.
Coraz więcej chorych, odchodzących.....
Za oknem ponuro, zimno, w górach sypnęło śniegiem.
Mówiła że naprawdę można kochać umarłych
bo właśnie oni są uparcie obecni
nie zasypiają
mają okrągły czas więc się nie spieszą
spokojni ponieważ niczego nie wykończyli
nawet gdyby się paliło nie zrywają się na równe nogi
nie połykają tak jak my przerażonego sensu
nie udają ani lepszych ani gorszych
nie wydajemy o nich tysiąca sądów
zawsze ci sami jak olcha do końca zielona
znają nawet prywatny adres Pana Boga
nie deklamują miłości
ale pomagają znaleźć zagubione przedmioty
nie starzeją się odmłodzeni przez śmierć
nie straszą pustką pełną erudycji
nie łączą świętości z apetytem
bliżsi niż wtedy kiedy odjeżdżali na chwilkę
przechodzą obok z niespostrzeżonym ciałem
ocalili znacznie więcej niż duszę
Odchodzimy
(Z repertuaru Seweryna
Krajewskiego)
Sł. Jerzy A. Masłowski
Odchodzimy
zawsze sami
ciemną drogą pod gwiazdami
zapatrzeni w zapomniane krajobrazy
gdy żegnają nas słowami
wtedy żal, że nie brawami
czasem nawet tego nikt nie zauważy
Z gabinetu krzywych luster
z jednej pustki w drugą pustkę
odchodzimy w dni powszednie i od święta
zostawiamy gdzieś za sobą
kilka gestów, jakieś słowo,
których często nikt już potem nie pamięta
Odchodzimy z mgiełką żalu,
że tak szybko to zleciało,
bo zielone serca grają wciąż muzyką
tak jak dawniej nic nie mamy
i o jedno wciąż pytamy
czy te drzwi są do wieczności czy donikąd?
Zostawiamy resztkę marzeń
zostawiamy tamte twarze
i pejzaże teraz nagle tak kochane
jednak głupio w to wierzymy,
że się kiedyś odnajdziemy
gdzieś na którejś z pięknych i dalekich planet.