Etykiety

czwartek, 31 grudnia 2020

Agnieszka Osiecka - Przysięgi na Nowy Rok


 

Nie mieć sieczki w głowie,
nie mówić „bądź sobą”
i „uśmiech leczy”.
Nie wierzyć w to!
Nie cieszyć się małym,
nie głaskać złotego promienia na sierści jamnika,
nie używać słów „czerwoni” i „czarni”,
raczej czytać „Czerwone i czarne”,

nie pisać sonetów po wódce,
nie pisać dzienników,
nie pisać not wydawniczych…


           Pisać!

Nie łudzić się co do „N”
ani co do „B”,
nie mieć pretensji,
się nie babrać.
Nie cytować romantyków
ani innych,
nie drwić z Asnyka,
nie mówić „nie znoszę polityki”,
śledzić bacznie pierwsze strony gazet,
zadzierać
czasami
głowę do nieba.
Pozbyć się przyjaciół, których się nie cierpi,
 



nie brać udziału w konkursie na najmilszą gębę,

nie mieć szefa Tam ani tu,

nie przesadzać z prohibicją marzeń,

dbać o czystość bólu,

nie trzepać motyli po plecach, kiedy nikt nie widzi,

a nad ranem, o czwartej, wymagać od siebie więcej niż „umyj zęby”.

Nie rodzić po ludzku,
być zwierzakiem kiedy trzeba,
nie zagłaskiwać młodych poetów,
a Swojej poezji –
nie obcinać warkoczy,
NIE KOCHAĆ bliźnich…
Kochać jednego jedynego człowieka pachnącego tobą
jak piesek,
któremu pachnie z pyszczka…
Pamiętać, że małe narody wsiadają do autobusów,
które je wiozą na śmierć.
Nie opowiadać dowcipów.
Oddać krew. 





środa, 30 grudnia 2020

Andrzej Waligórski - Punkt widzenia

 

Marcel Schellekens 

Autor wiersza nie żyje od  prawie 20 lat – wiersz nie ma więc związku z obecną pandemią.



Wciąż się wszystko powtarza - lato, jesień i zima,
Ten lub tamten umiera, a ja myślę: - Kto wie?
Jak tak dalej, to może jakoś wszystkich przetrzymam,
No bo niby wciąż ktoś tam, a ja nie, nie i nie...

Bardzo mnie to raduje, ale trochę też dziwi,
Co to jest, że ci inni tak chorują i mrą,
Że gdy żywi zasnęli, to się budzą nieżywi
I że - sam to sprawdzałem - żaden z nich nie był mną..

Dzięki temu mam umysł pełen cichej radości,
Uśmiech stale na ustach i charakter jak miód, 



Kiedy ktoś mnie obrazi, to nie żywię doń złości,
Bo wiem - prędzej czy później facet będzie kaput.

Ot, drukują w gazetach tyle różnych dyrdymał,
Że co bardziej nerwowi płacz podnoszą i wrzask,
Jam autora niejednych już dyrdymał przetrzymał,
Zobaczycie, rok jeszcze, dwa, trzy, cztery - i trzask!

A to wszystko nie znaczy, żebym był nieśmiertelny,
Gdzieżbym mógł tak pomyśleć, jakże marzyć bym śmiał!
Tak jak inni jam członek rzędu ssaków naczelnych,
W którym - oprócz nas, ludzi - wprost się roi od małp.

A choć wizja śmiertelna i mnie czasem nachodzi,
Lecz nie straszna mi ona, i me szczęście wciąż trwa,
Bo gdy umrę, to wtedy nic mnie już nie obchodzi,
A gdy umrze ktoś inny - cieszę się, że nią ja!

O, rodacy, dlaczego ciągle czymś się martwicie,
Czy musicie tak tracić nerwy, zdrowie i czas?
Z mego punktu widzenia chciejcie spojrzeć na życie
I spróbujcie przetrzymać innych.
Tak jak ja - was! 


wtorek, 29 grudnia 2020

Andrzej Poniedzielski - Pokolenie zza firanki

 

na tę naszą żółtą łódź podwodną
na tę waszą jedną taką, co to kiedyś wiła wianki
patrzy teraz uśmiechnięte
potencjalnie wniebowzięte
patrzy na nas pokolenie zza firanki
 
jest ćwierć biedy, gdy im przyjdzie wytłumaczyć
gdzie jest lewa ręka, prawa noga
jest pół biedy, kiedy chodzi tylko o to
że najlepiej jest w ogóle nie chorować
 
ale kiedyś doświadczymy biedy całej
gdy nam przyjdzie wytłumaczyć
gdzie czarne jest, a gdzie jest białe
 
kim ty będziesz - polepszysz, czy pogorszysz sobą ten świat
kimś zostaniesz, czy za kimś w tyle sto lat
co ci będzie w duszy grało
 

czarną kawę, czy kakao
pijał będziesz na śniadanie
dom miał będziesz, czy mieszkanie
 
czy przeważy wszystko to
co ci w genach przekazałem
czy to drugiej będziesz kapitanem
na te nasze sny zaklęte w mak czerwony
i na wasze już mosiężne często klamki
patrzy jeszcze uśmiechnięte
jeszcze nawet wniebowzięte
 
patrzy na nas pokolenie zza firanki


poniedziałek, 28 grudnia 2020

Julian Tuwim - Przy okrągłym stole

 

Patrick William Adam

 


A może byśmy tak, jedyna,
Wpadli na dzień do Tomaszowa?
Może tam jeszcze zmierzchem złotym
Ta sama cisza trwa wrześniowa...
 
W białym domu, w tym pokoju,
Gdzie cudze meble postawiono,
Musimy skończyć naszą dawną
Rozmowę smutnie nie skończoną.
 
Do dzisiaj przy okrągłym stole
Siedzimy martwo jak zaklęci!
Kto odczaruje nas? Kto wyrwie
Z nieubłaganej niepamięci?
 
Jeszcze mi ciągle z jasnych oczu
Spływa do warg kropelka słona,
A ty mi nic nie odpowiadasz
I jesz zielone winogrona.


Jeszcze ci wciąż spojrzeniem śpiewam:
Du holde Kunst... i serce pęka!
I muszę jechać... więc mnie żegnasz,
Lecz nie drży w dłoni mej twa ręka.
 


I wyjechałem, zostawiłem,
Jak sen urwała się rozmowa,
Błogosławiłem, przeklinałem:
Du holde Kunst! Więc tak? Bez słowa?


Ann Hardy 


 


Ten biały dom, ten pokój martwy
Do dziś się dziwi, nie rozumie...
Wstawili ludzie cudze meble
I wychodzili stąd w zadumie...
 
A przecież wszystko - tam zostało!
Nawet ta cisza trwa wrześniowa...
Więc może byśmy tak, najmilsza,
Wpadli na dzień do Tomaszowa?...










niedziela, 27 grudnia 2020

Marian Hemar - wspomnienie






W Święta Bożego Narodzenia odżywają w nas wspomnienia nie tylko o naszych bliskich, ale też o nieżyjących już artystach aktorach, poetach.  Wspominałam dziś -  odchodzącego w niepamięć  – wielkiego patriotę, poetę Mariana Hemara - dziennikarza, dramaturga,  pisarza komediowego i niebywale płodnego autora tekstów. pisanych z wielkim smakiem i talentem. Do tej pory  należą one do najwartościowszych utworów polskiego kabaretu.




Marian Hemar był z urodzenia lwowiakiem,

z pochodzenia Żydem, a z wyboru Polakiem. 

(Był kuzynem Stanisława Lema 

jego matka i ojciec Lema byli rodzeństwem)

U schyłku życia pisał o sobie:

 
...niezależnie od tego
Z jakiego jestem miasta,
Ja w ogóle nie jestem
Polakiem od króla Piasta
 
Z krwi lechickiej, z przypadku
I z metrykalnych przyczyn,
Moja ambicja, że jestem
Polakiem ochotniczym (...)
Mógłbym być w Izraelu
Satyrycznym gwiazdorem -
W tym sęk, że bym nie mógł, bo jestem
Polakiem amatorem,
 
Z miłości od pierwszego
Wejrzenia, a nie z przymusu,
Tym bardziej muszę strzec mego
Amatorskiego statusu.


Urzeczenie polskością - trwa u niego przez całe życie - w wieku dojrzałym zmienił nawet religię, żeby podkreślić, jak bardzo czuje się Polakiem.

Polska i Lwów - to były dwie miłości Hemara. Gorące umiłowanie rodzinnego kraju i rodzinnego miasta nie opuściło go nigdy, trwało w nim aż do śmierci.

We Lwowie od wczesnej młodości związany był z kabaretem. Porzucił dla pracy literackiej i teatralnej studia medyczne.


W 1925r. otrzymał od dyrekcji "Qui pro Quo" w Warszawie propozycję podjęcia stałej współpracy, opuścił Lwów i zamieszkał w stolicy, gdzie poznał Marię Modzelewską, gwiazdę stołecznych scen. Szybko stała się jego muzą,  wielką miłością, w końcu żoną.



Dla niej napisał słynne piosenki: Pensylwania i Wspomnij mnie. 

To ona w pierwszej pełnometrażowej animacji Walta Disneya Królewna Śnieżka śpiewała partie głównej bohaterki w tłumaczeniu męża. 

Oboje byli jednak zbyt wybujałymi osobowościami, by jedno mogło ulec drugiemu, co rodziło konflikty. 

Ich burzliwe rozstanie w 1939 r. przytłumiła wkrótce zawierucha wojenna.

 




Marian Hemar:

Wspomnij mnie


Na wspomnienia fali

W lazurowych chwil błękicie
Mknie ku tobie drżąca myśl
Jak bezwolna łódź
 
Znowu lśnią w oddali
Oczy droższe ponad życie
Raz ostatni pozwól dziś
Sen o szczęściu snuć
 
Wspomnij mnie
Jeszcze tylko wspomnij mnie
Poprzez wszystek czas i dal
I tłum obcych lic
 
Wspomnij mnie
Może zadrży serce twe
Może zadrży w sercu żal
Więcej nie chcę nic
 
Dni przemija tyle
Może nagle, może skrycie
Pośród innych obcych słów
Znajdziesz imię me
 
Zostań przy nim chwilę
Chciałeś zostać całe życie
Na tę jedną chwilę znów
W sercu zamknij je



Razem z Julianem Tuwimem był kierownikiem literackim "Qui pro Quo"do czasu jego upadku w 1931r.
Był człowiekiem wielu talentów. Pisał piosenki, wiersze, skecze, sztuki teatralne, komponował. Znał biegle kilka języków, w tym trzy starożytne. Miał niezwykły dar hipnotyzowania widzów.
Jego dorobek literacki jest ogromny: ponad 3000 niezwykle popularnych piosenek, do których sam komponował muzykę, setki wierszy, kilkanaście sztuk i słuchowisk radiowych.
 Teksty pióra Hemara - wykonywane przez najbardziej znanych i popularnych artystów jak : Hanka Ordonówna, Maria Modzelewska, Mira Zimińska, Zula Pogorzelska, , Kazimierz Krukowski, Ludwik Sempoliński, Mieczysław Fogg, Fryderyk Járossy - stawały się przebojami dzień po premierze.

Był tytanem pracy, żył teatrem - pisał, komponował, reżyserował, ustawiał aktorom głos, muzykom objaśniał akompaniament.  Całym sobą był zaangażowany w przygotowywane spektakle. Był człowiekiem o ogromnej wiedzy i kulturze muzycznej.


We wrześniu 1939 uciekł z Warszawy w przeczuciu tragicznego niebezpieczeństwa. Za piosenkę "Ach, ten wąsik!" poszukiwało autora gestapo i w Warszawie i we Lwowie. 


 

Ludwik Sempoliński - Ten wąsik


 
Łachmany, a tyle gracji
Melonik ten, laseczka ta
Bez niepotrzebnej prezentacji
Wiadomo zaraz: tak, to ja
 
Na twarzy uśmiech niby lampa,
Świecący poprzez świata mrok
I buty, zdarte buty trampa
I taki niepokaźny krok
I wąsik , luksus mój i szyk
Podkręcam go, a wszyscy w ryk
 
Ten wąsik, ach, ten wąsik
Ten wzrok, ten lok, ten pląsik
I wdzięk, i lęk, i mina
I śmiech – tak jest, to ja
Ach panie, ach panowie
 
Tak trzeba, śmiech to zdrowie
Titina , ach Titina, to jedyna piosnka ma
 
Pamiętasz, była raz sobota,
Gdyś smutny, bidny sam jak pies
Buł w kinie na "Gorączce złota"
A jednak śmiałeś się do łez.
A pani sobie przypomina
O swej żałobie pierwszy raz
Gdyś przyszła na mój "Cyrk" do kina
Dostrzegłem w mroku twoją twarz
Zrobiłem tylko tak, a ty
Zaczęłaś śmiać się już przez łzy
 
Ten wąsik, ach, ten wąsik
Ten wzrok, ten lok, ten pląsik
I wdzięk, i lęk, i mina,
Gdy mnie policja gna
Ach panie, ach panowie
Tak trzeba, śmiech to zdrowie
Titina , ach Titina, to cała piosnka ma
 
Niestety konkurencja czuwa
Ostatnio na mój skromny tron
Zazdrosny rywal się wysuwa
Kandydat nowy, groźny ON
Milczenie me zastąpił wrzaskiem
Mój śmiech przemienić pragnie w strach
Melonik mój mianował kaskiem,
Policja także za nim, ach
Mój wąs, rekwizyt mój, mój trik
Wziął, wypiął go, a wszyscy w ryk
 
Ten wąsik, ach, ten wąsik
Ten wzrok, ten lok, ten dąsik
I wdzięk, i lęk, i mina
I śmiech – tak jest, to ja
Ten krzyk nad ludu mrowie
Że krew, że gniew to zdrowie
Titina, ach Titina, to smutna piosnka ma
 
Ten wąski, ach ten wąsik
Ten wzrok, ten lok, ten dąsik
To jego czy Chaplina
Kto więcej światu dał
Świat z niego się, panowie
Dziś śmieje, śmiech to zdrowie
Titina, ach Titina, to cała piosnka ma




 

Szanse przeżycia wojny w kraju miał Hemar niewielkie. Udało mu się jednak uniknąć holocaustu. Przez Rumunię, Turcję i Palestynę dotarł w 1942 r. do Londynu, gdzie mieszkał aż do śmierci w 1972 roku.

Będąc na emigracji, bardzo tęsknił za Polską i za Lwowem. Napisał wiele sentymentalnych wierszy, poświęconych Warszawie.

Piękne były warszawskie panie!

Jakie stroje, jakie malowanie,

Jak umiały się w swych sukniach nosić -

Wzrokiem wzbraniać a ustami prosić –


Och, zalotne, aksamitne, świetne,

w Europejskiej, w Adrii, Cafe-Clubie -

Nogi miały jak łodygi kwietne -

Zatańcz, wypij, pocałuj - ach, lubię! -

Ach, pończoszki z pajęczyny tkane,

Na świat sławne warszawskie pantofle - (...)

"Maj się dziwi - urody twej szkoda!

I po twarzy ciepłym złotem głaska.

Ach, nie żałuj mnie , maju - to moda!

To jest nasza, dumna moda warszawska! "


W Londynie poznał Annę Caroll Eric - zwaną Kają.


 





Piękną Amerykankę duńskiego pochodzenia, tancerkę i śpiewaczkę rewii na Broadwayu. Jej postać z pochodnią w ręku otwierała dawne czołówki filmów wytwórni Columbia Pictures. Przez ćwierć wieku, aż do śmierci Hemara, była dla niego wspaniałą żoną






 Bolał nad tym, że jego Polska, która doznała tak wielu krzywd od niemieckiego okupanta, jest zniewolona, przez komunistyczny totalitaryzm. Nie mógł wybaczyć Tuwimowi powrotu do Polski z emigracji. Pisał o nim bardzo nieprzychylnie w wielu wierszach, ale wszystkie nieżyczliwe słowa odwołał pod koniec życia.

Podkreślał mocno: "Moja gorąca miłość nie może się pogodzić z inną Polską, tylko najlepszą, najszlachetniejszą, najuczciwszą w świecie. (...)

Uczyli mnie tej miłości Słowacki, Żeromski i Piłsudski". Zmarł w wieku 71 lat w miasteczku Dorking pod Londynem.

 

Ach, jak to się stało?

Z wszystkich tęsknot do świata, do złota

Do tryumfów, i wieńców na głowie,

Pozostała ta jedna tęsknota,

Aby kiedyś umierać we Lwowie.

Pozostała tęsknota jedyna,

Wszystkie inne tęsknoty zagłusza:

Gdy ostatnia wybije godzina,

By z lwowskiego wybiła ratusza."


Niestety. Pozostało to tylko marzeniem Poety. 


Włodarzom PRL nawet  z dala od kraju dawał się we znaki krytyczną poezją i satyrycznymi komentarzami. Prowadził jednoosobowy „Teatr Hemara” – cotygodniowy kabaret radiowy na antenie Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa. Wygłaszał w nim wierszowane komentarze satyryczne do bieżących wydarzeń. Do końca życia walczył z zaborcą komunistycznym, do końca życia tęsknił za swoim rodzinnym Lwowem i nie mógł zaakceptować jego utraty na rzecz Związku Radzieckiego…

Słynny stał się wierszyk komentujący zdjęcie inscenizacji Dejmka: 

 

                 (…) Potem mówił p. Gomułka
 
                 Do zaufanego kółka:
 
                 Ten Mickiewicz…wieszcz narodu…
 
                 Dużo zrobił nam zawodu
 
                 Że on umarł ja nie wiedział
 
                 Gdyby żył to jużby siedział
 
                 Nie ma wyjścia nie ma rady
 
                 Skonfiskować całe „Dziady”(…)


oraz aktualny w każdych czasach :


Kto rządzi światem

Po latach rozmyśliwań,
niemal u schyłku życia,
dokonałem niezmiernie
głębokiego odkrycia.
Moje wielkie odkrycie
raz na zawsze, niezbicie
rozwiązuje odwieczną
zagadkę, mianowicie,

rozstrzyga nieomylnie,
ustala niezachwianie
ostateczną odpowiedź
na ciekawe pytanie,

co dręczy nas od wieków
i wciąż wraca od nowa:
kto rządzi światem? jaka
mafia anonimowa?

Nie wierzcie w bajki. Nie ma
zadnego synhedrionu
sekretnych władcow. nie ma
żadnych "mędrców syjonu".

Wiec to bajka. i bujda,
że "światem rządzą kobiety"
i nieprawda, że światem
rządzą żydzi - niestety.

Nie my, t.j. nie oni.
nie żydzi i nie masoni,
nie mormoni, nie kwakrzy
nie fabrykanci broni.

Nie junkrzy, nie sztabowi
wojskowi kondotierzy,
nie monopole, kartele,
bankierzy ni bukmakierzy,

Nie związki zawodowe,
nie "standard oil", nie watykan,
nie internacjonalka
kalwinów czy anglikan,

nie międzynarodówka
komuny, czy "kapitału" -
Ktoś inny. kto? - pytacie.
zaraz, ludzie, pomalu.

Gotowiście na wszystko?
Ha, dobrze, jam tez gotow.
Sluchajcie: światem rządzi
wielka zmowa idiotów.

Swiatem rzadzi sekretna
pomiędzynarodówka
agresywnego durnia
i nadętego półgłówka.

Trade union grafomanów,
tajna loża bęcwałów,
klub ćwierćinteligentów,
konfederacja cymbałów,

aeropag jełopów,
jałowych namaszczeńców,
pompatycznych ważniaków,
indyczych napuszenców.

To oni, sprzymierzeni
w powszechnym związku, który
rozstrzyga o powodzeniu
teatru, literatury.

Gramofonowej płyty,
filmu, obrazu, symfonii.
to oni decydują
o kulturze, to oni.

Przydzielają posady
stypendia, nagrody, szanse,
ordery, renumeracje,
bonusy i awanse.

Samym instynktem głupoty
odnajdują się wzajem.
Rozumieją się wspólnym
językiem i obyczajem.

I haslem, które wolą
z ochota raźną i rączą:
kretyni wszystkich krajów
łączcie się! więc się łączą.

Przeciw wszelkim ambicjom,
przeciw wszystkim talentom,
przeciwko swoim wrogom,
przeciw nam - inteligentom.


To krytyk, co belkoce,
chociaż nikt go nie słucha
i czepia się cudzego
pióra, jak wesz kożucha.

Ekonomista, ktory
kosztem ogólnej nędzy
uzdrowi "wymianę dewiz"
i "pokrycie pieniędzy".

To polityk, mąż stanu
dyplomata, co wkopie
niewinnych ludzi w azji,
w afryce i w europie

w tak trudne sytuacje,
w tak kręte labirynty,
w tak polityczne kanty
i dyplomatyczne finty,

że z nich jedyne wyjście
na świat i światło Boże -
przez wojnę, której nikt nie chce,
przez morze krwi i morze

lecz. - oni nas trzymają
w ryzach, za twarz i pod batem.
to ONI - i to jest właśnie
ta mafia, co rządzi światem.

