Etykiety

poniedziałek, 23 czerwca 2025

Halina Poświatowska - O MOIM DOMU-


O moim domu
którego ściany
z ciepłych niedomyślnych snów
napiszę najpiękniejszy wiersz




o włosach dziecka
które nigdy nie wplączą się
w moje ręce kobiety

o ustach - które posępnym pragnieniem
nie zawisną ponad niepokojem moich nocy
o miłości - która rozkwita
w każdym wyszeptanym słowie
w barwie róż
w zapachu ściętej trawy
w pośpiesznym spadaniu gwiazd
w gorzkim
unicestwianiu motylich skrzydeł
zgasłych w płomieniu świecy

o miłości -
doskonałej w swoim chmurnym niespełnieniu

 Halina Poświatowska  

niedziela, 22 czerwca 2025

Jadwiga Zgliszewska - NIE DO KOŃCA...


 NIE DO KOŃCA..









Nie, nie zrywaj czterolistnej koniczyny;
pozwól kwiatom rosnąć, pięknieć i rozkwitać.
Szczęścia wszakże tym sposobem nie zatrzymasz,
Nie wyciszysz trwożliwego serca bicia.


Nie gaś ognia chybotliwie drżącej świecy,
bo upiory się narodzą w mrocznym cieniu.
Nie odtrącaj ćmy, co pędem do niej leci –niech się spala w nieuchronnym przeznaczeniu.



Nie dotykaj gwiezdnych szczytów na niebiosach,
niech majestat pozostanie majestatem,
bo nie każdy przecież szczyt osiągnąć można,
zbyt wysoko świecą wszak niektóre gwiazdy.


Nie nazywaj zawsze rzeczy po imieniu,
bo nie każdą myśl się daje ubrać w słowa.
Inny język ma opryszek, inny teatr,
jeszcze inny daje myślom sens filozof.


Nie otwieraj oczu na niepoznawalne,
niech zostanie niezgłębioną tajemnicą.
Nieświadomość lepsza niż rozczarowanie,
złudna pewność gorsza zaś od niedosytu.


Nie obiecuj, czego spełnić nie potrafisz!
Nie wymawiaj ani słowa, nie oddychaj...
W zgiełku to, co najważniejsze, się zatraca,
a czasami się najchętniej słucha ciszy...

Jadwiga Zgliszewska 

piątek, 20 czerwca 2025

Zbigniew Herbert - Przepaść Pana Cogito


mal Alastar Magnaldo

W domu zawsze bezpiecznie
ale zaraz za progiem
gdy rankiem Pan Cogito
wychodzi na spacer
napotyka - przepaść

nie jest to przepaść Pascala
nie jest to przepaść Dostojewskiego
jest to przepaść
na miarę Pana Cogito

dni bezdenne
dni budzące grozę

idzie za nimi jak cień
przystaje przed piekarnią
w parku przez ramię Pana Cogito
czyta z nim gazetę

uciążliwa jak egzema
przywiązana jak pies
za płytka żeby pochłonęła
głowę ręce i nogi

kiedyś być może
przepaść wyrośnie
przepaść dojrzeje
i będzie poważna

żeby tylko wiedzieć
jaką pije wodę
jakim karmić ją ziarnem

teraz
Pan Cogito
mógłby zebrać 
parę garści piasku
zasypać ją
ale nie czyni tego

więc kiedy
wraca do domu
zostawia przepaść
za progiem
przykrywając starannie
kawałkiem starej materii

Zbigniew Herbert 

czwartek, 19 czerwca 2025

Józef Baran - Najkrótsza definicja człowieka


Vincent Van Gogh
na górze
Jaśnie Oświecona Głowa
pełna arystokratycznych manier
i nie z tej ziemi pomysłów

na dole
partyzantka
pięciu zmysłów
 
genitalne sprawy
pomroczne
życie instynktów
 
burczący brzuch
szara piechota nóg
w służbie kieratu
obracającego się
dokoła życia


dokoła życia
w niezdarnej pogoni
za globoidalną głową

której i tak
nie dogoni 

Józef Baran

wtorek, 17 czerwca 2025

Józef Baran "Najkrótsza definicja życia" - jeden z maturalnych tematów z jęz. polskiego w 2022r.

                        


                          NAJKRÓTSZA DEFINICJA ŻYCIA



cały czas mieć zajęty czas

serce pukaniem do serc

nogi codzienną krzątaniną

wokół mrowia spraw

głowę głowieniem się

nad byle czym byle jak

byle nie zauważać

pochłaniających nas

ruchomych piasków czasu

a gdy już nie da się nie zauważyć

byle do końca

n a d z i e i ć

oczy strużką światła

prześwitującą przez

szczelinę w Drzwiach Tajemnicy


Józef Baran


poniedziałek, 16 czerwca 2025

Zbigniew Jabłoński - DLACZEGO








Kiedy zabrakło wody
Chmury zesłałeś deszczowe\

Gdy ziarno nie wzrosło
Soczewicą nakarmiłeś zgłodniałych
A wodę zamieniłeś w wino.

Czy Ty też się zmieniasz?
Dlaczego nie oślepisz
Strzelających w plecy
Rzucających bomby dla radości wybuchu,
Porywających samoloty dla
Fenicjańskiej fantazji


Tylko przyglądasz się Jak giną niewinni
Stworzeni na Twoje podobieństwo.

Liban `1996

niedziela, 15 czerwca 2025

Josif Brodski – Ludzie giną.




W chwili, kiedy przy kolacji
żal za głupstwem topiąc w wódzie -
giną ludzie.

bronisz niedorzecznych racji
W przecudownych starych miastach
strach w codzienny pejzaż wrasta
śniąc o ocalenia cudzie -
giną ludzie.

W wioskach, których wcale nie ma,
bo śmierć przez nie przeszła niema -
wierząc swej nadziei złudzie
giną ludzie.

Giną ludzie gdy głosujesz
za spokojem - i próbujesz
bunt sumienia zbić doktryną -
obcy giną.

W chwili, gdy rozrywki żądasz,
w telewizji mecz oglądasz,
lub się pławisz w słodkiej nudzie -
giną ludzie.

Oto nowa jest idea:
jeszcze ludzkość nie zginęła,
chociaż w Kainowym trudzie
giną ludzie.

Wielbiąc każde przykazanie,
zapis świętych praw w Koranie,
Ewangelii i Talmudzie
giną ludzie.

Wśród wyznawców każdej wiary
są mordercy i ofiary -
twe milczenie wskaże teraz
kogo wspierasz.

Josif Brodski 

MOJA NIEDZIELNA KARTKA Z KALENDARZA


 

piątek, 13 czerwca 2025

MYŚLI WYSZUKANE - ks. prof. Józef Tischner (1931 - 2000 r)



"Czasami się śmieję, że najpierw jestem człowiekiem, potem filozofem, potem długo, długo nic, a dopiero potem księdzem" - mawiał o sobie ks. Józef Tischner. 

Tak naprawdę był ważny dla wielu ludzi w każdym z tych wcieleń: budził zaufanie jako człowiek, inspirował jako filozof, uczył dojrzałej wiary jako kapłan. Był człowiekiem swojego czasu: nie uciekał od aktualnych problemów, ale próbował pomóc rodakom przejść przez kolejne zakręty naszej powikłanej, polskiej  historii. Został zapamiętany jako nauczyciel wolności, solidarności i nadziei. 

 

środa, 11 czerwca 2025

Z indiańskiej poezji:

 

zdjęcie z 1912r.



Duke Redbird - Małżeństwo


Żaden kapłan nie powiedział jej, że jest moja,
żadna obrączka nie przywiązała jej do mnie,
żadna ceremonia nie uświęciła jej duszy,
żaden dokument nie oglądał jej imienia.

A przecież
Kochające ręce przyszywały paciorki na moich mokasynach
błyszczące oczy witały mnie po polowaniu,
czułe pieszczoty układały moją duszę do snu,
ciche słowa szeptały mi, że byłem dzielny.

Dlatego że -
Wielki Duch dostrzegł jej dobroć
jego głos przywiódł ją do mnie
nasza Matka Ziemia przyjęła nas oboje,
z ich błogosławieństwem staliśmy się jednym


Bob Bacon



Nie chcę umierać jak biały człowiek
Zaplombowany samotnie w metalowej skrzynce -
Niewinnej i sterylnej - z ostatnim oddechem
W ciemnym garniturze, w białej koszuli, krawacie, skarpetkach i lakierkach.
Dajcie mi pokarm, bym mógł się pożywić w mej podróży,
A nie ubierajcie mnie jak na wystawę sklepową.
Nie siedźcie przy mnie w swej całej dostojności
Udając że tego się właśnie potrzebuje.
To tylko śmierć, kolejne przeistoczenie w kręgu
Mej wędrówki. To nie jest koniec mój przyjacielu,
Lamentujący w ciemności od rana...
Początek w końcu ma swoje korzenie.
Nikt nie położył kamiennego nagrobka na mnie,
Tu spoczywa tylko moje ciało.
Mój duch wędruje wśród przyjaciół, którzy mnie kochają.
Koniec?
Mój przyjacielu, odpowiedź musi brzmieć NIE

Robert Fulghum - "Wszystkiego, co naprawdę muszę wiedzieć, dowiedziałem się w przedszkolu"

 






Robert Lee  -  Fulghum  ur. 4 czerwca 1937– amerykański pisarz i dziennikarz, 

Piętnaście lat temu jego Zbiór esejów "Wszystkiego, co naprawdę muszę wiedzieć, dowiedziałem się w przedszkolu" pozostawał na liście bestsellerów New York Timesa aż przez dwa lata.,


Mądrość nie znajdowała się na szczycie akademickiej góry, ale tam, przy piaskownicy w przedszkolu.


