sobota, 27 stycznia 2018

ORFEUSZ I EURYDYKA w POEZJI

Pozostanę jeszcze przy twórczości Jonasza Kofty....  Jednym z moich ulubionych jego wierszy  jest "Wołanie Eurydyki" przepięknie śpiewane przez Hannę Banaszak


Wołanie Eurydyki

Orfeuszu, gdzie jesteś?
Pomyliłeś znów piętra
Ja Cię czekam, na ziemi
Piętro niżej od piekła

Tutaj wszystko jest czyjeś
Tylko łzy są niczyje
Orfeuszu, na ziemi się żyje
Orfeuszu, na ziemi się żyje

Orfeuszu, mężczyźni
Przybierali twą postać
Tyle rąk, tyle ust, tyle rozstań

Orfeuszu, przebaczysz
Przecież sam tak śpiewałeś
Tylko drzewa potrafią być same
Na tej ziemi piętro niżej od piekła

Orfeuszu, kłamali
Skradzionymi słowami
Które tobie ukradli - kochany
Trzeba było je chronić
Teraz znają je wszyscy
Powtarzają je, kiedy chcą niszczyć

Orfeuszu, gdzie jesteś?
Pomyliłeś znów piętra
Ja Cię czekam na ziemi
Piętro niżej od piekła

Orfeuszu, gdzie błądzisz?
Piętro niżej zjedź windą!
Orfeuszu, nie zdążysz
A za chwilę znów przyjdą
A za chwilę znów przyjdą!

Orfeuszu, za późno!

Patrzysz: czemu tak pusto?

Orfeuszu: Zabiło mnie lustro!


Edmund Dulac  - Orpheus and Eurydice, r.1934


Mit  Jana Parandowskiego  "Orfeusz i Eurydyka "  o wielkim uczuciu silniejszym niż śmierć stał się inspiracją dla wielu poetów, muzyków i malarzy…

Jan Parandowski w „Mitologii” opowiada:

Orfeusz był królem Tracji. Był młodym i pięknym młodzieńcem, obdarzonym wielkim  darem. Posiadał niezwykły talent - prześlicznie śpiewał i grał na lutni. 
Jego muzyka gromadziła wokół ludzi i zwierzęta, a wszyscy zasłuchiwali się w tonach wydawanych przez lutnię Orfeusza. 
Wszystko, co żyło, zbierało się dookoła niego, aby posłuchać jego pieśni i grania. 
Drzewa nachylały nad nim gałęzie, rzeki zatrzymywały się w biegu, dzikie zwierzęta kładły się u jego stóp. 
Żoną Orfeusza był nimfa drzewna, hamadriada - Eurydyka. Była niezwykle piękna, do tego stopnia, że kto ją zobaczył musiał ją pokochać. 
Orfeusz i Eurydyka kochali się bardzo., stanowili niespotykanie zgrane małżeństwo. 

Jednakże syn Apollina i nimfy Kyreny - Aristajos zakochał się w pięknej Eurydyce. 

Był to bartnik, który zdradził ludziom tajniki pszczelarstwa, uprawy winorośli i oliwki. Dostrzegł cudną nimfę pośród zielonych łąk w dolinie Tempe. 
Nie wiedział, że jest zamężna, inaczej nigdy nie naruszył by spokoju pięknej nimfy. Zaczął ją gonić. Podczas ucieczki, Eurydykę ukąsiła żmija. 
Nimfa wkrótce umarła. Orfeusz nie mógł pogodzić się z jej śmiercią.
Postanowił dokonać rzeczy szalonej i niemożliwej - udać się do królestwa podziemi i wydostać stamtąd ukochaną. Zabrał ze sobą swoją czarodziejską lutnię.

Muzyką zdołała przekupić Charona, który za darmo przewiózł Orfeusza na drugi brzeg Styksu. Nawet groźny Cerber zasłuchał się w pięknych tonach, wydawanych przez lutnię Orfeusza, który znalazł się zaraz potem przed obliczem władcy Hadesu: nie przestał grać, lecz potrącając z lekka struny harfy, skarżyć się zaczął, a skargi układały się w pieśni. 

Zdawało się, że w królestwie milczenia zaległa cisza większa i głębsza niż zwykle. I stał się dziw nad dziwy: Erynie, nieubłagane, okrutne, bezlitosne Erynie płakały!
Hades rozkazał Hermesowi aby wyprowadził Eurydykę z powrotem na świat.
A zatem król podziemia zgodził się dokonać rzeczy, której wcześniej nie robił. 
Dał jednak Orfeuszowi ostrzeżenie: Eurydyka iść będzie za Orfeuszem, za nią niech kroczy Hermes, a Orfeusz niech pamięta, że nie wolno mu oglądać się poza siebie.

Jednak droga wiodła przez bardzo długie i ciemne ścieżki. Kiedy byli już prawie na górze 

Jan Baptist Carot – Orfeusz i Eurydyka 
/Orfeusz wyprowadzający swą ukochaną kobietę z krainy śmierci:/






Orfeuszem zawładnęło niepohamowane pragnienie aby odwrócić się i spojrzeć na swa ukochaną. Kiedy to uczynił Hermes zatrzymał Eurydykę w podziemiu. Orfeusz stracił swą żonę na zawsze. 

Wyszedł sam z Hadesu. Nie mógł wejść tam drugi raz. Błąkał się po łąkach i wołał swoją ukochaną jednak nigdzie jej nie było. Dobijał się także do bram Hadesu. Nie wpuszczono go. 

Powrócił więc do Tracji. Swoimi skargami, rzewnymi pieśniami wypełniał doliny, góry, świat. Pewnego razu przypadkiem natrafił na dziki orszak bakchiczny. Obłąkane menady rozszarpały jego ciało na sztuki. 
Głowa Orfeusza wpadła do rzeki i wraz z jej nurtem popłynęła do morza. Usta Orfeusza powtarzały nieustannie imię swej ukochanej. Głowa dotarła na wyspę Lesbos. Tutaj została pochowana, a w miejscu pochówku powstała wyrocznia.


Gustave Moreau
Dziewczyna niosąca głowę Orfeusza na lirze r.1865



Ponieważ Orfeusz przez całe swoje życie wiernie służył muzom, te postanowiły pozbierać szczątki jego rozerwanego ciała. Pogrzebały go u stóp Olimpu.


(...) Ta piękna grecka opowieść o dwojgu pragnących się istnieniach była natchnieniem dla bardzo wielu artystów. Wątek Orfeusza i Eurydyki odnajdujemy w poezji, w malarstwie i muzyce 

Nasz noblista Czesław Miłosz inspirowany tym mitem w poemacie „Orfeusz i Eurydyka” żegna się z Carol, zmarłą niedawno żoną. 



Jest już człowiekiem starym i dojrzałym - dokonuje przy okazji obrachunku z samym sobą.
Poemat pisany współcześnie wykorzystuje rekwizyty współczesności, w jego scenerii znajdują się elementy nowoczesnego szpitala jak m.in. elektroniczne roboty posuwające się bezszelestnie korytarzami, oszklone drzwi, windy... 


Wyznał, że pisał go nocami - zamiast rozpaczać i rozmyślać, utwór powstawał jakby bez jego woli:
(…) „ Ten utwór ma pewien klucz. Leciałem z Krakowa do San Francisco, wiedząc, że Carol umiera, że koniec jest nieunikniony; jedyne o co chodziło, to żeby zdążyć do szpitala przed jej śmiercią. I właściwie ta podróż po Hadesie, to moja podróż do San Francisco, i wędrówka po szpitalu. 


Zdążyłem być w szpitalu przed śmiercią Carol,ale to już były jej ostatnie godziny, a następnie widziałem ją po śmierci. Bardzo jest przykre to wydobywanie tła osobistego, ale ono w poemacie istnieje. ( „Twarz jej nie ta, zupełnie szara”)


Czesław Miłosz

Orfeusz i Eurydyka
In memoriam Carol

Stojąc na płytach chodnika przy wejściu do Hadesu
Orfeusz kulił się w porywistym wietrze,
Który targał jego płaszczem, toczył kłęby mgły,
Miotał się w liściach drzew. Światła aut
Za każdym napływem mgły przygasały.

Zatrzymał się przed oszklonymi drzwiami, niepewny
Czy starczy mu sił w tej ostatniej próbie.

Pamiętał jej słowa: ,,Jesteś dobrym człowiekiem''.
Nie bardzo w to wierzył. Liryczni poeci
Mają zwykle, jak wiedział, zimne serca.
To niemal warunek. Doskonałość sztuki
Otrzymuje się w zamian za takie kalectwo.


Tylko jej miłość ogrzewała go, uczłowieczała.
Kiedy był z nią, inaczej też myślał o sobie.
Nie mógł jej zawieść teraz, kiedy umarła.


Pchnął drzwi. Szedł labiryntem korytarzy, wind.
Sine światło nie było światłem, ale ziemskim mrokiem.
Elektroniczne psy mijały go bez szelestu.
Zjeżdżał piętro po piętrze, sto, trzysta, w dół.
Marzł. Miał świadomość, że znalazł się w Nigdzie.
Pod tysiącami zastygłych stuleci,
Na prochowisku zetlałych pokoleń,
To królestwo zdawało się nie mieć dna ni kresu.


Otaczały go twarze tłoczących się cieni.
Niektóre rozpoznawał. Czuł rytm swojej krwi.
Czuł mocno swoje życie razem z jego winą
I bał się spotkać tych, którym wyrządził zło.
Ale oni stracili zdolność pamiętania.
Patrzyli jakby obok, na tamto obojętni.


Na swoją obronę miał lirę dziewięciostrunną.
Niósł w niej muzykę ziemi przeciw otchłani,
Zasypującej wszelkie dźwięki ciszą.
Muzyka nim władała. Był wtedy bezwolny.
Poddawał się dyktowanej pieśni, zasłuchany.
Jak jego lira, był tylko instrumentem.


Aż zaszedł do pałacu rządców tej krainy.
Persefona, w swoim ogrodzie uschniętych grusz i jabłoni,
Czarnym od nagich konarów i gruzłowatych gałązek,
A tron jej, żałobny ametyst, słuchała.


Śpiewał o jasności poranków, o rzekach w zieleni.
O dymiącej wodzie różanego brzasku.
O kolorach: cynobru, karminu,
sieny palonej, błękitu,
O rozkoszy pływania w morzu koło marmurowych skał.
O ucztowaniu na tarasie nad zgiełkiem rybackiego portu.
O smaku wina, soli, oliwy, gorczycy, migdałów.
O locie jaskółki, locie sokoła, dostojnym locie stada
pelikanów nad zatoką.
O zapachu naręczy bzu w letnim deszczu.
O tym, że swoje słowa układał przeciw śmierci
I żadnym swoim rymem nie sławił nicości.


Nie wiem, rzekła bogini, czy ją kochałeś,
Ale przybyłeś aż tu, żeby ją ocalić.
Będzie tobie wrócona. Jest jednak warunek.
Nie wolno ci z nią mówić. I w powrotnej drodze
Oglądać się, żeby sprawdzić, czy idzie za tobą.



I Hermes przyprowadził Eurydykę.
Twarz jej nie ta, zupełnie szara,
Powieki opuszczone, pod nimi cień rzęs.
Posuwała się sztywno, kierowana ręką
Jej przewodnika. Wymówić jej imię
Tak bardzo chciał, zbudzić ją z tego snu.
Ale wstrzymał się, wiedząc, że przyjął warunek.


Ruszyli. Najpierw on, a za nim, ale nie zaraz,
Stukanie jego sandałów i drobny tupot
Jej nóg spętanych suknią jak całunem.
Stroma ścieżka pod górę fosforyzowała
W ciemności, która była jak ściany tunelu.
Stawał i nasłuchiwał. Ale wtedy oni
Zatrzymywali się również, nikło echo.
Kiedy zaczynał iść, odzywał się ich dwutakt,
Raz, zdawało mu się, bliżej, to znów dalej.
Pod jego wiarą urosło zwątpienie
I oplatało go jak chłodny powój.
Nie umiejący płakać, płakał nad utratą
Ludzkich nadziei na z martwych powstanie,
Bo teraz był jak każdy śmiertelny,
Jego lira milczała i śnił bez obrony.
Wiedział, że musi wierzyć i nie umiał wierzyć.
I długo miała trwać niepewna jawa
Własnych kroków liczonych w odrętwieniu.


Dniało. Ukazały się załomy skał
Pod świetlistym okiem wyjścia z podziemi.
I stało się jak przeczuł. Kiedy odwrócił głowę,
Za nim na ścieżce nie było nikogo.

Słońce. I niebo, a na nim obłoki.
Teraz dopiero krzyczało w nim: Eurydyko!

Jak będę żyć bez ciebie, pocieszycielko!

Ale pachniały zioła, trwał nisko brzęk pszczół.

