sobota, 29 kwietnia 2023

MOJA NIEDZIELNA KARTKA Z KALENDARZA.



 


 Zapędziłam się trochę i na jutrzejszy dzień  przygotowałam niechcący dwie kartki......  nie wiem, którą zostawić więc zostawiam obie ..... podobno od przybytku głowa nie boli.    




Anna Kamieńska - Ząb

 







Na całej ziemi

została ona jedna

w domu dla starców

ze swoim kubkiem z fajansu,

z kuferkiem

zamkniętym jak oko sowy.


W tym kuferku

leży mleczny dziecinny ząb

na dnie


Anna Kamieńska. 

Ernest Bryll - Czy jest

 
Mariusz Lewandowski



Czy jest tłumacz języka żywych do umarłych
I umarłych do żywych – kiedy chcą pogardę
Albo miłość przekazać, albo ostrzeżenie?

Jest. Ale się zmienia
Wciąż nowsze przekłady
Nowi objaśniacze i nowe układy
Bo się układają żywi z umarłymi
– Jakby to było łatwiej gdyby się przytarły
Troszeczkę, nie do końca, słowa zbyt głęboko
Wycięte na grobach. Byłby milszy spokój
Gdyby się utarło, no, troszeczkę przymgliło
– Bo brak już siły zmarli. Brak nam siły



Musimy łagodniejszych wynająć tłumaczy
Znawców od znaczeń. Wtedy się zobaczymy
Czy gładko się składa umarłych wytrwanie
Z gadaniem powszednim

Prosimy – Przybiegnij
Aniele Śmierci. Bądź także Aniołem
Życia zwyczajnego. Siądź za naszym stołem
Tu też jak na cmentarzu. Posłuchaj wydarzeń
Ciemnych, codziennych. Potem je przekażesz

Na słowa wieczne teraz nieskuteczne
Dla naszych snów i marzeń

A też jedz. Zapijaj
Bo u nas jak zapijesz, język się wywija
A co tam zapiliśmy?
Lepiej i nie myśleć

Ernest Bryll .

piątek, 28 kwietnia 2023

Kornel Filipowicz - "Chwila ciszy"




Ta cisza, milczenie 
Ten bezruch 
Nie znaczą że się nic nie dzieje 
Że mijają 
Puste godziny, minuty

 
To jest tylko przerwa 
Chwila ciszy jak w muzyce 
Po czymś ważnym 
Co się juz dokonało

 

A przed tym 
Jeszcze ważniejszym 
Co się dopiero stanie.


Kornel Filipowicz.

mal. Dorota Sztabińska

środa, 26 kwietnia 2023

Mariusz Parlicki - Jakimi ludźmi byśmy byli?



Jakimi ludźmi byśmy byli,
jakimi ludźmi byśmy byli,
gdyby niezdolni się uczyli,
a zdolni szkół nie pokończyli?
 
Jakimi ludźmi byśmy byli,
jakimi ludźmi byśmy byli,
jeśliby zdrajcy nas bronili,
a ci obrońcy nas zdradzili?
 
Jakimi ludźmi byśmy byli,
jakimi ludźmi byśmy byli,
gdyby przeżyli ci, co zmarli,
a zmarli ci, którzy przeżyli?
 
Jakimi ludźmi byśmy byli,
jakimi ludźmi byśmy byli
gdybyśmy się nie narodzili,
a ci nienarodzeni żyli?
 
Jakimi ludźmi byśmy byli?


Mariusz Parlicki. 

poniedziałek, 24 kwietnia 2023

Kornhauser Julian - Moja kochana mama


Julian Kornhauser (ur. 20 września 1946 w Gliwicach) – polski poeta, prozaik, krytyk literacki, eseista, jeden  z najciekawszych, obok Stanisława Barańczaka, Ryszarda Krynickiego i Adama Zagajewskiego, przedstawicieli ostatniej dużej formacji literacko-poetyckiej w Polsce - Nowej Fali


Giovanni Bragolin
moja mamusia
pije
dlatego że wyszła
niedobrze za mąż
i jest nieszczęśliwa
raz kupiła mi buciki
były za duże
ale z czerwonym paskiem
wujku
musisz być bardzo bogaty
bo tyle u was ciepłej wody
co najbardziej chciałbyś
nic
tylko żeby mnie ktoś kochał
troszeczkę

Kornhauser Julian 

niedziela, 23 kwietnia 2023

Henryk Zbierzchowski - ODCHODZĄCYM


 

ODCHODZĄCYM

Jak z domu goście wieczorem,
Ostatnie wypiwszy zdrowie,
Odchodzą jeden po drugim
Najstarsi moi druhowie.

Na próżno chcę ich zatrzymać
W cieple mojego poddasza,
Bo ktoś ode mnie ważniejszy
Na drugi brzeg ich zaprasza.

Na próżno z pełnym kielichem
Wychodzę z nimi do sieni —
Za progiem nocy znikają
Gromadą milczących cieni.


Usiadłem za pustym stołem,
Sercem wtopiłem się w ciszę —
I jeszcze widzę ich uśmiech
I jeszcze ich głosy słyszę.



I pytam nocy, patrzącej
W mą duszę złemi oczyma,
Czy niema dla nich powrotu?
A echo powiada: niema!

W krainę śmierci milczącą,
Ostatnie wypiwszy zdrowie,
Odchodzą jeden po drugim
Najstarsi moi druhowie.

Henryk Zbierzchowski.


piątek, 21 kwietnia 2023

Cezary Bauszman - DARMOWE OBIADY





Za przesądzoną już sprawę
Za boży odpust od biedy
Przyjdzie zapłacić niebawem
Ale nie pytaj mnie kiedy.


Za naszą wiarę niewierną
Bo cóż już chyba nie nasza
Zapłacić przyjdzie z niesmakiem
Srebrnikami Judasza.


Bo nie ma darmowych obiadów
Podawanych do stołu usłużnie
Za każdy obiad się płaci
I raczej prędzej niż później.


Za to, że biło się brawo
Tym co nie godzi się klaskać
Grosz przyjdzie złożyć na tacy
Gdy życie szepnie co łaska.


Za to, że cień się swój brało
Za miarę własnej wielkości
Przyjdzie zapłacić nam wkrótce
Choćby i cenę miłości.

 
W dobrym więc byłoby tonie
Na koniec za życie prawdziwe
Zostawić wszystkiemu wszędzie
Suty po sobie napiwek.

WŁADYSŁAW SZLENGEL - Klucz u stróża

Władysław Szlengel  -  przypomnę - uchodzi za największego i najtragiczniejszego żydowskiego poetę Zagłady piszącego po polsku.  Jego poezje pisane w Getcie to dokumenty utrwalające tragiczną zagładę  Żydów Getta, ocalające cząstkę pamięci o zgładzonych i umierających.




Widziałem cię wczoraj na ulicy — 
pijany panie bladolicy,
pijany panie jasnowłosy,
z którym się sprzęgły moje losy.


Urwałeś łeb żydowskiej hydrze
i życie rozwija się jak róża.
Jak ci się chodzi w mojej wydrze,
panie od drzwiczek — klucz u stróża. 


Ja jeszcze żyję — jeszcze dla mnie
jest życie jutro lub pojutrze — 
a ty w rein arische paradizie — 
jak ci się chodzi w moim futrze?




Znamy się dawno panie Wiśniewski,
cóż… życie nie było dla mnie large,
łączą nas sentymentalne łezki
i bardzo długi wspólny marsz,
znamy się wiele lat sprzed wojny,
z jednego przecież my podwórza — 
za bramę napiwek brałeś hojny
i strzegłeś drzwiczek — klucz u stróża.


5 złotych przekreślało rasę,
znosiłeś mi do pieca deski
za mą zasadę: leben lassen — 
bardzoś mnie lubiał — panie Wiśniewski.


A w grudniu, zanim pierwszy mrozik
zimowy swój manifest dał
trzepałeś z naftaliny futro
Szlengla poety — chociaż żyda.
I kiedy ja słuchałem wiatru,
tłomacząc wierszem jego żale,
lub gdy pisałem dla teatru,
że życie nie jest smutne wcale,
kiedy fantazję moją wschodnią
kładłem w północną twoją głowę,
aby ci życiu szarość odjąć,
by było troszkę kolorowe,
gdy ci z odwiecznych mych wędrówek
bajki znosiłem o podwórzach,
pan, o kochany mój Wiśniewski,
drzwi pilnowałeś: klucz u stróża.


A potem krzyk wystrzelił w niebo,
a z nieba w ziemię groza spadła,
w bomb i granatów tańcowaniu
wyła, jak suka, śmierć zajadła, 


i ja ci byłem towarzyszem
przed wspólną drogą złą i smutną.
Spotkałem ciebie, mój Wiśniewski,
w marszu na front, odcinek Kutno.
Po nasze wspólne wolne Jutro,
za świt bezchmurny i niebieski,
za naszą ziemię — ramię w ramię
szliśmy poeta i — Wiśniewski.

„Ty” mi mówiłeś — i ja tobie,
z wspólnej menaszki żarłem kaszę,
śpiewałem z tobą „Rozmarynie”,
polskie piosenki… moje… nasze…
 
Noc nas chłostała pod wspólnym kocem,
trud w nas wyżłabiał znamię krwawe,
szeptałeś do mnie w czarne noce —
o, towarzyszu, „za Warszawę!”…

Szrapnel przerwał nam nadzieje
i kres wędrówki już dobiegał…
spod Kutna wracaliśmy lasem
ja i Wiśniewski — mój kolega

U stóp Warszawy pohańbionej,
sentymentalne roniąc łezki,
żegnaliśmy się: serwus Władek — 
— serwus, trzymajmy się, Wiśniewski —

I zapomniałeś, że nas obu
jednako szarpie wiatr i burza
i nowym panom czyścisz buty
i znów przy drzwiczkach: klucz u stróża.

Widziałem wczoraj na ulicy
widok, którego mi nie wydrzesz:
pijana gęba, tak szczęśliwa,
że się kolebie w mojej wydrze.

Wygrałeś wojnę, mój Wiśniewski,
nawet nie myślisz już o jutrze —
jak ci się chodzi — wlany chamie,
w lekko zdobytym moim futrze?

To jasne, że mnie musisz wydać,
to jasne, że cię niepokoję —
nas obu nie ogrzeje przecież
to jedno futro — zresztą… MOJE… 

Przegrałem z tobą, mój Wiśniewski,
nie ma na kogo się oburzać —
tak bywa, kiedy się zostawia
do swej przyszłości… klucz u stróża…


Polecam post z 4. II. 2021r. z wzruszającym wierszem  Władysława Szlengla "Okno na tamtą stronę"   
/ https://www.donkiswiatpoezji.pl/2021/02/wadysaw-szlengel-okno-na-tamta-strone.html "

czwartek, 20 kwietnia 2023

W dniu pamięci o ofiarach holocaustu. 80 rocznica powstania w getcie warszawskim..

 


Fragment pomnika Bohaterów Getta. 

Przez szereg lat w każdą, kolejną rocznicę powstania w getcie zamieszczałam   wspomnienia i wiersze ocalałych z holocaustu oraz tych , którzy nie przeżyli Zagłady - żydowskich poetów.  
Można je łatwo odszukać w archiwum blogu. 

 Poprzestanę więc tylko dziś na przypomnieniu wzruszającego wiersza napisanego przed 80 laty przez nieznanego żydowskiego chłopca w getcie. 

Ten wiersz może być dla nas przesłaniem. 
 
 

Od jutra... 



Od jutra będę smutny, od jutra. 
Dzisiaj jednak będę szczęśliwy: 
Do czego służy smutek, do czego? 
Dlatego, że wieje nieprzychylny wiatr? 
Dlaczego mam się dzisiaj martwić o jutro? 
Może jutro będzie wszystko jasne… 
Może jutro zabłyśnie już słońce. 
I nie będzie żadnego powodu do smutku…. 
Od jutra będę smutny, od jutra. 

Ale dzisiaj, dzisiaj będę szczęśliwy 
i powiem do każdego smutnego dnia: 

Od jutra będę smutny….. 

Dzisiaj nie….. 

      

wtorek, 18 kwietnia 2023

Jacek Kaczmarski - Pociecha





POCIECHA

Nie trwóżcie się. Zostanie po nas
Poetyka przeobrażona:
Obraz epoki i jednostek
Bez wątpliwości i słabostek.


Nasi pisarze i malarze
Dadzą nam wielomówne twarze,
Dadzą nam gesty wyraziste,
Niejasne tła, konteksty mgliste.


Może nie będzie wśród nich wielu
Szekspirów albo Rafaelów
Ale wyrażą nasze czasy,
A wyraz zbłądzi między masy.


Więc z wrednych naszych namiętności
Zostanie walka o wartości;
Więc z naszych oszczerstw i kalumni
Herosi się wyłonią dumni.


Z naszej bezradnej paplaniny
(Ciężkiej obrazy dla polszczyzny)
Wywiodą myśli, sny i czyny
Artyści w hołdzie dla ojczyzny.


Artysty rolą – ująć całość:
Czym wobec sztuki – czyjaś małość,
Zawiści, zdzierstwa i kradzieże
I credo trwogi: wiem, bo wierzę!


Nie zna planeta barwy brudu
I słów bez znaczeń nie zna księga:
Chaos jest poprzednikiem cudu,
A kompozycja to potęga.


Dajmy artystom pięknie zwodzić
O kłamstwie, gniewie i rozpaczy,
A prawda o nas się narodzi,
Która zrozumie – i wybaczy.


Nie trwóżcie się, bo pojmą dzieci
I klęski nasze i zwycięstwa
Każde z nich własne życie skleci
Powtórzy zbrodnie i szaleństwa.


Jacek Kaczmarski
19.6.1992


Mariusz Parlicki - Wiersz o niczym

  



Najlepsze wiersze są o niczym,
bo nikt tych wierszy nie chce czytać,
nie ślęczy przy nich nikt, bo przy czym?
Mogą więc wzrastać i rozkwitać.
 
I może nagle za lat dwieście,
kiedy nie dowiem się nic o tym,
ktoś je odnajdzie i nareszcie
uzna, że warto czytać o tym
 
niczym, bo co jest tu i teraz,
takim przyziemnym, błahym niczym,
kiedy przeminie nasza era
może się nagle zacząć liczyć.


Mariusz  Parlicki.

niedziela, 16 kwietnia 2023

Andrzej Waligórski - O żonie przyjaciela

 


Możesz być gorszy od śmierdziela,
Towar ze stoisk kraść w PDT-cie,
Lecz szanuj żonę przyjaciela,
Bo to najświętsza świętość w świecie.
 
Przyjaciel ufność ma na twarzy,
Uśmiech ma słodszy niż maliny,
Bo zaufaniem ciebie darzy
I żonę, ten swój skarb jedyny.
 
Właśnie wyjeżdża w delegację,
Gdzieś do Przemyśla czy Hajnówki,
Ty odprowadzasz go na stację,
W policzki cmokasz z dubeltówki.
 
Już oto pociąg was rozdziela,
Z łoskotem pędzą w dal wagony.
Nie idź do żony przyjaciela,
Już lepiej wróć do własnej żony.
 
Nawet gdy dobre masz zamiary,
Gdy chcesz jej oddać przysług szereg,
Przynieść sprawunki, umyć gary,
Psa wyprowadzić na spacerek
 
W ogóle pomóc w gospodarce,
To skąd mieć możesz pewność, bracie,
Że ci nie zbierze się na harce,
Gdy zasiądziecie przy herbacie
 
I gdy wyłoni się z fotela
zupełnie nieoczekiwanie
Kolano żony przyjaciela,
Który ci kością w gardle stanie?
 
O, wtedy będzie już za późno,
Wtedy nie wyjdziesz już na schodki.
Najpierw zaczniecie dosyć luźno,
Jakieś prześmiewki i hihotki.
 
"A kuku, jaka ładna rączka",
Następnie jakieś szamotanie
"O jejku, spadła mi obrączka" -
Bęc, już jesteście na dywanie.
 
I tu cię nagle onieśmiela,
Świadomość ohydnego grzechu:
"Jezu, ja zonę przyjaciela?!"
No własnie, właśnie rzezimiechu.
 
On tam pracuje, że aż chrzęści,
W zimnym hotelu spać się kładzie,
Załatwia zapasowe części,
Lub dyskutuje na naradzie
 
O bodźcach, o kooperacji.
A w czasie gdy on stacza boje,
Ty, nieodrodny syn sanacji,
Z tępym uporem robisz swoje.
 
Widzisz, wyrodku, już ci łyso,
Już mniejszą chrapkę masz na babkę.
Już się rozglądasz, gdzie tu drzwi są,
Po spodnie sięgasz i po czapkę,
 
Mamroczesz, bąkasz coś niezdarnie,
Nie ten sam człowiek, nie ta klasa.
Haha, nie ujdzie ci bezkarnie
Ten podły cios poniżej pasa.
 
O nie, albowiem los przydziela
Blaski i cienie na dwie strony.
Gdy ty u żony przyjaciela
Jam wtedy był u twojej żony.

Andrzej Waligórski

sobota, 15 kwietnia 2023

MOJA NIEDZIELNA KARTKA Z KALENDARZA



Wojciech Młynarski - Ballada o przyszłości chirurgii

 


Zamiast wątpliwych sensacji wiru
Niech widz prawdziwej sensacji liźnie
Oto co wyznał mi pewien chirurg
Już w posttotalitarnej ojczyźnie

Wpadł do mnie facet o wczesnej porze
Miał jasne oko miłą prezencję
I szepnął cicho panie doktorze
Proszę mnie wyciąć inteligencję

Ja odbąknąłem cicho a ma pan
Owszem doktorze mam dosyć sporą
I przez to ciężki kac mnie dołapał
Jak w krąg spojrzę diabli mnie biorą
Choć wokół niby piękne przemiany
I Polska weszła na nowa drogę



Z inteligencja moją kochany
Spokojnie na to patrzeć nie mogę
Bo z jednej strony piękne wspomnienia
Gdyśmy mądrości nieśli proporce
Jesieni ludów będąc natchnieniem
Iskrą zarzewiem pochodnią wzorcem


A z drugiej strony buźki jak z buszu
Męty wszelkiego autoramentu
Czas dla cwaniaków raj dla chytrusów
I dno dla pełnych inteligentów
Ja na to patrzeć nie mogę ach nie
Z inteligencja mą nazbyt czułą
Niech pan ją wytnie niech pan ją ciachnie
Bym dostosował się do ogółu
Tu mu zadałem pytanie wartkie
Rzekł chirurg ciągnąc swa opowiastkę
Mam wyciąć całą zostaw pan ćwiartkę

Lub może jeszcze lepiej szesnastkę
Więc wykonałem zabieg udany
Bez komplikacji potknięć kolizji
Wkrótce mój pacjent zrobił się znany
Często widuję go w telewizji

Jak on gulgocze tam koncertowo
Jak oponentów bezwzględnie kruszy
Mówi ja swoją mam podmiotowość
I łatwo mnie się jej nie naruszy
Rwie się do czynu rwie się do głosu
Mówi pluralizm mówi dziedzictwo
I z świetlistego czerpiąc etosu
Założył właśnie nowe stronnictwo


Tu chirurg skończył pomilczał troszkę
I dodał patrz pan na co nam przyszło
A jam pomyślał o rany boskie
Oto chirurgia która ma przyszłość
I szybko wziąłem chirurga adres
Bo ja też odkąd wiatr przemian zawiał
Czuję wciąż nową psychiczną zadrę
Gdy widzę co się wokół wyprawia

Julian Kornhauser - Zapamiętać

Jerzy Duda Gracz.

Masz oczy, więc patrz
Nie uroń ani listeczka z tego okrągłego świata,
ani jednej żyłki z jego delikatnego naskórka,


patrz i zapamiętaj:
to jest dąb, który nigdy nie opuści ziemi,
to jest gwiazda trzymająca twe sny na sznurku,


to jest dom, napuszony jak mądra sowa,
a to mama, wyjmująca gorące ziemniaki z garnka.