Oto, czego się wtedy dowiedziałem:

Dziel się wszystkim.

Graj uczciwie.

Nie bij innych.

Odkładaj rzeczy tam, skąd je wziąłeś.

Sprzątaj po sobie.

Nie bierz rzeczy, które do ciebie nie należą.

Przeproś, kiedy kogoś zranisz.

Myj ręce przed jedzeniem.

Spuszczaj wodę w toalecie.

Prowadź życie zrównoważone - codziennie trochę się poucz, trochę porozmyślaj, porysuj, coś namaluj, trochę pośpiewaj i potańcz, pobaw się i trochę popracuj.

Zdrzemnij się po południu.

Wychodząc w świat, uważaj na ruch uliczny: weź kogoś za rękę i trzymajcie się razem.

Bądź świadomy cudów: Przypomnij sobie nasionko fasoli w plastikowym kubku: korzenie idą w dół, roślina rośnie w górę i nikt tak naprawdę nie wie, dlaczego i jak to się dzieje, ale wszyscy właśnie tacy jesteśmy.

Złote rybki, chomiki, białe myszki i nawet tamto małe nasionko fasoli - wszystko umiera. My też.

A potem przypomnij sobie baśnie i pierwsze słowo, które poznałeś - największe słowo ze wszystkich - PATRZ.


poniedziałek, 9 czerwca 2025

Kazimiera Iłłakowiczówna - Nie dla siebie

 
Andre Kohn

I można zdobyć wszystko, ale nie dla siebie,
wymodlić każdą łaskę, każdy sprawić cud,
wyczytać ciemne jutro jak piosenkę z nut,
wstrzymać klęskę, jak wilka u owczarni wrót,
wszystko to można, wszystko, ale nie dla siebie.

Kończy się cudotwórstwo, gdy chodzi o własne klęski, u granic własnych staję włości
i składam oręż. Tam, gdzie by najprościej
było - uczynić wszystko dla własnej miłości,
jest się bezsilnym wobec nędzy własnej.

Po tylu próbach - dziś jest wszystko jasne:
z ran, odniesionych w niejednej potrzebie,
człowiek się leczy, 
rzeczy martwe grzebie,
zrzuca postacie, co dlań już zbyt ciasne,
do nowych cudów sił szuka po niebie,

ale ich sprawić nie może dla siebie

Kazimiera Iłłakowiczówna 

Andrzej Poniedzielski - KOŁYSANKA DLA MAĆKA





Nie zależy mi żebyś spał
nie powinno mi zależeć
Ty masz swój i ja swój świat
nie wtrącajmy się do siebie
No, jak widzisz traktuję Cię
jak koleżkę z tej samej huśtawki
Chociaż pewnie różnimy się trochę
Choćby tym, że mam większe zabawki

dzieli nas ładnych parę lat
a jak ładnych- sam zobaczysz
sam zobaczysz ile dni
można przeżyć bez rozpaczy
Ile dni jest niesmutnych tak
że się nawet na radość zanosi
Ile takich ludzi, ile wiatrów
że o dobroć nie trzeba ich prosić



Nie zależy mi byś spał
nie powinno mi zależeć
Ty masz swój i ja swój świat
nie wtrącajmy się do siebie

A na jutro zachowaj sen
że spotkali się tu dwaj krasnale
tacy śmieszni, podobni tak
tyle że z całkiem innych bajek.

Andrzej Poniedzielski 


PO LATACH Pokolenie zza firanki





na tę naszą żółtą łódź podwodną
na tę waszą jedną taką, co to kiedyś wiła wianki
patrzy teraz uśmiechnięte
potencjalnie wniebowzięte
patrzy na nas pokolenie zza firanki




jest ćwierć biedy, 
gdy im przyjdzie wytłumaczyć
gdzie jest lewa ręka, prawa noga
jest pół biedy, kiedy chodzi tylko o to
że najlepiej jest w ogóle nie chorować
ale kiedyś doświadczymy biedy całej
gdy nam przyjdzie wytłumaczyć
gdzie czarne jest, a gdzie jest białe
kim ty będziesz - polepszysz, czy pogorszysz sobą ten świat
kimś zostaniesz, czy za kimś w tyle sto lat
co ci będzie w duszy grało
czarną kawę, czy kakao
pijał będziesz na śniadanie
dom miał będziesz, czy mieszkanie
czy przeważy wszystko to
co ci w genach przekazałem
czy to drugiej będziesz kapitanem
na te nasze sny zaklęte w mak czerwony
i na wasze już mosiężne często klamki
patrzy jeszcze uśmiechnięte
jeszcze nawet wniebowzięte
patrzy na nas pokolenie zza firanki

Andrzej Poniedzielski