wtorek, 29 maja 2018

GEORGES BRASSENS - Piosenka dla starego wieśniaka

Obok Jacques’a Brela - za słynnego barda uchodzi Georges Brassens.
Obaj rozpowszechnili we Francji poezję śpiewaną, obaj przekazywali swoje utwory przy akompaniamencie gitary. Nazwano ich trubadurami XX-wieku
.


GEORGES BRASSENS (1921-1981 )   poeta, kompozytor piosenek, wąsaty, szpakowaty z nieodłączną gitarą, a prywatnie kotem.

Nonkonformista w każdym calu. Tak jak sam nie poddawał się konwencjom, tak też jego utwory w sposób uszczypliwy ośmieszały ustalony porządek społeczny, kpiły z armii, żandarmów, z instytucji , w tym instytucji małżeństwa.. Było to bliskie temperamentowi Francuzów i dlatego też jego piosenki cieszyły się wielkim powodzeniem, choć prawdziwą karierę rozpoczął w latach pięćdziesiątych XXw, w wieku 31 lat, po tym jak dzięki staraniom przyjaciół wystąpił w słynnym kabarecie prowadzonym na Montmartre przez Patachou. 

Patachou, sławna wówczas piosenkarka, najpierw sama wykonała kilka jego utworów, a następnie przedstawiła ich autora paryskiej publiczności. 
Na estradzie aktywnie występował do marca 1977. Zmarł na raka w wieku 60 lat. 

Wieloletnią partnerką Brassensa była Joha Heiman, z pochodzenia Estonka, którą nazywał pieszczotliwie "Püppchen" (niem. "laleczka"). Oboje mieszkali przez wiele lat tuż obok siebie, ale osobno. Gdy pragnęli być razem, umawiali się na spotkanie. Trwało to przez kilkadziesiąt lat, aż do śmierci Brassensa.
 
Brassens powie o niej: "To nie moja żona, to moja bogini. "

Niezwykle wysoki poziom literacki jego utworów uhonorowany został w 1967 r. przyjęciem go w poczet członków Akademii Francuskiej i tytułem poety narodowego. 





Bardzo popularny utwór Brassensa to:

Piosenka dla starego wieśniaka


jest to swoiste podziękowanie dla 3 osób, które Brassens spotkał na swej drodze i które okazały mu pomoc i życzliwość.

Dla ciebie śpiewam piosnkę tę, stary wieśniaku, za to,
Że, gdy zimno było w życiu mym,
ty drewno swe oddałeś mi,
I dałeś ogień wtedy, gdy obywatele godni czci
i bliźni nasi wszyscy w krąg
zamknęli przede mną swe drzwi.

To przecież nic, to parę drew,
Lecz starczy, żeby ogrzać się,
A w duszy mej płonęły tak,
Jak płonąłby cały las.

Więc kiedy umrzesz stary już, 
gdy będzie wieźć cię czarny wóz,
niech przez niebiański cię wiezie szlak, aż do nieba bram.

Dla ciebie śpiewam piosnkę tę dobra kobieto, za to,
Że, gdy głodno było w życiu mym ty chleb swój oddałaś mi.
Ty otworzyłaś mi swój dom, gdy bliźni nasi wszyscy w krąg, 
Obywatele godni czci, zamknęli przede mną swe drzwi.

To przecież nic, to tylko chleb,
Lecz starczy, żeby najeść się
A ja do dzisiaj w sercu mam
Ten zapach chleba i smak.
Więc kiedy umrzesz kiedyś już
I kiedy wieźć cię będzie czarny wóz,
Niech przez niebiański cię wiezie szlak, aż do nieba bram.

Dla ciebie śpiewam piosnkę tę,
Obcy człowieku, bowiem ty,
Jedynie współczułeś, gdy żandarmi złapali mnie.
Ty jeden smutny miałeś wzrok,
Gdy bliźni nasi wszyscy w krąg, obywatele godni czci
Klaskali w swe dłonie co sił.

To przecież nic, spojrzenie twe, 
Lecz taka dziwna moc w nim jest,
Że blask twych oczu jeszcze dziś
Otuchy dodaje mi.
Więc jeśli umrzesz kiedyś już,
Gdy wieźć cię będzie czarny wóz,
Niech przez niebiański cię wiezie szlak,
Aż do nieba bram. 










Brak komentarzy: