piątek, 20 maja 2022

KONSTANTY ILDEFONS GAŁCZYŃSKI - Ballada o Trzęsących się Portkach


Po­słu­chaj­cie, o dziat­ki,
bar­dzo ślicz­nej bal­lad­ki:

Był so­bie pe­wien pan,
na twa­rzy kwa­śny i wklę­sły,
miał por­tek z pięt­na­ście par
(a może szes­na­ście)
i wszyst­kie mu się trzę­sły;

wło­ży sza­re: jak w fe­brze;
wło­ży gra­na­to­we: też;
od ślu­bu: jesz­cze lep­sze!
ma­ren­go: wzdłuż i wszerz.

Krót­ko mó­wiąc, w któ­re­kol­wiek por­t­ki
koń­czy­ny dol­ne wty­kał,
to trzę­sły mu się one
jak nie przy­mie­rza­jąc osi­ka.

W ten spo­sób, przez trzę­sie­nie,
pan ży­wot miał bar­dzo li­chy,
bo wszę­dzie, gdzie wszedł, zdzi­wie­nie,
a po­tem śmi­chy i chi­chy.

W koń­cu bab­cia czy cio­cia,
już nie pa­mię­tam kto,
po­wie­dzia­ła do tego pana:
„Chłop­cze, ty uschniesz, bo

nad por­tek spra­wą prze­dziw­ną
wy­la­łeś trzy mo­rza łez,
a zno­wu nie jest tak zim­no,
więc spró­buj cho­dzić bez.

Toć są ma­te­ria­ły uro­cze.
Toć są, ko­cha­nie. Toć.
Ty kup so­bie ja­kiś szla­fro­czek
i w tym szla­frocz­ku chodź;

lub od razu na za­dek
kup so­bie spód­nic trosz­kę,
a na wszel­ki wy­pa­dek
pa­ra­sol­kę. I brosz­kę;

też in­nych rze­czy mnó­stwo,
ko­ciac­kie ochę­dó­stwo,

rzę­sy z dru­tu, naj­lo­ny —
i już bę­dziesz urzą­dzo­ny,
a wąsy so­bie wy­skub.
I tak wy­glą­dasz jak bi­skup”.

Ku­pił pan so­bie szla­fro­czek,
cho­dził w szla­frocz­ku ro­czek,
ale tyl­ko w ciem­no­ści,
bo i szla­frok trząsł mu się co­ści;

a por­t­ki scho­wa­ne w kre­den­sie
też się nie zrze­kły tych trzę­sień;

trzę­sło się całe miesz­kan­ko,
ka­na­py i fu­try­ny,
bo to był dom me­lan­cho
i bar­dzo cyko ryj­ny.

Tu­taj się koń­czy bal­la­da
o por­t­kach się trzę­są­cych,
z bal­la­dy mo­rał gada,
mo­rał na­stę­pu­ją­cy:

GDY WIE­JE WIATR HI­STO­RII,
LU­DZIOM JAK PIĘKNYM PTA­KOM
ROSNĄ SKRZYDŁA, NA­TO­MIAST
TRZĘSĄ SIĘ POR­T­KI PĘTA­KOM.

1953   

Brak komentarzy: