wtorek, 6 grudnia 2022

Jan Rybowicz - Odwet pozorów / Już nigdy nie będziemy kochać tak jak wtedy/ Prośba

 

Jan Rybowicz (ur. 26 maja 1949 w Koźlu na Opolszczyźnie, zm. 21 października 1990 w Lisiej Górze) – polski poeta, prozaik.

 Umierając przedwcześnie, Jan Rybowicz dołączył do grona kaskaderów polskiej literatury: Marka Hłaski, Rafała Wojaczka, Edwarda Stachury. Był samoukiem o złożonej osobowości udręczonym życiem i alkoholem. 

Oczytany w literaturze amerykańskiej i obarczony gwałtownym charakterem – w pisaniu wyzwalał całą swoją dzikość.


Odwet pozorów

Kamień, odrzucony przy budowie domu,
stanie się kamieniem węgielnym
jeszcze wspanialszego przedsięwzięcia.

Niesforny student wydalony z uczelni,
leniwy, choć żywy jak iskra,
stanie się wielkim wynalazcą.

Niezdolny do służby wojskowej marzyciel
stworzy własną, wielką armię
i podbije wiele narodów.

Mierny poeta, którego wierszy
nikt nie chciał drukować,
zostanie wieszczem.




Rady, jakich udzielał nieznany włóczęga,
pozostaną tymi zbawiennymi
w pamięci potomnych.

Człowiek, którym pogardzano,
stanie na czele narodu,
a jego słowa będą jak balsam na ranę.

To, co uważano za nierealne,
stanie się rzeczywiste,
i taki jest właśnie odwet pozorów.





Andrea Kvas

Prośba

Jeśli będziesz kiedyś tak zupełnie
bezdennie nieszczęśliwy
to idź odwiedzić

swoich znajomych i nieznajomych
na cmentarzu,
zobacz, jak dożywają ludzie
w domach spokojnej starości,
odwiedź domy dla obłąkanych,
szpitale oddziały dla
chorych nieuleczalnie,
umierających
po kawałku,
zamiast do pochodu pierwszomajowego
włącz się kilka razy
do pogrzebowego konduktu,




przeczytaj
"Archipelag Gułag" Sołżenicyna,
postój w kolejkach aptek,
przychodni lekarskich,
zakładów pogrzebowych,
posłuchaj,
jak wiedźmy w mrocznych kościołach
szepczą sobie o rodzajach śmierci,
niby o technikach seksualnych
swoich nieżyjących mężów.
Wyrwij bolącego zęba,
oddaj honorowo krew,
upij się do nieprzytomności,
wybierz się na włóczęgę dokoła świata,
przystąp do złodziejskiej szajki,
powieś się,
wal głową w mur,
zgwałć stuletnią staruszkę,
wstąp do zakonu,
zamiast liryki pisz wyuzdaną pornografię,
nie rób kompletnie nic,
zacznij żebrać,

tylko przestań wreszcie
jęczeć za moim uchem:
-Boże, taki jestem ogromnie nieszczęśliwy...

Jan Rybowicz



   

                                                           

  Już nigdy nie będziemy kochać tak jak wtedy

Miła, to sentymentalne,
ale nie mogę, nie mogę zapomnieć
nas wtedy
– wtopionych w bursztyn ciszy.

Z jaką nieśmiałą obawą dotykaliśmy swoich rąk
– skrzydeł egzotycznych ptaków.

To powraca do mnie jak motyw śmierci.
Tak drżące były nasze ciała,
tak świeże – ciała prawie dzieci.




Kim, jak nie dziećmi byliśmy
niewinnymi,
bardziej świętymi, niż hostia przenajświętsza.

To jak zadra tkwi w mej pamięci.
Nasze błękitne oddechy,
nasze źródlane oczy
– jeszcze nie ścięte szronem przerażenia –

nasza czułość
delikatna jak nalot pyłku na śliwkach,
czysta i krucha jak kryształ lodu,
naiwna jak młody psiak.
Już nigdy nie będziemy kochać jak wtedy.

Jan Rybowicz.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Wiersz "Prośba" przypomniał mi powiedzenie mojej teściowej, która wiele w życiu przeszła:
jest ci źle, idź na cmentarz, tam się zaraz opamiętasz!
Bardzo mądre wiersze, nie znałam tego poety.
jotka

donka pisze...

Ja też go nie znałam....gdzieś przeczytałam jego wiersz "Radość życia" i zainteresował mnie autor, jego poezja. B. zdolny, ciekawy, człowiek. Jakby drugi Stachura Zmarnowane życie nie tylko przez alkohol, sam je sobie skrócił.