niedziela, 31 marca 2019

Andrzej Waligórski - Kłopotliwy Dziadunio

Charles Spencelayh  / 1865 - 1958 /


Zyzio ma auto, Jaś - dryg do tańca,
Ja mam w rodzinie dziadka-powstańca.
Jest to niezwykle dziwny przypadek,
Że naszych czasów dożył ów dziadek.

lecz ma bumagę, a w niej pisanie
Że kościuszkowskie przeżył powstanie.
ma również piękny dyplom uznania
Za walki w czasie tego powstania.

Codziennie z rana, już o świtaniu
Dziadek zaczyna... o powstaniu.
- Kiedyś - powiada, zdjąwszy szlafmycę
- pamiętam, szliśmy pod Racławice.

konie się wlokły nóżka za nóżką.
A ja gadałem z Tadziem Kościuszką.
Jak dziś pamiętam - tu piach, tam krzaki,
I las, a z lasu lecą kozaki...

Dzień mija z wolna, wieczór zapada,
A dziad - powstaniec gada i gada.
Świecą mu oczki, płoną mu uszki,
A ja mam dosyć pana Kościuszki

Z jego przysięgą, szablą, proporcem,
Z tymi kosami co to je sztorcem,
Oraz z Bartoszem Głowackim, który
Czapkę, czy głowę wsadził do dziury...

Zaś jako chłopczyk, chodząc na lekcje
Bardzo lubiłem tę insurekcję,
A dziś myśl o niej odrazę wzbudza
Przez tego dziadka co mnie zanudza.

Już jego przygód jam nie ciekawy,
Mam swoje bliższe, ważniejsze sprawy,
On opisuje swoje puf-pafy,
A ja z rozpaczy wlazłbym do szafy.

On opowiada jak go męczono.
A ja o dżezie chcę gadać z żoną.
On o Kilińskim szewcu mi truje.
A ja się martwię, że syn ma dwóję.

Gada, że byli krzepcy i śliczni.
Męscy, wspaniali i romantyczni.
Że mieli mnóstwo niezwykłych przygód,
że hartowali się wśród niewygód,

Że mieli cele i ideały,
Bij, zabij, hurra, wszyscy na wały,
Bagnety błyszczą, sztandar powiewa,
Bul bul... gadulstwo już mnie zalewa...

Wyście cyniczni, a my - na szańcu!!!
- Boże... jak ciężko żyć wśród powstańców!

sobota, 30 marca 2019

Andrzej Waligórski - Wieczorem

Jennifer Ferdsnenz

A wieczorem, gdy ludzie wracają
Do swych domów, a wychodzą koty,
Wtedy dobrze jest jak ludzie mają
Do zrobienia jakieś roboty,

Różne sprawy ważne i mniej ważne.
O, na przykład żona ma jakieś pranie
Albo ma coś - powiedzmy - usmażyć,
A znów synek ma odrobić zadanie.
Wtedy lampy zapalają się w mieszkaniach
I nadchodzi czas rodziny i kawy,

Bardzo ważne, żeby były zadania,
Bardzo ważne, żeby były różne sprawy!
Bardzo ważne, jeśli żona poprosi
O naprawę lampy lub żelazka.

Bardzo ważne, jeśli synek przynosi
Przyrodniczy zeszyt i się synka głaska
I się mówi: - Popraw to, mój drogi,
Skąd u ciebie pies ma tylko trzy nogi?

Bardzo ważne są wieczorne gadania,
Bardzo ważne są wieczorne zabawy,
Bardzo ważne, żeby były zadania,
Bardzo ważne, żeby były różne sprawy.

Bardzo ważne, żeby być przy sobie blisko,
Żeby się gadało, pracowało i śmiało,
Bo to jest - prawdę mówiąc - prawie wszystko.
A poza tym jest niezwykle mało.


piątek, 29 marca 2019

Ewa Lipska - Tylko po to




O mój Boże

O mój Boże

codziennie rozmawia z Tobą parę miliardów ludzi.


Telefon zaufania wiecznie jest zajęty.

Dzwonię do Ciebie już od wielu lat

tylko po to

tylko po to

aby usłyszeć Twój

przeraźliwie ludzki

głos.

Ewa Lipska - Bóg prosi





Nie powoływać się na niego. Nie handlować nim.
Na partyjnych straganach nie rozwieszać łaski.
Nie używać alibi "Gott mit uns"
dla bezbożnej zbrodni.
Pod jego patronatem
nie odprawiać zła.
Nie wzywać nadaremnie
"pokłonu pasterzy".
Nie popychać. Nie trwonić.
Nie palić na stosie.

Ze zwęglonego oka
wypłynęła łza.

Przyjdzie może do was
"o, marna ludzkości",
kiedy będziecie przechodzili
na swój drugi grzech.




czwartek, 28 marca 2019

Czesław Bagiński * * *

 William-Adolphe Bouguereau




* * *

Kreślimy słowa, zdania, treści
i chcemy w nich emocje zmieścić,
a to są przecież dźwięki duszy,
bezgłośne dźwięki nie dla uszu.

