Co nas obchodzić mogłoby w tym kraju, Gdzie przyjaciele z dala się obchodzą – Czy się wrogowie starzy dogadają, Kogo pogodzą, a komu dogodzą.
Na co się jeszcze obrażać w ojczyźnie Przeobrażonych i poobrażanych, Gdzie, jeśli ktoś cię przez przypadek liźnie – To, by otworzyć – nie zaleczyć – rany.
Czego na Boga pragnąć móc nad Wisłą, Co nie jest jeszcze marzeniem spragnionych? Fatamorgana – nazywa się „przyszłość”, Źródła w oazach – strute lub strzeżone
Kogo wśród swoich bliźnich nienawidzić,
Uszlachetniając podłość przez nienawiść, Gdy się nienawiść brzydzi tym, co widzi I w bezsilności – nudzi, a nie dławi.
Z kim porozmawiać wśród prawnuków Skargi, Dla których słowa, nie myśl – to rozmowa? O chórze marzą roztrzepane wargi Internowane w gadających głowach.
Kogo potępiać i czym, jeśli stempel Zastąpił tępe ostrze potępienia I – bezszelestnie, żeby iść z postępem, Trzeba udzielać hurtem rozgrzeszenia?
Komu dać miłość w cieniu Jasnej Góry, Gdzie wszyscy tak ukochani boleśnie, Że blizny wiary są bliznami skóry, Próbując żywym przyswoić nieszczęście.
Co zdradzić jeszcze w państwie Targowicy, Gdy komuniści też krzyczą o zdradzie I próżne plany państwowej mennicy, Żeby srebrniki były wciąż na składzie.
Jak wierzyć szczerze w narodu świątyni, Gdy na sztandarach – aksjomaty wiary Powyszywane są nićmi złotymi, A dusza warczy, gdy widzi sztandary.
Kogo wynosić pod niebo Lechitów, Gdzie tylu było dziwnie wyniesionych I braknie brązu dla nowych pomników Wśród tylu starych – jeszcze nie strąconych.
Jak żyć w tylekroć zdobytym Muzeum, Gdzie nieżyjący życia się trzymają Wbrew rozsądkowi śpiewając Te Deum, By ich coś wreszcie obeszło w tym kraju.
Namówił lis jaskółkę, By z nim zawarła spółkę. "To - rzecze - proste całkiem: Mam pola pręt z kawałkiem,
Coś na nim zasadzimy, A przed nadejściem zimy Zbierzemy plon pomału, Pól na pół do podziału
Pani się zna na roli, Co z dwojga pani woli, Wierzchołki czy korzonki?"
"Wyznaję bez obsłonki, Że ja wierzchołki wolę."
Lis szybko pobiegł w pole I zasiał pełno marchwi, Więc się jaskółka martwi: "Plon każdy rolnik zbiera I nawet lis przechera Na marchwi się bogaci, A ja mam kupę naci, Po prostu kupę ziółek Niezdatnych dla jaskółek.
Ha, wpadłam, trudna rada, Lecz tylko raz się wpada!" A lis już krąży w kółko: "Cóż powiesz mi, jaskółko?"
"To powiem, że na zmianę Tym razem ja dostanę Korzonki. Co pan na to?" "Ja na to jak na lato, Wierzchołki nawet wolę."
To rzekłszy pobiegł w pole I całą przestrzeń pustą Obsadził w mig kapustą.
W ostatnim dniu kwartału, Znów przyszło do podziału: Lis wziął kapustę całą, Jaskółce zaś zostało Pięć wiązek i pół szóstej Korzonków od kapusty.
Mówią odtąd jaskółki, Że niedobre są spółki.
KTOKOLWIEK wie, gdzie się podziewa współczucie (wyobraźnia serca) - niech daje znać! niech daje znać! Na cały głos niech o tym śpiewa i tańczy jakby stracił rozum weseląc się pod wątłą brzozą, której wciąż zbiera się na płacz.
UCZĘ milczenia we wszystkich językach metodą wpatrywania się w gwiaździste niebo, w żuchwy sinantropusa, w paznokcie noworodka, w plankton, w płatek śniegu.
PRZYWRACAM do miłości. Uwaga! Okazja! Na zeszłorocznej trawie w słońcu aż po gardła leżycie, a wiatr tańczy ( zeszłoroczny ten wodzirej waszych włosów) Oferty pod: Sen
POTRZEBNA osoba do opłakiwania starców, którzy w przytułkach umierają. Proszę kandydować bez metryk i pisemnych zgłoszeń. Papiery będą darte bez pokwitowania.
ZA OBIETNICE męża mojego, który was zwodził kolorami ludnego świata, gwarem jego piosenką z okna, psem zza ściany: że nigdy nie będziecie sami w mroku i w ciszy i bez tchu - odpowiadać nie mogę. Noc, wdowa po Dniu.
Odtrącony od życia zwycięskiej biesiady, W zadumie dni swe pędzę, w samotności skryty. Z codziennymi troskami odbywam narady, I co dzień klęsk bezbarwnych plon zbieram obfity.
Lecz los, który mi przypadł, mądry jest i słuszny I sprawiedliwe wszystko, co wziąłem w udziele,
Bo nie zrozumiesz nigdy, człecze małoduszny, Ile pereł znajduję w swym szarym popiele.
Panie oni chcą kupić dwadzieścia kilo wolności. I przejść przez nią. Zachorować z niej. Z tej wolności zrobić kotlety i polędwicę i pewnie kawior też. Panie oni własnymi samochodami chcą myśleć. Wpadać nimi w sam środek biblioteki i przejeżdżać się po tych grzbietach. Półmiski czcionek wywracać.
Oni chcą od samego początku Panie. Więc ogłosili konkurs na Chrystusa. Zgłosiło się trzynaście tysięcy Chrystusów. I każdy Panie – Chrystus! Apostołów umieścili na razie w domach wypoczynkowych. Pierwszych zastępców apostołów w sanatoriach. Swoje struny głosowe przerobili na stereofonię. Jeden panie przemawia a dookoła słychać.
Hat bui nho
W naszym Domu Ostatecznego Spoczynku spokój. Wczoraj był u nas dyrektor. Dostaliśmy piątkę z plusem z porządków.
Wiesław Myśliwski- "czy po prawdzie człowiek kiedykolwiek opuszcza swoją młodość? Czy nie nosi jej w sobie do śmierci? nawet umierając, czy nie ma poczucia że umiera jeszcze za wcześnie bo nie wygasła w nim jeszcze młodość? "
Oscara Wilde - "tragedią starości nie jest to, że człowiek się starzeje, lecz to, że pozostaje młodym".
Jerzy Mellibruda : /fragment z książki " Poszukiwanie siebie" /
"Młodość nie jest okresem życia jest natomiast stanem ducha.
Nikt nie starzeje się po prostu przez przeżycie iluś tam lat. Ludzie starzeją się tylko przez porzucanie swych ideałów. Lata marszczą skórę, lecz utrata entuzjazmu marszczy duszę. Udręka, zwątpienie, nieufność, lęk i rozpacz są długimi, długimi latami, które zginają kark i rzucają na kolana w pył drogi. Lecz w każdej istocie ludzkiej, czy lat ma siedemdziesiąt, czy szesnaście, tkwi zdolność do zdumienia i zachwytu, nad biegiem gwiazd i życiem mrówki, nieustraszone wyzwanie losowi, niewyczerpane dziecięce pragnienie zabawy, życia i radości. Jesteś tak młody jak twoja wiara; tak stary jak twoje zwątpienie; tak młody jak twe zaufanie do samego siebie; tak stary jak twój lęk; tak młody jak twoja nadzieja; tak stary jak twa rozpacz."
Od kiedyśmy przyszli na ten ziemski padół, Uśmiech nigdy nie był naszą główną wadą.
Francuski jest lekki, ciężki jest tyrolski, Angielski jest dziwny... Jaki jest ten polski?
Można to prześledzić już od wieków paru - Nie lubi uśmiechu ni władza, ni naród.
Skrzetuski się nie śmiał w domu ani w polu, Pan Zagłoba śmiał się, lecz po alkoholu, Jagiełło był smutny jak cmentarne brzózki, A Stańczyk? Wystarczy zobaczyć "Hołd Pruski"...
Spróbuj się uśmiechnąć nagle na deptaku: - Ty się z kogo śmiejesz, cholerny ciapciaku?
W biurze przełożony uwagę ci zwraca: - Żadne chichy-śmichy, tu jest, panie, praca! Uśmiech na zebraniu też burzę rozpęta: - On się śmiał z wytycznych oraz z prelegenta!
W szkole nauczyciel przy elementarzu: - Ja ci się pośmieję, ty jakiś gówniarzu! Student na wykładach też słyszy: - Kolego, nasza ekonomia, to nic wesołego...
Nie śmiej się przed grzechem, podczas, i po grzechu: - Ja ci się oddałam, a tobie do śmiechu...
Nie śmiej się bo kościół, urząd, sekretariat, Każdy kto się śmieje to wróg albo wariat.
Więc kiedy mnie czasem ktoś zahacza krótko: - Wam z jakich powodów jest tak wesolutko? Wariackie papiery wydobywam z buta:
może grozić jej nawet więzienie za demoralizujący wpływ na kapitalistyczne otoczenie
niezadługo Chrystus zostanie skazany zaocznie na powtórne ukrzyżowanie
a poezję
skażą na banicję za destrukcyjne odwracanie uwagi wydelikacanie wrażliwości i rozbudzanie pięknymi metaforami niezdrowych fantazji nie mających pokrycia w czekach ani tym podobnych papierach wartościowych
wiersz Natana Tenenbauma, a także piosenka do której muzykę skomponował Przemysław Gintrowski. Wykonywana była przez trio Kaczmarski-Gintrowski-Łapiński , oraz solowo przez Jacka Wójcickiego i Jacka Kaczmarskiego.
"Każdy Twój wyrok przyjmę twardy,
Przed mocą Twoją się ukorzę.
Ale chroń mnie Panie od pogardy,
Przed nienawiścią strzeż mnie Boże.
Wszak Tyś jest Niezmierzone Dobro
którego nie wyrażą słowa
Więc mnie od nienawiści obroń
i od pogardy mnie zachowaj.
Co postanowisz niech się ziści.
Niechaj się wola Twoja stanie
ale zbaw mnie, od nienawiści,
Ocal mnie od pogardy, Panie. "
Natan Tenenbaum
Satyryk i poeta żydowskiego pochodzenia, z wykształcenia archeolog, historyk i językoznawca. Związany między innymi z warszawskim Studenckim Teatrem Satyryków (STS).
Urodził się 27 grudnia 1940 roku w Witebsku, zmarł 23 lutego 2016 roku w Sztokholmie.
Od 1969 roku przebywał na emigracji w Szwecji - pisał o sobie:
W tym czasie zajmowały mnie żywo sprawy polskie – były to lata burzliwe. Szwecja, gościnna dla nas i życzliwa, była w moim świecie nieco na uboczu, gwarantując mnie i mojej rodzinie godziwe warunki pracy i życia. Gdy wybuchła "Solidarność", a wkrótce potem stan wojenny, "rozwoziłem sprawę polską po szwedzkich opłotkach."
Poza występami w Szwecji autor wielokrotnie przedstawiał swoje wiersze i piosenki w środowiskach polskich na Zachodzie. Od 1988 roku również w Polsce, podczas licznych wieczorów autorskich m.in. w klubach studenckich Warszawy. Występował z kabaretem Pod Egidą , w gdańskim klubie Żaczek i w krakowskiej Piwnicy Pod Baranami.
W 1997 roku wydał tomik zatytułowany "Imię twoje rzeczy pospolitość". Jak dalej wyznawał:
Będę tu szczery, aż do nieskromności i za Tuwimem powtórzę, że moja ojczyzna to polszczyzna. Nic na to nie poradzę. W innych językach potrafię się komunikować, lepiej lub gorzej. Wyrazić siebie, swoje odczucia – mogę tylko po polsku. Sprawy, które najbardziej mnie obchodzą, dzieją się nad Wisłą. Przez wiele lat, gdy nie pozwalano mi, choćby na odwiedziny, śniłem sen o Warszawie, prosiłem przyjaciół, by na rynku krakowskim słuchali – za mnie – hejnału o północy i pozdrawiali małe dolnośląskie miasteczko mojego dzieciństwa. Czas nie stał w miejscu, wiele się zmieniło, a mnie przybyło wiele lat i... pół tuzina wnucząt. Tu są moi najbliżsi. Tu pozostanę. A zresztą w dzisiejszej dobie adres pocztowy nie jest taki ważny.
"za wybitne zasługi w działalności na rzecz przemian demokratycznych w Polsce oraz aktywny udział w proteście studenckim w marcu 1968 roku w obronie praw człowieka i swobód obywatelskich" został odznaczonył przez Prezydenta RP Złotym Krzyżem Zasługi i Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.
Ze zbioru wierszy Natana Tenenbauma "Chochoły i róża" który ukazał się w 1992 roku:
Do tow. I sekretarza KC PZPR,
Władysława Gomułki
list otwarty
Choć nie masz już pod niebem naszym Owego "Mośka" ani "Srulka" ...Gdzieś czasem "syjonista" straszy Panu to wadzi, Herr Gomulka!?
Że tu chce umrzeć, gdzie się rodził, Że Polskę mieni swoim losem — Panu to wszak najbardziej szkodzi Wiesławie, nasz Parteigenosse!
Już zwietrzył kołtun powiew nowy W świeżą uzbroił go odwagę Pański socjalizm, narodowy Który rozwiąże Judenfrage
I tylko, jakby na ironię Warknie ktoś z tamtej ciemnej bandy Pańskiej się przyglądając żonie — Więc pan popełnił Rassenschande??!!
Natan Tenenbaum
Temat otwarty
Tyle lat już kroczymy Poprzez wiosny i zimy Przez przymrozki, odwilże, upały Zwycięstw za nami wiele Wielkie przed nami cele I przed nami świat nowy, wspaniały Mamy nową sytuację Wolność słowa, demokrację Mamy złoża intelektu i kopalin Mamy banki, mamy akcje Postkomunę, teokrację I nasz prężny, choć siermiężny, kapitalizm Mamy daty, mamy święta Mamy Pana Prezydenta Świetnych zjawisk artystycznych mamy parę: Penderecki!, Wajda!!, Mrożek!!! z kabaretem - nieco gorzej, Jeden wszakże jest KABARET, NASZ KABARET!!! Mamy jednak dość pokory Nim doceni nas historyk. Srogi krytyk dojrzy wreszcie nasze blaski Lecz nam sprzyja okoliczność; Świetną mamy dziś publiczność! Dla publiki, tedy, brawa i oklaski! (łaski!, łaski!) Nasza miła publiko Baw się żartem, muzyką — Nie uciekną kłopoty, problemy Dla was każdy z nas błyszczy Wiemy, co w trawie piszczy; Nie powtórzcie nikomu, że wiemy... Wiemy kto wziął po kim schedę Wiemy czyj jest ten Mercedes Kto chałturę wam tu wciska... i za ile Wiemy kto wywołał burzę Kto ambicje ma za duże Kto jest w modzie, kto jest w przodzie, kto jest w tyle Wiemy..., Wiemy..., Wiemy dobrze, gdzie w mrowisko wsadzić kij Drżyjcie możni, drżyjcie sławni — Wszystko zespół nasz ujawni A ty, droga publiczności, brawo bij!
Kiedy Pan Cogito statecznie postarzeje się, nie będzie kolekcjonował znaczków, antycznych monet, ani także rzadkich książek. Założy pierwszą na świecie kolekcję węzłów. Będzie starał się przekonać innych o urokach tajemnicy w supłach.
Ludzie nigdy nie cenili węzłów. Nie nauczyli się także podziwiać ich skomplikowanego piękna. Przecinali węzły mieczem, jak ów macedoński cymbał lub po prostu rozplątywali węzły dumni z tego, że mają teraz obrzydliwy sznur, którym można przywiązać prosię do drzewa albo zarzucić na szyję bliźniego
Jorge Francisco Isidoro Luis Borges Acevedo (ur. 24 sierpnia 1899 w Buenos Aires, zm. 14 czerwca 1986 w Genewie) – argentyński pisarz, poeta i eseista. Publikował krótkie eseje, opowiadania i poezję. Jego dzieła stały się obiektem wnikliwych analiz i wieloznacznych interpretacji
Przedmioty
Laska, monety, pęk kluczy, Posłuszny zamek, zmierzchowe notatki, Których nie przeczytają te nieliczne dni, jakie mi pozostały,
karty, szachownica, książka i wśród jej stron zeschnięty Fiołek, ów pomnik pewnego wieczora Tak pamiętnego, a zapomnianego, Czerwone zachodnie lustro, w którym płonie Złudna jutrzenka. Ileż rzeczy,
Pilniki, progi, atlasy, gwoździe i kielichy Służą nam jak milczący niewolnicy, Ślepi i dziwnie tajemniczy!
Trwać będą poza naszym zapomnieniem; Nie dowiedzą się nigdy o naszym odejściu.