Etykiety

niedziela, 2 listopada 2025

MOJA ŚWIĄTECZNA KARTKA Z KALENDARZA









Mary Frye,  -   „Do wszystkich, których kochałem...”

 „Nie stój nad moim grobem i nie płacz...
Nie ma mnie tam, ja nie śpię

Jestem w podmuchu wiatru
W diamentowym blasku spadającej śnieżynki

Jestem w dojrzewających w słońcu łanach zboża
I w łagodnym jesiennym deszczu
Kiedy budzisz się w ciszy poranka

Jestem w trzepocie skrzydeł ptaków
Które ulatują ku niebu

Jestem gwiazdą, która rozświetla nocne niebo
Nie stój nad moim grobem i nie płacz
Nie ma mnie tam
Ja nie umarłem..
..
(tłum. A. Bednarczyk)


Amerykanka Mary Frye, autorka utworu, napisała pieśń spontanicznie na... szarym papierze torebki od zakupów w 1932 roku. Nigdy jej nie wydała. Wiersz napisany został dla gosposi - Margaret Schwarzkopf, która opowiedziała autorce swoją historię miłości do ukochanej matki. Po jej śmierci nie mogła pojechać na pogrzeb matki do Europy, ze względu na antysemicką nagonkę w Niemczech. Utwór stał się sławny dopiero w 1995 roku, kiedy odnaleziono go w osobistych rzeczach żołnierza, który zginął w zamachu bombowym w Irlandii Północnej. Na kopercie, w której go znaleziono, widniały słowa: „Do wszystkich, których kochałem...”

sobota, 1 listopada 2025

Anna Kamieńska - Skąd przychodzą umarli do snów....





Skąd przychodzą umarli do snów ludzi?
Rozsuwają ściany czasu,
Zjawiają się prawdziwi i czuli.
Pytają się z ogromnym zdumieniem:
Nie boicie się nas?

Gdzie przebywają wówczas, gdy nikt ich nie wspomina?
Gdy twarze ich zaczynają blaknąć
I myśl nasza nie tak łatwo przywołuje
Postać ich schyloną?

Którędy wiedzie droga umarłych do snów ludzi?
Z grobów znowu wyciągają ku nam ich ręce
Rzeczywiste i żywe.
Pragną naszych objęć i uścisków,
Jakby w nich ożywali na nowo.
I poprzez oczy nasze omglone snem
Szukają gwiazdy -
Tej jednej, która była gwiazdą ich życia.



Ostygło powietrze po ich oddechu,
Odebrzmiała fala głosu,
Ciało oddaje się ziemi solą, żelazem i wapnem.
Lecz żyją dłużej pod sennymi powiekami bliskich.
Stąd sięgają znowu do spraw życia,
Do drzwi, które tylekroć mijali,

Do stołów znaczonych odciskami ich dłoni,
Do strzępów mowy, do obrazów,
Które osadzają się w pamięci ludzkiej długo,
Jak muł skalny w głębokim dnie oceanu.

Anna Kamieńska

czwartek, 30 października 2025

Agnieszka Osiecka - A na czas wojny

 

Szmaragdów sznur pragnę mieć,
pochlebców chór pragnę mieć.
A na czas wojny podaruj mi
kropelkę biało-siwej mgły..
.
Nie lękam się chłodu gwiazd,
choć wilczy tren zbudził nas.
A na czas wojny, na czarne dni
podaruj mi krople mgły...

Chciałabym mieć sukien sto,
chciałabym mieć wielki dom.
A na czas wojny podaruj mi
wilgotne, purpurowe bzy...




Niech niebo nam deszcze śle,
niech żyta łan srebrzy się.
A na czas wojny daj Boże nam
jedynie zapomnienia dar..
.
Nie lękam się świstu kul,
nie lękam się śnieżnych pól.
A na czas wojny daj Boże nam
jedynie zapomnienia dar...

Nie lękam się mroźnych zim,
wichury co w niebie śpi.
A na czas wojny daj Boże o!
ten jeden dar - pamięć złą...

Agnieszka Osiecka 

Halina Poświatowska - One nas lubią, te samotne cmentarze...

 

***

One nas lubią, te samotne cmentarze, 

one, które są z nami tak bardzo, 
że nieledwie tkwią w środku nas. 

Paradoks odwracalny, bo może to my w nich tkwimy. 
Obrysowując palcem kontur własnego ciała 
uwzględniamy pelargonię posadzoną nisko i klepsydrę zatkniętą u wezgłowia. 

Szept pochylonej brzozy,
splot jej chłonnych korzeni, soczystą zieleń liści. 

I całując na dobranoc twoje czoło nad lewą brwią 
myślę o niedużej kaplicy z drewnianym krzyżem w poprzek. 
Pachnie ziemia...

Halina Poświatowska

Jeremi Przybora - Ciepła wdówka na zimę.

 

Leopold Schmutzler



Gdy październik wraz z ciepłą bielizną
zsyła smutek na ciebie doroczny –
o, samotny jesienny mężczyzno,
pustym wzrokiem dokoła znów toczysz.
Odwracając zmęczone źrenice
od bezmyślnej twarzyczki podlotka –
z jedną myślą przebiegasz ulice:
„Gdyby wdówkę gdzie ciepłą napotkać!
Nim ta zima chwyci znów –
żeby tak coś z ciepłych wdów!”.

Ciepła wdówka na zimę –
zawieruchę i mróz –
to jest szczęście olbrzymie,
co jak kwiat będziesz niósł.
Co cię w sposób realny
wyrwie z trosk materialnych –


zmieni minus globalny –
twój minus na plus.



Proszę pana, ja panu coś powiem:
jestem ciepła, choć jeszcze nie wdówka.
Ale jeśli pan umie uwdowić –
czeka pana urocza placówka –
mój staruszek ma taką zadyszkę,
że doprawdy niewiele wystarczy –
ot, zatrutą gdzieś wpuścić mu myszkę –
albo jeszcze cokolwiek inaczej –
wsypać coś do jednej z kasz,
trochę trudu i już masz:

Ciepłą wdówkę na zimę –
na gołoledź i śnieg!
Żebyś w śnieżną zadymkę
do niej tęsknił i biegł.
Drzwi i serce otworzy
i warunki ci stworzy,
i na duszę położy,
położy ci lek.

Jeremi Przybora 

środa, 29 października 2025

Wisława Szymborska - Przypowieść

 




Rybacy wyłowili z głębiny butelkę. 
Był w niej papier, a na nim takie były słowa: 

"Ludzie, ratujcie! Jestem tu. 
Ocean mnie wyrzucił na bezludną wyspę. 
Stoję na brzegu i czekam pomocy. 
Spieszcie się! Jestem tu!"

-- Brakuje daty. Pewnie już za późno. 
Butelka mogła długo pływać w morzu
-- powiedział rybak pierwszy.

-- I miejsce nie zostało oznaczone. 
Nawet ocean nie wiadomo który
-- powiedział rybak drugi.

-- Ani za późno, ani za daleko. 
Wszędzie jest wyspa Tu -- powiedział
rybak trzeci.

Zrobiło się nieswojo, zapadło milczenie. 
Prawdy ogólne mają to do siebie.

Wisława Szymborska - 


niedziela, 26 października 2025

Dobro i zło.



Wypowiedź radzieckiego żołnierza walczącego  przed laty w Afganistanie - 
z książki „Cynkowi chłopcy”? Swiatłany Aleksijewicz - 
cytuję: 
„Czego tam się dowiedziałem: Że dobro nigdy nie zwycięża. Ilość zła w świecie nigdy się nie zmniejsza."
















Dobro i zło


Dobro i zło. Czy istnieje?
Dobro i zło. Czy wie co się tak właściwie w świecie dzieje?
Dobro i zło. Cóż to takiego?
Dobro i zło. Cóż w tym niezwykłego?
 
A więc dobro... Niby takie wspaniałe
A więc dobro... Niby przywraca ludziom chwałę.
A więc dobro... Niby takie pomocne
A więc dobro... Niby takie w świecie heroiczne.
 
Takie zło... Niby okropne
Takie zło... Niby dobra pozbawione
Takie zło... Niby w czarnych kolorach
Takie zło... niby ukazywane w złych symbolach
 
Te obie rzeczy...jedno łączy
Te obie rzeczy...jedno kończy
Te obie rzeczy... to my ludzie tworzymy
Te obie rzeczy... to my ludzie z nimi walczymy
 
Człowiek mówi co jest chronione od złego.
Człowiek mówi gdzie widać coś dobrego.
To człowiek uznaje co czarne i białe.
To człowiek uznaje co i które jest małe.
 
