wtorek, 14 maja 2024

JERZY ŻUŁAWSKI -- Do świerka

Świer­ku! sta­ry, zie­lo­ny mój świer­ku po­czci­wy,
co w oj­cow­skim ogro­dzie nad lipy i klo­ny
wy­strze­li­łeś, z wspa­nia­łej pysz­niąc się ko­ro­ny,
zali ja cię oba­czę jesz­cze kie­dy żywy?

Ileż razy dzie­cię­ciem igra­łem szczę­śli­wy
w two­im cie­niu, mu­ska­jąc twój war­kocz zie­lo­ny,
lub jak pta­szę u szczy­tu twe­go ucze­pio­ny
na me góry pa­trzy­łem, na łąki i niwy.

Kie­dy po­strach przed karą za zbyt­ki się zda­rzył,
ty mi by­łeś uciecz­ką! Na two­ich ko­na­rach
pierw­sze-m żale wy­pła­kał, pierw­sze sny prze­ma­rzył.

Może wkrót­ce bez­boż­na po­wa­li cię ręka:
wol­ne ży­cie za­koń­czysz w po­pie­le i ża­rach, —
świer­ku! mnie los tak samo po­wa­lił i nęka...  

Jerzy Żuławski. 


                      Czytając wiersz Żuławskiego przypomina mi się historia 
                      naszego pięknego, dorodnego 40 letniego świerku..
                      wzrastającego i rosnącego przed domem od maleńkiego drzewka, 



                       
                        Tak jak syn doroślejąc zaczyna przerastać ojca tak i nasz świerk 
                       nie wiadomo kiedy wystrzelił wysoko poza dach swojego                                                   rodzinnego domu stając się  przy każdym silniejszym halnym
                               zagrożeniem dla domu i domowników.
                    
                   Przyszedł czas, gdy trzeba było wybierać: dom czy świerk,  
                                 aby uchronić dom  zginąć musiał - świerk.  




                       Gdy piła  "kroiła" świerk -  mnie kroiło się serce.


                                                  



Został po nim tylko pieniek, 


 
ale  "nie wszystek  umarł" 
 Świerk nadal żyje w mojej pamięci
 co roku latem stawiam na pieńku po nim i dla niego  donicę z kwiatami.










poniedziałek, 13 maja 2024

Magda Czapińska - Śni mi się jakiś inny pan


 Tobie zupy gotuję, tobie łóżko ścielę
Z tobą jest mi tak dobrze, ale
Z tobą spędzam dni szare i szare niedziele
Dbam o ciebie jak umiem, jeszcze kocham, chwalę




Śni mi się jakiś inny pan
Niepodobny zupełnie do ciebie
Co to za pan, kto to ten pan
Nie dręcz, nie pytaj – ja nie wiem, nie wiem


Miły to gość, czasu ma dość
Więc śnił mi się aż do rana
I tylko żal, że budzę się
I jestem znowu sama





Cóż, że w kółko powtarzam
Sen mara, Bóg wiara
Czytam Freuda po nocach
I nie śnić się staram


Lecz złożona jest dziwnie natura kobiety
I choć bardzo się staram, niestety


Śni mi się jakiś inny pan
Niepodobny do ciebie, mój złoty
Śni mi się wciąż, jak gdyby nic
Innego nie miał do roboty


Zjawia się nocą z pękiem róż
I bywa taki czuły
A jak się śni, a jak się śni
Zostawmy te szczegóły


Z tobą, jakby nie było, spędziłam pół życia
I gdy nic się nie zmieni spędzę drugie tyle
Będę zupy gotować i różne takie inne
I niejedno wytrzymam, byle


Śnił mi się jakiś inny pan
Niepodobny zupełnie do ciebie
Czemu on właśnie, a nie ty
Nie dręcz, nie pytaj – ja nie wiem, nie wiem


On tylko śni się, więcej nic
Więc małą słabość wybacz
I nie dziw się i nie złość się
Że lubię długo sypiać


Bo śni mi się jakiś inny pan
Niepodobny zupełnie do ciebie
Co to za pan, kto to ten pan
Nie dręcz, nie pytaj – ja nie wiem, nie wiem


Miły to gość, czasu ma dość
Więc śni mi się aż do rana
I tylko żal, że budzę się
I jestem taka sama, sama...


Magda Czapińska


Mariusz Parlicki - Odtąd dotąd





Jesteśmy tylko odtąd dotąd,
ścìągnięci, rozciągnięci w czasie,
życie jest pewną czasu kwotą,
być poza czasem nam nie da się.
 
Ileż to dzieł ponadczasowych
w niwecz obrócił czasu bieg,
ileż wydarzeń epokowych
zabiera z sobą każdy wiek?
 
