poniedziałek, 24 listopada 2025
Poniedziałkowa Kartka z Kalendarza.
niedziela, 16 listopada 2025
sobota, 15 listopada 2025
Poezja Wandy Bacewicz. -
Nie wiem
byle zgrzyt
wrogość staje między nami
— ja ciebie...
— ach ja ciebie też...
a jak łatwo o kąsanie
nieprzebranymi słowami
Milczeć?
ale wtedy
tak jakby między nami
już tylko nic —
ciągniemy za dwa końce
to nasze trudne milczenie —
Po tylu latach
o czym myślisz — nie wiem
Twoje oczy
dla mnie gromadzą światło
choć zawsze patrzą inaczej
Twoje myśli
tkwią we mnie
choć daleko odbiegają
inne kreślą obroty
w innych płaszczyznach
czy poznam choć ich cząstkę?
obracam w sobie różne warianty
czy do rdzenia dotrę?
jakże się boję
— i to chyba wystarczy
Krew w nas tak samo wartka —
jeśli w pojedynku krzyżujemy spojrzenia
zbliżają się nasze drogi
kiedy zgody szukamy
jesteśmy sumą sprzeczności
idealnie zharmonizowaną
Twoje oczy
smutkiem rozrastają się we mnie
Twoje myśli
labiryntem
— wyjścia odnaleźć nie chcę
może być tylko
wyjście ostateczne
piątek, 14 listopada 2025
Jacek Kaczmarski - „Obym się mylił”
„Obym się mylił”
Kasandrą byłem, jestem i zostanę,
Choć na optymizm intelekt się sili.
Lecz, gdy proroctwo kolejne nad ranem
Kończę – myśl jedną mam, nienapisaną:
„Obym się mylił”.
Złe przewidywać w epoce obłędu –
Potrzebą wieku i potrzebą chwili.
Lecz marzyć o przyznaniu się do błędu,
Gdy koło dziejów toczy się z rozpędu:
„Obym się mylił”.
Na razie rośnie sterta wróżb ponurych,
Póki ci wszyscy, co się za nią skryli
Szykują nowy plan „Demokratury”,
Ręce podnosząc obłudnie do góry.
– Obym się mylił.
Jacek Kaczmarski
8.6.1989
czwartek, 13 listopada 2025
Tadeusz Ross - DO MOICH DZIECI
| Fot. Mieczysław Wieliczko |
Nieżyjący już znany piosenkarz i satyryk Tadeusz Ross / odszedł w 2021r./ zostawił swoim dzieciom list z wzruszającym przesłaniem:
DO MOICH DZIECI
Ja zimą z płatków śniegu, z igieł lodu się scalę,
Może będę zamiecią i za oknem wiać będę,
Albo będę choinką i zaśpiewam kolędę.
Nie szukajcie mnie wcale, kiedy mnie już nie będzie,
Wiosną kwiatem urosnę i będę w kwiatach wszędzie,
Może stanę się ptakiem, który głośno zaćwierka,
Może błyskiem nadziei ze srebrnego papierka.
Kiedy mnie już nie będzie, wcale mnie nie szukajcie,
Latem zbożem zaszumię, więc na chwilę przystańcie,
Chmurą przemknę burzową, złotym deszczem was zmoczę,
Potem wiatrem osuszę, letnim słońcem otocz
środa, 12 listopada 2025
Leszek Długosz - Na dworcach wszystkich miast
Kto, komu, ile, po co, gdzie
Żeby i w lepszym domu, w kraju
I żeby spokojniejszy sen
Do gardła jakże wdzięcznie skaczą
Jak czule patrzą sobie w twarz
I myślą, jeszcze, jeszcze się zobaczy
Gra przecież jeszcze, jeszcze toczy się
Na dworcach wszystkich miast
Pociągi spieszą się
A to powroty, czy odjazdy
Tak jak plakatów czerń czy biel
A może tylko choćby wsiąść
Bo sama jazda to już cel
Za nami wszystko niech zostaje
Przed nami wszystko prostsze jest
Na dworcach wszystkich miast
I ludzie jakże tęsknią, marzą
By spotkać kogoś, kto się śni
I siódmym niebem nazywają
Tych razem choćby kilka chwil
A potem bywa, to się zdarza
Z jednego domu choćby w noc
Z walizką w ręku ktoś wybiega
Bo dłużej nie, bo aż tak dość
Na dworcach wszystkich miast
Pociągi spieszą się
A to powroty, czy odjazdy
Tak jak plakatów czerń czy biel
A może tylko choćby wsiąść
Bo sama jazda to już cel
Za nami wszystko niech zostaje
Przed nami wszystko prostsze jest
Na dworcach wszystkich miast
I tak mijają lata, twarze
A twarzom wciąż przybywa lat
I bywa całym jest bagażem
Ten uśmiech, który całą prawdę zna
A prawda taka, że nic więcej
Choćbyś i jechał nie wiem gdzie
A już i czas, już bilet w ręce
I wszystko, wszystko odprowadza cię
Na dworcach wszystkich miast
Pociągi spieszą się
A to powroty, czy odjazdy
A ty odpowiedź znasz, już wiesz
I jeszcze tylko, jeszcze wsiąść
Choć nazbyt dobrze znany cel
Za nami wszystko niech zostaje
Przed nami ile, to już wiesz
I jak gazety porzucone
Kiedy odjedzie pociąg już
Zostaje zawsze na peronach
Ta sama ilość wciąż tych samych
Na wiatr, na wiatr rzuconych słów
I jak gazety porzucone
Kiedy odjedzie pociąg już
Zostaje zawsze na peronach
Ta sama ilość wciąż tych samych
Niezałatwionych nigdy spraw
Na dworcach wszystkich miast
poniedziałek, 10 listopada 2025
Mariusz Parlicki - Ojczyzno..
niedziela, 9 listopada 2025
Julian Tuwim - Nauka -
Nauczyli mnie mnóstwa mądrości,
Logarytmów, wzorów i formułek,
Z kwadracików, trójkącików i kółek
Nauczyli mnie nieskończoności.
Rozprawiali o „cudach przyrody”,
Oglądałem różne tajemnice:
W jednym szkiełku „życie kropli wody”,
W innym zaś „kanały na księżycu”.
Wiem o kuli, napełnionej lodem,
O bursztynie, gdy się go pociera…
Wiem, że ciało, pogrążone w wodę
Traci tyle, ile…et cetera.
Ach, wiem jeszcze, że na drugiej półkuli
Słońce świeci, gdy u nas jest ciemno!
Różne rzeczy do głowy mi wkuli,
Tumanili nauką daremną.
I nic nie wiem, i nic nie rozumiem,
I wciąż wierzę biednymi zmysłami,
Że ci ludzie na drugiej półkuli
Muszą chodzić do góry nogami.
Bóg mnie wyrwie a stanę bez słowa!
– Panie Boże! Odpowiadać nie mogę,
Ja wymawiam się, mnie boli głowa
Trudna lekcja. Nie mogłem od razu.
Lecz nauczę się… po pewnym czasie…
Proszę! Zostaw mnie na drugie życie,
Jak na drugi rok w tej samej klasie.
sobota, 8 listopada 2025
Karol Wojtyła - Emilii Matce mojej
Nad Twoją białą mogiłą
białe kwitną życia kwiaty -
O, ileż lat to już było
bez Ciebie - duchu skrzydlaty.
białe kwitną życia kwiaty -
O, ileż lat to już było
bez Ciebie - duchu skrzydlaty.
Nad Twoją białą mogiłą,
od lat tylu już zamkniętą,
spokój krąży z dziwną siłą,
z siłą, jak śmierć - niepojętą.
Nad Twoją białą mogiłą
cisza jasna promienieje,
jakby w górę coś wznosiło,
jakby krzepiło nadzieję.
klęknąłem ze swoim smutkiem -
o, jak to dawno już było -
jak się dziś zdaje malutkim.
Nad Twoją białą mogiłą
o Matko - zgasłe Kochanie -
me usta szeptały bezsiłą:
- Daj wieczne odpoczywanie.
Karol Wojtyła
piątek, 7 listopada 2025
ZMIERZCH - moja ulubiona pora dnia.
Pióra Romana Brandstaettera :
PANIE DLACZEGO KOCHAM ZMIERZCH
Dlaczego kocham zmierzch,
Jesień
I przeszłość?
Dlaczego kocham wszystko, co zmierzcha.
I wszystko, co dobiega kresu.
I wszystko, co przemija?
Daj mi, Panie,
Wieczność o smaku zmierzchu,
Jesieni
I odchodzącej przeszłości.”
Z tomu „Księga modlitw dawnych nowych”
MOJA GODZINA
Każdy dzień dla mnie ma godziny różne,
W których się całe moje życie mieści:
Jedne są puste, hałaśliwe, próżne,
Inne przynoszą z sobą wiele treści.
Ale najsłodszą jest godzina zmierzchu,
Ta krótka chwila, nim gwiazdy zakwitną.
Wszystko co niskie, co chadza po wierzchu,
W głąb się zapada wtedy nieuchwytną.
To nie jest haszysz nocy rozszalałych,
Co rankiem śmieją się twarzą zdradziecką
I dusza moja szuka kolan białych,
Do których pragnie się tulić jak dziecko.
Więc kocham nasze krótkie popołudnia,
Gdy prócz serc naszych niema innych gości
I gdy nasz mały pokój się zaludnia
Marami z naszej minionej młodości.
Ton każdy, którym o duszę twą trącę,
Ma w sobie tyle serdecznego złota,
Ile to słońce na szybach gasnące.
środa, 5 listopada 2025
Wisława Szymborska - Dusza
Nikt nie ma jej bez przerwy i na zawsze.
Dzień za dniem, rok za rokiem
może bez niej minąć.
Czasem tylko w zachwytach
i lękach dzieciństwa
zagnieżdża się na dłużej.
Czasem tylko w zdziwieniu,
że jesteśmy starzy.
podczas zajęć żmudnych,
jak przesuwanie mebli,
dźwiganie walizek,
czy przemierzanie drogi w ciasnych butach.
Przy wypełnianiu ankiet
i siekaniu mięsa
z reguły ma wychodne.
Na tysiąc naszych rozmów uczestniczy w jednej
a i to niekoniecznie, bo woli milczenie.
Kiedy ciało zaczyna nas boleć i boleć,
cichcem schodzi z dyżuru.
Jest wybredna :niechętnie widzi nas w tłumie,
mierzi ją nasza walka o byle przewagę
i terkot interesów.
Radość i smutek
to nie są dla niej dwa różne uczucia.
Tylko w ich połączeniu jest przy nas obecna.
Możemy na nią liczyć
kiedy niczego nie jesteśmy pewni,
a wszystkiego ciekawi.
Z przedmiotów materialnych
lubi zegary z wahadłem
i lustra, które pracują gorliwie,
nawet gdy nikt nie patrzy.
Nie mówi skąd przybywa
i kiedy znowu nam zniknie,
ale wyraźnie czeka na takie pytania.
Wygląda na to,
że tak jak ona nam,
również i my
jesteśmy jej na coś potrzebni.
Wisława Szymborska -
wtorek, 4 listopada 2025
Krzysztof C. Buszman - Granice i linie
Dokąd coś jest jeszcze małe
Odkąd zaś się staje duże
Jak ocenić mam pospiesznie
Nim odpowiedź w miejscu utknie
To od kiedy coś jest śmieszne
A od kiedy bardzo smutne
Jak mam ważyć swój rozsądek
Gdy się na pytaniu skupię
Dokąd coś jest jeszcze mądre
Odkąd zaś bez reszty głupie
Jak pojęcie olśnić mgliste
By nie zatruć się bzdur stekiem
Dokąd coś jest jeszcze bliskie
A od kiedy już dalekie
Każdy wiedzieć to powinien
Co niech nie brzmi jak zły szeląg
Świat jednoczą, łączą linie
A granice zawsze dzielą
Prawda naszym jest zwycięstwem
Czyli wiedzy naszej skutkiem
Że co z jednej strony wklęsłe
Z drugiej zawsze jest wypukłe
niedziela, 2 listopada 2025
MOJA ŚWIĄTECZNA KARTKA Z KALENDARZA
Nie ma mnie tam, ja nie śpię
Jestem w podmuchu wiatru
W diamentowym blasku spadającej śnieżynki
Jestem w dojrzewających w słońcu łanach zboża
I w łagodnym jesiennym deszczu
Jestem w trzepocie skrzydeł ptaków
Które ulatują ku niebu
Jestem gwiazdą, która rozświetla nocne niebo
Nie stój nad moim grobem i nie płacz
Nie ma mnie tam
Ja nie umarłem..
(tłum. A. Bednarczyk)
sobota, 1 listopada 2025
Anna Kamieńska - Skąd przychodzą umarli do snów....
Zjawiają się prawdziwi i czuli.
Pytają się z ogromnym zdumieniem:
Nie boicie się nas?
Gdzie przebywają wówczas, gdy nikt ich nie wspomina?
Gdy twarze ich zaczynają blaknąć
I myśl nasza nie tak łatwo przywołuje
Postać ich schyloną?
Rzeczywiste i żywe.
Pragną naszych objęć i uścisków,
Jakby w nich ożywali na nowo.
I poprzez oczy nasze omglone snem
Szukają gwiazdy -
Tej jednej, która była gwiazdą ich życia.
Ciało oddaje się ziemi solą, żelazem i wapnem.
Lecz żyją dłużej pod sennymi powiekami bliskich.
Stąd sięgają znowu do spraw życia,
Do drzwi, które tylekroć mijali,
Do stołów znaczonych odciskami ich dłoni,
Do strzępów mowy, do obrazów,
Które osadzają się w pamięci ludzkiej długo,
Jak muł skalny w głębokim dnie oceanu.
czwartek, 30 października 2025
Agnieszka Osiecka - A na czas wojny
pochlebców chór pragnę mieć.
A na czas wojny podaruj mi
kropelkę biało-siwej mgły..
Nie lękam się chłodu gwiazd,
choć wilczy tren zbudził nas.
A na czas wojny, na czarne dni
podaruj mi krople mgły...
Chciałabym mieć sukien sto,
chciałabym mieć wielki dom.
A na czas wojny podaruj mi
wilgotne, purpurowe bzy...
A na czas wojny daj Boże nam
jedynie zapomnienia dar..
Nie lękam się świstu kul,
nie lękam się śnieżnych pól.
A na czas wojny daj Boże nam
jedynie zapomnienia dar...
Nie lękam się mroźnych zim,
wichury co w niebie śpi.
A na czas wojny daj Boże o!
ten jeden dar - pamięć złą...
Halina Poświatowska - One nas lubią, te samotne cmentarze...
One nas lubią, te samotne cmentarze,
że nieledwie tkwią w środku nas.
Paradoks odwracalny, bo może to my w nich tkwimy.
Obrysowując palcem kontur własnego ciała
uwzględniamy pelargonię posadzoną nisko i klepsydrę zatkniętą u wezgłowia.
Szept pochylonej brzozy,
splot jej chłonnych korzeni, soczystą zieleń liści.
I całując na dobranoc twoje czoło nad lewą brwią
myślę o niedużej kaplicy z drewnianym krzyżem w poprzek.
Pachnie ziemia...
Halina Poświatowska
Jeremi Przybora - Ciepła wdówka na zimę.
| Leopold Schmutzler |
zsyła smutek na ciebie doroczny –
o, samotny jesienny mężczyzno,
pustym wzrokiem dokoła znów toczysz.
Odwracając zmęczone źrenice
od bezmyślnej twarzyczki podlotka –
z jedną myślą przebiegasz ulice:
„Gdyby wdówkę gdzie ciepłą napotkać!
Nim ta zima chwyci znów –
żeby tak coś z ciepłych wdów!”.
Ciepła wdówka na zimę –
zawieruchę i mróz –
to jest szczęście olbrzymie,
co jak kwiat będziesz niósł.
Co cię w sposób realny
wyrwie z trosk materialnych –
Ale jeśli pan umie uwdowić –
czeka pana urocza placówka –
mój staruszek ma taką zadyszkę,
że doprawdy niewiele wystarczy –
ot, zatrutą gdzieś wpuścić mu myszkę –
albo jeszcze cokolwiek inaczej –
wsypać coś do jednej z kasz,
trochę trudu i już masz:
Ciepłą wdówkę na zimę –
na gołoledź i śnieg!
Żebyś w śnieżną zadymkę
do niej tęsknił i biegł.
Drzwi i serce otworzy
i warunki ci stworzy,
i na duszę położy,
położy ci lek.
