy
od wewnątrz podparte łopatą
między mną a moją babcią jest parawan z jej modlitw –
cienkie jedwabne ściany, za którymi nie słychać, zupełnie nie słychać

to jest bardzo proste – podtrzymywanie rodzinnych związków telefonicznych
to jest bardzo tanie – doładowywanie konta bezsennością i środkami uspokajającymi
to tak upija – słuchanie cudzej krwi w nałożonych słuchawkach
zwłaszcza, kiedy moja krew zmienia się w strzał:
piździach!

Tłum. Aneta Kamińska

Małgorzata Hillar - Kropla deszczu




Uderzeniem laski
budzicie wodę w skale
Rozmnażacie chleb i ryby
Wynajdujecie koło
alfabet
Wymyślacie grzech
doskonałość
prawo silniejszego
Słońcu
każecie kręcić się
dokoła ziemi


Ziemi

każecie kręcić się
dokoła słońca
Chrystusowie Hammurabiowie
Kolumbowie Oppenheimerowie
Don Kichotowie Don Żuanowie
Sprawujecie rządy dusz
rządy ciał
Wynajdujecie proch
Odkrywacie Ameryki
elektryczność
teorie względności i bezwzględności
Rozpuszczacie pawie ogony pychy
Ważycie wszechświat
Rozwiązujecie równania nieskończoności
Prześcigacie dźwięk
Dościgacie światło


A za każdym waszym wynalazkiem
za każdym cudem
techniki
i metafizyki
idzie śmierć


Śmierć krzyżowa
Śmierć wszystkich inkwizycji
Śmierć obozów koncentracyjnych
Śmierć atomowa


Coraz doskonalsza
coraz powszechniejsza
coraz bardziej wyszukana
coraz bardziej pomysłowa
coraz bardziej wynalazcza
śmierć


Mistrzowie konsekwencji
Czy dlatego
że w stworzeniu życia
wasz udział jest nikły
jak kropla deszczu
doskonalicie się
w cywilizowaniu umierania


Małgorzata Hillar


mal: Maria Zeldis - ukraińska artystka
 

WALT WHITMAN - Młodość, dzień, starość i noc


 Młodości - hojna, krzepka, oddana! 

młodości - pełna wdzięku, siły, uroku,

Czy wiesz, że Starość, co przyjdzie po tobie,

 może dorównać ci wdziękiem,

siłą, urokiem?



Dzień rozkwitnięty, wspaniały - 

dzień ogromnego słońca, czynu, ambicji,

śmiechu,

A za nim, tuż, 

Noc z milionami słońc, snem, 

życiodajną zmienością.


Mal: Wlastimil HOFMAN (1881-1970), "Starość i młodość"

środa, 22 lutego 2023

Krzysztof Kamil Baczyński - Stuletni wieczór








Wyjść na ulicę w niebieski, letni zmierzch,
dymią fajki jak zapach zielonych brazylii,
gwiazdy jak ryby zabite wypływają na wierzch,
znad gitar - kapelusze jak czarne pluszowe motyle.

Wyjść na ulicę: kołyski zwiewnej muzyki i bajek,
tam grają katarynki jedwabny stuletni walczyk.
Ten niderlandzki obraz z porcelanowych fajek,
z baldachimów dłoni kobiecych i strun kobiecych palców.

Otom dzieckiem, skrzydłem jednodniowych przeczuć.
Jestem tylko chłopcem, który płacze nad zabitym ptakiem.
Nie przeżyłem tylu lat i drzew, co ten wieczór.
Jestem chłopcem, który płacze nad zabitym ptakiem.