Epoka ginie za epoką,
morze porasta gęsty las,
otwiera się i gaśnie oko,
czas biegnie w nas i wokół nas


Mariusz Parlicki

sobota, 11 maja 2024

MOJA NIEDZIELNA KARTKA Z KALENDARZA


 



ks. Jan Twardowski - Co zostało we mnie

 

Nie o grzechy mnie pytaj
co zostało we mnie
Ile szczerości tego co już było dawno
ile uśmiechów wcześniejszych od myśli
niewinności jak długowłosego jamnika
albumu z wierszem "kto bibułę buchnie niech mu łapa spadnie"
snu od bólu głowy
liścia wiązu co drapie
serce widzącego bez okularów
barwy której się uczyłem jak muzyki
kamienia wystrzelonego z procy który nie doleciał jaszcze do ziemi
modlitwy szumiącej jak ogień
siostry przy rodzinnym stole jak niebieska ostróżka
pokazującej mi język po drugiej stronie lampy
słów wciąż czujnych by nie uśpić krzywdy
sumienia tak wiernego jak anioł i zwierzę
i tego niewidomego --- co dalej 

                                                              
Jan Twardowski


piątek, 10 maja 2024

Antoni Słonimski - Dawne księżyce





Przez okno wpółotwarte w pokoju panieńskim
Noc pachnąca napływa, kołysze firanką.
Lecz mocniej kiedyś nocą pachniał las Ardeński,
Gdy szedł leśną gęstwiną Orlando z kochanką.

I okno to, i drzewa, i puste ulice,
Chociaż noc tak pogodna, w gęstym mroku toną,
Bo takie już na niebie nie świecą księżyce
Jak ten, co kiedyś srebrem błyszczał nad Weroną.




Inne były imiona, drzewa i napoje,
Inne ptaki śpiewały niebu gwiaździstemu,
Gdyśmy pierwszy raz wiosną, nocą, szli we dwoje,
W owych czasach odległych, dwadzieścia lat temu.

Antoni Słonimski

Józefa Ślusarczyk-Latos - Prośba liścia


nie depczcie po mnie - mówi liść -
ja jestem światłem waszej twarzy
kamieniem węgielnym Przyszłości
listem do umarłych
wiatru pożywieniem -

nie depczcie po mnie -
we mnie jest mnóstwo korytarzy
żył złotonośnych apartamentów
we mnie jest ciężar waszych spojrzeń - przekleństw -
przeze mnie biegną drogi gwiazd
neutralne przestrzenie zamiary biedronek -

nie wgniatajcie mnie w ziemię -
jestem flagą Pokoju i Pieśni
świątynią bezdomnych -
zielonym okrętem
ostatnim uśmiechem miast

Józefa Ślusarczyk-Latos


czwartek, 9 maja 2024

Tadeusz Różewicz - W środku życia -

 
Dziś dostrzegłam piękno tego wiersza, a przechodziłam koło niego obojętnie wiele razy:




Po końcu świata
po śmierci
znalazłem się w środku życia
stwarzałem siebie
budowałem życie
ludzi zwierzęta krajobrazy

to jest stół mówiłem
to jest stół
na stole leży chleb nóż
nóż służy do krajania chleba
chlebem karmią się ludzie



człowieka trzeba kochać
uczyłem się w nocy i w dzień
co trzeba kochać
odpowiadałem człowieka

to jest okno mówiłem
to jest okno
za oknem jest ogród
w ogrodzie widzę jabłonkę
jabłonka kwitnie

kwiaty opadają
zawiązują się owoce
dojrzewają

mój ojciec zrywa jabłko
ten człowiek który zrywa jabłko
to mój ojciec

siedziałem na progu domu
ta staruszka która
ciągnie na powrozie kozę
jest potrzebniejsza
i cenniejsza
niż siedem cudów świata
kto myśli i czuje
że ona jest niepotrzebna
ten jest ludobójcą

to jest człowiek
to jest drzewo to jest chleb

ludzie karmią się aby żyć
powtarzałem sobie
życie ludzkie jest ważne
życie ludzkie ma wielką wagą
wartość życia
przewyższa wartość wszystkich przedmiotów
które stworzył człowiek
człowiek jest wielkim skarbem
powtarzałem uparcie

to jest woda mówiłem
gładziłem ręką fale
i rozmawiałem z rzeką
wodo mówiłem
dobra wodo
to ja jestem
człowiek mówił do wody
mówił do księżyca
do kwiatów deszczu
mówił do ziemi
do ptaków
do nieba

milczało niebo
milczała ziemia
jeśli usłyszał głos
który płynął
z ziemi wody i nieba
to był głos drugiego człowieka


Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Niewierny

Przychodzą na mnie godziny zwątpienia,
Gdy tracę wiarę w Twoją dobroć, Panie,
W Twe miłosierdzie, w Twoje miłowanie,
W wolę zbawienia,
W nawet w Twoją istność i władanie

Naówczas pragnę, abyś w błyskawicach
Na niebo wstąpił i w płomieniach cały,
Pan pełen mocy i Bóg pełen chwały,
Choćby w źrenicach
Twoich złowróżbne dla mnie skry gorzały:

Choćbyś mnie strącić miał karzącą ręką
Z powierzchni ziemi gdzieś w czarne bezdenie 
Na beznadziejne wieczyste cierpienie; 
Albowiem męką
Najokropniejszą z wszystkich jest wątpienie.

Gdy Ty mi konasz, dusza we mnie kona,
Noc się ogromna, wieczna rozpościera;
Myślom się otchłań i przepaść otwiera,
Nieprzenikniona — —
I dusza kona, i serce umiera












Zjaw się, o! zjaw się na wysokim niebie
Na wozie wichrów, na ognia rydwanie,
Zjaw się, jak słońca blask na oceanie,
Daj ludziom Siebie!
Zjaw się na niebie, o Boże… O Panie!… 


Kazimierz Przerwa-Tetmajer 

środa, 8 maja 2024

Zbigniew Herbert - Krótka modlitwa wieczorna

 



Panie
życia
i śmierci

daj mi odejść w spokoju


żyłem długo
walczyłem
moje ciało
pokryte jest
bliznami


zawsze 
prosiłem Ciebie
o nagłą i niespodziewaną


daj mi
drogę najkrótszą
z bieli w biel
z ciemności w ciemność



nie pozwól
abym usiadł u skrzyżowania dróg
zabiegał o litość
wystawiając moją haftowaną ranami duszę
na sprzedaż


nie pociąga mnie także
woskowy zapach
niebieskich pokoi


wciąż mam jeszcze
pociąg do kobiet
klnę jak szewc


najlepiej
zapomnij o mnie
skreśl z listy


teraz
kiedy czekam
na odlot motyla


Zbigniew Herbert z wierszy rozproszonych 1992 - 1998


wtorek, 7 maja 2024

Marian Hemar - Teoria względności

 



Teoria względności

Gdy się ludzi ocenia
Z różnych punktów widzenia --
Ciekawa rzecz, jak się skala
Pewnych wartości zmienia.

Wada staje się cnotą,
A zaletą -- głupota.
O przeciwniku -- gdy zacny --
Mówimy, że idiota.

O stronniku, gdy trudno
Przyznać nam, że rozsądny --
Nie powiemy, ze cymbał.
Powiemy: "Z gruntu porządny".




Gdy się mądrym człowiekiem
Chlubi wrogi nam obóz --
Stwierdzamy, że "inteligentny"
I dodajemy: "łobuz".

Gdy się w naszym obozie
Łobuz szasta wybitny --
Mówimy: "Twardy człowiek.
Zdolny -- mówimy. -- Sprytny".

Gdy nasz przeciwnik się potknie,
"Zdrajca!" -- głosimy krzykiem.
Gdy stronnik zdradzi, stwierdzamy:
"Nie był naszym stronnikiem".

I to nas niesłychanie
Na duchu podtrzymuje,
Że przeciw nam zawsze
Idioci tylko i szuje.

A z nami, wszyscy albo
Roztropni, albo dumni,
Albo z gruntu porządni,
Albo bardzo rozumni.

*
Dziwne, jak punkt widzenia
Automatycznie zmienia
Skalę naszych kryteriów
Uznania czy potępienia.

Gdy my konfiskujemy --
Zasługa to narodowa.
Kiedy nas konfiskują --
Gwałcą swobodę słowa.

Kiedy nas zamykają --
Tyrani! Despoci! Kaci!
Kiedy my zamykamy --
Tośmy furt demokraci.

Kiedy my "Precz!" wrzeszczymy --
Tośmy patrioci polscy.
Ci, co "Precz" wrzeszczą na nas
Wywrotowcy warcholscy.

"Dwa a dwa cztery" u nas --
To dogmat, to teologia.
"Dwa a dwa cztery" u wroga --
Wulgarna demagogia.
.....
 
*
.....
Przyznać komu, po męsku,
W sposób najprościej rozsądny,
Że choć wróg nasz -- rozumny,
Choć przeciwnik -- porządny,

I walczyć z nim, aż do konca,
do końca ceniąc go szczerze --
Na to nas nie stać. To w naszym
Nie leży charakterze.

Nasza zasada: siebie
Ze wszystkiego rozgrzeszać,
Ale na przeciwniku
Psy -- o to samo -- wieszać.

piątek, 3 maja 2024

Adam Asnyk - MIEJCIE NADZIEJĘ

 


Tryptyk Jacka  Malczewskiego 


Miejcie nadzieję!... Nie tę lichą, marną
Co rdzeń spróchniały w wątły kwiat ubiera,
Lecz tę niezłomną, która tkwi jak ziarno
Przyszłych poświęceń w duszy bohatera.

Miejcie odwagę!... Nie tę jednodniową,
Co w rozpaczliwym przedsięwzięciu pryska,

Lecz tę, co wiecznie z podniesioną głową
Nie da się zepchnąć ze swego stanowiska.

Miejcie odwagę... Nie tę tchnącą szałem,
która na oślep leci bez oręża,
Lecz tę, co sama niezdobytym wałem
Przeciwne losy stałością zwycięża.

Przestańmy własną pieścić się boleścią,
Przestańmy ciągłym lamentem się poić:
Kochać się w skargach jest rzeczą niewieścią,
Mężom przystało w milczeniu się zbroić...

Lecz nie przestajmy czcić świętości swoje
I przechowywać ideałów czystość;
Do nas należy dać im moc i zbroję,

By z kraju marzeń przeszły w rzeczywistość.

Adam Asnyk.