Julian Kornhauser

piątek, 14 kwietnia 2023

Leopold Staff - Patrz na te chmury



Patrz na te chmury, co się kłębią w niebie,
Siostrzyce burz, niepogody!
Ileż w nich wichru, walki, męk, szału,
Pędu, wolności, swobody!


Nie mów o szczęściu, stara złudo!... Szczęście
Nie stwarza nic prócz wspomnienia,
A jedna chwila radości wystarczy
Na długie lata cierpienia.


Leopold Staff




czwartek, 13 kwietnia 2023

Wisława Szymborska - Myśli nawiedzające mnie na ruchliwych ulicach -


Kal Gajoum
Twarze 
Miliardy twarzy na powierzchni świata.
Podobno każda inna
od tych, co były i będą.
Kal Gajoum
Ale Natura – bo kto ją tam wie –
może zmęczona bezustanną pracą
powtarza swoje dawniejsze pomysły
i nakłada nam twarze
kiedyś już noszone.


Może cię mija Archimedes w dżinsach,
caryca Katarzyna w ciuchu z wyprzedaży,
któryś faraon z teczką, w okularach.


Wdowa po bosym szewcu
z malutkiej jeszcze Warszawy,
mistrz z groty Altamiry
z wnuczkami do ZOO,
kudłaty Wandal w drodze do muzeum
pozachwycać się trochę.


Jacyś polegli dwieście wieków temu,
pięć wieków temu


i pół wieku temu.
Ktoś przewożony tędy złoconą karetą,
ktoś wagonem zagłady,


Montezuma, Konfucjusz, Nabuchodonozor,
ich piastunki, ich praczki i Semiramida,
rozmawiająca tylko po angielsku.


Miliardy twarzy na powierzchni świata.
Twarz twoja, moja, czyja –
nigdy się nie dowiesz.
Może Natura oszukiwać musi,
i żeby zdążyć, i żeby nastarczyć
zaczyna łowić to, co zatopione
w zwierciadle niepamięci.


Wisława Szymborska


wtorek, 11 kwietnia 2023

Jan Kasprowicz - MODLITWA WĘDROWNEGO GRAJKA

 

Skrzypek spod kościoła na Krupówkach
w Zakopanem
 


Przy małej wiejskiej kapliczce,
Stojącej wedle drogi,
Ukląkł, rzępoląc na skrzypkach,
Wędrowny grajek ubogi.


Od czasu do czasu, grający,
Bezzębne otwierał wargi,
To przekomarzał się z Bogiem,
To znowu się korzył bez skargi:


„Hej, Panie Boże, coś wielkim
Gazdą jest nad gazdami,
Pocoś mi dał taką skrzypkę,
Co jeno tumani i mami?


Nie umiem-ci grywać na niej,
A jednak wciąż grywać mi chce się,

Że jestem jak liść ten, szumiący

Gdzieś w niedostępnym lesie.
Któż go tam widzi, któż słyszy
W tych mnogich drzew rozhoworze?


Liche mi dałeś skrzypeczki,
Niemiłosierny Boże!
A, jednak, o wielki Panie,
Zlituj się, zlituj nade mną.
Chroń mnie, bym się nie grążył
W jakowąś rozpacz ciemną.


A jeszcze bardziej chroń mnie
I od najmniejszej zawiści,
Że są na świecie grajkowie
Pełni szumniejszych liści.


Spraw to, ażebym zawsze
Umiał dziękować Ci, Panie,
Że sobie rzępolę, jak mogę,
Że daję-li, na co mnie stanie

.
I niech się zawsze przyznaję
Choć do najskrytszej przewiny
I wielką niech czynię spowiedź
W obliczu ludzkiej rodziny.


I niechaj pomnę w mem życiu,
Czy w bliskiem, czy też dalekiem,
Żem człekiem jest przede wszystkiem
I niczem więcej, jak człekiem.


Spraw w końcu, bym przy tej kapliczce,
Obok tej wiejskiej drogi
Klękał i grywał na skrzypcach,
Wędrowny grajek ubogi“.