Archiwum bloga
niedziela, 5 lutego 2023
sobota, 4 lutego 2023
piątek, 3 lutego 2023
Leopold Staff - Los
Dla siebie los nas stworzył dwoje,
Lecz nas rozdzielił traf żywota
I twe słodycze nie są moje,
Nie mój twój uścisk i pieszczota.
Żyjemy jeno w snach o sobie,
Gdzieś na wyżynach ponad światem,
Gdzie nawet uśmiech jest w żałobie,
Gdzie zimno wiosną jest i latem.
Róż szczęsnym kwieciem nie wieńczone,
Lecz nad łzy wyższe i dumniejsze,
Sięgają w niebo po koronę
Gwiazd serca nasze nietutejsze.
Tam się kochamy bladzi, niemi,
Oczarowani przez cisz głusze,
Jak jeszcze nigdy się na ziemi
Dwie ludzkie nie kochały dusze.
Niechaj tęsknoty wiecznej siła
Przepoi istność naszą całą,
By miłość bólem nagrodziła
To, czego szczęście nam nie dało.
czwartek, 2 lutego 2023
Mieczysław Jastrun - ElEGIA RZECZY PRZYSZŁYCH
Gdybym po lat tysiącu zbudzony powrócił do życia,
Obcość i nowość zaskoczyłyby mnie tak boleśnie,
Że zatęskniłbym do swej lampy barbarzyńskiej
Tęsknotą, którą dziś czuję patrząc na rzeźbę wyłonioną z morza.
Ten świat byłby tak obcy, że zadrżałbym od jego istnienia,
Od potęgi faktu, którego zrozumienie przeszłoby moje siły
I poraziło jak elektryczne krzesło.
Ta mowa twarda jakich nabierze odcieni po wiekach?
Jakie załamią się w bruzdach jej nowe znaczenia i formy?
Grudka ziemi, skowronek, gdy się w powietrze wzbija,
Blask bierze z niego –
Tak może będzie z tą mową, której ja powierzyłem całego siebie.
Jak wyrażę zdumienie na widok rzeczy nieznanych?
Przeczuwam je podobieństwem, gdyż wszystko jest podobieństwem.
Tak nieraz czułem się obcy
W ulicy i wśród ogrodów w zmierzchu przedwiośnia,
Wydłużonym i nad cielesnym jak postacie z obrazów El Greca,
Albo przechodząc przez ciemne podwórze, gdzie mur wilgocią zaciekał
I ciężkie naręcza bluszczu zwisały pełne żałoby.
Nie, nie mógłbym pozostać tutaj. Gdybyż przynajmniej
Znak jakiś dawnego życia! Uśmiechu
Rzuconego mi przez przechodzącą nie podejmę wargami.
Niech wróci do róży, której nie dotknę.
Niech jej powieki nade mną zamkną się tak obojętnie
Jak przestrzeń, co była mi kiedyś znajoma w dotyku i ruchu.
Ja, który byłem niesyty życia, który roiłem
O nieosiągalnych planetach i ukryty w swym locie nieszczelnym
Widziałem, jak Uran zstępował na Ziemię, jak niewidzialna artyleria
Rozbijała spoistość materii, ja, który chciałem posiąść
Kilka żywotów, rozrzuconych w kilku miejscach czasu,
Cóż bym robił w tej obcej krainie, dla której nie będzie tajemnic?
A jednak mogę już dzisiaj usłyszeć cząstkę tych rzeczy
W muzyce, kiedy się wznosi stromo i spada nagle
Ciężką ulewą wód słonych.
Opuszcza mnie siła i miłość, przenika mnie chłód,
Jak wśród gwiazdozbiorów słucham własnego wyznania –
Tu pozostańmy, mój cieniu, nie żądajmy gwiazd innych i bytów,
Odległych tak, że przestrzeń i czas znaczą tyle, co znaki równania.
Wracam do swojej lampy barbarzyńskiej,
Do słów, które kiedyś utracą znaczenie osobne
I będą jak stylus rzymski
Wydobyty z lawy pogrobnej.
środa, 1 lutego 2023
Ingibjörg Haraldsdóttir - Teraz
Kiedyś, później
przyjdą na pewno
z odpowiednim sprzętem,
żeby węszyć w gruzach
dowiedzą się wiele
o nas:
tajemniczych ludziach
z przeszłości
sprzęt na pewno będzie
doskonały, ich wiedza
niezawodna
ale i tak nigdy nie znajdą tego,
co się liczy:
chwili, którą dzielimy
teraz
Czesław Miłosz - Mojość
"Moi rodzice, mój mąż, moja siostra".