A jaka na nich rada?
Bo czuje moi mili,
że z dziecięcą ufnością
pytacie mnie w tej chwili,

muszę prawdę powiedzieć,
wbrew ufności dziecięcej:
niestety, nas jest za malo.
Durniów jest znacznie więcej.

My skłóceni, więc słabi.
durnie zgodni, więc silni.
my się często mylimy.
durnie są nieomylni.

My sceptycy, zbłąkani
na ziemi i na niebie -
a ONI tak aroganccy
i tacy pewni siebie

i tacy energiczni
że serce z trwogi mdleje.
Ach, nie znam żadnej rady.
Mam tylko jedną nadzieję.

Żyje tylko ta drobna
otucha i nadzieja
że my umiemy śmiać się.
A durnie nie umieją.

Kto wie... może po wiekach,
kto wie... może w oddali,
to jedno przed durniami
obroni nas i ocali.

Tym śmiechem was zasłonię
i do serca przygarnę.
I może nie pójdziemy
ze wszystkim na he... marne

 

środa, 23 grudnia 2020

"Opłatek"( wiersz przypisywany C. K. Norwidowi )

 

Jest w moim kraju zwyczaj, że w dzień wigilijny,
 
Przy wzejściu pierwszej gwiazdy wieczornej na niebie,
 
Ludzie gniazda wspólnego łamią chleb biblijny
 
Najtkliwsze przekazując uczucia w tym chlebie.
 
Ten biały kruchy opłatek, pszenna kruszyna chleba,
 
a symbol wielkich rzeczy, symbol pokoju i nieba.
 
Na ziemię w noc wtuloną, Bóg schodzi jak przed wiekami.
 
Braćmi się znowu poczyńmy, przebaczmy krzywdy, gdy trzeba.
 
Podzielmy się opłatkiem, chlebem pokoju i nieba. 


Roman Mleczko - Cisza to słowa szukanie

 

Drogi przyjacielu!

Z pewnością doświadczyłeś ciszy w swoim życiu,
ale czy przeżyłeś ją tak głęboko jak głęboko sięga?
 
Cisza to nie milczenie, cisza nie rodzi się z gniewu,
cisza to nie jest zwykłe:
- nie mam nic do powiedzenia –
Cisza jest urodzajnym ogrodem,
płodną ziemią
na której rodzi się przeogromne Słowo.
 
Ludzie wielkiego ducha kochali ciszę
i wymawiali może niewiele słów,
ale jakże głębokich...
 
Cisza jest spokrewniona ze Słowem,
jest kolebką Słowa
w której ono rośnie, dojrzewa,
nabiera właściwej sobie mocy.
 
Zapraszam Cię, abyś wybrał się
w ten głęboki świat ciszy
w poszukiwaniu ogromnego Słowa.
 
Kiedy wrócisz z tej wielkiej wyprawy,
ofiaruj innym wielkie Słowo znalezione w krainie
gdzie lubi przechadzać się dusza człowieka


********
Słyszałem Słowo jak w ciszy płakało..
Słyszałem, jak cisza szeptała do Słowa..
Słyszałem ciszę rodzącą się z szelestu życia...
Słyszałem w ciszy duszę mego Słowa...
Słyszałem piękno, bo się Słowem stało...
Słyszałem człowieka, który mówił blaskiem swojej twarzy....


art.: Matteo Pugliese

wtorek, 22 grudnia 2020

Tadeusz Różewicz - Bajka


 Stanisław Wyspiański - "Śpiący Staś"


ścierpły mi nogi
obudziłem się
z długiego
niewygodnego
snu
 
w świecie czystym
świetle
nowo narodzonym
w Betlejem a może
w innym "podłym" mieście
 

 gdzie nikt nie mordował
 dzieci
 ani kotów
 ani żydów ani palestyńczyków
 ani wody ani drzew
 ani powietrza  

 
 
nie było przeszłości
ani przyszłości
  
 trzymałem za ręce
 tatę i mamę
 czyli Pana Boga
 
i było mi tak dobrze
jakby
mnie nie było
 
Boże Narodzenie 2002 r.