sobota, 23 marca 2019

Leopold Staff - MŁODOŚĆ





Szara, wielka kamienica,
Pokój, dywan, koń drewniany,
Z okien: wozy, tłum, ulica,
Raj podwórza zakazany.

Barwne książki z obrazkami,
Jawa we śnie i sen wśród jawy,
Strych, co jak głąb kniei mami,
Strach, przygody i wyprawy.

Nagle błysk, zaduma, drgnięcie,
Starej księgi jakaś karta,
Podejrzenie, brwi ściągnięcie,
Ciekawości rdza niestarta.

Gdzieś na świat wybita szyba,
dreszcz, niepokój przedwiosenny,
Wiew odwilży... Może... chyba...
Czemu?... Znak pytania plenny.

Potem wylot z miejskiej cieśni,
Wieś, sad w kwiecie, stosy wierszy,
Sen, co drugi raz się nie śni,
Miłość, pocałunek pierwszy.

Zawrót głowy, słońce-chmura,
Deszcz-pogoda, kwiecień życia,
Serce jasne - twarz ponura,
Droga w kwiatach - gest rozbicia.

Pierwsza szczypta bólu, błota,
Gdzieś nieznaczna rysa w murze,
Cierń, krzyk duszy, łza, tęsknota,
Wolność, nowy świat, podróże.

Widnokręgi, krajobrazy,
Sztuka, piękno, wir zawrotny,
Upojenie, ludzie... skazy,
Myśl i pierwszy dzień samotny.

Cisza: znak niezrozumiały.
Bunt, gniew, przewrót, przełom, żmije...
Skąd te blizny? Skąd te rany?...
I godzina męska bije.

Już? Tak prędko? Co to było?
Coś strwonione? Pierzchło skrycie?
Czy się młodość swą przeżyło?


Ach, więc to już było... życie?

Brak komentarzy: