Etykiety

czwartek, 31 maja 2018

Anna Kamieńska - Ale jak ostrzec młodych


Ale jak ostrzec mądrych 

jak przestrzec ich przed własną mądrością
przed chłodnym spokojem moralistów

Jak ostrzec tych
którzy podzielili już świat 
na czarne i białe
którzy już wpakowali do piekieł
potępionych rozpoznając 
ich po kolorze
lepiej od samego Pana Boga

Już nie potrafią nikogo 
ułaskawić
nikomu przebaczyć
specjaliści od dobra i zła

Jak ostrzec konsekwentnych
przed ich konsekwencją
jak ostrzec racje przed
ich racjami
jak im ukazać 
ciemny głąb możliwej niemożliwości

Oni tak pięknie
ustawili swój świat ze słów
i opasali kolczastą ironią

Jak ludzi ostrzec przed ludźmi
kiedy przyglądają się światu bez bólu
a każda rzecz w ich spojrzeniu
staje się tylko rzeczą

Jak ich przekonać
aby zechcieli odsunąć
się choć trochę
by własnym cieniem
nie zasłonili sobie
słońca.

środa, 30 maja 2018

GEORGES BRASSENS - Oda do włamywacza



 - Oda do włamywacza







Książę wytrycha i artysto wśród złodziei
Ty, któryś na swój skok mój zechciał wybrać dom,
Gdy ja jeździłem, by znów kogoś rozweselić
Przyjmij w darze tę odę z moich skromnych rąk.

Dla twego taktu, wierz mi mam szacunek wielki,
Bo opuszczając dom na klucz zamknąłeś mi, 
by jakiś obcy nie obrobił go do reszty,
Wszak dżentelmenów jak ty, trudno spotkać dziś.
Wyniosłeś z sobą tylko niezbędne minimum,
wzgardziłeś tym portretem, który mam od lat,
ktoś mi go kiedyś przyniósł na me urodziny,
znasz się na sztuce, widać, że gust niezły masz,

oto kolejny znak twej zbrodni doskonałej,
czym jest narzędzie pracy przecież dobrze wiesz,
w związku z tym zostawiłeś mi moją gitarę,
solidarność rzemiosła to jest święta rzecz.

Tak więc mój drogi draniu, wszystko przemyślałem,
Wybaczam ci od serca jak mi miły bóg,
I coś mi ukradł stary ja ci to oddaję,
W lepsze ręce nie mogłoby to przecież pójść.

A zresztą ja, który ci dzisiaj śpiewam,
Mogłem złoczyńcą zostać różnie bywa wiesz,
I kradłbym tak jak ty, gdyby nie ma kariera,
Byłbym może wspólnikiem twoim, któż to wie?

Nie targuj się, gdy zechcesz sprzedać swoją zdobycz,
Lecz nie daj też oszukać się paserom, radzę ci,
Jak mówią paser kradnie gorzej niźli złodziej,
W pogotowiu więc miej marchewkę oraz kij.

Miej na uwadze, że policji znać nie dałem,
Lecz nie czuj się w ten sposób zaproszony znów,
Bo recydywa by z uroku cię odarła,
Nie chciej mi kraść wspomnienia i nie wracaj tu.

Więc szelmo niech Merkury strzeże cię od kicia,
A mój dobytek niech na zdrowie wyjdzie ci,
Nie miej wyrzutów, bo my dwaj jesteśmy kwita,
Wszak balladę tę stworzyliśmy ja i ty.

PS. Jeżeli jedno w życiu umiesz tylko
I jeśli powołaniem twym jest przebiegle kraść,
Karierę w handlu zrób legalnie, bez ryzyka
Nawet gliniarze będą kłaniać ci się w pas.





wtorek, 29 maja 2018

GEORGES BRASSENS - Piosenka dla starego wieśniaka

Obok Jacques’a Brela - za słynnego barda uchodzi Georges Brassens.
Obaj rozpowszechnili we Francji poezję śpiewaną, obaj przekazywali swoje utwory przy akompaniamencie gitary. Nazwano ich trubadurami XX-wieku
.


GEORGES BRASSENS (1921-1981 )   poeta, kompozytor piosenek, wąsaty, szpakowaty z nieodłączną gitarą, a prywatnie kotem.

Nonkonformista w każdym calu. Tak jak sam nie poddawał się konwencjom, tak też jego utwory w sposób uszczypliwy ośmieszały ustalony porządek społeczny, kpiły z armii, żandarmów, z instytucji , w tym instytucji małżeństwa.. Było to bliskie temperamentowi Francuzów i dlatego też jego piosenki cieszyły się wielkim powodzeniem, choć prawdziwą karierę rozpoczął w latach pięćdziesiątych XXw, w wieku 31 lat, po tym jak dzięki staraniom przyjaciół wystąpił w słynnym kabarecie prowadzonym na Montmartre przez Patachou. 

Patachou, sławna wówczas piosenkarka, najpierw sama wykonała kilka jego utworów, a następnie przedstawiła ich autora paryskiej publiczności. 
Na estradzie aktywnie występował do marca 1977. Zmarł na raka w wieku 60 lat. 

Wieloletnią partnerką Brassensa była Joha Heiman, z pochodzenia Estonka, którą nazywał pieszczotliwie "Püppchen" (niem. "laleczka"). Oboje mieszkali przez wiele lat tuż obok siebie, ale osobno. Gdy pragnęli być razem, umawiali się na spotkanie. Trwało to przez kilkadziesiąt lat, aż do śmierci Brassensa.
 
Brassens powie o niej: "To nie moja żona, to moja bogini. "

Niezwykle wysoki poziom literacki jego utworów uhonorowany został w 1967 r. przyjęciem go w poczet członków Akademii Francuskiej i tytułem poety narodowego. 





Bardzo popularny utwór Brassensa to:

Piosenka dla starego wieśniaka


jest to swoiste podziękowanie dla 3 osób, które Brassens spotkał na swej drodze i które okazały mu pomoc i życzliwość.

Dla ciebie śpiewam piosnkę tę, stary wieśniaku, za to,
Że, gdy zimno było w życiu mym,
ty drewno swe oddałeś mi,
I dałeś ogień wtedy, gdy obywatele godni czci
i bliźni nasi wszyscy w krąg
zamknęli przede mną swe drzwi.

To przecież nic, to parę drew,
Lecz starczy, żeby ogrzać się,
A w duszy mej płonęły tak,
Jak płonąłby cały las.

Więc kiedy umrzesz stary już, 
gdy będzie wieźć cię czarny wóz,
niech przez niebiański cię wiezie szlak, aż do nieba bram.

Dla ciebie śpiewam piosnkę tę dobra kobieto, za to,
Że, gdy głodno było w życiu mym ty chleb swój oddałaś mi.
Ty otworzyłaś mi swój dom, gdy bliźni nasi wszyscy w krąg, 
Obywatele godni czci, zamknęli przede mną swe drzwi.

To przecież nic, to tylko chleb,
Lecz starczy, żeby najeść się
A ja do dzisiaj w sercu mam
Ten zapach chleba i smak.
Więc kiedy umrzesz kiedyś już
I kiedy wieźć cię będzie czarny wóz,
Niech przez niebiański cię wiezie szlak, aż do nieba bram.

Dla ciebie śpiewam piosnkę tę,
Obcy człowieku, bowiem ty,
Jedynie współczułeś, gdy żandarmi złapali mnie.
Ty jeden smutny miałeś wzrok,
Gdy bliźni nasi wszyscy w krąg, obywatele godni czci
Klaskali w swe dłonie co sił.

To przecież nic, spojrzenie twe, 
Lecz taka dziwna moc w nim jest,
Że blask twych oczu jeszcze dziś
Otuchy dodaje mi.
Więc jeśli umrzesz kiedyś już,
Gdy wieźć cię będzie czarny wóz,
Niech przez niebiański cię wiezie szlak,
Aż do nieba bram. 










poniedziałek, 28 maja 2018

Katarzyna Pilas - Dziadek


Morgan Westling



Czy to możliwe,
że strach mojego wojennego dziadka
śni mi się po nocach?

Genetycznie przekazane cząstki strachu,
płyną żyłą wspomnień

Głód pod złamanymi żebrami,
Przetrącone dymy aniołów,
Kolejka do pieca.
Kaprys kapo,
Łuski kul co świszczą nad głową
i bolą w nodze,
gdy przekręcam się na drugi bok.

Czy to możliwe,
że odnawiasz we mnie
– Życie –
którego tak broniłeś,
żeby donosić,
siedmioro dzieci i dwudziestu dwóch wnuków
w tym mnie?

Czasem przypadkiem
Rozkwitają 
genealogiczne drzewa.

niedziela, 27 maja 2018

Józef Baran - Mojej matce







Tak chciałbym ujrzeć Cię promienną:
jak w oknie pośród pelargonii
uśmiechasz się do przechodzących,
"Szczęść Boże" - pozdrawiają Cię znajomi.

Idziemy łąką ramię w ramię,
zrywasz na bukiet kwiaty najpiękniejsze,
a na ustronnej cichej ławce
czytamy wspólnie wiersze.

Potem wracamy hojnie obdarowani
muzyką świerszczy, bławatkowym niebem?
Tak chciałbym ujrzeć Cię promienną,
szczęściem z Tobą łamać się jak chlebem.

sobota, 26 maja 2018

Józef Baran- Sztuka Dom



SZTUKA  DOM

…podnosi się kurtyna drzwi -

tata przebrany za pana młodego
przenosi przez próg mamę
piękną jak lilija

z tyłu publiczność goście weselni
kapela gra marsza
kurtyna opada

kurtyna podnosi się -
zapadają wieka trumien
znika dziadek wystrojony w garnitur
jak kamień w wodę 
babka wpada w wieczny sen

kurtyna opada -
podnosi się
krzyk siostry w kolebce


kurtyna -

podnosi się
brat z rączek

kurtyna
odmykają się moje powieki


Charles Josef Grips



































Pehr Hilleström

kurtyna -

podnosi się
z krzesła ojciec przebrany
za starego chłopa
błogosławi młodą parę 
kłania się
schodzi ze sceny 


kurtyna -

drzewa z sadu 
zaglądają na jednej nodze
przez szyby klaszczą w liście








Diego Rodríguez de Silva y Velázquez (Spanish arist, 1599-1660) 


.. to wszystko
było wczoraj
 upiera się matka 





piątek, 25 maja 2018

Ks.Jan Twardowski - Ręce

Swietlana Terakovska  






Twoje ręce – mamusiu
Dobre jak szafirek po deszczu
Jak czajki towarzyskie
Przyniosły mnie na świat
Kołysały
Ustawiały na podłodze
Sadzały na stołku
Mówiły że motyl dzwoni
Że młodych grzybów nie sposób rozeznać
Uczyły trzymać łyżkę, by nie trafiała do ucha
Rozróżniać klon od jaworu
Prowadziły przy oknie po ciemku
Po ziemi co czernieje jak szpak
Suche i ciepłe
Za słabe
Żeby wyprowadzić mnie z tego świata.

czwartek, 24 maja 2018

Leonard Cohen - Tańcz mnie po miłości kres

LA VALSE Camille Claudel Waltz Lovers Dance Statue 
Wtańcz mnie w swoje piękno
i niech skrzypce w ogniu drżą
przez paniczny strach aż znajdę
swój bezpieczny port
chcę oliwną być gałązką
podnieś mnie i leć
tańcz mnie po miłości kres
ach pokaż mi swe piękno
póki nikt nie widzi nas
w twoich ruchach odżył chyba
Babilonu czas
pokaż wolno to co wolno
widzieć tylko mnie
tańcz mnie po miłości kres
odtańcz mnie do ślubu aż
tańcz mnie tańcz mnie tańcz
tańcz mnie bardzo delikatnie
długo jak się da
bądźmy ponad tą miłością
pod nią bądźmy też
tańcz mnie po miłości kres
tańcz mnie do tych dzieci
które proszą się na świat
przez zasłony które noszą
pocałunków ślad
choć są zdarte lecz w ich cieniu
można schronić się
tańcz mnie po miłości kres
wtańcz mnie w swoje piękno
i niech skrzypce w ogniu drżą
przez paniczny strach aż znajdę
swój bezpieczny port
pieść mnie nagą dłonią
albo w rękawiczce pieść
tańcz mnie po miłości kres

przekład Maciej Zembaty









niedziela, 20 maja 2018

Denise Levertov -" Mówiąc do smutku "

Denise Levertov (ur. 1923, zm. 1997) – brytyjsko-amerykańska poetka i pisarka.  Jej rodzicami byli rosyjski Żyd , i Walijka  Gdy miała 12 lat, wysłała swoje wiersze T.S. Eliotowi, który udzielił jej rad na temat pisania poezji.W czasie II wojny światowej pracowała jako pielęgniarka w bombardowanym przez Niemcy Londynie.
Przyjaźniła się z Czesławem Miłoszem, wysoko ceniącym jej twórczość.


Mówiąc do smutku 

Mój smutku, nie powinnam traktować cię
jak bezdomnego psa,
który przychodzi pod kuchenne drzwi
po kawałek skórki, po gołą kość.
Powinnam ci zaufać.

Powinnam przygarnąć cię
do domu i dać ci w nim
twój własny kąt,
starą słomiankę do leżenia,
i własną miskę z wodą.

Myślisz, że nie wiem, że żyłeś
pod moim progiem.

Tęsknisz za stałym miejscem
przed zimą. Potrzebne ci
imię,
obróżka i tabliczka. Potrzebne ci
prawo do odstraszania intruzów,
do uznania
mojego domu za twój
a ciebie
za mojego wiernego psa.

przełożyła Julia Hartwig

sobota, 19 maja 2018

Halina Poświatowska *** (odłamałam gałąź miłości...)Haśka

Haśka

 
 
odłamałam gałąź miłości
umarłą pochowałam w ziemi
i spójrz
mój ogród rozkwitł
 
nie można zabić miłości
 
jeśli ją w ziemi pogrzebiesz
odrasta
jeśli w powietrze rzucisz
liścieje skrzydłami
jeśli w wodę
skrzelą błyska
jeśli w noc świeci
 
więc ją pogrzebać chciałam w moim sercu
ale serce miłości mojej było domem
moje serce otwarło swoje drzwi sercowe
i rozdzwoniło śpiewem swoje sercowe ściany
moje serce tańczyło na wierzchołkach palców
 
więc pogrzebałam moją miłość w głowie
i pytali ludzie
dlaczego moja głowa ma kształt kwiatu
i dlaczego moje oczy świecą jak dwie gwiazdy
i dlaczego moje wargi czerwieńsze są niż świt
 
chwyciłam miłość aby ją połamać
lecz giętka była oplotła mi ręce
i moje ręce związane miłością
pytają ludzie czyim jestem więźniem


piątek, 18 maja 2018

Stefan Jerzy Siudalski - Zagubione

Mal.Stan Miller
Tyle jesieni i zim za nami,
Tyle gniazd ptasich opuszczonych,
Tyle zakrętów, zawirowań
I pamięć tego co było między nami.

 Nie ma, nie ma – zapomniałem,
 Zostawiłem, zagubiłem, przeleżało gdzieś w szufladzie,
 Przypomniało, powróciło i znów się zagubiło.
Ktoś to znalazł, nic nie wiedział
Bo jak wiedzieć jak nie jego
Przemówiło, przytuliło i znów gdzieś się zagubiło.

 Nim to znajdziesz, czas zatrzymaj
 Choć na chwilę, na malutką
 Twój on będzie, tylko twój
 Oj nie prawda, także mój.

Nie uciekaj, nikt nie goni,
Tyle przecież pozostało
Tych jesieni zagubionych
I zim tak nie całkiem zatraconych.

 A gdzie wiosny, a gdzie lata?
 Lata? Przecież przeminęły.
 A te wiosny? Pewnie żyją
 W mej pamięci gdzieś ukryte.

Było, było, przeminęło
Było, było nie do końca coś przeżyte.
 Nie żałujesz?
 Żal gdzieś uciekł.

Ludzie, ludzie, gdzie ci ludzie?
 Przeszli, poszli, wyjechali
 Ot gdzieś się zapodziali.

Szukam, szukam, odnajduję
Jakże czas i mnie i ich odmienił,
Tyle jesieni, tyle jesieni,
Tyle już przecież przeszło jesieni.

3.01.2006 Warszawa Stara Miłosna

środa, 16 maja 2018

W Warszawie. = Antoni Slonimski.


Ciemna, zamknięta kawiarnia,
Ulica pusta bez dna.
Wśród mokrych liści latarnia,
Mgła.

Cichnący słychać w oddali
Jęk zamykanych bram
I otośmy z sobą zostali
Tej nocy znów sam na sam.

W tę jedną godzinę przed świtem,
Gdy w sennej martwocie trwasz,
Odkrywam zasnutą błękitem
Twą młodą, Warszawo, twarz.

Dzwoni samotny mój krok,
Gdy idę w tę noc ulicami,
I z każdym krokiem o rok
Przybliżam się wspomnieniami.

Gdzieniegdzie, jak w starej książce,
Uschnięty znajduję kwiat
I pamięć rzucam, jak wstążkę,
Między stronice lat.

Tutaj w ogrodzie na ławce
Czekałem w wiosenny deszcz,
Niebieski lampas na czapce,
Na świstku papieru wiersz.

W teatrze chciwymi ustami
Poezji łykałem haust,
I długo potem nocami
Straszył mnie Demon i Faust.

Księżyc ze "Snu Salomei"
Srebrem się błyszczał zza szyb.
Z Parku, z Łazienek, z Alei
Wiatr znosił zapachy lip.

Mógłbym opisać te mury,
Gdziem się urodził i wzrósł,
Tak lekkim, tak tkliwym piórem,
Jak Gomulicki czy Prus.

Lecz wiosny do tego potrzeba
Idącej Saskim Ogrodem.
I nieba, młodego nieba,
Lśniącego gwiazdami i chłodem.

I dużo trzeba zapomnieć
Aby spamiętać te sny,
W tę noc tak pustą ogromnie,

W tę noc pełną lęku i mgły.