Jem śniadanie w kafeterii, zasłuchany.
Głosy kobiet szeleszczą i spełniają się
W rytuale, który jest nam potrzebny.
Kątem oka przyglądam się ruchliwym ustom
I słodko mi, że jestem tu na ziemi,
Jeszcze chwilę, razem, tu na ziemi,
Żeby celebrować naszą małą mojość.
Czesław Miłosz
wtorek, 31 stycznia 2023
Osiecka Agnieszka - "nim wstanie dzień"
gdzie las spalony, wiatr zmęczony,
noc i front.
Gdzie niezebrany plon,
gdzie poczerniały głóg,
wstaje dzień.
Słońce przytuli nas do swych rąk
i spójrz - ziemia ciężka od krwi,
znowu urodzi nam zboża łan,
złoty kurz.
Przyjmą kobiety nas pod swój dach
i spójrz - będą śmiać się przez łzy.
może już,
za noc, za trzy,
choć nie dziś
kwiatem zabliźni się wojny ślad,
barwą róż.
Dzieci urodzą się nowe nam
i spójrz - będą śmiać się, że my
znów wspominamy ten podły czas,
porę burz.
choć nie dziś.
Za noc, za dzień
doczekasz się,
wstanie świt."
poniedziałek, 30 stycznia 2023
WISŁAWA SZYMBORSKA - INTERPRETACJA Cz.2
Nawiązując do wiersza Wisławy Szymborskiej. „ Interpretacja cz.1 z poprzedniego, postu i do roli przypadku w naszym życiu skojarzyłam rozważania poetki z przemyśleniami Thorntona Wildera w książce” Most San Luis Rey “ który po katastrofie mostu i pięciu ofiarach katastrofy - na dręczące go pytanie : czy mamy wpływ na swój los, czy jesteśmy jedynie igraszką w ręku przeznaczenia? odpowiada:
" Gobelin utkany z prawej strony jest prawdziwym, kunsztownie utkanym dziełem sztuki,
gdzie nici różnej długości i koloru składają się na podniosły i radujący duszę obraz,
ale po odwróceniu go na drugą stronę widzimy galimatias wielu nitek –
jedne krótkie inne długie, a jeszcze inne pocięte i zasupłane
rozbiegające się w różnych kierunkach.
Wilder przedstawia ten obraz jako wyjaśnienie dlaczego dobrzy ludzie muszą cierpieć.
Bóg ma wzór do którego dopasowuje nasze życie.
Jego wzór wymaga, żeby życie niektórych było pokręcone węzłami,
lub krótko przycięte podczas kiedy życie innych może się rozciągać do godnej podziwu długości.
Nie dlatego, że jednej nitce należy się więcej niż innej,
lecz po prostu dlatego, że takie są wymagania wzoru. "
niedziela, 29 stycznia 2023
WISŁAWA SZYMBORSKA - INTERPRETACJA Cz.1
Jestem kim jestem.
Niepojęty przypadek
jak każdy przypadek.
Niepojęty przypadek
jak każdy przypadek.
Inni przodkowie
mogli być przecież moimi,
a już z innego gniazda
wyfrunęłabym,
już spod innego pnia
wypełzła w łusce.
W garderobie natury
jest kostiumów sporo.
Kostium pająka, mewy, myszy polnej.
Każdy od razu pasuje jak ulał
i noszony jest posłusznie
aż do zdarcia.
Ja też nie wybierałam,
ale nie narzekam.
Mogłam być kimś
o wiele mniej osobnym.
Kimś z ławicy, mrowiska, brzęczącego roju,
szarpaną wiatrem cząstką krajobrazu.
Kimś dużo mniej szczęśliwym,
hodowanym na futro,
na świąteczny stół,
czymś, co pływa pod szkiełkiem.
Drzewem uwięzłym w ziemi,
do którego zbliża się pożar.
Źdźbłem tratowanym
przez bieg niepojętych wydarzeń.
Typem spod ciemnej gwiazdy,
która dla drugich jaśnieje.
A co, gdybym budziła w ludziach strach,
albo tylko odrazę,
albo tylko litość?
Gdybym się urodziła
nie w tym, co trzeba, plemieniu
i zamykały się przede mną drogi?
Los okazał się dla mnie
jak dotąd łaskawy.
sobota, 28 stycznia 2023
Wizard Oskar - Jutrzenko Obietnicy
Nadziejo
Jutrzenko Obietnicy
nad chmury wzlatuję
na Twoich skrzydłach
jesteś tak piękna
jak sekret
marzenia
spełnieniem
kusisz
lecz może zwodzisz
Bo tylko Ty
znasz plany lotów
anielskich
ku słońcu
demonów
upadki
do zmartwień
wśród myśli
Szepnij
choć słowo
czy czeka radość
lecz może
milcz
i cicho
spełniaj
piątek, 27 stycznia 2023
Adam Ziemianin - Z synem w oknie
patrzymy wspólnie
na ten sam orzech włoski
jak słońce zawiązuje mu
zielone w koronie loki
tę samą łąkę
na której czas chwilowo
zamknął się w poziomkę
lecz ja powoli
wyprowadzam się z tej zieleni
i jedną noga
już wchodzę do jesieni
a tobie który jesteś
jeszcze cały zielony
potrzebny do drogi
but siedmiomilowy
czwartek, 26 stycznia 2023
Jerzy Jurandot - "SAK"
Na obrazie w kinie "Rialto"
Gary Cooper miał sakpalto,
Identycznie taki sak
Ja nabyłem w firmie Szpak.
Kolor beige, materiał bielski,
Czysta wełna, szyk angielski,
Dwieście złotych, ale cud.
Drogo? Trudno. Coute que coute.
Sam pan Szpak powiedział tak:
Psiakrew, udał mi się sak!
Co za fason, jaka maść!
Pewnie zechcą panu skraść.
Pan do ludzi z zaufaniem,
Pan powiesi sak na ścianie,
Jeden krok - nie wiedzieć jak -
Pan patrzy w bok - pan nie ma sak.
Spamiętałem dobrą radę
I poszedłem zjeść obiadek.
W restauracji - jak na złość -
Wprost na gościu siedzi gość!
W kącie gdzieś zmuszony byłem
Do wieszaka usiąść tyłem;
Powiesiłem na nim sak
I myślałem sobie tak:
Jak nie będę patrzył wstecz,
To ukradną, jasna rzecz,
A znów patrzeć wciąż na sak
I jeść obiad... Niby jak?
Jak się je, się patrzy w talerz,
Mogę patrzeć w talerz? Ależ!
Moment, skok - nie wiedzieć jak -
Odwracam wzrok - i znika sak!
Kelner przyniósł mi zakąski,
Talerz zupy i pół gąski,
A ja jadłem tak jak rak,
Ciągle patrząc w tył na sak.
Zupa prima, gąska prima,
Jest tam sak, czy już go nima?
Mnie to psuło cały smak,
Że tam za mną wisi sak.
To jest kość, a to jest szpik,
Sak tam wisi czy już znikł?
Teraz przełknąć byle jak,
Teraz spojrzeć w tył na sak.
Jeszcze hak jest na wieszaku,
Jeszcze wisi sak na haku,
Co mi stąd? Już tchu mi brak:
Najmniejszy błąd - i znika sak!
Nagle w gardle czuję serce -
Tam, w kąciku, tuż przy drzwiach,
Z moją żoną siedzi gach!
Siedzi, pije, żre, rozmawia.
Naturalnie! Ona stawia!
Czuję, że mnie trafia szlag...
Pójść tam? Pójdę! - No a sak?
Jeśli tu zostanie sam,
Świsną go, gdy będę tam.
Mam go tam ze sobą brać?
To pomyślą, że chcę zwiać.
Trzeba spłacić wpierw kelnera,
Tylko skąd go wziąć, cholera!
Moment, skok - nie wiedzieć jak -
Tu spojrzę w bok - tam zniknie sak.
..
Wstaję, siadam kombinuję,
Tutaj zerkam, tam zezuję,
I przechylam się na wznak,
I nie patrząc chwytam sak...
I w tej samej chwili właśnie
Jeden z gości jak nie wrzaśnie:
"Trzymaj łapaj! Cap za frak!
Chce mi, łobuz zwędzić sak!"
Zaraz naokoło tłum,
Gwałt i tłok, i ścisk, i szum,
Goście, zupa, obrus, wrzask,
Ktoś mnie krzesłem w głowę trzask,
Już się wszyscy biją wokół,
Już policja już protokół...
Wyjaśniłem, co i jak.
I ulga. Już. Ukradli sak!
środa, 25 stycznia 2023
wtorek, 24 stycznia 2023
Jonasz Kofta - Dzisiaj
Ponad skup, zbyt, nieświeży nabiał
Ponad galówek reżyserią
Czas porozmawiać
Serio?
Czy zawsze musi nas jednoczyć
Ból wielki, głód, strach
W stężałe oczy tłumu piach
Orzeł i reszka
Do opchnięcia
Przez byle kogo, byle komu
Czy potrafimy zamieszkać we własnym domu?
Potoczny, teraźniejszy czas
Bez heroicznych wykładni
Właściwie nie dotyczy nas
Bośmy odświętni albo żadni
Bardzo boleśnie nas uwiera
Głupie pytanie
Co jest teraz?
Co znaczy dzisiaj?
Jaki puls wypełnia naszych dni aortę
Idziemy
Chybotliwym mostem
Między legendą a komfortem
Dzisiaj, to nie jest zawsze w przededniu
Dzisiaj, to przez nas sadzone drzewa
Dzisiaj, to ciężar harówy powszedniej
Ale trzeba
Bo jesteśmy dorośli
Historii każdy liznął
Do ciebie mówię, pętaku
Co chcesz mnie uczyć patriotyzmu
Jak musztry w poprawczaku
Ponad skup, zbyt, tak samo smutno
Jest coś, co każe wstać i iść
Jeśli ma być piękniejsze jutro
Musi być lepsze
Dziś
poniedziałek, 23 stycznia 2023
niedziela, 22 stycznia 2023
Josif Brodski - Giną ludzie
W chwili, kiedy przy kolacji
bronisz niedorzecznych racji
żal za głupstwem topiąc w wódzie –
giną ludzie.
W przecudownych starych miastach
strach w codzienny pejzaż wrasta
śniąc o ocalenia cudzie –
giną ludzie.
W wioskach, których wcale nie ma,
bo śmierć przez nie przeszła niema –
wierząc swej nadziei złudzie
giną ludzie.
Giną ludzie gdy głosujesz
za spokojem – i próbujesz
bunt sumienia zbić doktryną –
obcy giną.
W chwili, gdy rozrywki żądasz,
w telewizji mecz oglądasz,
lub się pławisz w słodkiej nudzie –
giną ludzie.
Oto nowa jest idea:
jeszcze ludzkość nie zginęła,
chociaż w Kainowym trudzie
giną ludzie.
Wielbiąc każde przykazanie,
zapis świętych praw w Koranie,
Ewangelii i Talmudzie
giną ludzie.
Wśród wyznawców każdej wiary
są mordercy i ofiary –
twe milczenie wskaże teraz
kogo wspierasz.
sobota, 21 stycznia 2023
Adam Mickiewicz - Precz z moich oczu!...
Precz z moich oczu!... posłucham od razu,
Precz z mego serca!... i serce posłucha,
Precz z mej pamięci!... nie tego rozkazu
Moja i twoja pamięć nie posłucha.
Jak cień tym dłuższy, gdy padnie z daleka,
Tym szerzej koło żałobne roztoczy, -
Tak moja postać, im dalej ucieka,
Tym grubszym kirem twą pamięć pomroczy.
Na każdym miejscu i o każdej dobie,
Gdziem z tobą płakał, gdziem się z tobą bawił,
Wszędzie i zawsze będę ja przy tobie,
Bom wszędzie cząstkę mej duszy zostawił.
Czy zadumana w samotnej komorze
Do arfy zbliżysz nieumyślną rękę,
Przypomnisz sobie: właśnie o tej porze
Śpiewałam jemu tę samę piosenkę.
Czy grają w szachy, gdy pierwszymi ściegi
Śmiertelna złowi króla twego matnia,
Pomyślisz sobie: tak stały szeregi,
Gdy się skończyła nasza gra ostatnia.
Czy to na balu w chwilach odpoczynku
Siędziesz, nim muzyk tańce zapowiedział,
Obaczysz próżne miejsce przy kominku,
Pomyślisz sobie: on tam ze mną siedział.
Czy książkę weźmiesz, gdzie smutnym wyrokiem
Stargane ujrzysz kochanków nadzieje,
Złożywszy książkę z westchnieniem głębokiem,
Pomyślisz sobie: ach! to nasze dzieje..
.
A jeśli autor po zawiłej probie
Parę miłośną na ostatek złączył,
Zagasisz świecę i pomyślisz sobie:
Czemu nasz romans tak się nie zakończył?.
..
Wtem błyskawica nocna zamigoce:
Sucha w ogrodzie zaszeleszczy grusza
I puszczyk z jękiem w okno zalopoce...
Pomyślisz sobie, że to moja dusza.
Tak w każdym miejscu i o każdej dobie,
Gdziem z tobą płakał, gdziem się z tobą bawił,
Wszędzie i zawsze będę ja przy tobie,
Bom wszędzie cząstkę mej duszy zostawił.
__________________
Krzysztof Cezary Buszman - LUDZIE Z...
W moim kraju .
Widziałem ludzi z granitu
Jak pustych cokołów schedę
Po tych, co na barkach świtów
Odeszli w dostojność legend.
I ludzi widziałem też z puchu
Smutnych jak losu puenta
Że się rozwiali bez słuchu
I słuch o nich też nie pamiętał.
W moim kraju .
Widziałem ludzi ze złota
Jak wielkiej radości karnawał
I nie wiem, czy sen mnie omotał
Czy była niezwykła to jawa.
I ludzi widziałem też z drewna
Ciosanych nadzieją - jak wiara
Że słowik im jeszcze zaśpiewa
Na dawno odciętych konarach.
W moim kraju .
Widziałem też ludzi z piasku
Jak ścieżką znaczyli swój koniec
Co każe z uśmiechem na ustach
Przez czasu przesypać się dłonie.
I ludzi widziałem też - smutnych
I słowom się tym - nie wykręcę
Że napotkanych po drodze
Takich - mijałem - najwięcej
styczeń 1999. Richmond Park Londyn
piątek, 20 stycznia 2023
Jan Twardowski - Miło
- co się z tobą stało
wyprzystojniałaś
nie pociągasz nosem
nie jesteś już jak diabeł smutny z urodzenia
wyleczyły się rany
wykąpały cię deszcze
można jędzę pokochać gdy żyje jeszcze
Jan Twardowski
czwartek, 19 stycznia 2023
Jan Brzechwa - Pająk i Muchy
Dla dzieci, wnucząt i prawnucząt:
Pająk na stare lata był ślepy i głuchy,
Nie mogąc tedy złapać ani jednej muchy,
Z anten swej pajęczyny obwieścił orędzie,
Że zmienił się i odtąd much zjadać nie będzie,
Że pragnąłby swe życie wypełnić czymś wzniosłem
I zająć się, jak inni, uczciwym rzemiosłem,
A więc po prostu szewstwem. Zaś na dowód skruchy
Postanowił za darmo obuć wszystkie muchy.
Niech śmiało przybywają i młode, i stare,
A on, szewskim zwyczajem, zdejmie każdą miarę!
Muchy, słysząc o takiej poprawie pająka,
Przyleciały i jęły pchać się do ogonka.
Podstawiają więc nóżki i wesoło brzęczą,
A pająk je okręca swą nitką pajęczą,
Niby mierzy dokładnie, gdzie stopa, gdzie pięta,
A tymczasem wciąż mocniej głupie muchy pęta.
Muchy patrzą i widzą, że wpadły w pułapkę,
Pająk zaś, który dawno miał już na nie chrapkę,
Pogłaskał się po brzuchu i zjadł obiad suty.
Odtąd mówi się u nas: "Uszyć komuś buty."
Julia Hartwig - Jest w nożu którym kroisz chleb
czeka na ciebie w cieniu
którego szukasz upalnego dnia
i w uderzeniach deszczu kiedy stojąc w oknie
patrzysz na szarpane wiatrem drzewa
dopada cię w tłumie
jest kluczem który zamyka przed tobą
lub otwiera zatrzaśnięte drzwi
wieszczką która nie zna co to dobre wieści
którego szukasz upalnego dnia
i w uderzeniach deszczu kiedy stojąc w oknie
patrzysz na szarpane wiatrem drzewa
dopada cię w tłumie
jest kluczem który zamyka przed tobą
lub otwiera zatrzaśnięte drzwi
wieszczką która nie zna co to dobre wieści
próbuje zamieszkać w tobie
i podpisuje się twoim imieniem
choć istnienie jej zasadza się na braku pojednania
ona była na początku
i ona będzie na końcu
najlepiej iść z tobą na ugodę
nieśmiertelna samotności
i podpisuje się twoim imieniem
choć istnienie jej zasadza się na braku pojednania
ona była na początku
i ona będzie na końcu
najlepiej iść z tobą na ugodę
nieśmiertelna samotności
środa, 18 stycznia 2023
Baran Józef - więcej uczucia / ks. Wacław Baryła - Wiersz o życiu
dla drobnej chwili
nad jej źródełkiem
zaczerpnij w dłonie