czwartek, 31 marca 2022

Czesław Miłosz - Trwałość

To było w dużym mieście, mniejsza z tym jakiego kraju, jakiego języka.
Dawno temu (błogosławiony niech będzie dar wysnuwania opowieści z drobiazgu
Na ulicy, w aucie - zapisuję, żeby nie zgubić).


Trish Biddle


Może nie drobiazg, bo tłumna nocna kawiarnia,
W której występowała co wieczór sławna pieśniarka.
Siedziałem z innymi w dymie, w brzęku szklanic.
Krawaty, oficerskie mundury, dekolty kobiet,
Dzika muzyka tamtego, pewnie z gór, folkloru.
I ten śpiew, jej gardło, pulsująca łodyga,
Nie zapomniana przez tak długie lata,
Ruch taneczny, czerń jej włosów, biel jej skóry,
Wyobrażenie zapachu jej perfum.
Czego nauczyłem się, co poznałem?
Państwa, obyczaje, żywoty, minione.
Żadnego śladu po niej i tamtej kawiarni.
I tylko cień jej ze mną, kruchość, piękno, zawsze.

środa, 30 marca 2022

Marian Czepiec ***

Marian Czepiec   1936 - 1983  Ukończył technikum mechaniczne. W latach 1950-1964 był pracownikiem Huty im Lenina i Huty Kościuszko. Jako poeta debiutował w 1957 r. 

 




***

„Zarzucają mu że jest młody 
że nic nie widział 
nie przeszedł 
nie wie 

oni by chcieli 
żeby był mordercą 
ślepym narzędziem w ręku kata 

żeby miał oko szklane,  
kilka blizn po szrapnelu 
schorowane serce siwe włosy

żeby zaniemówił na wycie syren 
dziecinnego korkowca łomotu w drzwi  

żeby nie wierzył w miłość
marzenia nadzieje przyszłość 
żeby był bliżej ziemi 
wykopanego dołu żywicznego 
drzewa płaczu okupionego

 oni –
 obrośnięci legendą
 po dwudziestu latach zazdroszczą mu młodości“ — 


Marian Czepiec


JULIA HARTWIG - Nagana

Jaka je­steś nie­do­łęż­na pa­mię­ci
wszyst­ko gu­bisz zda­rze­nia sło­wa ob­ra­zy
to co naj­cen­niej­sze
O pa­mię­ci bez opa­mię­ta­nia dą­żą­ca do pust­ki
opu­sto­szo­na
nie­wier­na pa­mię­ci któ­rą co­raz głę­biej
za­ta­piasz sta­ły ląd prze­szło­ści
nisz­cząc sama sie­bie
O sa­mo­wol­na któ­ra tyl­ko to co chcesz rzu­casz na ekran
nie ba­cząc na na­sze ocze­ki­wa­nia
O pod­stęp­na któ­ra lu­bisz po­słu­gi­wać się snem
z któ­rym łą­czą cię fał­szy­we ukła­dy
i bez­wol­nie my­lisz twa­rze i ge­sty
czy­niąc naj­bliż­szych ob­cy­mi
a ob­cym przy­zna­jąc nie­za­słu­żo­ną bli­skość
Pa­mię­ci któ­ra pra­cu­jesz dla nas choć nam nie pod­le­gasz
i szy­dzisz z nas pa­trząc na blak­ną­ce fo­to­gra­fie
na osie­ro­co­ne ko­bie­ty
któ­re znów wło­ży­ły ko­lo­ro­we suk­nie
[1999]

wtorek, 29 marca 2022

Jotka - Ukraińskim kobietom


zdjęcie z Internetu
Może wczoraj
umyła okna
bo takie piękne słońce.
Dziś utknęła z dziećmi
na jakimś nieznanym dworcu.
Inna bała się rodzić
samotnie na ostatnim piętrze.
Dziś urodziła przy obcych
gdzieś tam na stacji metra.
Z plecakiem pełnym goryczy
i z kotem w torbie na brzuchu
błąkała się cztery doby
bez czapki i bez kożucha.
Ciężkie jak los walizki 
bez żalu porzucają przy drodze
z nadzieją, że im i dzieciom
ktoś z dobrym sercem pomoże.


Dziewczyny, matki, staruszki
przed wojną szukają schronienia
a łez pełne ich oczy
wzruszają ludzkie sumienia...


jotka  ( z blogu "Pani od biblioteki")


niedziela, 27 marca 2022

Warsan Shire “Dom”




Warsan Shire - poetka, pisarka urodzona w Kenii, mieszkająca w Wielkiej Brytanii.  Jej rodzice pochodzą z Somalii

Autorka wydanej w 2011r.książki która stała się bestsellerem „Ucząc moją matkę, jak rodzić”

 W 2013 roku zdobyła Inauguracyjną Nagrodę Afrykańską na Uniwersytecie Brunela, a w 2014 roku została główną laureatką nagrody Young Poet Laureate dla Londynu. 


DOM

nie porzuca się domu, chyba że
dom to paszcza rekina
biegniesz ku granicy tylko wtedy
gdy całe miasto biegnie razem z tobą


sąsiedzi biegną szybciej niż ty
a oddech krwawy w ich gardłach
chłopak, który chodził z tobą do szkoły
który całował cię do nieprzytomności
za starą fabryką cyny
niesie karabin większy od siebie
porzucasz swój dom tylko wtedy
gdy dom nie pozwala ci zostać


nie porzuca się domu, chyba że
dom cię wygania
ogień pod twymi stopami
gorąca krew w twych wnętrznościach
nigdy nawet przez myśl ci nie przeszło
że kiedykolwiek to zrobisz
aż ostrze wypaliło swe groźby
na twej szyi
ale nawet wtedy nucisz hymn pod nosem
i dopiero w toalecie na lotnisku drzesz swój
paszport
szlochając, gdyż każdy kęs papieru
uświadamia ci, że powrotu nie będzie


musisz zrozumieć
że nikt nie wkłada swych dzieci do łodzi
chyba że woda jest bezpieczniejsza niż ląd
nikt nie parzy swych dłoni
pod pociągami
pod wagonami
nikt nie spędza dni i nocy
w czeluściach ciężarówek
jedząc gazety, chyba że
przebyte mile
oznaczają coś więcej niż podróż
nikt nie przeczołguje się pod płotami
nikt nie chce być bity
być obiektem litości


nikt nie wybiera obozów dla uchodźców
ani rewizji osobistej
kiedy twe ciało rozdziera ból
ani więzienia
ponieważ więzienie jest bezpieczniejsze
niż miasto w ogniu
a jeden strażnik więzienny
nocą
jest lepszy niż cała ciężarówka
mężczyzn w wieku twego ojca
nikt nie mógłby tego wytrzymać
nikt nie mógłby tego znieść
niczyja skóra nie byłaby dość twarda


te
ciapaki do domu
uchodźcy
brudni imigranci
azylanci
wyzyskiwacze naszego kraju
żebrzące czarnuchy
śmierdziele
roznoszące pasożyty
rozwalili swój kraj, a teraz chcą
rozwalić nasz
jak te słowa
te nienawistne spojrzenia
spływają po tobie
może dlatego, że uderzenie mniej boli
niż wyrywana kończyna


lub że słowa są łagodniejsze
niż tuzin mężczyzn między
twymi nogami
albo, że obelgi łatwiej
przełknąć
niż ruiny
kości
niż ciało twego dziecka
w kawałkach
chcę wrócić do domu
ale dom to paszcza rekina
dom jest lufą karabinu
i nikt nie porzuciłby domu
chyba że dom pogoniłby cię na brzeg
chyba że kazałby ci
szybciej biec
zostawić swe rzeczy
czołgać się przez pustynię
brodzić przez oceany
tonąć
głodować
żebrać
porzucić dumę
twoje przetrwanie jest jednak ważniejsze


nikt nie porzuca domu, póki dom nie jest
spoconym głosem w twych uszach
mówiącym
uciekaj
uciekaj ode mnie natychmiast
nie wiem, kim się stałam
ale wiem, że wszędzie
jest bezpieczniej, niż tutaj

 Przełożyła Justyna Sośnicka.

piątek, 25 marca 2022

Władysław Broniewski - Młodość

   

Szły na wschód bataliony, szwadrony i pułki,
drobny deszcz senne oczy żolnierzom zaklejał,
chlupało mokre błoto na kołach i kółkach,
płynęła mętna woda z rozmokłych kolein,


paliły się chałupy, stodoły i stogi,
pod biały namiot dymów kulily się miasta.-
A tam - na wschód - dudniły, turkotały drogi:
tępo walił - czternasty, piętnasty, szesnasty.

I coraz ciężej było nieść głowę na plecach,
i coraz czarniej było w lasach na Wołyniu.-
Ej, panie poruczniku, wysmukły jak świeca,
ja wiedziałem, że ciebie kula nie ominie.

Zetrę ci z ust rękawem te czerwoną rosę,
źle tu leżeć na ziemi wśrod końskiego ścierwa,
podzielimy się jednym cienkim papierosem
i skradzioną z węgierskich taborów konserwą...

Nie chcesz, stary, co?... Nie wiem, gdzie cię zakopali-
pod Czartoryską Górą? Kuklą? Kamieniuchą?
Dziś już nie ma nikogo z dwunastej kompanii
i twojej maciejówki wciśniętej na ucho.-

Roztapiała się młodość brudnym, mokrym śniegiem,
dławiły dni pochmurne, jak robactwo żarły,
i już mi chłodne były jesienne noclegi,
i z umarłymi byłem sam na pół umarły...



... Kowalski - rozerwany granatem, Ignaczak-
cztery kule w pachwinę, Nowak - od szrapnela,
Marciniak - kula w piersi... Pamiętam, jak patrzał
i skamlał umierając: "Wody... przyjaciele..."

Bracie! Ja cię napoję. Mam wodę w manierce.
Ale ten marsz bez przerwy - i nigdy postoju...
Ciężko. I nie wiem, czy mi bardziej ciąży serce,
czy na plecach tornister i dwieście naboi...



O, niechaj mnie o niebo zadławi i zniszczy,
Ja się nie ugnę przed nim - urągam i wzywam:
hej, czarna artylerio, ostatni raz wystrzel
okropnym, ślepym słońcem nad ziemia nieżywą,

chluśnij we mnie wulkanów żużlem i żelazem,
niech trajektoria tęczy na pół mnie rozetnie,
niech groby oceanow pochłoną mnie-razem
z pękniętym, głupim sercem - siedemnastoletniem.

czwartek, 24 marca 2022

JÓZEF BARAN - Jak szybko jak łatwo


jak szyb­ko
tra­ci­my barw­ne
upie­rze­nie dusz

jak ła­two nad Wi­słą
ma­rze­nia kwa­śnie­ją gorzk­nie­ją
ki­sną

spi­ja­my po­tem
ten sfer­men­to­wa­ny
na­pój na­ro­do­wy
któ­ry idzie pro­sto do gło­wy

żeby
ska­kać so­bie do oczu
ob­sku­by­wać się z pa­wich piór





Jak szyb­ko jak ła­two

jed­na­ko wie­je­my w na­rze­ka­niach


środa, 23 marca 2022

- Morze - słowa i muzyka Jerzy Lawina-Świętochowski


Gdynia Redłowo-  ulubione miejsce spacerów przed laty..
Czasami w życiu coś się wydarzy
Dłoń rozpalona drży
Serce wyrusza w krainę marzeń
Cudowne roi sny

Najlepiej w takich chwilach
Nad brzegiem morza iść
Niechaj z falami biegnie
Zmęczona myśl


Morze -
Szumiące, kołyszące szumem fal
Cudne jak bajka, w blaskach wieczornej zorzy

Morze -
Ty budzisz w sercu jakiś dziwny żal
Gdy mgły na falach się położą

Gdy wiatr obudzi cię zuchwały
Tyś jest w tym gniewie rozszalałe, wspaniałe

Morze –
Ojczyzną twoją niezmierzona dal
A twoją pieśnią cicha melodia fal

Czy wielki smutek, czy wielkie szczęście
Ono zrozumie mnie
Wszystko zapomnę w jego objęciach
Niby w cudownym śnie

I czy to ból rozstania
Czy też miłości cud
Wszystko nieważne nad brzegiem
Wielkich wód



wtorek, 22 marca 2022

STANISŁAW BALIŃSKI - Okno wspomnień

 Stanisław Baliński herbu Jastrzębiec – ( 1898 - 1984) polski poeta, prozaik, eseista i dyplomata. Był członkiem grupy poetyckiej Skamander. Po agresji III Rzeszy i ZSRR na Polskę - przez Rumunię wyjechał do Paryża, później do Wielkiej Brytanii. Po wojnie pozostał na emigracji. Laureat Nagrody Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie w 1981 roku.


Okno wspomnień

Każ­dy ma w swej pa­mię­ci po­śród wspo­mnień mgli­stych
Ja­kiś ob­raz owia­ny bar­wą nie­co złud­ną,
Ob­raz taki wy­łącz­ny, wła­sny, oso­bi­sty,
Że trud­no go wy­ja­wić, wy­po­wie­dzieć trud­no.

Może to być wspo­mnie­nie smu­gi nad ob­ło­kiem,
Pły­ną­cym o świ­ta­niu po ró­żo­wym nie­bie,
Albo – smu­gi la­tar­ni wśród nocy głę­bo­kiej:
Znak, że ktoś inny jesz­cze czu­wa oprócz cie­bie.


fot. Tone Dietrichson



Może to być blask słoń­ca, co po­go­dę wró­ży,
Lub błysk sta­lo­wej iskry, za­pa­lo­nej w lon­cie,
Może być ja­kiś wie­czór, co na wsi się dłu­ży,
Jak sen­ny gwizd po­cią­gu, gdzieś na ho­ry­zon­cie.

Może być czy­jaś ra­dość po le­ka­rza sło­wie,
Któ­ry za­pew­nił wier­nie, że przy­wró­ci zdro­wie.
Może być wresz­cie frag­ment z so­na­ty, co kry­je
Pa­mięć o przy­ja­cie­lu, co daw­no nie żyje.

Obo­jęt­ne, co stresz­cza ob­raz nie­dzi­siej­szy,
Może być – krót­ko mó­wiąc – bła­hy, naj­zwy­klej­szy,
Ale po­sia­da ja­kieś ukry­te zna­cze­nie
I wo­zi­my go z sobą wśród woj­ny i grzmo­tu,


Jak pa­miąt­kę, co w dro­dze nie spra­wia kło­po­tu,
A cza­sa­mi po­cie­sza nas nie­po­strze­że­nie.
Gdy wra­ca­cie wie­czo­rem znu­że­ni, zzięb­nię­ci,
Do wa­sze­go dziś domu, ta­nie­go ho­te­lu,

Żeby od­po­cząć wresz­cie w spło­wia­łym fo­te­lu,
Wy­cią­gnij­cie ten ob­raz z port­fe­la pa­mię­ci,
Bo on za­wsze do ser­ca po­go­dy do­le­je,
Jak ogień na ko­min­ku, co wam ręce grze­je.

Stanisław Baliński

Pa­ry­ż 1940

Adam Zagajewski - Gdyby Rosja / Kamienie

 



Gdyby Rosja

Gdyby Rosja została założona

przez Annę Achmatową, gdyby

Mandelsztam był prawodawcą

a Stalin tylko marginesową

postacią w zaginionym gruzińskim

eposie, gdyby Rosja zdjęła swoje

nastroszone niedźwiedzie futro,



gdyby mogła żyć w słowie, a nie

w pięści, 

gdyby Rosja, gdyby Rosja

Adam Zagajewski




Dziś 21. marca 2022r. mija pierwsza rocznica śmierci  wielkiego poety Adama Zagajewskiego . Czy przypuszczał, że  wiersz "Kamienie" będzie dla nas,  jego  pożegnaniem ?


Kamienie
 
Mieszkasz teraz za czarnymi drzwiami
i nikt nie zna twojego adresu.
 
Może ukrywasz się w fałdach nocy;
ale noc przychodzi i odchodzi
obojętnie jak wędrowna jaskółka,
 
okna zamykają się, otwierają,
pociągi jadą nieśpiesznie na wzgórzach,
jabłka spadają na trawę, pachną wrzosy,



wszyscy dokoła zajęci są życiem
i życie panoszy się w liściach drzew,
nawet kamienie są dumne i nieśmiertelne.
 
Pada deszcz miasto jest miękkie,
spowite mgłą i tęsknotą.

Adam Zagajewski

niedziela, 20 marca 2022

GÓRALSKA POEZJA - Izabela Zającówna

Stanisław Górski 

Fajka

Zycie juz nie takie, jak dziadkowie wiedli,
Kie przy ciepłym piecu spokojnie usiedli
I w fajkowym dymie zacynali gwarzyć…
Dziś o takim zyciu mozno ino marzyć,

Bo choć cas od wieków jednaki w swej mierze,
Od wieków te same mówimy pocierze,
To tyn świat dzisieńsy jakby odmieniony …
Jesceś rano nie wstoł, a juześ spóżniony…

I choć momy wkoło takie cuda, dziwy,
To cegoś brakuje …. Cłek nie jest scyńśliwy…
Za duzo jest myśli, za wiele hałasu
I w tyj wartkiej rzyce pędzącego casu

 

Serca nom ucichły – wbrew niebu …. naturze…
Pragnienia – odwrotnie … Te idom ku górze…

I pewnie, kie dziadki z nieba popatrujom,
Pykając fajecki – straśnie się dziwujom,

Ze choć wnuki mądre – ino w pismach siedzom,
To o tym, co wozne – po prowdzie nie wiedzom…
Bo na cóz cłekowi syćkie te mądrości
Kiedy musi fajke kurzyć w samotności

MOJA NIEDZIELNA KARTKA Z KALENDARZA


 

sobota, 19 marca 2022

Halina Poświatowska - Lustro

jestem zaczadzona pięknem mojego ciała. patrzyłam dzisiaj na siebie twoimi oczyma. odkryłam miękkie zagięcie ramion znużoną okrągłość piersi które chcą spać i powoli na przekór sobie staczają się w dół. 

moje nogi rozchylające się oddające bezmiernie aż po krańce których nie ma 

to co jest mną i poza mną pulsuje w każdym liściu w każdej kropli deszczu.

widziałam się jak gdyby poprzez szkło w twoich  oczach patrzących na mnie czułam twoje ręce na ciepłej napiętej skórze moich ud i posłuszna twojemu rozkazowi stałam naga naprzeciw wielkiego lustra.

a potem zasłoniłam oczy twoje żeby nie widzieć i nie

czuć samotności mojego rozkwitłego tobą ciała.


piątek, 18 marca 2022

Halina Poświatowska * * *


Tadeusz Żeleński-Boy - Madrygał spod ciemnej gwiazdy


Chciałbym przy pani ...uchnie
Być takim skromnym amantem,
Co go się puszcza przez kuchnię,
Zanim się puści go kantem.
 
Ot, cichym pragnieniem mojem,
(Nie dla pieniężnych korzyści)
To być w jej domku lift-boyem
Lub drabem, co schody czyści.
 
Sprzątałbym z wielkim hałasem,
Wstawał ze wszystkich najraniej,
By się w nagrodę choć czasem
Przytulić do jaśnie pani.
 
Obmywszy z kurzów me ciało,
Jak można najidealniej,
Pukałbym potem nieśmiało
Do jej bieluchnej sypialni.
 


Z emocji leciutko dyszę,
(Zwyczajnie, osoba w wieku)
Aż szept najdroższy usłyszę:
"No, właźcież prędzej, człowieku!"
 
Z szacunku słowa nie gadam,
Liberię szybko zdejmuję,
Kładę się w łóżko i: "Madame
est servie", głośno melduję...
 
Powiedz, mój stróżu-aniele,
Czy to zuchwalstwem zbyt dużem
Marzyć, choć czasem, w niedzielę,
Szczęście anioła ze stróżem?...

środa, 16 marca 2022

Aleksander Błok - Starzec

 

Minęły bujne lata moje –
Już starość. Patrzę na ten świat.
Kiedyś tam ...gdzieś ... nas było dwoje,
Lecz to jest sen. Zatarty ślad.

Patrzę, jak więdnie kwiat jesienią,
Słucham pamięci cichych słów;
Ale czyż można wierzyć cieniom,
Co błysną śród młodzieńczych snów?

Byłoż to jawą czy snem było,
Gdy zapominam o tych dniach –
Znów długo śni mi się, jak śniło,
To niewyśnione, skryte w mgłach.

Lecz wiem. To bajka, co mnie zwodzi.
To zima – ten mój siwy włos...
Niech odszukają inni, młodzi,
Drzwi, w które nie dał wejść mi los.

29 września 1902

tłum. Jan Lechoń

Jan Twardowski - Nie tak nie tak


Moja dusza mi nie wierzy
moje serce ma co do mnie wątpliwości
mój rozum mnie nie słucha
moje zdrowie ucieka
moja młodość umarła
moje fotografie rodzinne nie żyją
mój kraj jest już inny
nawet piekło zmyliło bo zimne













nakryłem się cały żeby mnie nie było widać
ale łza wybiegła
i rozebrała się do naga

poniedziałek, 14 marca 2022

Andrzej Waligórski - Wojenny stan


 Wojenny stan, wojenny stan,
 Koksiaki lśnią w ciemnościach.
- Masz pan przepustkę? Pokaż pan.
- Franuś, zrewiduj gościa.
Wojenny stan, pierdut we drzwi
Aż dziadek spadł z bujaka....
- A któż tam?
- A toż to my,
Koledzy z ogólniaka!
Wojenny stan. Pancerny skot
W strumieniach halogenów
Szturmuje rachityczny płot
Z hasłami KPN-u.
- Tu mówi PAP... Jak twierdzi TASS...
- Pytałem się w centrali,
Podobno był najwyższy czas,
Bo byśmy już dyndali.
Wojenny stan, więc duży dzwon,
Husarze, komisarze...
Być może był konieczny on -
Historia to pokaże,
Lecz gdy już jest, i gdy już trwa,
To modlę się i pragnę
Aby tak czysty był jak łza
I ostry był jak bagnet,
I by przejrzysty był jak szkło
I takie miał zasady,
Aby wyplenić całe zło
Z obu stron barykady.
Bo to tak nie jest pół na pół,
Dwa: dwa, jak gdzieś na meczu.
Jeden inaczej Polskę czuł,
Drugi kradł i nic nie czuł,
Więc obyśmy nie dali się
Wpuścić w zaułek kręty
Gdzie opozycja bierze w de,
A swołocz bierze renty.
Taki obrazek mi się śni:
Wiosna (gdzieś koniec marca)
I żołnierz wraca z wojska, i
Sąsiad też skądś tam wraca...
A zmęczył ich już gniew i żal,
Zgnębiła drętwa mowa,
I sąsiad mówi:
- Na! Masz, pal,
Ten tytoń to z Grodkowa.
I mogliby tam w progu ćmić
Radząc o polskiej biedzie...
To skromny sen, lecz może być
Realny.
Wiosna idzie.

niedziela, 13 marca 2022

Julia Hartwig - Gdzie są te listy.

George Frederic

"Doświadczenie to imię, jakie ludzie nadają swym błędom". 
Oscar Wilde



*** (Gdzie są te listy...)

Gdzie są te listy, w których ktoś napisze:
Czekamy na ciebie, a przy nas łagodność, 
spokój i ogród szumiący drzewami.

Tutaj milczenie nie będzie przymusem, 
ani nie będzie przymusem rozmowa.

Gdzie są te sny, w których znajdziemy pokrzepienie,
gdzie tarasy pochmurnych zamków nad brzegami rzek
i gdzie niewytłumaczone szczęście 
kołyszące nas jak rytm pociągu



w drodze do bezpiecznego schronienia, 
w którym nie mieszka potwarz ani nóż


I gdzie jest miejsce dla szaleńca, który wzgardził zdrowiem,
dla wszystkiego, co nagłe,
dla błyskawicy, burzy, lecącego meteorytu.

Gdzie schron dla wygnańców
i ich wyobrażeń o tym, czym może być świat i oni sami.

Gdzie jest miejsce dla drzewa, które pamięta dawne losy drzew,
dla zwierzęcia, które nie zapomniało o swoim dawnym królestwie
i dla małych rybek, 
które łowiliśmy rękami jako dzieci na piaszczystym brzegu morza.

Gdzie jest miejsce dla skargi i odmowy, 
dla god
ności i lojalnej przyjaźni,

gdzie są nie wydeptane ścieżki w lesie i prosta droga do nieba.

Gdzie jest wiara płynąca nie z uciemiężenia, 
ale z siły i nielekceważenia rozumu.

Gdzie jest świadectwo pełne i wiarogodne,
które nie boi się śmiechu ani szyderstwa.

Julia Hartwig

MOJA NIEDZIELNA KARTKA Z KALENDARZA.






Walt Whitman - Włócząc się myślą

Walt Whitman
Kiedyś czytałem książkę, biografię sławną

I pytałem sam siebie: 

Więc tak autor wyobraża sobie życie człowieka?

I kiedy ja przeminę, 

ktoś też tak opisze moje życie?

(Jak gdyby ktoś rzeczywiście wiedział cokolwiek 

o moim prawdziwym życiu,

Kiedy nawet ja sam, myślę często, wiem o nim nic 

lub bardzo niewiele,

Ledwie kilka drobiazgów, 

luźnych słabiutkich nitek, kłamstewek

Usiłuję wytropić na własny użytek)


Walt Whitman

tłum. Andrzej Szuba


sobota, 12 marca 2022

Walt Whitman - Gdy słuchałem, co mówił uczony astronom

Gdy dowody jego twierdzeń 
ustawiały się przede mną w kolumny cyfr,
Gdy pokazywał mapy i wykresy, 
demonstrował dodawanie, dzielenie, pomiary,
Gdy siedząc w sali wykładowej, 
słuchałem wykładu astronoma i braw, jakimi mu przerywano,
Jakże rychło źle się poczułem 
i ogarnęło mnie niewytłumaczalne znużenie,
Które minęło dopiero, gdy podniosłem się, 
wymknąłem z sali i ruszyłem sam przed siebie




W mistycznym, wilgotnym powietrzu nocy, 

od czasu do czasu

Podnosząc wzrok, 

w całkowitym milczeniu,

 ku gwiazdom.


Walt Whitman

przekład Stanisław Barańczak