czwartek, 17 sierpnia 2023

 



Adam Szyper polski poeta żydowskiego pochodzenia ur. 6 grudnia 1939 w Łodzi.  W 1940r. wraz z rodzicami został wysiedlony do łódzkiego getta, gdzie spędził pierwsze  cztery lata swojego życia. Przeżył pobyt w pięciu niemieckich obozach koncentracyjnych, w tym Auschwitz. Po zakończeniu wojny powrócił do Łodzi. W 1957 wyemigrował do Izraela, a w 1962 wyjechał do Stanów Zjednoczonych i osiadł w Nowym Jorku. 

Jego wiersze publikowane są w licznych antologiach i magazynach literackich.




Włodzimierz Siwierski

Dzieciństwo


Byłeś mądrym dzieckiem
Wiedziałeś, że nie wolno płakać.
Milczałeś bo każdy dźwięk
Oznaczać mógł koniec twego
Żywego nieistnienia.
Wiedziałeś, że trzeba schodzić
Silniejszym z drogi, a nigdzie
 Nie widziałeś słabszego od siebie.
Kopałeś matkę po nogach
Gdy chwiała się, gdy z zimna drżała
W widmowo trupich szeregach.
Byłeś mądrym dzieckiem, wiedziałeś
Że godzinami trzeba stać na baczność
Zimą na porannych apelach
Że aufzejerka da ci może z litości
Jeszcze jeden zgniły kartofel.
Strach wznosił cię ponad wszystkie
Dziecięce reakcje, lecz gdy noc
Zapadała w cuchnącym baraku
Wśród ludzi, którzy jak otępiałe raki
Tuż przed ugotowaniem
W gęstym smrodzie leżeli na sobie
Na chwilę odzyskiwałeś głos
I pytałeś w końcu jak dziecko:
Mamo co to znaczy jabłko?
Mamo co to znaczy kura?

Mamo co to znaczy człowiek?


Maurycy Trębacz


KIEDY ŻYŁ JESZCZE MÓJ OJCIEC 

Kiedy żył jeszcze mój ojciec
Wszystko było jak Pan Bóg przykazał.
Czyste rzeki płynęły do czystego morza.
I kapała z nieba tylko czysta woda.

Dzieci miały jeszcze szacunek dla rodziców
Nie zamykały ich w domach starców.
A dzieci tych dzieci nie uczono w szkołach
kung-fu, karate i sex education.

Młode mamy pchały wózki z niemowlętami
Jak gdyby nigdy nic - na ulicy.
I nikt się wtedy na naszą przeszłość nie patrzył
jak na wymierający gatunek.

Dżungle i Tarzana oglądało się w kinie.
Asfalt miast nie skażony był krwią, moczem i kałem.
W gazetach i w telewizji nie mówili: "walczcie
z przestępstwem - nie wychodźcie wieczorem z domu."

Istniały jeszcze cztery pory roku.
Człowiek był człowiekiem, dolar był dolarem, księżyc był
księżycem.

Nikt się nie bał lekarza czy adwokata i każdego
było stać na to by umierać.


OJCZE MÓJ ZA WIELKĄ WODĄ CZASU 

Ojcze mój za wielką wodą czasu
Spoza której nikt jeszcze nie wrócił
Zejdź z zakurzonego zdjęcia



Podaj mi chwilę która nie boli
Światło które nie oślepia
Prawdę która nie zabija.


W tunelu nocy w którym
Czasem miga orchidea pamięci
Pokaż mi płomień rodzinnego domu
W domu nie zakorzenionym i bezdomnym.

I siłę daj mi Twoją która
Promieniowała aureolą miłości
Bym wspinać się mógł po reszcie życia z godnością
Dumny wśród gwiazd i kolumn czystego powietrza.


3 komentarze:

BBM pisze...

Poruszające utwory!!
Każdy człowiek nosi w sobie jakiś zyciowy bagaż, ale ciężar żydowskich doświadczeń jest trudny do opisania...

Anonimowy pisze...

Tego nie da się czytać bez emocji, jak wiele trzeba przejść, by takie strofy powstały!
jotka

donka pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.