To człowiek czyni z czegoś złego coś dobrego.
to człowiek czyni z czegoś dobrego coś złego.
To ludzki charakter tworzy to wszystko.
To ludzki charakter podpowiada w jakiej stronie

czy dobrej czy złej jesteśmy blisko.

Autor - Upadły D.F.


MOJA NIEDZIELNA KARTKA Z KALENDARZA



 

piątek, 24 października 2025

Pablo Neruda - KSIĘGA PYTAŃ

 

XLII

Czy bardziej cierpi ten, kto czeka zawsze,
czy ten, kto nigdy nie czekał na nikogo?

Gdzie kończy się tęcza,
w swojej duszy czy na horyzoncie?
Może na jakiejś niewidocznej gwieździe

Jest niebo dla samobójców?

Gdzie są żelazne winnice,
z których meteor spada?


XLIX

Kiedy na nowo widzę morze,
czy ono mnie widziało czy nie widziało?

Dlaczego fale mnie pytają
o to samo, o co ja je pytam?
I dlaczego uderzają w skałę
z takim entuzjazmem zatraconym?
Czy nie męczy ich powtarzanie
swoich oświadczeń piaskowi?

LXIII

Jak się uzgadnia z ptakami
tłumaczenie z ich języków?

Jak powiedzieć żółwiowi,
że go prześcigam w powolności?

Jak by tu pchłę zapytać
o rekordowe jej wyniki?

I co powiedzieć goździkom
w podziękowaniu za ich zapach?

LXVIII

Kiedy motyl odczytuje to,
co lata na jego skrzydłach pisane?

Jaką literaturę zna pszczoła,
że pewna jest swojej drogi?

Jakimi cyframi odejmuje
mrówka swych poległych żołnierzy?

Jak nazywają się cyklony,
kiedy nie są w ruchu?

LXII

Jeżeli wszystkie rzeki są słodkie,
skąd morze czerpie sól?

Skąd pory roku wiedzą,
że powinny zmieniać koszulę?

Czemu tak powolne zimą,
a potem z takim pośpiechem?

I skąd dowiadują się korzenie,
że powinny wyjść na światło?
A potem pozdrowić powietrze
tyloma kwiatami i kolorami?

Czy to zawsze ta sama wiosna,
która powtarza swoją rolę?

przełożył Jan Zych

czwartek, 23 października 2025

Wojciech Młynarski - Żal mi nadziei

 


Żal mi nadziei, co się nie spełniły
żal białych płatków, co pomknęły w dal,
żal mi tych dziewczyn, które się spóźniły
na karnawału najpiękniejszy bal

Żal mi okazji, które zmarnowałem
przez chwilę tremy, co dopadła mnie,
żal mi tych listów, których nie wysłałem,
podpisywanych: miła kocham cię

Dlatego przeżyć chcę do cna
to wszystko, co mi życie niesie,
gdy młoda wiosna bzami gra,
gdy się zapala wczesna jesień

By nie żałować wierszy niespełnionych,
nie minąć nuty, która szuka słów
i dotknąć białych ramion wyrzeźbionych
w światłości, która nie powróci znów...




Żal mi nadziei, co się nie spełniły
żal wczesnej wiosny, gdy dojrzewa liść,
żal mi tej drogi, którą mgły spowiły,
którą w nieznane nie umiałem iść

Żal mi tych losów, których nie kupiłem
a przecież wygrać mógłby każdy z nich,
żal mi tych włosów, których nie tuliłem
i nawet dostrzec nie umiałem ich

Więc chcę do bólu przeżyć to
co jeszcze z życia mi zostało,
żeby wspominać było co
żeby się nic nie zmarnowało

By czas jaskrawy dognać i przegonić
żeby nie stchórzyć, nie pójść drogą złą
i aby jednej chwili nie uronić
z wielkiej podróży, w której jestem wciąż

Żal mi nadziei, co się nie spełniły...

Wojciech Młynarski 

Andrzej Waligórski - Realny realizm

 




A jak kiedyś wyjdziecie z długów
I kłopotów będziecie mieć mniej
Kupisz sobie suknię taką długą
Jaką kiedyś miała Doris Day


A do tego śliczny płaszcz szeroki
Pantofelki na szpilkach i szal
A dla niego - wytworny smoking
I pójdziecie oboje na bal






Na wasz widok cała sala westchnie
I zaszepcze: Ach, jak im się powodzi
Spójrzcie tylko, jacy oni piękni
Jacy eleganccy i młodzi


A wy młodzi nie będziecie już wtedy
Siwe włosy mieć będziecie na skroni
Ale za to już wyjdziecie z biedy
Ale za to już będziecie spokojni


A wasz syn będzie mądry i duży
I mieć będzie jakąś śliczną dziewczynę
I w tysiące kolorowych podróży
Wyjedziecie z tą dziewczyną i z synem


Zobaczycie morza, wyspy i palmy
Dobre kraje wiecznego ciepła
Słuchaj, przecież to jest całkiem realne
Tylko nie śmiej się, a zwłaszcza nie płacz


Andrzej Waligórski.


środa, 22 października 2025

Lusia Ogińska - Pusty dom

 





Gdzieś w głębi kraju pusty dom został,
stoi na wzgórzu - bez wieści
Miłość wygasła, gdzieś sobie poszła,
bo ludzie z domu odeszli

Stoja tam jeszcze książki na półce,
i zegar miarowo stuka
- nikt nie powiedział biednej kukułce,
że może już przestać kukać!

Na stole żółta swieca, pergamin,
i niedopita herbata ...
Pod jesień snuja się za oknami
zmarszczki babiego lata

Jeszcze sprzed wojny tkwi mapa Polski,
nad drzwiamu Jezus bez ręki
i częstochowski jest Matki Boskiej
obraz - od kurzu ciężki

Przed pustym domem rumianek śnieży,
na płocie wróble sie kłócą
i pies na drodze, który wciąż wierzy,
że ludzie wrócą, ze wrócą!

Jest takich domów wiele w mym kraju,
takich, co pustką swą smucą ...
I sa gdzieś ludzie na świata skraju,
co wierzą, że kiedyś powrócą ...

Lusia Ogińska


Lusia Ogińska (ur. 17 czerwca 1974 w Koszalinie) – polska poetka, publicystka, dramatopisarka, autorka książek dla dzieci, malarka.


poniedziałek, 20 października 2025

Leszek Długosz - Dziękuję Ci Muzyko...


W oczekiwaniu na werdykt jury  Konkursu Chopinowskiego.

















Dziękuję Ci Muzyko, że…
Że tak jak nikt
Ty jedna wiernie przy mnie trwasz
- Wyrozumiała, tyle lat
Osłaniasz mnie miłością swą
- W godzinach złych…

Kimkolwiek dzisiaj jestem ja?...
- Gdzie mój prawdziwy adres dziś?...
- Choćby się świat plecami już odwrócił, Ty…
Ty wiem. Ty wciąż odnajdziesz
Moje drzwi...

Dziękuję Ci Muzyko że…
Że w chwilach gdy – w ciemności serce już
Nie widzi dróg. Ty wtedy tak                          
Potrafisz objąć mnie
I mówisz: „Nic, to przecież jeszcze, jeszcze nic,
Ja jeszcze inne ścieżki znam…
Ja jeszcze przeprowadzę cię… posłuchaj mnie…”

Dziękuję Ci, że tak bez słów
Tłumaczysz tyle, tyle spraw
Że tak jak nikt, zatrzymasz i
Po latach znów, oddajesz znów -
- Miłości dawnych żywy ślad,
- Nadbrzeżnych traw daleki szmer
I rzeki nurt i zapach ciał
- Na brzegu gdzieś
- Nad tamtą wodą gdzieś pozostawiony świat…

Dziękuję Ci i za to że
W tej grze każdego dnia, w tej grze
- Ja kontra świat? Czy, świat, czy świat – przeciwko mnie?
Ty uczysz zgody
Ciszy uczysz mnie
Że spośród twarzy jakie mam
Ty wierna tak
Ty najprawdziwszą zdradzasz z nich
I za to jak dziękuję Ci...

I kiedy jest – że nikt i nic…
Że nikt już, nikt, już – nikt i nic
Ty, właśnie Ty
Ocalasz wtedy dla mnie świat
I serce co przystanąć już, na dobre już
Przystanąć chciałoby
Posłuchaj jak
- Dotykiem poruszone Twym...
Jak waha się…
- Znajduje powód
Aby jednak
Dalej
Iść...

Leszek Długosz 

Krzysztof Kamil Baczyński - Chore myśli


Są takie zjawy dalekie, odległe
(kartki wydarte z dziecięctwa i wspomnień),
W snach gdzieś powstały i teraz nadbiegły,

Żeby się w ciszę wgryźć i wrócić do mnie...


Są takie zjawy dalekie i znane,
Które wracają w jaźni odrodzone,

Które wracają (i wierzę w nie święcie),
W zmiechrzchu srebrzysty uwikłane więcierz...
. . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Dni wymyślone w półciemnych pokojach
(drżą ciemną krepą firanki wiejące)
I w szarym pyle zgęstniałego kurzu
Tarza się ciemne, zmierzchające słońce...





Pokój jest stary, cichy, staroświecki
(wiszą portrety jakichś znanych twarzy,
na których widok serce w piersi tłucze
i których oczy wrzątkiem serce parzą).

Cicho brzęczące stare fortepiany
Grają dostojnie, cicho i powoli,
A po portretach w ścianę wprasowanych
Łzy kapią szare...
Łzami serce boli...
Pod wieczór świece się palą w lichtarzach,
Żółte jak tego dnia (którego? nie wiem)
I ręce, noce witające bledzią,
Brodzą po kurzu nieustannym siewie.

Potem przychodzi długi cień po ścianie,
W starym cylindrze gość nieokreślony,
Przyjdzie znów bębnić noc na fortepianie
I wstawiać kwiaty japońskie w wazony.

Krzysztof Kamil Baczyński

Wiersz powstał jesienią 1938r. - poeta miał niespełna 17 lat.
 

piątek, 17 października 2025

Bogdan Ostromęcki - ŻEBY ISTNIAŁ ŚWIAT Roman Brandstaetter - RZEKA ZAPOMNIENIA


Bogdan Ostromęcki, 1911 - 1979 r. poeta, eseista, tłumacz i edytor (redaktor trzytomowej antologii poezji religijnej "Każdej nocy, każdego dnia" autor radiowych słuchowisk i audycji literackich.


                                        ŻEBY ISTNIAŁ ŚWIAT

Ilustracja skopiowana z LIRYKI LIRYKI



Powiedz mi, powiedz mi

Ile minie wieków, ile lat
Zanim człowiek Kainowej krwi
Zmyje ślad

Powiedz mi, powiedz mi
Ile jeszcze grozy, ile chmur
Zanim człowiek ujrzy kiedyś znów
Tęczy łuk

Powiedz mi jeśli wiesz
Czy nadejdzie kiedyś taki dzień
Kiedy człowiek
wreszcie pojmie sens
Swoich dni



Powiedz, czy przyjdzie czas
Gdy bez kłamstwa padnie z ludzkich ust
Najtrudniejsze słowo z ludzkich słów
Słowo brat

Dopomóż mi, powiedz mi jak
Trzeba żyć, żeby mógł istnieć świat
Dopomóż mi uwierzyć znów
W ludzkie prawo do ziemi i gwiazd

Powiedz mi, powiedz mi
Ile ziemia musi wchłonąć krwi
Żeby człowiek człowiekowi mógł
Bratem być
Dopomóż mi, powiedz mi..

Bogdan Ostromęcki    




Rzeka zapomnienia
/pamięci Bogdana Ostromęckiego /




Stoję nad czarnym Styksem,
Do którego wpada rzeka zapomnienia,
Lete

Czekam na przybycie Charona.
Ale go nigdzie nie widać.
Przy brzegu kołysze się jego pusta łódź.
Czy zaspał stary łotrzyk?
A może spił się?


A rzeka płynie….. płynie….
Byleby już być na drugim brzegu.
Przecież takie rzeczy zdarzają się nawet
Nad Styksem.

A potem jeszcze druga przeszkoda.
Ta druga rzeka,
Rzeka zapomnienia:
Lete.

Trzeba tak kluczyć 
By wymknąć się uwadze strażników,
Zmylić ich czujność,
I na przekór pragnieniu,
Nie pić wody z rzeki zapomnienia.

Rzeka zapomnienia….
Nie chcę zapomnieć.
Chcę zachować pamięć.
Chcę pamiętać wszystko.
Wszystko.
Na przekór pragnieniu.

Roman Brandstaetter

   

środa, 15 października 2025

Wspomnienie o naszych czterech łapach ..

Cztery łapy

Już od dawna, od zarania,
Poprzez wszystkie wieki,
Ciągną się popiskiwania,
Skomlenia i szczeki.
Idą pełne animuszu,
Wspólną z nami drogą,
Cztery łapy,
Para uszu,
Oczy,
Nos
I ogon.

/Ludwik J..Kern/

Obejrzałam wieczorem film o psie szukającym swojego domu. Film ze szczęśliwym zakończeniem, nie musiałam więc ocierać łez....
 
Kocham psy, mimo że w dzieciństwie zostałam przez psa pogryziona 

..... Tyle się ich  przewinęło przez nasz dom...... 

Pierwszy był Budrys - owczarek podhalański - duży,  łagodny, kochający wszystkich domowników.... umarł po uderzeniu go  drągiem przez górala,  gdyż odważył się wejść na teren jego posesji.  



 


Drugi  - Czart ... wilk, wędrujący po nocy nie wiadomo gdzie i witający nas rano wesołym szczekaniem udając, że całą noc spał u siebie i pilnował domu. Zmarł na gruźlicę.... prawdopodobnie odziedziczoną po matce.


Trzecia była Aga - jamniczka... bardzo wesoła, o ogromnym temperamencie,  Na spacerach nie można jej było spuścić z oczu..... goniła  sąsiedzkie przydomowe, kurczaki.....Kiedyś trzeba było wyrywać jej z pyska wystraszonego , biednego kurczaka.... na całe szczęście przeżył.
Miała dużo, a właściwie chmarę adoratorów wyczekujących na nią od wczesnego ranka pod drzwiami naszego domu..... chciałam oszczędzić jej bólu i nie poddałam sterylizacji....


AGA


Potem  była 3 letnia już gdy się zjawiła u nas - Wiki, też jamniczka.  
Bardzo ją kochaliśmy, właściwie to uratowaliśmy przed śmiercią. 
Jej Pani sprawiła sobie nowego psa i zaniosła Wikę do uśpienia. Weterynarz oczywiście odmówił, ale zawiadomił nas podając adres pani, która z radością nam ją oddała.

Wiki początkowo  bardzo  za nią tęskniła... nie spała po nocach...  kiedyś zmęczona bezskutecznym  nocnym wędrowaniem w poszukiwaniu swojej pani  położyła się w końcu pod łóżkiem pana domu i od tej pory został  jej ulubionym, a potem ukochanym panem....... gdy chorował, leżała koło  jego łóżka dzień  i noc.

Opowiadałam  szerzej o niej i jej losach w blogu, w " Świątecznych Wspomnieniach.

https://www.donkiswiatpoezji.pl/search?q=Wiki

        






Równolegle - prawie jednocześnie na dole, piętro niżej u syna,  pojawił się nowy pies -  Doda -  przygarnięta przez syna kilkuletnia, bezdomna suczka z ulicy.



Dzika, brudna, zarobaczywiona, gryząca po nogach przechodzące obok osoby. 

Nie mogła się przyzwyczaić do domowych obyczajów.. Kiedyś na początku jej pobytu ugryzła mnie w rękę do krwi..... długo byłam na nią obrażona, czuła to i unikała mnie...... ale potem żyłyśmy w zgodzie, choć to ja byłam tą pierwszą, która wyciągnęła do. niej przysłowiową rękę... 

Syn był jej ukochanym panem.... gdyby nie on pewnie tułałaby się po ulicach miasta, albo już nie żyła, przejechana przez samochód.

Powoli jednak  podporządkowywała się  zwyczajom panującym w domu. Wprawdzie nie całkiem,.... przyzwyczajona do całkowitej swobody -  przy otwartej furtce uciekała i wędrowała po okolicy.... szukaliśmy jej nieraz przez wiele, wiele godzin....  była ostra mogła kogoś ugryźć,.... przy okazji sama pewnie by też ucierpiała.  

Kiedyś w dziurze śnieżnej tuż pod płotem, z drugiej strony domu, po długiej wędrówce  przesiedziała całą noc obawiając się powrotu i reprymendy syna. 

Po kilku latach stała się ucywilizowanym psem,  trochę jednak nieprzewidywalnym i nieufnym.  Jej wygląd kusił do pogłaskania....  nic bardziej mylnego, mogła wtedy niespodziewanie ugryźć.... zachwycające się nią panie..."och, jaki ładny piesek"  cofały, wystraszone groźnym warczeniem ,wyciągniętą do pogłaskania rękę.. 




Gdy znalazła sie u nas była już w ciąży, urodziła pięcioro dzieci. ,

 Syn zostawił  jednego szczeniaczka - suczkę - Dzidzię. 




Dzidzia zupełnie niepodobna do mamy, urody "kundlowatej." nieśmiała, strachliwa, strasznie szczekliwa. . 

Dzidzia

wesoła i pogodna odwiedzała  po sąsiedzku naszą Wiki w porze jej posiłków, by zjeść resztkę lub chociaż wylizać miskę......

Dzidzia i Wiki ..... bardzo się lubiły...Mówią sobie dowidzenia.



Zazdrosna o mamę, w jej obecności nie wolno było Dody  pogłaskać... warczała groźnie. Doda jej we wszystkim ustępowała. Mimo, że sama już wyrosła z młodzieńczego swawolenia, długo była  towarzyszką zabaw Dzidzi,  gonitw po całym domu do zmęczenia.. 

Obie bałwochwalczo kochały swojego pana,  zresztą z  wzajemnością. Syn się z nimi nie rozstawał, zabierał je w swoje podróże, wizyty towarzyskie,  nawet po zakupy... 


Jeśli -  wprawdzie rzadko - zostawiał je same w domu, siedząc pod drzwiami, albo pod bramą, wypatrywały go i rozpaczliwie zawodziły.



Niestety  umarła tragicznie. W czasie Świąt Wielkanocnych połknęła w kawałku mięsa małą kosteczkę, która stała się przyczyna jej śmierci. W święta nie dyżurował żaden weterynarz, nie byliśmy w stanie jej ratować. Nigdy nie zapomnę jak umierała, jeszcze dotąd nie mogę o tym pisać, ani wspominać.


Doda została sama.

By zapełnić pustkę po Dzidzi syn któregoś dnia wrócił z podróży służbowej z trzymiesięczną suczką Puci, terierką niemiecką.

Ale Doda nie matkowała jej jednak, nie dawała się wciągnąć w żadne zabawy, jakich pragnęła i do jakich prowokowała młodziutka Puci. 

Żyły razem, ale osobno..

Doda dożyła późnej starości. 


Po jej odejściu Puci dostała towarzysza - trzymiesięcznego szczeniaka,  płci męskiej -  również teriera niemieckiego - Dialo . Tym razem psy się idealnie dobrały. Oba lubiły się bawić, tarmosić, łapać, szukać tych samych zabawek. Ale do czasu. Dialo dorasta, właściwie wyrasta z okresu zabaw, ma już przeszło rok  i pokazuje, kto tu rządzi, zazdrosny o względy u pana, warczy na towarzyszkę, potrafi ją ugryźć . Mimo to są nierozłączne.... Puci chociaż starsza i od dość dawna zadomowiona na ogół mu ustępuje. .

Obydwa psy - tej samej rasy bardzo są do siebie podobne. Mają krótkie ogonki.... Dialo trochę dłuższy i po tym ogonku go poznaję. 


DIALO 


DIALO


DIALO


Są okropnie szczekliwe....  i nienasycone, na okrągło by jadły.... mam miękkie serce, więc również na okrągło je podkarmiam. 





PUCI







PUCI



PUCI : Proszę mi otworzyć drzwi


Moją faworytką jest Puci - łagodna, trochę bojaźliwa ..... ustępująca swojemu  towarzyszowi.... 
Obydwa psy, tak jak i wszystkie poprzednie, bardzo kochają pana i tak jak poprzednie płaczą, gdy je nawet na chwilę zostawia. 


Moje wspomnienie o naszych domowych czworonogach zaczynałam wierszem Ludwika Jerzego Kerna i fragmentem tego wiersza kończę:

"Na tym świecie różnie bywa,
Zabawnie i dziwnie.
Raz jednostka jest szczęśliwa,
To znów wręcz przeciwnie.
W dżungli życia, w życia buszu
Zawsze ci pomogą
Cztery łapy,
Para uszu,
Oczy,
Nos
I ogon.

Mniej tragiczne jest rozstanie,
Snucie się po kątach;
Nawet rozpacz, moim zdaniem,
Inaczej wygląda,
Jeśli na kanapie z pluszu
Leżeć z tobą mogą
Cztery łapy,
Para uszu,
Oczy,
Nos
I ogon.

A wszystko to opowiedziałam po obejrzeniu filmu o psie, który szukał swojego domu, bo bardzo zatęskniłam za własnym i wspominałam sobie wszystkie psy, które przewinęły się przez nasz dom. .-