Etykiety

piątek, 30 listopada 2018

Andrzej Poniedzielski - KOŁYSANKA DLA MAĆKA







Nie zależy mi żebyś spał
nie powinno mi zależeć
Ty masz swój i ja swój świat
nie wtrącajmy się do siebie
No, jak widzisz traktuję Cię
jak koleżkę z tej samej huśtawki
Chociaż pewnie różnimy się trochę
Choćby tym, że mam większe zabawki

dzieli nas ładnych parę lat
a jak ładnych- sam zobaczysz
sam zobaczysz ile dni
można przeżyć bez rozpaczy
Ile dni jest niesmutnych tak
że się nawet na radość zanosi
Ile takich ludzi, ile wiatrów
że o dobroć nie trzeba ich prosić

Nie zależy mi byś spał
nie powinno mi zależeć
Ty masz swój i ja swój świat
nie wtrącajmy się do siebie
A na jutro zachowaj sen
że spotkali się tu dwaj krasnale
tacy śmieszni, podobni tak
tyle że z całkiem innych bajek.

czwartek, 29 listopada 2018

Walt Whitman - Czy nigdy na ciebie nie przyszła godzina

Alastair Magnaldo

Czy nigdy na ciebie nie przyszła godzina
Boski promień spadający nagle,
aż pękają te bańki mydlane, woda, bogactwo,
Te gorliwe cele działania –
książki, polityka, sztuka, amory,

I nie zostaje zupełnie nic?

Przekład: Czesław Miłosz

środa, 28 listopada 2018

Ernest Bryll - Gdzie są te łąki...


Gdzie są te łąki cośmy brodzili
Gdzie są te ścieżki cośmy schodzili
Gdzie bukowiny cośmy zbłądzili
Gdzie ciemnogrzywy wiatr
Gdzie ten chłopak z gniadą czupryną
Który całował mnie pod buczyną
Gdzie cisza biała nad połoniną
Gdzie bujny zapach traw

Nie zapomnij o nas
Lesie łąko skało
Nie zapomnij o nas
Ptaku drogo trawo
Nie zapomnij o nas
Wodo biała wodo
Nie zapomnij o nas
O nie zapomnij nas
Powróć bujny wiatr
Powróć gorycz traw
Powróć wody chłodny cień
Powróć nocą sen
Powróć dobry dzień
Biała wodo daj nam znak

Gdzie są te noce
Gdy sen przybiega
Aby się łasić jak młody źrebak
Przez góry chmury z samego nieba
Pod nasz rodzinny dom
Gdzie pokonanie serca całego
Gdzie całowanie do dnia białego
Gdzie nasze listy łzami pisane
Gdzie ciepło twoich rąk

wtorek, 27 listopada 2018

Małgorzata Hillar - Miłość


Jest czekaniem
na niebieski mrok
na zieloność traw
na pieszczotę rzęs

Czekaniem
na kroki
szelesty
listy
na pukanie do drzwi

Czekaniem
na spełnienie
trwanie
zrozumienie

Czekaniem
na potwierdzenie
na krzyk protestu

Czekaniem
na sen
na świt

na koniec świata

poniedziałek, 26 listopada 2018

Zbigniew Herbert - Wróżenie


Wszystkie linie zagłębiają się w dolinie dłoni
w małej jamie gdzie bije źródełko losu
oto linia życia patrzcie przebiega jak strzała
widnokrąg pięciu palców rozjaśniony potokiem
który rwie naprzód obalając przeszkody
i nie ma nic piękniejszego nic potężniejszego
niż to dążenie naprzód

jakże bezradna jest przy niej linia wierności
jak okrzyk nocą jak rzeka pustyni
poczęta w piasku i ginąca w piasku
może głębiej pod skórą przedłuża się ona
rozgarnia tkankę mięśni i wchodzi w arterie
byśmy spotykać mogli nocą naszych zmarłych
we wnętrzu gdzie się toczy wspomnienie i krew
w sztolniach studniach komorach
pełnych ciemnych imion

tego wzgórza nie było - przecież dobrze pamiętam
tam było gniazdo czułości tak krągłe jak gdyby
ołowiu łza gorąca upadła na rękę

pamiętam przecież włosy pamiętam cień policzka
kruche palce i ciężar śpiącej głowy
kto zburzył gniazdo kto usypał
kopiec obojętności którego nie było

po co przyciskasz dłoń do oczu
wróżbę stawiamy
Kogo pytasz

niedziela, 25 listopada 2018

Siergiej Jesienin - * * *

* * *

Ukochana, siądź koło mnie,
Popatrzymy sobie w oczy.
Twój cichy wzrok mi przypomni,
Jak się zmysłów zamieć toczy.

Całe to złoto jesieni,
Te jasne pasma na skroniach
Wszystko przyszło jak zbawienie
Niespokojnego nicponia.

Porzuciłem kraj swój dawno,
Gdzie kwitnący gąszcz i łąka,
Aby z miejską gorzką sławą
Całkiem w życiu się zabłąkać.

Aby serce coraz słabiej
Pamiętało ogród lata,
Kiedy przy muzyce żabiej
Poetą rosłem dla świata.

I tam teraz taka jesień...
Klon pod oknem, lipa smętna
Gałęzie daleko wzniesie,
Szuka tych, których pamięta.

Dawno nie ma ich wśród żywych.
A tam, gdzie spoczęły kości,
Miesiąc znaczy w krzyżach krzywych,
Że i my przyjdziemy w gości,

Że i nas po latach trwogi
U tych krzewów przyjdą składać.
Wszystkie falujące drogi
Na żywych zlewają radość.

Droga moja, siądź koło mnie,
Popatrzymy sobie w oczy.
Twój cichy wzrok mi przypomni,
Jak się zmysłów zamieć toczy.









* * * *

Babie lato wolno płynie przez jesienny park.
Z dala ktoś na mandolinie kołysankę gra.
Chodźmy, miły, pod nasz stary dąb,
Jakże kocham ciepło twoich rąk,
Pomyśl, ile to już lat idziemy przez ten świat.

Spostrzegłam dzisiaj pierwszy siwy włos na twojej skroni
l widzisz, miły , przed wzruszeniem trudno się obronić.
Mam przecież w oczach dzień, gdy pierwszy raz ujrzałam ciebie.
Pamiętam każde słowo, każdy uśmiech twój.
Czas nie ostudzi ludzkich serc, gdy mocna miłość płonie.
Całuję pierwszy siwy włos, co zalśnił na twej skroni.
Tak piękną mamy jesień, miły , cichą i pogodną.
Spójrz, jak babiego lata płynie srebrna nić.

Jak obłoki dwa łabędzie przecinają staw.
Człowiek zawsze wracać będzie do lirycznych spraw.
Chodźmy, już się kryje słońca blask,
W domu dzieci oczekują nas.
Pomyśl, ile to już lat idziemy przez ten świat.

sobota, 24 listopada 2018

Krzysztof Daukszewicz - Ballada o martwej naturze na emeryturze

Christian Berentz /1658 - 1722 /

Czasami muszę słuchać staruszek 
Zgarbionych gorzej niż ja 
Bo ich marzenia, nie do ziszczenia 
Są garbem numer dwa 
Wszystkie marzenia, te do zjedzenia 
I te, by coś dla dusz 
A tu podróże na emeryturze 
Na rencie w piecu ruszt 

Co kiedyś było, już się skończyło 
Teraz wspomnienia chodzą po sieniach 
I po pokojach, gdzie w książkach Boya 
Śpi młodość z tamtych lat 
Tylko czasami, podwieczorkami 
Z koleżankami, pod kocykami 
Z herbatnikami i albumami 
Powraca stary świat 

Półmiski srebrne, dawniej potrzebne 
Do uroczystych mięs 
Drzemią pogodnie, choć coraz głodniej 
I przydałby się kęs 
Pluton talerzy też chciałby przeżyć 
Najazd grzybowych zup 
A tu, niestety, tylko apetyt 
Jak z niedobrego snu 

Stara karafka wije się w czkawkach 
Nie może sama żyć 
Bo kieliszeczki chcą naleweczki 
I krzyczą do niej: "Pić!" 
A czajnik stary zdjął okulary 
I nie chce wiedzieć, że 
Chińska herbata, parzona w ratach 
To już herbaty cień 

Co kiedyś było, już się skończyło 
Teraz wspomnienia chodzą po sieniach 
I po szufladach, w których się składa 
Pamiątki z tamtych lat 
Tylko czasami, podwieczorkami 
Ze ściereczkami nad talerzami 
Ponad kurzami, wraz z westchnieniami 
Powraca stary świat 

W krzesłach pluszowych śpi stół dębowy 
I też na pewno śni 
Bo czasy inne, sprzęty gościnne 
Przeżyły swoje dni 
Gdy właściciele mogą niewiele 
To wtedy widać, że 
Martwej naturze na emeryturze 
Także nie wiedzie się 

piątek, 23 listopada 2018

Włodzimierz Wysocki - Kozioł ofiarny (Kazioł otpuscienija)


Był raz sobie las, nie pamiętam gdzie,
otóż w lesie tym pewien kozioł żył,
taki zwykły cap, ot - ni be, ni me,
wzorem wszystkich kóz śmierdział, jadł i pił,

snuł się kozioł po ostępach rozsiewając kozi smród,
czasem meczał, jak to kozioł, coś głupiego,
z oczu starał się zejść, słowem, robił co mógł,
żeby tylko nie czepiano się do niego.

Cicho sobie żył, cały czas się pasł,
nie potrafił ni wierzgać, ni bóść, ni gryźć,
lecz któregoś dnia zdecydował las,
że ofiarnym kozłem ma kozioł być.

Kiedy czasem wilk owcę sobie zje,
albo kilka kur zdusi cichcem lis,
kozła wzywa się, i za grzechy te
kozłu daje się parę razy w pysk,

nie sprzeciwiał się przemocy i cierpliwie znosił los,
zawsze cichy był, ofiarny i pokorny,
nawet niedźwiedź mawiał: "Chłopcy, kozioł to jest ktoś,
przywiązałem się do tej paskudnej mordy!"

Orzekł leśny sejm: kozioł to nasz skarb,
choć przygłupie to, odkupuje zło,
trzeba kozła strzec, kozioł tego wart,
i poza nasz las nie wypuszczać go!

A on sobie żył jakby nigdy nic,
tylko poczuł chęć do niewinnych psot,
zającowi chciał rogi w tyłek wbić,
Z krzaków krzyknął raz, że niedźwiedź jest łotr,

a gdy znowu brał po pysku za to, co nabroił wilk,
bo faktycznie wilk naturę ma dość podłą,
nagle spiął się kozioł w sobie i niedźwiedzi wydał ryk,
choć nie zwrócił nikt uwagi na ten odgłos. 

Wkrótce cały las naszła taka myśl:
skoro wilk i lis się ze sobą żrą,
to niech rządzi ten, kto nie umie gryźć,
kozioł, jasna rzecz, kozioł, tylko on! 




słysząc to wypiął dumnie pierś,
wrzasnął: Poszli won, teraz ja tu pan,
teraz każdy mi będzie z ręki jeść,
teraz, wasza mać, mordy skuję wam!

Poodbieram przywileje, zaprowadzę nowy ład,
porozstawiam was po kątach jak należy,
żaden ssak mi nie podskoczy, żaden płaz i żaden gad,
ja ze wszystkich najważniejsze jestem zwierzę!

Oj, niejeden z was będzie ziemię gryźć,
jeśli tylko coś strzeli mu do łba,
co do grzechów zaś, wiedzcie, że od dziś
o tym, co jest złe, decyduję ja!

Był raz sobie las, nie pamiętam gdzie,
kozioł twardo w nim dzierżył rządów ster,
ostre rogi miał i spojrzenie złe,
zasmakował mu krwawy wilczy żer,

a koźlęta poszły dziarsko młodym wilkom wycisk dać,
żaden wilczek bić się z nimi nie odważy,
skoro tatuś rządzi w lesie, no to czego tu się bać,
fajnie mordę komuś skuć pod okiem władzy!

Tak to kozioł wszedł na tak zwany szczyt,
niech więc dalszy ciąg nie zaskoczy was,
niedźwiedź, ryś i dzik, borsuk, lis i wilk...
dziś ofiarnych kozłów pełen las.




czwartek, 22 listopada 2018

Jorge Luis Borges - Junin

Jorge Francisco Isidoro Luis Borges Acevedo 
(ur. 24 sierpnia 1899 w Buenos Aires, zm. 14 czerwca 1986 w Genewie) – znany i ceniony argentyński pisarz, poeta i  eseista.

Junin

Jestem, lecz jestem również tym, który zginął,
tym drugim, co nazwiska mojego jest i mojej krwi;
jestem nie określonym bliżej panem i człowiekiem tym,
który włócznie pustyni powstrzymał.

Wracam do Junin, gdzie nigdy moja stopa nie stała,
do twojego Junin, dziadku Borges. Czy słyszysz,
cieniu a prochu ostatni, 
czy nie słyszysz
w twoim spiżowym śnie mego kalekiego pytania?

Być może poszukujesz w moich oczach próżnych
epickiego Junin żołnierzy twego oddziału,
drzewa, któreś posadził, za płotami sadów,
a w dali osiedla, gdzie zdobyczne łupy.

Wyobrażam sobie ciebie poważnym, smutnym trochę.
Kto mi powie, jaki byłeś i kim byłeś, kto powie.

środa, 21 listopada 2018

Józef Baran * * *

można być w kropli wody 
światów odkrywcą
można
wędrując dookoła świata
przeoczyć wszystko 


Józef Baran

Julian Tuwim - Bajki

Mal. Adolf Eberle / 1843- 1914 /

Pomnę dzieciństwa sny niewysłowne,
Baśń lat minionych wstaje jak żywa,
Bajki czarowne, bajki cudowne
Opowiadała mi niania siwa:

O złotym smoku, śpiącej królewnie,
O tym, jak walczył rycerzy huf,
A gdy kończyła, płakałem rzewnie,
Prosząc: "Nianiusiu, ach, dalej mów!

Mów dalej, o nianiu, mów jeszcze,
Aż usnę i dalej śnić będę,
Niech we śnie spokojnym wypieszczę
Złocistą, tajemną legendę!

Złóż z czarów wzorzystą mozaikę,
Niech przyjdą rycerze tu do mnie!
Mów dalej czarowną swą bajkę!
Ja bajki tak lubię ogromnie..."

Dziś czar dzieciństwa jeno wspominam,
I często, kiedy siedzę samotnie,
Marzeń przędziwo znów snuć zaczynam,
Czar, który minął tak niepowrotnie.

Znów przeszłość całą mam przed oczyma,
I kiedy cisza nastanie w krąg,
Po Andersena sięgam lub Grimma
I dawne bajki czerpię dziś z ksiąg.

I czytam, aż sen oczy zmruży
I przymknie zmęczone powieki,
Zaznaję cudownej podróży,
W kraj mglisty, bezbrzeżnie daleki...

Znużony do snu chylę głowę,
Upaja mnie sen oszołomnie...
W samotne wieczory zimowe
Ja bajki tak lubię ogromnie...

A czasem smętne moje dumanie
Przerywa nagle cudna dziewczyna,
Usta mi daje na przywitanie,
A potem czule szeptać zaczyna:

Że nie opuści mnie nigdy w życiu,
W szczęścia godzinie ni w doli złej,
Że kocha mocno, tęskni w ukryciu,
A ja cichutko tak nucę jej:

"Mów dalej, mów dalej, dziewczyno,
Że wiecznie mnie będziesz kochała,
Że chwile miłosne nie miną,
Żeś moja na zawsze i cała,

Że miłość twa tak jest bezmierną,
Że będziesz tęskniła wciąż do mnie...
Mów dalej, że będziesz mi wierną:
Ja bajki tak lubię ogromnie!..."

wtorek, 20 listopada 2018

Ludmiła Mariańska - Małżeństwo

mal. Morgan Weistling

Jesteśmy sobie potrzebni jak ziemi
potrzebna woda, jeśli plon ma przynieść.

Ach, czy to miłość?
Jej owoce przecież
dawno dojrzały i mówimy o nich:
daleko padły jabłka od jabłoni.

A więc jałowe lata nas czekają —
dwoje wygnańców z miłosnego raju?
Tylko trud dzielić i codzienny chleb
czy potrafimy, aby nie był gorzki?

Spróbujmy jednak.
Po burzliwym dniu
cieszy łagodny i spokojny zmierzch.

Podaj mi rękę. Nie jesteśmy sami.
Jabłoń przekwitła, lecz pachnie jabłkami.

niedziela, 18 listopada 2018

Adam Asnyk - Gdybym był młodszy...

Cavalieri Luigi
Gdybym był młodszy,dziewczyno,
Gdybym był młodszy!
Piłbym, ach, wtenczas nie wino,
Lecz spojrzeń twoich najsłodszy
Nektar, dziewczyno!

Ty byś mnie kochała,
Jasny aniele...
Na tę myśl pierś mi zadrżała,
Bo widzę szczęścia za wiele,
Gdybyś kochała!

Gwiazd bym nie szukał na niebie
Ani miesiąca,
Ale bym patrzał na ciebie,
Boś więcej promieniejąca
Od gwiazd na niebie!

Wzgardziłbym słońca jasnością
I wiosny tchnieniem,
A żyłbym twoją miłością,
Boś ty jest moim natchnieniem
I słońc jasnością.

Ale już jestem ze stary,
Bym mógł, dzieweczko,
Zażądać serca ofiary,
Więc bawię tylko piosneczką,
Bom już za stary!

Uciekam od ciebie z dala,
Motylu złoty!
Bo duma mi nie pozwala
Cierpieć, więc pełen tęsknoty
Uciekam z dala.

Śmieję się i piję wino
Mieszane z łzami,
I patrzę, piękna dziewczyno,
W swą przeszłość pokrytą mgłami,
I pije wino...

sobota, 17 listopada 2018

Konstanty Ildefons Gałczyński - Każdy wiek ma swoje sporty


Sport nasze życie urabia:
Weźmy na przykład dziecko:
Ono najchętniej uprawia
tak zwaną "gimnastykę szwedzką".

U Boya znajdziecie przykłady,
iż dziecię jest małą świnką,
co robi swoje "przysiady"
na specyficznym naczyńku..

A gdy już chłopak jest w szkole,
gdzie krew jego fizycy chłepcą,
chętnie wychodzi na pole
i "gra na powietrzu" w szewca.

O, Sturm - und - Drang - Periode!
(patrz: antyprohibicjonizm...)
Przychodzą nocne zawody:
Z baru do baru "cross-country".

Potem się człowiek statkuje,
nić szczęścia z małżonką przędzie;
i jako koledzy - szuje,
"rozgrywa matche" na... giełdzie.

Na starość, mój miły wnuku,
gdy będziesz miał brodę mleczną,
we drzwi ktoś puknie: puk-puku!
I "skok o tyczce"... w wieczność!

piątek, 16 listopada 2018

Różewicz Tadeusz – Kasztan

Ten obraz Chrystusa wiszący
na ścianie naszego domu
ma przeszło 100 lat..
Towarzyszył mojemu teściowi
polskiemu mieszkańcowi pod zaborem rosyjskim
w wojnie rosyjsko -japońskiej w 1905 r
 kolejno w 1914 i 1918... Przetrwał  kilka pokoleń aż do dzisiaj.
..   
Najsmutniej jest wyjechać z domu jesiennym rankiem
gdy nic nie wróży rychłego powrotu

Kasztan przed domem zasadzony
przez ojca rośnie w naszych oczach

matka jest mała
i można ją nosić na rękach
na półce stoją słoiki
w których konfitury
jak boginie ze słodkimi ustami
zachowały smak
wiecznej młodości

wojsko w rogu szuflady już
do końca świata będzie ołowiane


a Bóg wszechmocny który mieszał
gorycz do słodyczy
wisi na ścianie bezradny
i źle namalowany

Dzieciństwo jest jak zatarte oblicze
na złotej monecie która dźwięczy
czysto

czwartek, 15 listopada 2018

Kazimiera Iłłakowiczówna - Nie dla siebie

Andre Kohn
I można zdobyć wszystko, ale nie dla siebie,
wymodlić każdą łaskę, każdy sprawić cud,
wyczytać ciemne jutro jak piosenkę z nut,
wstrzymać klęskę, jak wilka u owczarni wrót,
wszystko to można, wszystko, ale nie dla siebie.

Kończy się cudotwórstwo, gdy chodzi o własne
klęski, u granic własnych staję włości
i składam oręż. Tam, gdzie by najprościej
było - uczynić wszystko dla własnej miłości,
jest się bezsilnym wobec nędzy własnej.

Po tylu próbach - dziś jest wszystko jasne:
z ran, odniesionych w niejednej potrzebie,
człowiek się leczy, 
rzeczy martwe grzebie,

zrzuca postacie, co dlań już zbyt ciasne,
do nowych cudów sił szuka po niebie,

ale ich sprawić nie może dla siebie

środa, 14 listopada 2018

Stanisław Barańczak - Jeżeli porcelana to wyłącznie taka



Alastair Magnaldo
Jeżeli porcelana to wyłącznie taka
Której nie żal pod butem tragarza lub gąsienicą czołgu

Jeżeli fotel, to niezbyt wygodny, tak aby
Nie było przykro podnieść się i odejść;

Jeżeli odzież, to tyle, ile można unieść w walizce,
Jeżeli książki, to te, które można unieść w pamięci,

Jeżeli plany, to takie, by można o nich zapomnieć
gdy nadejdzie czas następnej przeprowadzki
na inną ulicę, kontynent, etap dziejowy
lub świat

Kto ci powiedział, że wolno się przyzwyczajać?
Kto ci powiedział, że cokolwiek jest na zawsze?
Czy nikt ci nie powiedział, że nie będziesz nigdy
w świecie
czuł się jak u siebie w domu?

poniedziałek, 12 listopada 2018

Ludwik Jerzy Kern - Jastrząb i kura



Pewien jastrząb,
co życie całe spędził w górze,
podczas jakiejś wyprawy zakochał się w kurze.
Różne dziwy się dzieją,
gdy w grę wchodzi miłość.
Jastrząb z kurą
w ogromną popadli zażyłość.

Jemu
jedno szczególnie przypadło do smaku,
to, że kura jest inna od znanych mu ptaków,
że spokojna,
że cicha,
że nigdzie nie lata,
że poza swym podwórkiem już nie widzi świata...

I to były, jak sądzę, te powody główne,
że jastrząb wybrał kurę, a nie jastrzębównę.
Jej z kolei
ogromnie podobało w nim się,
że w każdej chwili usiąść może gdzieś na gzymsie,
i na wieży
i wyżej,
wiele wyżej jeszcze,
gdzieś na chmurach, co w sobie kryją zimne deszcze,
a mimo to,
wbrew swojej jastrzębiej naturze,
woli dreptać po ziemi
przy niej,
przy swej kurze.

Tak go zresztą po jakimś czasie opętała,
że gdy wzlecieć miał chętkę,
płakać zaczynała,
jemu żal się robiło,
szedł,
przepraszał kurę
i przysięgał, że nigdy nie poleci w górę.

Dziś,
Po latach,
Gdy kura całkiem mu obrzydła,
Opuścić jej nie może, bo nie niosą skrzydła.
Odwykły.
Nic mu na to już pomóc nie mogę...

Jastrzębie inne z tego niech mają przestrogę.