piątek, 16 listopada 2018

Różewicz Tadeusz – Kasztan

Ten obraz Chrystusa wiszący
na ścianie naszego domu
ma przeszło 100 lat..
Towarzyszył mojemu teściowi
polskiemu mieszkańcowi pod zaborem rosyjskim
w wojnie rosyjsko -japońskiej w 1905 r
 kolejno w 1914 i 1918... Przetrwał  kilka pokoleń aż do dzisiaj.
..   
Najsmutniej jest wyjechać z domu jesiennym rankiem
gdy nic nie wróży rychłego powrotu

Kasztan przed domem zasadzony
przez ojca rośnie w naszych oczach

matka jest mała
i można ją nosić na rękach
na półce stoją słoiki
w których konfitury
jak boginie ze słodkimi ustami
zachowały smak
wiecznej młodości

wojsko w rogu szuflady już
do końca świata będzie ołowiane


a Bóg wszechmocny który mieszał
gorycz do słodyczy
wisi na ścianie bezradny
i źle namalowany

Dzieciństwo jest jak zatarte oblicze
na złotej monecie która dźwięczy
czysto

2 komentarze:

nelkakornelka pisze...

Różewicz potrafi doprowadzić do płaczu. To przemijanie jest okropne. Pokolenia znikają jak jesienna trawa. I Bóg bezradny... No cóż, zapewne tak właśnie jest.

Dobrze, że chociaż Twojemu Teściowi obraz pomógł. Walczył w armii rosyjskiej przeciw Japończykom i przeżył. Często zastanawiałam się, dlaczego polscy żołnierze w takiej sytuacji nie dezerterowali. Ale dokąd uciekać? Do Mandżurii? Zapewne każdy chciał wrócić do domu... Dobrze że ta niepodległość wreszcie przyszła.

donka pisze...

Nie tylko poezja Różewicza jest melancholijna, właściwie to u większości poetów można znaleźć wiersze pełne melancholii i smutku. Nie wiem dlaczego lubię taką poezję, utożsamiam się z nią.... rozumiem tych poetów..... przeżywam często to samo i tak samo. Po odejściu męża czytałam i szukałam głównie właśnie takich utworów, których autorzy żegnali najbliższych. W jakiś sposób znajdowałam w takiej poezji pocieszenie..... że nie jestem sama, Oni cierpią, lub cierpieli podobnie.
A tak w ogóle to lubię poezję refleksyjną i smutną, z ukrytą pointą, z nadzieją, że będą tacy którzy ją zrozumieją,. Staram się by nie był to blog smutny,.

Mój teść był wielkim polskim patriotą....... Po 1918 roku wstąpił oczywiście do polskiego wojska, doczekał się stopnia majora. Po klęsce w 1939r. odbył ze swoją jednostką wędrówkę przez Rumunię i Węgry do Wielkiej Brytanii. Powrócił dopiero w 1948r. Nie wiem czy obraz wędrował też razem z nim i już się nie dowiem.
Z przemijaniem musimy się chyba pogodzić.... żadnym pocieszeniem nie jest to, że po niektórych zostaje pamięć nawet na wieki... przeżyli swoje życie, tak jak i my przeżyjemy. Ludziom wierzącym jest na pewno lżej o tym myśleć. Kornelko masz czas tym się zatruwać.