Są takie zjawy dalekie, odległe
(kartki wydarte z dziecięctwa i wspomnień),
W snach gdzieś powstały i teraz nadbiegły,
Żeby się w ciszę wgryźć i wrócić do mnie...
Są takie zjawy dalekie i znane,
Które wracają w jaźni odrodzone,
Które wracają (i wierzę w nie święcie),
W zmiechrzchu srebrzysty uwikłane więcierz...
. . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Dni wymyślone w półciemnych pokojach
(drżą ciemną krepą firanki wiejące)
I w szarym pyle zgęstniałego kurzu
Tarza się ciemne, zmierzchające słońce...
(wiszą portrety jakichś znanych twarzy,
na których widok serce w piersi tłucze
i których oczy wrzątkiem serce parzą).
Cicho brzęczące stare fortepiany
Grają dostojnie, cicho i powoli,
A po portretach w ścianę wprasowanych
Łzy kapią szare...
Łzami serce boli...
Pod wieczór świece się palą w lichtarzach,
Żółte jak tego dnia (którego? nie wiem)
I ręce, noce witające bledzią,
Brodzą po kurzu nieustannym siewie.
Potem przychodzi długi cień po ścianie,
W starym cylindrze gość nieokreślony,
Przyjdzie znów bębnić noc na fortepianie
I wstawiać kwiaty japońskie w wazony.
Krzysztof Kamil Baczyński
Wiersz powstał jesienią 1938r. - poeta miał niespełna 17 lat.
2 komentarze:
Przepiękny wiersz...
Wierzyć się nie chce że mając 17 lat można tak dojrzale i wzruszająco pisać...
Prześlij komentarz