I zasnął, z policzkiem na rozgrzanej ziemi




Na życzenie czytelniczki Dorjanki  która zwróciła uwagę, że oprócz Hanny Banaszak -  znana piosenkarka Anna German też posiada w swoim repertuarze sparafrazowaną piosenkę o Orfeuszu i Eurydyce... / załączam ją poniżej / co potwierdza jak inspirującym tematem dla artystów   jest ten grecki mit Jana Parandowskiego. Sięgają doń muzycy, malarze, poeci, a i ja do niego będę jeszcze wracała.




Anna German

"Tańczące Eurydyki "

W kawiarence na rogu
każdej nocy jest koncert. 
Zatrzymajcie się w progu,
Eurydyki tańczące. 
Zanim świt pierwszy promień
rzuci smugą na ściany, 
niech was tulą w ramionach
Orfeusze pijani. 
Płyną gwiazdy jak stulecia,
noc kotary mgły rozwiesza.
Na tańczące Eurydyki
koronkowy rzuca szal.


Rzeka śpiewa pod mostami,
tańczy krzywy cień latarni,
o rozwarte drzwi kawiarni
grzbiet ociera czarny kot.


Kto ma takie dziwne oczy?
Eurydyka, Eurydyka!
Kto ma takie dziwne usta?
Eurydyka, Eurydyka!
Już niedługo na widnokrąg
świt różowy spełznie wolno,
mgły rozwieją się jak przędza,
zbledną światła, pryśnie czar.

Wiatr się zerwał w zaułkach, 
trąca drzewa jak struny. 
Czy to śpiewa Orfeo, 
czy to drzewa tak szumią? 
Na wystawę w drogerii 
czarny kot cicho wraca, 
zanim kogut zapieje, 
musi wtopić się w zapach. 

Rzeka szemrze pod mostami, 
znikł już szary cień latarni, 
wchodzą ludzie do kawiarni,
na ulicy zwykły gwar. 


A wiatr tańczy ulicami, 
wiatr kołuje jak pijany, 
i rozwiesza na gałęziach
z pajęczyny tkany szal. 


Kto ma takie dziwne oczy?
Eurydyka, Eurydyka!
Kto ma takie dziwne usta?
Eurydyka, Eurydyka!


A wiatr tańczy ulicami, 
wiatr kołuje jak pijany, 
mgły rozwiały się jak przędza,
został tylko, został tylko, czarny kot.


nna German - Tańczące Eurydyki



Anna German - Tańcząury

8 komentarzy:

Anonimowy pisze...

No, powiem Ci, że tylko Ty potrafisz tak spiętrzać napięcie używając jako narzędzia poezji, muzyki własnych emocji....mit znałam nie tak dokładnie.....piękny...piosenki Banaszak nigdy nie słyszałam, aż sama się dziwię...może i melodia prosta, ale znając treść mitu,słysząc układ ciekawy melodii(obniżenia , podwyższenia)plus dramatyczny o lekko "ciemnym" brzmieniu głos Banaszak daje świetny utwór....a wiersz Miłosza..już gdzieś ,kiedyś czytałam, być może u Ciebie wcześniej..rzeczywiście on sprawia wrażenie, ze się pisze sam...bomba...Malwina

donka pisze...

komentarz trochę po znajomości...ale jeśli nawet płynie w nim z serca choć 20% to i tak dużo. Dziękuję.

Dorjankowo pisze...

Może, żeby temat był kompletny, przydałaby się nostalgiczna piosenka Anny German "Tańczące Eurydyki". Bardzo ją lubię. Dorjanka

donka pisze...

No niestety post zamknięty... ale może spróbuję nawiązać. Całuski Dorjanko.

Dorjankowo pisze...

Bardzo dziękuję za piosenkę. Chętnie coś wydziergam dla Ciebie Ciociu - może poncho?

Anonimowy pisze...

Nie po znajomości, nie po znajomości, tylko jak czuję ...widzę ..ot tak od razu na świeżo komentarz....a Tańczące Eurydyki kiedyś śpiewałam...malwina

Anonimowy pisze...

Kolejny komentarz, może trochę po znajomości:-), jednak wywołany ciekawą i niespotykaną formą ilustracji/prezentacji mitu. Gratuluję pomysłu porównania oryginału z "adaptacjami" znanych artystów. Już czekam na kolejne opracowania! Grzegorz

donka pisze...

Dziękuję P. Grzesiu, miło mi..... mam nadzieję na 30% prawdziwej reakcji, a to jak dla mnie b. dużo..... ma Pan przecież..... chociażby z racji zawodu i braku czasu rzadki kontakt z poezją.
Pozdrawiam.... i zapraszam...