Krzysztof Kamil Baczyński

Olga Tokarczuk - CYTATY


 

Edward Stachura - Życie efemeryczne

Paul Cezanne



Jedynie spać przyszliśmy,
nie jest prawdą, nieprawdą jest
Że przyszliśmy na ziemię, żeby żyć
jedynie śnić przyszliśmy:


W trawę wiosenną przyszliśmy się zamienić
udaje się zazielenić naszym sercom,
udaje się rozchylić płatki;
kwiatem jest nasze ciało:
daje kilka kwiatów i
schnie

Edward Stachura

poniedziałek, 20 lutego 2023

Piotr Sommer - Babcia

 Piotr Sommer  ur. 1948r. – polski poeta, eseista, tłumacz współczesnej poezji anglosaskiej, od 1994 do kwietnia 2022 redaktor naczelny miesięcznika „Literatura na Świecie”.

 

Babcia
obiegała
truchcikiem pokój
od pieca w rogu
do starej trzydrzwiowej
szafy przy oknie


stawała przed lustrem
dzień dobry jak się
pani miewa mówiła
kiwała głową staruszka
w lustrze też kiwała


głową ja byłem
panem olesiem dwudziesto-
czteroletnim kuzynem
zmarłym na suchoty u
wód i na tyfus
w getcie


mama czasami prostowała
pisała na palcach
alfabetem rąk proste
przekrwione zdania to
jest twój wnuk ja
jestem twoją
córką


dziwiła się babcia i
zniżała głos do szeptu do
bolesnej dyskrecji
wpadając
w zadumę


mama
wtedy płakała


Obraz: Peter Paul Rubens – Staruszka ze świecą



Jan Rybowicz - Samotność


Nie można być samotnym.
Trzeba opiekować się kimś,
kimkolwiek.
Dzieckiem, drugim człowiekiem,
kotem, psem albo rybką w akwarium.
Albo samym sobą.
Albo Panem Bogiem w kościele.


Ale nie można być samotnym.
Opiekować się gwiazdami,
swoim osobowym samochodem,
prawem, moralnością, pogodą.
Aby tylko nie być sam.


Bo samotność
jest naprawdę
nie do zniesienia.
Jest śmiertelną chorobą.
W stu procentach śmiertelną.


Mal. - Vincent van Gogh, Stary człowiek w smutku, 1890

niedziela, 19 lutego 2023

Michaił Lermontow ***

 



***
Nie, ja nie ciebie kocham tak szalenie,
Nie dla mnie blaski piękna twego płoną:
Miłuję w tobie dawne me cierpienie
I moją młodość dawno utraconą.

Kiedy na ciebie spoglądam czasami
I gdy zaglądam głęboko w twe oczy,
Tajemna wtedy rozmowa się toczy,
Ale nie z sobą mówimy sercami.

Rozmawiam z lubą młodych dni szczęśliwych,
W twoich rysach szukam rysów innej twarzy,
Ust, co już nieme, w twoich ustach żywych,
W oczach płomienia, co już się nie żarzy…

Michaił Lermontow

sobota, 18 lutego 2023

MOJA NIEDZIELNA KARTKA Z KALENDARZA.

 


Czesław Miłosz - To jedno



Dolina i nad nią lasy w barwach jesieni.
Wędrowiec przybywa, mapa go tutaj wiodła,


A może pamięć. Raz, dawno, w słońcu,
Kiedy spadł pierwszy śnieg, jadąc tędy
Doznał radości, mocnej, bez przyczyny,


Radości oczu. Wszystko było rytmem
Przesuwających się drzew, ptaka w locie,
Pociągu na wiadukcie, świętem ruchu.


Wraca po latach, niczego nie żąda.
Chce jednej tylko, drogocennej rzeczy:
Być samym czystym patrzeniem bez nazwy,
Bez oczekiwań, lęków i nadziei,
Na granicy, gdzie kończy się ja i nie-ja.


piątek, 17 lutego 2023

Wisława Szymborska - Schyłek wieku

Thomas Kinkade


Miał być lepszy od zeszłych nasz XX wiek. Już tego dowieść nie zdąży, lata ma policzone, krok chwiejny, oddech krótki.


Już zbyt wiele się stało, co się stać nie miało, a to, co miało nadejść, nie nadeszło.

Miało się mieć ku wiośnie i szczęściu, między innymi.

Strach miał opuścić góry i doliny. Prawda szybciej od kłamstwa miała dobiegać do celu.

Miało się kilka nieszczęść nie przydarzyć już, na przykład wojna i głód, i tak dalej.

W poważaniu być miała bezbronność bezbronnych, ufność i tym podobne.

Kto chciał cieszyć się światem, ten staje przed zadaniem nie do wykonania.

Głupota nie jest śmieszna. Mądrość nie jest wesoła.

Nadzieja to już nie jest ta młoda dziewczyna et cetera, niestety.

Bóg miał nareszcie uwierzyć w człowieka dobrego i silnego, ale dobry i silny to ciągle jeszcze dwóch ludzi.

Jak żyć – spytał mnie w liście ktoś, kogo ja zamierzałam spytać o to samo.

Znowu i tak jak zawsze, co widać poniżej, nie ma pytań pilniejszych od pytań naiwnych

czwartek, 16 lutego 2023

Charles Bukowski - Nikt tylko ty


Henry Charles Bukowski  / 1920 - 1994 /– amerykański poeta i prozaik, scenarzysta filmowy. Jeden z największych i najpopularniejszych amerykańskich pisarzy XX wieku.


Nikt tylko ty

nikt nie może cię uratować, tylko
ty sam.
raz po raz będziesz lądował
w prawie niemożliwych
sytuacjach.
tamci raz po raz będą próbowali
podstępem, ukradkiem i
siłą
zmusić cię, żebyś uległ, dał za wygraną i (lub) po cichu umarł
w sobie.






nikt nie może cię uratować, tylko
ty sam
i niewiele trzeba, żeby ci się to nie udało,
całkiem niewiele
ale śpiesz się, śpiesz się, śpiesz.
po prostu ich obserwuj.
słuchaj co mówią.
tym właśnie chcesz być?
istotą bez umysłu i serca?
chcesz jeszcze przed śmiercią
zaznać śmierci?







nikt nie może cię uratować, tylko
ty sam
a wart jesteś uratowania  
niełatwo będzie zwyciężyć w twojej wojnie
ale jeśli w ogóle coś warto wygrać
to właśnie ją.


pomyśl o tym.
pomyśl, jak siebie uratować.
siebie z ducha.
siebie z brzucha.
śpiewającego, magicznego
pięknego siebie.
uratuj go.
nie wstępuj do klubu martwych duchem.


pielęgnuj siebie
z humorem i gracją
a w końcu
jeżeli zajdzie potrzeba
rzuć własne życie na szalę
i mniejsza o to, jakie masz szanse, mniejsza o
cenę.


tylko ty sam możesz się
uratować


zrób to! zrób!
a wtedy dokładnie zrozumiesz, o czym
mówię.


Henry Charles Bukowski 

środa, 15 lutego 2023

Wojciech Młynarski - Ballada o dzikim zachodzie









Potwierdzają to setne przykłady,
że westerny wciąż jeszcze są w modzie,
wysłuchajcie więc, proszę, ballady
o tak zwanym najdzikszym zachodzie.


Miasto było tam, jakich tysiące,
wokół preria i skały naprzeciw,
jak gdzie indziej, świeciło tam słońce,
marli starcy, rodziły się dzieci.


I tym tylko od innych różni się ta ballada,
że w tym mieście gdzieś na prerii krańcach
na jednego mieszkańca jeden szeryf przypadał,
jeden szeryf na jednego mieszkańca.


Konsekwencje ten fakt miał ogromne,
bo nikt w mieście za spluwę nie chwytał,
i od dawna już każdy zapomniał,
jak wygląda prawdziwy bandyta.


Choć finanse poniekąd leżały,
gospodarka i przemysł był na nic,
ale każdy, czy duży czy mały,
czuł się za to bezpieczny bez granic.


Bo tym tylko od innych różni się ta ballada,
że w tym mieście gdzieś na prerii krańcach
na jednego mieszkańca jeden szeryf przypadał,
jeden szeryf na jednego mieszkańca.


Jeśli państwa historia ta nudzi,
to pocieszcie się tym, że nareszcie
którejś nocy krzyk ludzi obudził,
bank rozbity! bandyci są w mieście.


Dobrzy ludzie, na próżno wołacie,
nikt nie wstanie, za spluwę nie chwyci,
skoro każdy świadomość zatracił,
czym się różnią od ludzi bandyci.


A tym tylko od innych różni się ta ballada,
że w tym mieście gdzieś na prerii krańcach
na każdego człowieka nagle strach upadł blady,
od szeryfa do zwykłego mieszkańca.


Potwierdzają to setne przykłady,
że westerny wciąż jeszcze są w modzie,
wysłuchaliście, państwo, ballady
o tzw. najdzikszym zachodzie.


Miasto było tam, jakich tysiące,
ludzkie w nim krzyżowały się drogi,
lecz nie wszystkim świeciło tam słońce,
bo bandyci krążyli bez trwogi.


Wyciągnijmy więc morał w tej balladzie ukryty,
gdy nie grozi nam żadne riffifi,
że czasami najtrudniej jest rozpoznać bandytę,
gdy dokoła są sami szeryfi.

wtorek, 14 lutego 2023

ks Jan Twardowski - Przeszłość

 




Kiedy nie umiałem jeszcze płakać i być poważnym
z panią od francuskiego nie można było wytrzymać
kiedy rysowałem kredką skośne oczy lisa
a wojna jeszcze nie spaliła szafy z żółtej czereśni
 
kiedy ławka bez oparcia w parku była najwygodniejsza
kiedy układaliśmy wiersz
pewien dziad na swoich zębach siadł - nagle krzyknął przerażony
ktoś mię ugryzł z tamtej strony -
kiedy psy na dworze szczekały ciszej rano a głośniej wieczorem




kiedy chciałoby się do serca przytulić owcę i wilka
kiedy nie mogliśmy się nadziwić że można po spowiedzi
zjeść całego Boga
 
na wszystko czas był jeszcze
dzisiaj już go nie ma.


(ks. Jan Twardowski)

poniedziałek, 13 lutego 2023

Michel Quoist



 Michel Quoist                   

( ur. w 1921 w Hawrze, zm. w 1997 tamże), francuski duchowny katolicki i pisarz.

Fragment rozważań Michela Quoista, z bardzo znanej w świecie książki  " Modlitwa i czyn." jego autorstwa.


Ku refleksji: 

„Panie, ja mam czas”


(…)Wyszedłem, Panie.
Ludzie wychodzili z domów.
Szli,
Przechodzili,
Wracali,
Biegli.
Rowery biegły,
Wozy biegły,
Ciężarówki biegły,
Ulica biegła,
Miasto biegło,
Wszyscy biegli.
Biegli, żeby nie stracić czasu,
Biegli, żeby dogonić czas, 
żeby nadrobić czas,
żeby odzyskać czas.
Do widzenia panu, proszę mi wybaczyć, ale nie mam czasu.
Ja wrócę, teraz nie mogę czekać, nie mam czasu.
Kończę ten list, bo już nie mam czasu.
Chętnie bym panu pomógł, ale nie mam czasu.
Nie mogę przyjąć z braku czasu,
Nie mogę myśleć, czytać, jestem przepracowany, ja nie mam czasu.
Chciałbym się modlić, ale nie mam czasu.
Rozumiesz, Panie, nie mają czasu!
Dziecko bawi się, w tej chwili nie ma czasu... później...
Uczeń ma wykłady i tyle pracy, nie ma czasu... później...
Młody człowiek uprawia sport, nie ma czasu... później...
Młody małżonek ma dom, musi go urządzić, nie ma czasu... później...
Ojciec rodziny ma dzieci, nie ma czasu... później...
Dziadkowie mają wnuki, nie mają czasu... później...
Są chorzy, muszą się leczyć, nie mają czasu... później...
Są umierający... nie mają...
Za późno!... oni już nie mają czasu!
I tak wszyscy ludzie ścigają czas, Panie.
Żyją na ziemi biegnąc,
śpiesząc się,
popychani,
przepracowani,
oszaleli,
rozpasani,
I nigdy nie zdążą, bo brak im czasu,
Pomimo wszystkich wysiłków brakuje im czasu,
Brakuje im nawet dużo czasu.
Panie, musiałeś się omylić w rozliczeniach.
Istnieje jakiś ogólny błąd:
Godziny są za krótkie,
Życie jest za krótkie.
Ty, który jesteś poza czasem, uśmiechasz się, Panie, widząc, 
jak z nim walczymy,
Ale wiesz, co robisz.
Nie mylisz się w przydzielaniu ludziom czasu.
Każdemu dajesz czas na zrobienie tego, co chcesz, by zrobił.
Ale nie trzeba tracić czasu,
marnować czasu,
zabijać czasu,
Bo czas jest Twoim darem,
Ale darem niszczejącym,
Darem, którego nie można przetrzymać.
Panie, ja mam czas,
Mam cały mój czas,
Cały czas, jaki mi dajesz:
Lata mego życia,
Dni mego życia,
Godziny mych dni,
To wszystko moje.
Do mnie należy wypełnić je cicho, spokojnie,
Ale wypełnić je aż po brzeg,(…) 

Stanisław Baliński - Niech nas zawiedzie

 



          Niech nas zawiedzie jeszcze ta pasterska ścieżka
Przez nowogródzkie łąki o letnim poranku
Tam, gdzie chyba już zawsze nasza młodość mieszka,
W domu dziadka poety, na pochyłym ganku.


          Niech nas zawiodą jeszcze, nas i tylu innych,
Ścieżki, prócz samym sobie, nieznane nikomu.
Przez ogrody wycięte ze wspomnień dziecinnych
Pod zarośnięte okna rodzinnego domu.


          Ach, gdybyż wystarczyło dłoń w morzu zanurzyć
Lub gwiazdy pytać drżącej w czarną noc wrześniową
i albo z piany morskiej, albo z nieba wróżyć,
Czy tamte drzewa dla nas zakwitną na nowo?


          


Lecz wróżby niełaskawe: wody chłodem wieją,
Księżyc krwawi, a gwiazdy błyszczą nieprzytomnie,
I tylko serce wiernie uderza nadzieją,
Dniem - ciężką od goryczy, a nocą - od wspomnień.

sobota, 11 lutego 2023

MOJA NIEDZIELNA KARTKA Z KALENDARZA.

 

JULIAN TUWIM - Et arceo

Odi pro­fa­num vul­gus. Ko­ściół czy ka­wiar­nia,
Re­pu­bli­ka czy kino, wiec szew­ców czy ar­mia,
Na­ród, gmi­na, ro­dzi­na, uczel­nia, czy­tel­nia -
Wszyst­ko cha­os i zgro­za, i pust­ka śmier­tel­na.





I w tym hucz­nym stu­le­ciu ty­rań­skiej wspól­no­ty,
Śród głu­pich wiel­ko­rząd­ców i tę­pej ho­ło­ty,
Gdzie pa­tos lwi roz­dy­ma mrów­czą krzą­ta­ni­nę,
Gro­ma­dząc ludz­kość w nud­ną, miesz­czań­ską ro­dzi­nę,
Gdzie pu­ste­go ko­ścio­ła krzy­kli­wi pa­pie­że
Na gru­zach Ba­bi­lo­nu - ba­bi­loń­skie wie­że
Wzno­szą po­śród szwar­go­tu wy­szcze­ka­nych ma­szyn,
A chci­wa czerń szpie­gu­je sa­mot­ność serc na­szych,
W tym wie­ku roz­ją­trzo­nym, wy­dę­tym, okrut­nym -
Prze­cho­dzę, mi­jam, mil­czę: obcy, zim­ny, smut­ny.

Julian Tuwim.

piątek, 10 lutego 2023

                                             

                    ANNA  ŚWIRSZCZYŃSKA