Ich nie wyrazisz głośnym krzykiem.
Czasami łatwiej jest dotykiem
palców lub dłoni, warg muśnięciem,
błyskami w oczach, ciał napięciem.
głośnym oddechem lub westchnieniem,
grymasem twarzy, rozmarzeniem,
skinieniem.

środa, 27 marca 2019

Ryszard Kapuściński - wybrane wiersze

Ekologia

A kiedy już ugrzęźniemy w koleinach polskiej drogi 
to znaczy
gdy ugrzęźniemy na dobre w piaskach historii
i nawet popędzane batem konie naszych marzeń
nie będą zdolne uczynić ni kroku
nie przeklinaj nieba ani ziemi
nie potępiaj świata ani losu
popatrz
ptak leci
szumi las
ścieżką wędrują żuk chrząszcz i biedronka

życie trwa
istniejemy



* * *

Dnia, który straciłeś
już nie nadrobisz,
świat poszedł naprzód,
zostałeś w tyle -
ręce masz puste
i oczy puste

siedzisz w parku
na ławce,
wpatrujesz się w mrówkę,
ale i ona zajęta poszła sobie
zostałeś sam
nikogo wokół ciebie 
























*** 

Ten na fotografii szesnastolatek 
to przecież nie ja






Ten, który z trudem kroczy ulicą
to przecież nie ja

A jednak ten z fotografii
ten na ulicy
to jednak ja
A ten co teraz w to wątpi
Ten to właśnie ja







* * *
Dlaczego
świat
przeleciał obok mnie
tak szybko
nie dał się zatrzymać zbliżyć przejść na ty


pognał

znikający punkt
w ogniu i dymie







* * *
Jak to się wszystko zapomina

przecież
było coś takiego
co się zaczęło
co trwało

byliśmy w tym zanurzeni
było nami

coś co

zaraz

daj mi pomyśleć

coś co


jak to się wszystko zapomina







***
I nie zostało mi nic oprócz Boga -
to znaczy
zostało wszystko

jeżeli wierzysz.

niedziela, 24 marca 2019

Tomasz Misiak - TOAST / Z NADZIEJĄ






W szklance wino,
każda kropla jak łza.
Dzień powinien przeminąć,  
a trwa
Szary wieczór marnych przeczuć
i złych mocy….
Jak się ustrzec czarnych myśli,
czarnej nocy?


Białe wino w kruchym szkle srebrzyście lśni,
Płyną myśli, fale płyną, płyną dni…
Biały żagiel, biała kartka – widzę na niej
Czarnych liter rząd i czytam to przesłanie:



Anastasia Volkova
Wznieśmy toast
za tych, co na morzu,
Wznieśmy toast
za tych co na dnie,
Toast za tych
Co wciąż na rozdrożu,
Toast za tych,
co wciąż we mgle.

Wznieśmy toast za samotnych rozbitków,
Zagubionych na wysepkach wśród odmętów.
Za tych wszystkich co
już dawno
stracili nadzieję,
Że ktoś ich zabierze na pokład okrętu,
Że ktoś ich dostrzeże z okrętu….
Za tych wszystkich, którzy muszą odzyskać nadzieję,
Że ktoś ich dostrzeże z okrętu. 




          
           Z NADZIEJĄ

          Każdego dnia
          Dopóki trwa
Może się jeszcze zdarzyć cud.
Wystarczy jeden drobny gest,
Wystarczy kilka zwiewnych nut,
Wystarczy parę prostych słów,
Co ogrzać serca chłód umieją,
Żeby ten świat pokochać znów.
         By żyć z nadzieją.




sobota, 23 marca 2019

Leopold Staff - MŁODOŚĆ





Szara, wielka kamienica,
Pokój, dywan, koń drewniany,
Z okien: wozy, tłum, ulica,
Raj podwórza zakazany.

Barwne książki z obrazkami,
Jawa we śnie i sen wśród jawy,
Strych, co jak głąb kniei mami,
Strach, przygody i wyprawy.

Nagle błysk, zaduma, drgnięcie,
Starej księgi jakaś karta,
Podejrzenie, brwi ściągnięcie,
Ciekawości rdza niestarta.

Gdzieś na świat wybita szyba,
dreszcz, niepokój przedwiosenny,
Wiew odwilży... Może... chyba...
Czemu?... Znak pytania plenny.

Potem wylot z miejskiej cieśni,
Wieś, sad w kwiecie, stosy wierszy,
Sen, co drugi raz się nie śni,
Miłość, pocałunek pierwszy.

Zawrót głowy, słońce-chmura,
Deszcz-pogoda, kwiecień życia,
Serce jasne - twarz ponura,
Droga w kwiatach - gest rozbicia.

Pierwsza szczypta bólu, błota,
Gdzieś nieznaczna rysa w murze,
Cierń, krzyk duszy, łza, tęsknota,
Wolność, nowy świat, podróże.

Widnokręgi, krajobrazy,
Sztuka, piękno, wir zawrotny,
Upojenie, ludzie... skazy,
Myśl i pierwszy dzień samotny.

Cisza: znak niezrozumiały.
Bunt, gniew, przewrót, przełom, żmije...
Skąd te blizny? Skąd te rany?...
I godzina męska bije.

Już? Tak prędko? Co to było?
Coś strwonione? Pierzchło skrycie?
Czy się młodość swą przeżyło?


Ach, więc to już było... życie?

czwartek, 21 marca 2019

 W odpowiedzi, a raczej na życzenie Dorjanki mojej ulubionej brataniczki przytaczając treść Jej życzenia  - spełniam je:

 Jeśli Konstanty i jego wiersze dla żony, to musi się jeszcze koniecznie pojawić "List jeńca", pisany z obozu jenieckiego w Altengrabow. Noszę go w serduszku jeszcze od czasów ogólniackich, gdy ktoś mi utwór zadedykował.



Vincente Romeo Redondo
LIST JEŃCA

Kochanie moje, kochanie,
dobranoc, już jesteś senna-

i widzę Twój cień na ścianie
i noc jest taka wiosenna

Jedyna moja na świecie,
jakże wysławię Twe imię?
Ty jesteś mi wodą w lecie
i rękawicą w zimie.

Tyś szczęście moje wiosenne
zimowe, latowe, jesienne-
lecz powiedz mi na dobranoc,
wyszeptaj przez usta senne:

za cóż to taka zapłata,
ten raj przy tobie tak błogi?
Ty jesteś światłem świata
i pieśnią mojej drogi.

wtorek, 19 marca 2019

Konstanty Ildefons Gałczyński - wiersze do Natalii


Wiersze Gałczyńskiego to niewyczerpane źródło pięknej poezji - różnej w gatunku -  lirycznej i groteskowej....poezji na każdą okazję.
Wielką  fanką Gałczyńskiego była Olga Lipińska, która liczne jego teksty wykorzystywała w swoim kabarecie.

Przypomnę kilka lirycznych wierszy pisanych przez poetę do żony Natalii.   

Najbardziej znany to oczywiście:


Natalia

Rozmowa liryczna

Powiedz mi, jak mnie kochasz.
- Powiem.
- Więc?
- Kocham cię w słońcu. I przy blasku świec.
Kocham cię w kapeluszu i w berecie.
W wielkim wietrze na szosie, i na koncercie.
W bzach i w brzozach, i w malinach, i w klonach.
I gdy śpisz. I gdy pracujesz skupiona.
I gdy jajko roztłukujesz ładnie -
nawet wtedy, gdy ci łyżka spadnie.
W taksówce. I w samochodzie. Bez wyjątku.
I na końcu ulicy. I na początku.
I gdy włosy grzebieniem rozdzielisz.
W niebezpieczeństwie. I na karuzeli.
W morzu. W górach. W kaloszach. I boso.


Dzisiaj. Wczoraj. I jutro. Dniem i nocą.
I wiosną, kiedy jaskółka przylata.
- A latem jak mnie kochasz?
- Jak treść lata.
- A jesienią, gdy chmurki i humorki?
- Nawet wtedy, gdy gubisz parasolki.
- A gdy zima posrebrzy ramy okien?
- Zimą kocham cię jak wesoły ogień.
Blisko przy twoim sercu. Koło niego.
A za oknami śnieg. Wrony na śniegu.








* * * 

Już kocham cię tyle lat
na przemian w mroku i w śpiewie,
może to już jest osiem lat,
a może dziewięć - nie wiem;

Splątało się, zmierzchło - gdzie ty, a gdzie ja,
już nie wiem - i myślę w pół drogi,
że tyś jest rewolta i klęska, i mgła,
a ja to twe rzęsy i loki






* * *

Pyłem księżycowym być na twoich stopach,
wiatrem przy twej wstążce, mlekiem w twoim kubku,
papierosem w ustach, ścieżką pośród chabrów,
ławką gdzie spoczywasz, książką, którą czytasz.

Przeszyć cię jak nitką, otoczyć jak przestwór,
być porami roku dla twych drogich oczu
i ogniem w kominku, i dachem co chroni
przed deszczem




                           

                                        








* * *
pokochałem ciebie w noc błękitną,
w noc grającą, w noc bezkresną.
Jak od lamp, od serc było widno,
gdyś westchnęła, kiedym westchnął.

pokochałem ciebie i boso,
i w koronie, i o świcie, i nocą.
jeśli tedy kiedyś mi powiesz:

Po coś, miły, tak bardzo pokochał?

Powiem: Spytaj się wiatru w dąbrowie,
czemu nagle upadnie z wysoka
i obleci całą dąbrowę,
szuka, szuka: gdzie jagody głogowe? 










* * *
Gdybyś mnie kiedyś miała przestać kochać,
nie mów mi tego. 
Bóg tego także nie czyni.
Gdy ma zesłać zarazę i głód, 

On ciągle się śmieje z wysoka,
choć dobrze wie, że oazy przemieni w pustynię.