Etykiety

Jan Lechoń kopia wierszy z blogu "ŚWIAT POEZJi" z lat 2008-2017


jesiennie 5

Kim ja jestem?  Liść, tylko liść, co z drzewa leci.
Com uczynił – wszystko było pisane na wodzie.
Liść jestem, co spadł z drzewa w nieznanym ogrodzie,
Wiatr niesie go aleją, w której księżyc świeci.
Jednego pragnę dzisiaj – Was zimne powiewy!
Nieś mnie chłodny wietrze, nie pytając po co,
Pamiętaj stare ścieżki, zapomniane krzewy-
Wszystkie je rozpoznam i odnajdę nocą.
W ostatniej woni lata, w powiewie jesieni,
Padnę pod strzaskany ganek kolumnowy,
By ujrzeć to, com widział – podniesione głowy,
wśród teraz pochylonych, zamyślonych cieni.
Uciszaj srebrna nocy całą ziemie śpiewną,
A ja padnę na trawę wilgotną od rosy,
Będę muskał cicho Twoje złote włosy,
Których dzisiaj, nie poznałbym pewno.

   

  Jan Lechoń

Chorału Bacha słyszę dźwięki….
Chorału Bacha słyszę dźwięki,
Na niebo ciągną szare mgły
I wszystko mi już leci z ręki:
Miłość i rozkosz, prawda, sny.
I w którąkolwiek pójdę stronę,
Wszędzie jesienny chrzęści chrust.
A jeszcze nic nie załatwione
I nie odjęte nic od ust.
Patrz! Dzikiej róży krzak serdeczny
W wichurze zeschły traci liść.
Ach !I Sąd jeszcze Ostateczny,
      
Na który trzeba będzie iść.
 
Jan Lechoń
………Lenistwo

Bezmyślna moich grzechów nikczemność mnie nucba
Nie mogę nimi zapić mej duszy goryczy,
Nie umiem sam być z sobą, uciekam od ludzi.
A nuż jest Pan Bóg w niebie i wszystko to liczy?

Jak ptak chcę lekko złożyć poranione skrzydła,
Przeklinam mój początek, a nie pragnę końca.
O! połóż mnie przed sobą na promienie słońca,
Ciało moje mnie męczy, dusza mi obrzydła.

Ach! Pan Bóg jest na pewno i nikczemnych sądzi
A ufnych wyprowadza na gwiaździstą drogę.
I nie wie nikt, gdzie zajdzie, gdy po ziemi błądzi.
Lecz teraz chcę spoczynku. Modlić się nie mogę.
 
Jan Lechoń
………Pycha

Z ogrodów, z których płyną fale dziwnych woni,
Z pałaców o przepyszne opartych kolumny,
Z twoich oczu błękitnych i twej białej dłoni,
Ze siebie, ze wszystkiego, jak Bóg jestem dumny.

Pod kołdrą się gwiaździstą do snu dzień ułożył,
Patrzę w ogród przez okno: w ogrodzie jest ciemno.
I myślę: jestem człowiek, którego bóg stworzył,
O każdej dnia godzinie śmierć wisi nade mną.

Zła ziemia będzie żarła moje białe kości,
Lecz gdzież odejdzie dusza, ten człowiek,prawdziwy?

Jeśli Bóg jest nicością, pójdzie do nicości,
Do nieba jeśli – dobry; do piekła – gdy mściwy.
Jan Lechoń.
  

Pochodził ze starego rodu żmudzkiego, osiadłego w Warszawie w XVIII w. Jego dziadek mówił jeszcze po litewsku i służył w armii Napoleona. Od 1939 r. przebywał poza krajem .Większość życia spędził w Nowym Jorku .Tęsknił za Polską. Cierpiał na zaburzenia psychiczne, popadał często w depresję.. 8 czerwca 1956 roku w Nowym Jorku popełnił samobójstwo do dziś okryte tajemnicą, bo do końca pisał świetne utwory i nic nie wskazywało na krok ostateczny. Zostawił po sobie niezwykle interesujące „Dzienniki“. Ostatni  w nich zapis pochodzi z 30 maja, na kilka dni przed śmiercią, a w nim ta znamienna myśl:

„Można zawsze znaleźć w swej inteligencji, woli, sercu coś co pomoże nam w walce z życiem, z ludźmi.  Ale na walkę z sobą – jest tylko modlitwa.”

Jan Lechoń – Modlitwa

Gwiazd siewco i księżyców, co w eterze wiszą,
O! Panie nad deszczami i Panie nad skwarem!
Porównaj nas zmęczonych z milczącym obszarem,
Niebiosa ku nam nachyl i napój nas ciszą.

O! utop nas w Twych światów bezmiernej głębinie,
Posrebrzaj nas jak gwiazdy, rozpuszczaj jak morze,
Nalewaj nas powietrzem w błękitne przestworze,
Nastrajaj nas jak echo i słuchaj, jak ginie.

Bladym uczyń nas rankiem, wschodzącym na niebie,
Obłokiem, co w południe leniwo przepływa,
Woalem czarnej nocy, co ziemię nakrywa -
Oswobódź nas od duszy i wybaw od siebie.


Jan Lechoń – Aria z kurantem

Smutek taki mnie chwycił, że zda się, aż skomli,
Ani przed kim się żalić, kto wie, kiedy minie.
Gdybyż to było można usiąść przy kominie
I czytać sobie stare wiersze Syrokomli!

I marzyć, jakbyś pocztą wędrował podróżną.
O owych lasach, rzekach, tych dworach, tym zdroju,
I myśleć, że są wszyscy w przyleglym pokoju,
Od których ciągle listów wyglądasz na próżno.

Cóż znajdę, jeśli wyjdę takiego wieczoru?
Tu wszyscy obcy i każdy gdzieś śpieszy.
Ach żadna mnie muzyka dziś nie pocieszy,
Chyba „Aria z kurantem” ze „Strasznego Dworu”.


Jan Lechoń - Skowronek

Padł granat i rozburzył ten stary kantorek,
Przy którym płakał Gustaw po stracie kochanki,
Spłonął w Września płomieniach kolumnowy dworek,
Ten z czarnym fortepianem dworek z „Warszawianki”.

Ciche domy dzieciństwa, gdzie się błogo śniło,
Książki niegdyś czytane z płomieniem na twarzy,
Wszystko, wszystko, co nasze, do kości z cmentarzy,
Wydane na zagładę lub w proch się zmieniło.

I tylko tak jak zawsze, kiedy błyśnie dzionek,
Nad rolę we mgłach całą i nad stare drzewa,
Wysoko, aż do nieba wznosi się skowronek
I tę samą co zawsze piosnkę swoją śpiewa.

O! ptaszku, który śpiewasz w Żelazowej Woli!
Niech głos twój dzwoni ciągle nad wiosenną ciszą,
Nad każdym, który cierpi, nad wszystkim, co boli
Szczęśliwi, ach szczęśliwi, którzy ciebie słyszą!

Teofil Lenartowicz
DUMKA WYGNAŃCA
Na dolinie, na zielonej,
Widzę w dali wioskę małą,
Domek płotem ogrodzony,
Na zakręcie brzozę białą;

Do gościńca droga długa,
Na niej lipy i topole,
Poza wzgórzem srebrna struga,
A za strugą szczere pole.

Nawet kwiatki takież prawie
Na pagórku, na przydrożu
Dziki piołun w bujnej trawie
I bławatki rosną w zbożu.

Gdyby jeszcze tam, na boku,
Krzyż się chylił na rozstaju,
A dąb siwy u potoku,
To bym myślał, żem już w kraju.

Jaka cicha szczęsna chatka,
Przy niej matka, dziewcząt dwoje…
Czemuż to nie moja matka?
Czemuż to nie siostry moje?

Słońce zaszło za lasami,
Lud wesoły idzie z pracy,
Czemuż się nie cieszę zwami?
Czemuż wyście nie Polacy?

Ptak powrócił w swoje gniazdo,
Zwinął skrzydła utrudzone;
Chmurna losów moich gwiazdo,
Gdzież mnie wiedziesz, w którą stronę?

Płyńcie! płyńcie, łzy tęschnoty,
Nieutulne łzy tułacze,
Może jeśli dzień przepłaczę,
Noc przyniesie mi sen złoty.

PIOSENKA  -Jan Lechoń
  
Droga Warszawo mojej młodości,
W której się dla mnie zamykał świat!
Chcę choć na chwilę ujrzeć w ciemności
Dobrej przeszłości
Popiół i kwiat.
Zanim mnie owa ciemność pochłonie,
Twoich ogrodów chcę poczuć woń.
Niechaj Twych ulic wiatr mnie owionie,
Połóż Twe dłonie
Na moją skroń!
Jak kiedyś zapach bzowych gałązek
Wśród kropli rosy i słońca lśnień,
Tak inny z Tobą marzę dziś związek:
Starych Powązek
Głęboki cień.
Marzę, że Ty mi zamkniesz powieki,
Lecz choćbym z ciężkich nie wrócił prób,
Będę Ci wierny, wierny na wieki
Aż po daleki
Wygnańczy grób.

(1951)

Aleksander Błok Starzec


  

Aleksander Błok

Minęły bujne lata

Minęły bujne lata moje –
Już starość. Patrzę na ten świat.
Kiedyś tam …gdzieś … nas było dwoje,
Lecz to jest sen. Zatarty ślad.

Patrzę, jak więdnie kwiat jesienią,
Słucham pamięci cichych słów;
Ale czyż można wierzyć cieniom,
Co błysną śród młodzieńczych snów?

Byłoż to jawą czy snem było,
Gdy zapominam o tych dniach –
Znów długo śni mi się, jak śniło,
To niewyśnione, skryte w mgłach.

Lecz wiem. To bajka, co mnie zwodzi.
To zima –ten mój siwy włos…
Niech odszukają inni, młodzi,
Drzwi, w które nie dał wejść mi los.

29września 1902

tłum. Jan Lechoń 


W Puszczy Kampinoskiej, na podwarszawskich wydmach, przytulony do prostej Kaplicy Laskowej, pachnącej żywicą niekoronowanych pni sosnowych, rozpościera się cmentarz z rzędami drewnianych krzyży. Śródleśny cmentarz w Laskach nad wyraz ubogi, ciszą absolutną wypełniony, swoiście zaniedbany, gdzie w piasku lasu chowani są zmarli… krypt sie tam nie buduje.
Jest to miejsce spoczynku wielu z wyboru bo – jak powtarzał ostatni z odchodzących współzałożycieli Lasek, ks. Antoni Marylski – „u nas się tak przyjemnie leży…” 
Na cmentarzu w Laskach pod wysokimi krzyżami z nieociosanego brzozowego drewna i przywaleni bryłą kamienną pochowani są ludzie spośród inteligencji warszawskiej, poeci i pisarze, plastycy i rzeźbiarze, artyści i twórcy, siostry zakonne i księża, potomkowie rodów arystokratycznych i szlacheckich, żołnierze Armii Krajowej, pracownicy, wychowawcy i wychowankowie Zakładu w Laskach oraz członkowie rodzin mieszkających przy Zakładzie.

Śródleśny cmentarz w Laskach – fot. Andrzej Szkoda

W Laskach spoczęły prochy Jana Lechonia ekshumowane z cmentarza Calvary w dzielnicy Queen’s w Nowym Jorku.
Stało sie zadość życzeniu Poety wyrażonemu w wierszu z roku 1941:
To, w co tak trudno nam uwierzyć,
Kiedyś sie przecież stanie jawą,
Wiec pomyślałem: chciałbym leżeć
Tam gdzie mój ojciec – pod Warszawą

Antoni Słonimski po śmierci żony, malarki Janiny Konarskiej-Słonimskiej w roku 1975 napisał wiersz Laski.
Laski
Nie zostałaś w szpitalnej pościeli
Umęczona, uśpiona chorobą,
Nie odeszłaś bo nic nie rozdzieli
Mnie i ciebie, gdy już będę z tobą.
Aż do chwili tej wszystko się liczy
Do połowy tylko i niepełnie
I niemało mnie czeka goryczy
Zanim ciszą rozgościsz się we mnie.
A gdy znajdę się już przy twym boku,
Gdy cmentarne oplotą nas bluszcze,
Znów twe oczy zajaśnieją w mroku
Powtórzone w błękitach jak w lustrze.
I w tym świetle które się powtarza
Utrwalone w głębinach zwierciadła
Znów powstaniesz ze mną od ołtarza
Tak jak wtedy młodzieńczo pobladła.
Antoni Słonimski
W rok później, 4 lipca 1976, tragicznie zmarły Poeta został pochowany obok swojej żony na cmentarzu w Laskach.
Testamentem zapisał prawa autorskie swych utworów Zakładowi dla Niewidomych w Laskach. 

Symbolem cmentarza jest krzyż – krzyż cierpień ludzkich i
ukojenia.















Fot. Bartosz Bobkowski 
Chrystus Laskowy
W kaplicy z leśnych bierwion
na prostym twardym drzewie
umarł w wieńcu z kłosów
ukrzyżowany bosy
Władca Niebiosów
Na każdy Jego zgon
spiżowy dźwięczał dzwon
i niósł się echem w Laskach
jak śpiewna Boża łaska
A krzyż się stawał niebem
i był codziennym chlebem
Bo w cieniu leśnych bierwion
na prostym twardym drzewie
ukrzyżowany bosy
dawał się Pan Niebiosów.
Siostra Maria Gratia Zaleska
/z tomu WierszeAsyż 1978./


W Laskach pochowany też  został były premier III Rzeczpospolitej Tadeusz Mazowiecki.

Brak komentarzy: