sobota, 3 sierpnia 2019

Z okazji 75 rocznicy Powstania Warszawskiego

Zbigniew Jasiński, ps. „Rudy”, „Zbigniew Rudy”  (ur. 12 listopada 1908 w Łodzi, zm. 5 lutego 1984 w Bermagui w Australii
W okupowanej Warszawie działał w Biurze Informacji i Propagandy ZWZ-AK.
 Podczas powstania warszawskiego przygotowywał dla radiostacji AK Błyskawica sprawozdania i reportaże z frontu walki i utwory poetyckie oddające przeżycia i nastroje powstańców. 
Nazwano go „poetą powstania warszawskiego”

PIEŚŃ O POWSTANIU

Rzucone hasło. Poszli żołnierze:
Sierpniowym słońcem lśnią pistolety,
matki żarliwie szepcą pacierze:
...Może zza Wisły ruszą Sowiety?...

Poszli żołnierze dzielni i młodzi
bez karabinów, bez karabinów,
a przeciw czołgom - tylko benzyna.

- Żywiej, klakierzy! Klaskać na podziw! –



W oczach im płonie zapał bezmierny,
bo karabiny sami zdobędą.
Przeciw dywizjom poszli pancernym,
i to w historii liczyć im będą:
warci, by łatwy przesłać im podziw
i obietnicę:
- Pomoc nadchodzi.

Pogodne było niebo sierpniowe,
gdy wyglądano przylotu ptaków.
Żołnierzyk młody, raniony w głowę,
bez amunicji szedł do ataku,
a wróg nas raził z wylotów strzelnic
i huk moździerzy po mieście dudnił,
i coraz więcej spalonych dzielnic,
i coraz ciężej i coraz trudniej... 























- Klakierzy, patrzcie: już czwarty tydzień, 
zwyciężyliśmy wroga pod Pastą!

- Klakierzy, oto: cztery tygodnie,
wróg atakuje już Stare Miasto...

Rwą nas w kawały bomby i czołgi,
słońce przez dymy świeci pogodnie,
milczą zdradzieckie działa znad Wołgi,
a wasza pomoc idzie, wciąż idzie,
i zgodnie radzą, radzą alianci:
czyśmy bandyci, czy kombatanci... 




A w nasze piersi - salwy armatnie.
W gruzach Starówka, płonie Śródmieście,
świszcze po zgliszczach piekło granatów.
Czy amunicję nadeślą wreszcie?...





I jeszcze jeden upływa tydzień, 
nikt nam już z okien nie rzuca kwiatów.

I tylko pomoc - idzie, wciąż idzie,
i tylko rosną mogiły bratnie,
tylko te krzyże, krwi hekatomby,
te ponad nami bomby! te bomby!
bomby i bomby!...
Płonie Powiśle,
jutro z kolei padnie Czerniaków,
kto nam i kiedy tę pomoc przyśle?...

Próżno skazanym wyglądać znaków:
wrzesień już, wrzesień spłynął pogodnie,
dogasa miasto, huczą moździerze,
pokotem giną bezbronni, głodni,
brudni, zawszeni, ranni żołnierze...


- Dmijcie klakierzy w pochwalne trąby,
gdy ponad nami bomby i bomby,
bomby i bomby, bomby i bomby!...
nic, tylko bomby, bomby i bomby!...

Twarze kochane, twarze wybladłe
pod barykadą czyjeś się kładły,
główki dziecięce, oczy zdziwione,
usta kochane, nieporuszone,
słowa ostatnie, mogiły bratnie,
samolot, bomby, salwy armatnie,
słowa zamarłe, gwiazdy dalekie,
serca zacichłe, trzewia wyprute,


domy spalone, drzewa kalekie,
krzyże sterczące w niebo kikutem,
a w cieniu krzyży pod barykadą
twarz nowa ziemi kłoni się blado,
tlą się ulice, gaśnie Stolica,
samolot, bomby, huk, błyskawica,
ruiny wyżej i coraz wyżej
krzyże i krzyże, dymiące krzyże
a w pogorzeli pod barykadą
trupy się nowe kładą i kładą...


Ostatnie strzały obrońców głuchną.
Szczury tłuścieją na polskim ścierwie.

- Klakierzy, dosyć!  Dłonie  wam spuchną!
Pobożny   podziw płuca wam zerwie!



Brak komentarzy: