czwartek, 8 sierpnia 2019

Michaił Jurjewicz Lermontow - Elegia




Pieńcie się, pieńcie, nocne fale
Zraszajcie pianą brzegi w mgławicy i szumie.
Nad wielkim morzem stanąłem na skale,
Trwam, pogrążywszy się w zadumie,

Samotny, jakże obcy dla ludzi i świata,
Smutek swój i tęsknotę sam podźwignąć umiem.
Tuż obok mnie rybacka stoi chata,
Gościnny ogień wesoło się jarzy,

W krąg łojówki rodzina beztrosko zasiada
I słuchając, jak starzec opowiada,
Prostą wieczerzę sobie warzy.
Jakże daleko mi do ich błogości -

Wspominam przepych kłamliwej stolicy,
Minionych bezpowrotnie rój zgubnych radości.
I cóż - łza spływa po źrenicy.
Pierś moją niepokoi żałosne wspomnienie,

Stracone dawno lata powracają do mnie
I rozmarzone to jasne spojrzenie -
Duszy powtarzam wciąż: Zapomnij!
Ale ciągle je widzę - daremne pragnienie!...

Gdybym świat ujrzał tu, gdzie nie istnieje
Wśród ludzi zdrada i gorycz podłości,
Zawdzięczałbym losowi mojemu tak wiele -
Lecz dzisiaj nie wart jest mojej wdzięczności!

Nieszczęsny, komu młodości westchnienia
Na starym czole zbytnią zmarszczkę wyrzeźbiły
I odebrawszy najmilsze pragnienia,
Żałosną mu jedynie skruchę zostawiły;

Któż jeszcze odczuł tak jak ja rozczarowanie,
Któż jeszcze poznał wcześnie świat i z pustką w duszy
Jak ja porzucił brzegi rodzinne i ruszył
Na dobrowolne wygnanie!

Brak komentarzy: