Etykiety

sobota, 30 listopada 2024

Czesław Miłosz - Twój głos


Przeklinaj śmierć. Niesprawiedliwie jest nam wyznaczona.
Błagaj bogów, niech dadzą łatwe umieranie.
Kim jesteś, te trochę ambicji, pożądliwości i marzeń
nie zasługuje na karę przydługiej agonii.
Nie wiem tylko, co możesz zrobić, sam, ze śmiercią innych,
dzieci oblanych ogniem, kobiet rażonych śrutem, oślepłych żołnierzy,
która trwa wiele dni, tu, obok ciebie.











Bezdomna twoja litość, nieme twoje słowo,
i boisz się wyroku, za to, że nic nie mogłeś.

Czesław Miłosz.


piątek, 29 listopada 2024

Czesław Miłosz - DWÓR

Nieopodal dzisiejszej granicy z Litwą w Krasnogrudzie znajduje się dwór, który należał przed wojną do rodziny matki Czesława Miłosza. 
Młodziutki poeta przyjeżdżał do ciotek przed wojną, spędził tu niejedne wakacje, Tu przeżywał młodzieńcze emocje. Przez dziesiątki lat na emigracji to miejsce powracało wielokrotnie w jego twórczości. 
Aż w 1989 roku noblista wreszcie mógł odwiedzić je sam. 
Wojna zrujnowała Dwór prawie całkowicie. Jak pisze poeta pozostał tylko drewniany baraczek.


Dwór Miłosza w Krasnogrudzie


Dwór

Nie ma domu, jest park, choć stare drzewa wycięto
I gąszcz porasta ślady dawnych ścieżek.
Rozebrano świren* biały, zamczysty,
Ze sklepami czyli piwnicami w których stały półki na jabłka zimowe.



Takie jak dawniej koleiny drogi w dół;
Pamiętałem gdzie skręcić, ale nie poznałem rzeki;
Jej kolor jak rdzawej samochodowej oliwy,
Ani szuwarów, ani lilii wodnych.

Przeminęła lipowa aleja, niegdyś droga pszczołom
I sady, kraina os i szerszeni opitych słodyczą
Zmurszały i zapadły się w oset i pokrzywy.

To miejsce i ja, choć daleko stąd,
Równocześnie, rok po roku, traciliśmy liście,
Zasypywały nas śniegi, ubywało nas.

I znów razem jesteśmy, we wspólnej starości.
Interesuje mnie dymek, z rury zamiast komina,
Nad baraczkiem skleconym niezgrabnie z desek i cegły
W zieleni chwastów i krzaków - poznaję sambucus nigra,**

Chwała życiu, za to że trwa, ubogo, byle jak
Jedli te swoje kluski i kartofle
I mieli przynajmniej czym palić w nasze długie zimy.

Czesław Miłosz

* świren - spichlerz litewski
** sambucus nigra - z łac. czarny bez
                                                                                                                       

czwartek, 28 listopada 2024

Ignacy Krasicki - Trzy bajki z morałem.

 
Dla przypomnienia:
Ignacy Błażej Franciszek Krasicki (1735-1801) pisarz i duchowny katolicki, biskup warmiński i arcybiskup gnieźnieński. Znany przede wszystkim jako doskonały poeta, najsłynniejszy przedstawiciel polskiego Oświecenia  


Filozof i orator

Filozof dysputował o prym z oratorem.
Gdy się długo męczyli mniej potrzebnym wsporem,
Nadszedł chłop. "Niech nas sądzi!" — rzekli razem oba.


"Co ci się — rzekł filozof — bardziej upodoba?
Czy ten, który rzecz nową stwarza i wymyśla,
Czy ten, co wymyśloną kształci i okréśla?"
"My się na tym — chłop rzecze — prostacy, nie znamy,
Wolałbym jednak obraz aniżeli ramy".


Jowisz i owce

Naprzykrzały się bogom częstymi prośbami
Owce, chcąc wiedzieć, co się stanie z jagniętami.
Rzekł im Jowisz: "Lepiej to dla was, że nie wiecie.
Ale kiedy koniecznie przyszłość dociec chcecie,
Godna kary ciekawość w uporze zacięta:
I was ludzie wygubią, i wasze jagnięta".
W ścisłym kręgu ciekawość naszą trzeba mieścić:
Wie niebo, co nam taić; wie, co nam obwieścić

Podróżny

Gniewał się wędrujący i przeklinał bogi,
Że mu deszcz ustawiczny przeszkadzał do drogi.
Tymczasem z boku czuwał nań rozbójnik chciwy.
Puścił strzałę; ale że przemokły cięciwy,
Padła bez żadnej mocy. Zrazu przestraszony,
Kiedy poznał, że deszczem został ocalony,
Przestał bogi przeklinać, nie złorzeczył słocie.
Często, co złe z pozoru, dobre jest w istocie.

Koniec

Zmordował się na koniec ten, co bajki prawił,
Żeby więc do ostatka słuchaczów zabawił,
Rzekł: "Powiem jeszcze jedną, o której nie wiecie:
Bajka poszła w wędrówkę; wędrując po świecie
Zaszła w lasy głębokie; okrutni i dzicy
Napadli ją z hałasem wielkim rozbójnicy,
A widząc, że ubrana bardzo podle była,
Zdarli suknie — aż z bajki Prawda się odkryła".

Ignacy Krasicki.

środa, 27 listopada 2024

Leopold Staff - Znad ciemnej rzeki



Znad ciemnej rzeki wiatr przylata
I mglistych wspomnień woń przynosi.
Pamięć maluje przeszłe lata,
Jak raj anielski dawni Włosi.

Potem kask, miecz i pęd podróży,
Płomień na ostrzu smukłej dzidy,
Kiedy chadzałem w szatach burzy
I żeglowałem do Kolchidy.

Dzikie porywy i zapędy,
Zuchwałość butna i wyniosła...
Wreszcie manowce, winy, błędy
I połamane leżą wiosła.




W ruinach pająk sieci snuje,
Czas każe płacić wiosny długi.
Lecz nie żałuję, nie żałuję!
I wszystko spełniłbym raz drugi.

Bo coś w szaleństwach jest młodości,
Wśród lotu, wichru, skrzydeł szumu,
Co jest mądrzejsze od mądrości
I rozumniejsze od rozumu.

Leopold Staff -


wtorek, 26 listopada 2024

Roman Brandstaetter - Pamiętam..

 Urodziłem się na dwa lata
Przed śmiercią Wyspiańskiego.

Jeszcze żyła Orzeszkowa,
Jeszcze żył Prus,
Jeszcze żył Sienkiewicz,
Jeszcze pamiętam dokładnie,
Jak przeprowadzałem na drugą stronę ulicy
Ślepego Tetmajera.

Ludwik de Laveaux






Pamiętam jeszcze lampy naftowe
I lampy gazowe,
I pierwsze telefony,
I pierwszy samochód,
I pierwsze żarówki,
I pierwszy kinematograf,
I katastrofę Titanica,
I konne tramwaje.

Kasztany inaczej kwitły niż dzisiaj,
Bzy inaczej pachniały.

Kocham ten czas,
Na początku którego...




Na początku którego...
To było moje sakralne
"Na początku"
Moje biblijne
"Na początku",

Moje
"Na początku",
Które minęło

I nigdy dotychczas nie powróciło do życia.
Czy chciałbym do tego czasu wrócić?
Może tak... Może nie...
A zresztą..
.
Do utraconego raju
Nie powinno się wracać,
Zwłaszcza jeżeli nie ma się pewności,
Że był on naprawdę rajem.

A ja tej pewności nie mam.

Roman Brandstaetter.

poniedziałek, 25 listopada 2024

Twardowski Jan - Wszystko co dawne




Dlaczego dom rodzinny widać choć go nie ma
i lampę co zgaszono trzydzieści lat temu
i psa co szczekał groźnie a chciał nas powitać
wciąż rzeczywiste to co niemożliwe
czemu to co nie jest chlebem ważniejsze od chleba
czemu ci co odeszli są bardziej obecni
i nawet dawna miłość co straszyła grzechem
stroi miny zabawne bo stała się duchem


miłość to samotność co łączy najbliższych
stąd czyste nawet co jest zbyt gorące
fotografie prawdziwe - bo już niepodobne
choćbyś nie chciał stać w miejscu tylko się spieszył
Jak nagietki co kwitną przed dziesiątą rano

czemu ból pisze wiersze
nie idiotka ręka
wszystko po to by pytać
co nas łączy z ciałem

Ks. Jan Twardowski




niedziela, 24 listopada 2024

Rabindranath Tagore - Ogrodnik


Migot w dalekich przestrzeniach, błysk przypomnienia dworku, który przeświecał poprzez wysokie drzewa. Kim byłem? Jakie me imię? Czemu płakałem wtedy. To wszystko już zapomniane. Wszystko ucicha w dali jak huraganu śpiew wśród wirujących światów.     
Verner von Heidenstam






Ogrodnik

Kto jesteś, czytelniku, ty, za sto lat odczytujący me wiersze?
                                   

Nie mogę ci przesłać ani jednego kwiatu z obfitości tej wiosny,
ani pasemka złota z tamtych obłoków.



Drzwi otwórz i wyjrzyj na dwór.
We własnym rozkwitłym ogrodzie 
nazrywaj wspomnień pachnących o kwiatach, 
co znikły sto lat temu.

W radości swego serca poczujesz może tę radość, 
która śpiewała w pewien ranek wiosenny, 
śląc wesoły głos poprzez sto lat.

Rabindranath Tagore

przełożył Robert Stiller

sobota, 23 listopada 2024

MOJA NIEDZIELNA KARTKA Z KALENDARZA.

 

Poezja arabska : Badr Szakir as-Sajjab - Drzwi, do których tylko wiatry stukają


 Badr Szakir as-Sajjab –(1926 - 1964)poeta iracki, uważany za jednego z największych nowatorów w dwudziestowiecznej poezji arabskiej. Był synem pasterza i sadownika. Wychowywali go dziadkowie. Miał lewicowe poglądy polityczne.




Drzwi, do których tylko wiatr stuka nocą głęboką,
drzwi, do których nigdy nie zastuka twoja dłoń.
I skądże tu twoja dłoń,
gdy droga tak daleka?
Między nami morza, miasta i pustynie ciemności,
tylko wiatr mi przynosi echo pocałunków
niby pożar przenoszony z palmy na palmę, gdy wybucha w chmurach.


Drzwi, do których tylko wiatr stuka...
A może jakiś duch jest w tych wichrach?...
Błądząc ominął porty i stacje kolejowe,
zapytał o mnie obcych, o tego, kto przyszedł na własnych nogach,
a dzisiaj pełza, rozbity chorobą...


To duch mojej matki, miłością matczyną przygnany
płacze nade mną:
- O synku, daleki od kraju... Biada! Jakże sam wrócisz?
Bez przewodnika, bez towarzysza?


- O matko! Czemuś odeszła poza mur kamienny,
gdzie nie mogę zastukać ni do drzwi, ni do okien?
Czemu wybrałaś się w drogę, skąd nie ma powrotu,
w ciemność pożółkłą niby zmierzch na morzu,
zniknęłaś bez pożegnania, a zawodzące dzieci
biegały drogą przestraszone, pytając o Ciebie.
I ciągle czekały na twój powrót...


Do drzwi stukają wiatry... A może to duch twój
odwiedza tego obcego – twego syna,
bezsennego nocą, spalonego tęsknotą.
O matko! Gdybyś choć widmem wróciła!
Bać się Ciebie nie będę... Lata nie zatarły
śladów twych rysów w pamięci...
Gdzie jesteś, matko? I czy słyszysz wołanie mego serca,
tęsknotę do Iraku?...
Drzwi, do których wichry stukają, płoną bólem rozłąki...


przeł. z arabskiego Krystyna Skarżyńska-Bocheńska


czwartek, 21 listopada 2024

Zbigniew Matyjaszczyk - Młodość nie ma wieku

 

Teodor Axentowicz- "Starość i mlodość"


Jest nieśmiertelność w człowieku
dziecinna naiwna i taka... pełna wiary...
buduje mosty ponad rzeczywistością
przechadza się po parku cudownej nadziei

pod wierzbami płacze gdy przystanie
cieszy się wolnością z ptakami w locie
o stopień jest nad śmiercią
sama kwiaty życia w bukiety układa

Jest młodość w człowieku
nienasycona popędliwa i taka... wciąż uparta...
nieuchwytna jak w okresie dojrzewania

zagląda do ptasich gniazd
zraniona gniewa się jak oszukane dziecko
w piasku buduje zamki wymyślne
i siebie daje innej młodości

Nie zdobywa lat kto jest dzieckiem w duchu

Wiecznie młody jest
źródłem
światłem
życiem
Młodość nie ma wieku.

Zbigniew Matyjaszczyk -


środa, 20 listopada 2024

Adam Zagajewski - Dzieciństwo

 


(Daj mi moje dzieciństwo z powrotem)  John Burnside


Dzieciństwo


Oddajcie mi moje dzieciństwo,
republikę gadatliwych wróbli,
niezmierzone puszcze pokrzyw
i nocny płacz nieśmiałego puszczyka.



Naszą ulicę pustą w niedzielę,
neogotycki czerwony kościół,
który nie sprzyjał mistykom,

łopiany szepczące po niemiecku
i spowiedź alkoholika
przed ołtarzem białej ściany,

i kamienie, i deszcz, i kałuże, 
w których lśniło złoto.

Teraz już wiedziałbym na pewno
jak być dzieckiem, wiedziałbym
jak patrzeć na oszronione drzewa,
jak żyć nieruchomo.

Adam Zagajewski 

KRZYSZTOF KAMIL BACZYŃSKI - Nokturn (Gorzko pachną samotną jesienią)

                                                                             

Gorzko pachną samotną jesienią
te wieczory bez Ciebie umarłe

kiedy marzę zaplątany w jesień,
kiedy serce mnie dławi pod gardłem.

Kiedy liście żółtawym odblaskiem
spełzną na dół na ściśnięte pięście,

w mgłach daleko zagubiona radość,
w mgłach daleko zagubione szczęście.

Potem noce mnie ciszą umęczą,
myśli spali błyskawicą drżenie,

potem serce mi wydrze przymarłe 

jesień w wieczór spłakany wspomnieniem.




Kamil Baczyński
6-X-38  

poniedziałek, 18 listopada 2024

CHWILE CZEKANIA - Jan Kaczmarek / nie mylić z Jackiem Kaczmarskim /





By nie poddać się chwilom zwątpienia,
aby w stronę rozpaczy nie skręcić,
by nie umrzeć z rozgoryczenia
trzeba wierzyć tej oto sentencji:

Najpiękniejsze jest to, co przed nami,
co nam przyjdzie dopiero przeżyć,
co się zjawi z nowymi wiosnami,
by nam życie cudownie odświeżyć.

To co było i jest, bardzo boli,
targa nerwy i wzrusza sumienie,
więc - by zdrowie psychiczne uchronić -
najpiękniejsze trzeba mieć w rezerwie.



Najpiękniejsze dopiero nadejdzie -
może rok, może dwa, może dziesięć -
tak się trzeba pocieszać mizernie,
gdy bez przerwy przedwiośnie lub jesień !

Najpiękniejsze są dni, które będą,
założenie to nic nie kosztuje,
borykając się z biedą codzienną,
niech się każdy, jak umie, oszukuje.

I tej racji nie wolno nikomu
kwestionować, negować, przesłaniać.
Najpiękniejsze jest to, co przed nami,
najtrudniejsze są chwile czekania...

niedziela, 17 listopada 2024

Urszula Kozioł - Łuskanie grochu /wiersz miłosny/


... muszę wziąć go całego (mruczała kobieta)
z kolorem jego skóry i zapachem potu
także szyję, czerwony worek jego głosu,
niczego nie wybiorę w nim kiedy go biorę.
Tak mruczała kobieta przy łuskaniu grochu

 
(a w grochu się przebiera choć z jednego strąka).

 

Bo jeśli go wybrałam w nim przebrać nie mogę
jak usta to i oddech i słowa z oddechem
jego ręce też muszę choćby były nie te
o jakie mi chodziło. Innych nie wybiorę.
Nawet jeśli rąk nie ma, jeśli są w domyśle
miejsca w których powinny być i miejsca także.
 
A potem będę czekać czy przyjmie się we mnie
tak jak szczep się przyjmuje. Wtedy jestem glebą.
A czasem jest odejście. Wtedy jestem raną
powolnym oderwaniem oczu rąk słów gestów
wewnętrzną amputacją łożyskiem bez rzeki
nie wyrzucę go z siebie tak jak groch z łupiny.
 
(Wszedł pijany mężczyzna zwalił się za stołem).



Jesteśmy urodzone ażeby ból znosić
brzemienność chleba w ciało jest dla nas powszednia
zatem chleba krąg dzieląc dzielimy i siebie
żeby co podzielone znów nasycać chlebem.
Kobiety — myślę o tych z piersiami po pępek
o kobietach ja mówię co jak kangurzyce
ich ręce łuskające groch zachłanne ręce
wygrażające niebu pazurami w ziemi.
 
Mężczyźni dzielą globy jak się chleb rozdziela
jest jałowy ich podział a w krew się przemienia
więc porastając strachem chronią się w alkohol
i wciąż są szczelni strachem — mruczała kobieta
łuszcząc groch — i to wszystko na tym można skończyć.
 
Mężczyzna pięścią w stół i jeszcze o stół głową)
 
Niczego nie wybiorę w nim skoro go biorę
muszę wziąć go całego. Śmiałość jego marzeń
i strach jego na siebie wziąć muszę gdy nocą
zrywa się zlany potem z wizją krachu świata
i przejść ponad tym strachem jak się w bród przez rzekę
wezbraną idzie w rękach wysoko unosząc
powszedniość ocalenia czyli chleb i ciało.
 
Jego czułość i chamstwo także przyjąć muszę
bo silniejszy o miłość którą cofnąć gotów
miłością koczowniczą słabszy jest zarazem
bowiem trzeba mieć siłę ażeby ból znosić
nie żeby go zadawać — myślała kobieta.

Urszula Kozioł 

piątek, 15 listopada 2024

czekając na miłość... Małgorzata Hillar i Emily Dickinson

 
Miłość
Jest czekaniem
na niebieski mrok
na zieloność traw
na pieszczotę rzęs

Czekaniem
na kroki
szelesty
listy
na pukanie do drzwi

Czekaniem
na spełnienie
trwanie
zrozumienie

Czekaniem
na potwierdzenie
na krzyk protestu


Czekaniem
na sen
na świt
na koniec świata

Małgorzata Hillar 



Czekać Godzinę — to długo —
Jeśli Miłość ma się tuż przed sobą —
Czekać Wieczność całą — to krótko —
Jeśli Miłość jest w końcu nagrodą —

Emily Dickinson

Przełożył Stanisław Barańczak


Roman Brandstaetter - Panie, przeminął jeszcze jeden dzień.

 

Panie, przeminął jeszcze jeden dzień...


Było kilka niepotrzebnych spotkań,
Trochę obojętnych słów,
Trochę obojętnych pożegnań
I garść mało owocnych rozmyślań,
Które zgasły
I pierzchły.


I nic z nich nie pozostało.


I był jeszcze wiersz,
W którym usiłowałem opisać
Krajobrazy niewysłuchanych modlitw,
Ale poza zapachem spalenizny
Po zwęglonym czasie
Niczego nie zdołałem utrwalić.

I nic z niego nie pozostało.


I była modlitwa wieczorna
Za spokój ludzi dawno umarłych
I niepomiernie zdziwionych,
Ze ktoś jeszcze o nich pamięta
W tym świecie,
Cierpiącym na zanik pamięci.


I pozostał tylko smak goryczy.


I tak przeminął, Panie, jeszcze jeden dzień,
A teraz przykładam ucho do ściany nocy
I nadsłuchuję...

.
Usłyszę?
Nie usłyszę?


Roman Brandstaetter

czwartek, 14 listopada 2024

Antoni Lange - Pytanie

 

Fabian Perez

Co nas złączyło? Dlaczego złączyło?
Oto jest jedna z tych dziwnych zagadek,
Które w mym mózgu nurtują. 
Tą siłą
Byłaż konieczność? Czy był to przypadek?
 
Czyli się losem ta potęga zowie?
Czy przeznaczeniem? Czy te dwa motory
Są jedną myślą w rozdwojonym słowie,
Czy dwiema siły treści różnowzorej?
 
Nieraz, gdy stajesz jak bóstwo przede mną
I gdy mnie olśni duszy twej słoneczność,
Czcząc mimowiednie twą jasność tajemną
Klękam przed tobą i mówię: Konieczność!
 
Lecz, gdy cię widzę słabą i upadłą,
Demon, wieczysty moich zwątpień świadek,
Kreśląc mi węglem duszy twej zwierciadło,
Każe mi powstać i mówię: Przypadek!

Antoni Lange 

wtorek, 12 listopada 2024

annaG - Refleksja

 

Pod skórą lęgną się skowronki.
Ich śpiew pulsuje w skroniach
i zdradza uśmiechem przebiśniegi.
Szczęście tłucze się do serca, mówiąc;

- Otwieraj stara wariatko,
bo znów nie poczujesz jaśminów.
Później tylko jesień i zgniłe liście
zawloką cię na koniec zimy.

- Tam ludziom już nie rosną skrzydła.

-A.G./23.01.11/Paris

Karol Wojtyła - Źródło /fragment z Tryptyku Rzymskiego /



Zatoka lasu zstępuje
w rytmie górskich potoków...
Jeśli chcesz znaleźć źródło,
musisz iść do góry, pod prąd.

Przedzieraj się, szukaj, nie ustępuj,
wiesz, że ono musi tu gdzieś być —


Gdzie jesteś, źródło?..
.  
Gdzie jesteś, źródło?!

* * * 

Cisza...

Strumieniu, leśny strumieniu,
odsłoń mi tajemnicę
swego początku!

Cisza —  dlaczego milczysz?

Jakże starannie ukryłeś tajemnicę twego początku

Pozwól mi wargi umoczyć
w źródlanej wodzie
odczuć świeżość,
ożywczą świeżość.

Karol Wojtyła 

niedziela, 10 listopada 2024

Tadeusz Różewicz - Oblicze ojczyzny








ojczyzna to kraj dzieciństwa
miejsce urodzenia
to jest ta mała najbliższa
ojczyzna
miasto miasteczko wieś
ulica dom podwórko
pierwsza miłość
las na horyzoncie
groby

w dzieciństwie poznaje się
kwiaty, zioła, zboża
zwierzęta
pola łąki
słowa owoce
ojczyzna się śmieje


na początku ojczyzna
jest blisko
na wyciagnięcie ręki
dopiero później rośnie
krwawi
boli 

Tadeusz Różewicz

piątek, 8 listopada 2024

Kamil Baczyński - KIEDY PRZYJDZIESZ


Wiem, że przyjdziesz, noc będzie rozgrzana,
duszna ciszą i płomieniem bzowym;
kwiaty wiosny niosąc na kolanach
spłyniesz ciszą i ciszą mnie zgubisz...
Może przyjdziesz w rozkrzyczane rano,
strzelisz gwiazdą w słonecznimy spokój,
strzelisz sercem w duszę słońcem zlaną
w niespodzianym, dziwnym jakimś roku.


Basia - żona Kamila 1937



Może będzie deszcz o szyby dzwonił,
na falistym morzu ukojeniem,
może powiesz mi, co walka z życiem,
może powiesz mi, co Jest cierpienie.
Może będzie deszcz o szyby dzwonił,
światło będzie piorunem się wiło
(w dali kroki zdyszanej pogoni).


Wiem, że przyjdziesz, wiem, że powiesz:
 Miłość...


Kamil Baczyński
VII.38 

czwartek, 7 listopada 2024

- "Niech no tylko zakwitną jabłonie" piosenka z repertuaru Haliny Kunickiej



słowa   Jerzy Afanasjew,



Świat nie jest taki zły
Świat nie jest wcale mdły
Niech no tylko zakwitną jabłonie
To i milion z nieba kapnie
I dziewczyna kocha łatwiej
Jabłonie, kwitnące jabłonie

Wszystkim manna pada z nieba
Ludzie mają, co potrzeba
Darmo światło, gaz, lokaje
Śpią od rana do wieczora
Czasem drepczą do kościoła
I nocą zmęczeni śpiewają




Świat nie jest taki zły
Świat nie jest wcale mdły
Niech no tylko zakwitną jabłonie
Babcie wnuczkom bajki klecą
Złote zęby z nieba lecą
Jabłonie, kwitnące jabłonie



Oto chmurka na niebiesiech
Zgadujemy, co nam niesie
Biały śnieg czy srebrne złotówki?
Wszyscy klniemy "toż to skandal!"
Dzisiaj z nieba - wstyd i granda
Lecą gorące parówki

Świat nie jest taki zły
Świat nie jest wcale mdły
Tak kończymy tę naszą melodię
Wiosną ludzie umierają
Wiosną ludzie się kochają
I dziewczyna z ulicy i złodziej
Policjanci i poeci, chuligani, złote dzieci
Wszyscy tańczą do świtu kankana
Śpią od rana do wieczora
Czasem drepczą do kościoła

A w nocy zmęczeni śpiewają
Świat nie jest taki zły
Świat nie jest wcale mdły
Niech no tylko zakwitną jabłonie
To i milion z nieba kapnie
I dziewczyna kocha łatwiej
Jabłonie kwitnące jabłonie







środa, 6 listopada 2024

Ignacy Krasicki - WSTĘP DO BAJEK -


Był młody, który życie wstrzemięźliwie pędził;
Był stary, który nigdy nie łajał, nie zrzędził,
Był bogacz, który zbiorów potrzebnym udzielał;
Był autor, co się z cudzej sławy rozweselał;
Był celnik, który nie kradł; szewc, który nie pijał;
Żołnierz, co się nie chwalił; łotr co nie rozbijał;
Był minister rzetelny, o sobie nie myślał;
Był na koniec poeta, co nigdy nie zmyślał.











- A cóż to jest za bajka! 

Wszystko to być może!
Prawda, 
jednakże ja to między bajki włożę.

 Ignacy Krasicki







Anna Świrszczyńska - Szukając sensu


Henri de Toulouse-Lautrec




Szukając sensu
skrócę miłość
w pierwsze i ostatnie spojrzenie.

Skrócę cierpienie
w lęk i ulgę.

Skrócę szczęście
w nadzieję i echo.

Skrócę życie
w przedtem i potem.

Anna Świrszczyńska


poniedziałek, 4 listopada 2024

Jan Brzechwa - Ojciec

 



Nieżywe, smutne słowa: "Mały Jaś",
Mów do mnie znów jak dawniej. Światło zgaś,
Chcę z tobą być jak dawniej sam na sam,
By dobrze, tak jak dawniej, było nam.
Przy tobie, tak jak dawniej, siądę tuż
I będę aż do świtu milczał już;
I tylko będę słuchał twoich słów,


A ty znów, tak jak dawniej, do mnie mów.
Ja wiem, jak ci jest trudno przemóc grób,
Lecz zrób to, jeśli możesz, dla mnie zrób...
Tu nic się nie zmieniło, tylko - czas...




Przyjdź do mnie nie na długo, chociaż raz,
I powiedz, tak jak dawniej: "Mały Jaś",
Obejmij tak jak dawniej, lampę zgaś,
Do siebie na kolana znów mnie weź
I siwe moje włosy dłonią pieść.

Jan Brzechwa